Dziewczyny - bardzo dziękuję za nominację i Wasze głosy. Wczoraj dowiedziałam się o wygranej, bo wczoraj dopiero zajrzałam na Forum. To dopiero niespodzianka! Naprawdę się cieszę, że doceniacie moją pracę i mój ogródek.
Ascot- posadzona latem, kwitnie drugi raz i to kwitnie całkiem nieźle. Na malutkim jeszcze krzaczku, który sztywno trzyma pędy pojawiło się kilka głęboko czerwonych kwiatów. Nie każdy młodzik ma od razu tyle i tak dużych kwiatów. W dodatku pięknie wznoszą się i nie zwiedzają główek.
Basiu - dobrze, że są takie różyczki jak Marry Ann. To mój kolor! Taki radosny, świeży, a jednocześnie wyrazisty , do tego jest pełny. Zupełnie jak ja!

Ona zachowuje się tak samo jak Ascot i jest w tym samym wieku. Już nie mogę doczekać się przyszłego roku roku. Zresztą z niepokojem czekam na wszystkie, które były kupione w tym roku. A powiem Ci, że trochę ich było! Mam tylko nadzieję, że zimę przetrzymają i bujnie ruszą.
Astrid Lingren - jedyna roża, którą dostałam w prezencie. Kazała na siebie czekać prawie dwa lata. W tym roku przy pierwszym kwitnieniu zadowoliła mnie jednym kwiatkiem, teraz miała ich trzy. No szału nie ma, ale w końcu zaczęła wzmacniać pędy i już nie jest mizerotą. Obawiałam się, że jej kwiaty będą takie same jak Queen Elizabeth, nawet posadziłam ją obok. Okazało się jednak, że ma mniej płatków, są jasniejsze i delikatniejsze.
Daysy - klimat rzeczny na pewno sprzyja roślinom. Czytałam, że dziewczynom powypalało trawniki, a ja ani razu nie musiałam swojego podlewać, a trawa na nim całkiem zielona. Niestety ten mikroklimat ma też swoje wady - świetnie rozprzestrzeniają się choroby i ... komary! W tym roku wyjątkowo dokuczliwe były te malutkie, tygrysie. Teraz powoli ogród przekwita, tak naprawdę kwitnie coraz mniej. Ostatni tydzień był dla mnie bardzo intensywny. 4 rady pedagogiczne, jutro, mimo niedzieli, kolejna nie pozwalały zająć się różami. Nawet nie wiem, kiedy znajdę choć chwilkę, by ściąć wszytkie przekwitłe kwiaty. A jest tego mnóstwo! To nie ten sam ogród , który był dwa tygodnie temu.
Augusta Louisa - róża, która na fb jest moim awatarem. Chyba najpiękniejsza ze wszystkich. Ogromnie duże kwiaty o pofałdowanych brzegach, pełny jakby brzemienny kwiat i zapach. Dla mnie to kwintesencja róży. Jest jedną z tych, które ciągle trzymają kwiaty, choć kilka z nich już przekwitło, inne cały czas zdobią krzew.Rozkosz dla oczu! Zdjęci nie oddaje tego, jaka teraz jest, ale przecież wszyscy ją znamy. Zastanawiam się, czy jest ktoś, kto jej nie lubi.
Ewo - Sterlizjo - penie gdybym miała miejsce, Marry Ann bym dokupiła, ale jeśli chce się mieć wszystkie ( nieosiągalne marzenie), miejsca starcza tylko na pojedyncze egzemplarze. Początkowo kupowałam po kilka sztuk - to dopiero jest widok, gdy kwitną w grupie. Kto wie, czy kiedyś nie zmienię koncepcji? Jest to jednak mało prawdopodobne, bo gdybym miała kupować kilka róż tego samego gatunku, z innych musiałabym zrezygnować.
Boscobel - mała, choć widać, że ma zadatki na większą. Urodziwa jest i w początkowej fazie kwitnienia i w pełnym rozkwicie. Zaszczyciła mnie podczas drugiego kwitnienia raptem trzema kwiatkami, ale za to jak pięknymi!
Resztę odpowiedzi muszę zostawić na później, za zmęczenia zasypiam nad klawiaturą.