Różyczki u Ewki cz. III
- ewka36jj
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3666
- Od: 10 cze 2012, o 18:31
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Poznań
Re: Różyczki u Ewki cz. III
Jadziu - część floksów już wyrzuciłam, bo listki mają białe jakby miały mączniaka. Pozostałe też usunę, choć serducho aż boli, bo są takie ładne i kwitną nawet wtedy, gdy inne kwiaty przekwitają. Na mączniaka zachorował też Fishermann, coś on u mnie nie spisuje się najlepiej . Dziś posadziłam go na miejsce docelowe, ale jeśli znów mu się coś nie spodoba, kolejnego nie dokupię. Okazuje się, że to chorowita i mało odporna róża. Muszę jednak przyznać, że w donicy rozbudowała bryłę korzeniową jak żadna inna. Niestety mój ogródek zainfekowany i róże wcale nie mają ładnych liści. Tak naprawdę tylko kilka jest zupełnie zdrowych.
The Pilgrim - to jej drugi rok i niby rozbudowała krzaczek, ale czy w sposób spektakularny? Chyba nie. Osiągnęła ok. 1,5 m ( nie więcej) i wypusiła tylko trzy właściwe pędy. Nie kwitnie obficie, za każdym razem pojawia się tylko kilka kwiatów. Powiedziałabym, że ładniej wyglada na zdjęciu niż w realu. Muszę kolejny rok czekać na to, by zobaczyć ją w pełnej krasie.
Soniu - zanim zostałam nauczycielem, byłam uczniem jak każdy! Też pamiętam swoich nauczycieli, tych dobrych i tych kiepskich. Trojka własnych dzieci spowodowała, że postanowiłam być nauczycielem takim, jakiego chciałam dla mojej trójeczki. Na pewno nie jestem łagodniutka, ale lubię i swoją pracę i swoich uczniów. Na szczęście do pracy nie zniechęcam się tak szybko jak do róż. Każdego roku, pod koniec sezonu mam ich ( tj. róż) dosyć. Właśnie nadchodzi ten czas!
Jazz - odkrycie roku! Fantastycznie piękna, cały czas jeszcze kwitnie ( oczywiscie miała swoją przerwę) i to wieloma kwiatami. Teraz musi urosnąć, bo wzrostem nie grzeszy.
The Pilgrim - to jej drugi rok i niby rozbudowała krzaczek, ale czy w sposób spektakularny? Chyba nie. Osiągnęła ok. 1,5 m ( nie więcej) i wypusiła tylko trzy właściwe pędy. Nie kwitnie obficie, za każdym razem pojawia się tylko kilka kwiatów. Powiedziałabym, że ładniej wyglada na zdjęciu niż w realu. Muszę kolejny rok czekać na to, by zobaczyć ją w pełnej krasie.
Soniu - zanim zostałam nauczycielem, byłam uczniem jak każdy! Też pamiętam swoich nauczycieli, tych dobrych i tych kiepskich. Trojka własnych dzieci spowodowała, że postanowiłam być nauczycielem takim, jakiego chciałam dla mojej trójeczki. Na pewno nie jestem łagodniutka, ale lubię i swoją pracę i swoich uczniów. Na szczęście do pracy nie zniechęcam się tak szybko jak do róż. Każdego roku, pod koniec sezonu mam ich ( tj. róż) dosyć. Właśnie nadchodzi ten czas!
Jazz - odkrycie roku! Fantastycznie piękna, cały czas jeszcze kwitnie ( oczywiscie miała swoją przerwę) i to wieloma kwiatami. Teraz musi urosnąć, bo wzrostem nie grzeszy.
- ewka36jj
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3666
- Od: 10 cze 2012, o 18:31
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Poznań
Re: Różyczki u Ewki cz. III
Zdaję sobie sprawę, że mam zaległości w pisaniu u Was.Każdego dnia obiecuję sobie, że znajdę czas i nadrobię zaległości. Jeszcze troszkę... Wieczorami głowa opada na biust i oczy się zamykają, nawet nie mam siły, by poczytać jakąś książkę. A sterta rośnie. Wczoraj przyniosłam kolejne trzy powieści Elżbiety Cherezińskiej. Jeśli ktoś lubi powieści dotykające historii - polecam ! W ubiegłym roku przeczytałam dwie: Hardą i Królową, teraz czas na następne. O grzybach nawet nie chce mi się mówić, bo tylko słyszę o wysypie, a gdy jadę, jakoś go nie widzę. Chyba chwyta mnie wczesnojesienna depresja, bo i bałagan na ogrodzie nie przeszkadza mi tak jak zazwyczaj.
Dziś jednak, zamiast poprawiać wypracowania i przygotowywać się do lekcji, spędziłam czas w ogrodzie. Większość przekwitłych róż poobcinałam, trochę wyzbierałam liści. M. ściął trawę i zaczął przesadzanie i wsadzanie róż. W szpalerze, na miejscu po tujach zostały posadzone kolejno: ( obok rosnącej już Jasminy) Burgund Rambler, dalej Hella, Dortmund, Old Gold i Constance Spry. Burgund i Old Gold zostały wcześniej wysadzone. Okazało się, że Old prawie nie miał korzenia, nie dziwne więc, że nie chciała rosnąć. Dodam, że rosła w niemal całkowitym cieniu, bo inne rosliny tak się rozrosły, że dla biedaczki nie zostało miejsca. Nieco dalej obok Super Dorothy M. posadził doniczkowego Fishermanna z fantastyczną bryłą korzeniową, a przy nim przesadzone z innego miejsca dwie NN-ki. Pierwsza kupiona była jakiś czas temu w Obi pod nazwą Capitol Hill ( to chyba angielka), a kolejna to żółta piękność, o której kiedyś myślałam, że jest Beroliną, ale gdy wypuściła ponad 2,5 m pedy, zaczęłam mieć wątpliwości.
Wcześniej nie damy rady, więc kolejne prace rozpoczną się w najlepszym wypadku w kolejną niedzielę. Czekają Blue Day i Marie Antonietta( trzeba je najpierw wysadzić, bo nie mają miejsca), Moonsted Wood, Constance Mozart, Rostock i Boscobel. Jak znajdę miejsce, to powinna być przesadzona też Olympic Palace. Pozostałe róże doniczkowe zostaną w donicach, na zimę włożę je do szopki, bo nie mam na nie miejsca w ogrodzie.
Jeszcze troszkę, a będziemy mogły robić podsumowania. Dziś kilka zdjęć sprzed tygodnia
Boscobel - ta róża ma już wyznaczone nowe miejsce. Będzie rosła na miejscu wykopanej żółtej NN-ki. Okazało się , że docelowe miejsce zaczęły zamieszkiwać czerwone mrówki, na szczęście nie weszły na korzeń róży a na stary korzeń po ściętym drzewie, który ciągle jeszcze znajdował się w ziemi. Muszę odczekać, aż mrówki się wyniosą, żeby wsadzić Boscobel.
Whisky - to pewnie jedno z jej ostatnich zdjęć. Mimo przesadzenia nie dała rady. Żaden z dwóch krzaczków nie przybrał na sile po przesadzeniu w ubiegłym roku i choć wiem, że powinnam dać im więcej czasu na aklimatyzację, to mam tej rózy dosyć! Ile można?
Ventilo - znalazła się u mnie przez pomyłkę. Szkółka wysłała ją , zamiast innej. Nawet nie reklamowałam, bo zanim zakwitła minęło sporo czasu, no i ... jak zakwitła - to za nic bym jej nie oddała! Ale jest fajna! I pięknie pachnie! I ma ładny kolor! I już w pierwszym roku zrobiła się naprawdę pokaźnym krzaczkiem. Osiągnęła na kilku pędach ponad 1,3m. Pędy są grube, silne, pięknie wznoszą się ku górze. Jedyny problem tkwi w miejswcu posadzenia - rosnie w pierwszym rzędzie, bo miała być niziutką , malutką rózyczką.
Sekel - ale brzydactwo! Proszę, niech nie gniewają się osoby, którym ta rozyczka się podoba Mnie, nie! Wybrał ją M., no to nie będę mu się sprzeciwiać, ale ani kwiat, ani wielkość, ani nic. Nie zaprezentowała się dobrze, oj nie. Na szczęście przeczytałam na forum, że potrafi kwitnąć długo i niemalże nieprzerwanie. Zobaczymy!
Patricia Kent - mimo, że mam ją chyba już trzeci rok, ciągle niewiele o niej wiem, prawdę powiedziawszy, nawet nie pamiętam , gdzie rośnie. I tu jest pies pogrzebany. Co to za róża, która jest niewidoczna i niezapamiętywalna? Nic dodać nic ująć.
Osiria - ta jest niezła. Kwitła kilka razy i cały czas ma pączki. Z każdym kwitnieniem kwiatów było więcej, a to rzadkość. Nie przepadam za wielkokwiatowymi, a ją lubię. Nie stworzyła szerokiego krzewu, jest raczej szczupła, nie potrzebuje więc zbyt dużo miejsca. Za to z roku na rok staje się wyższa. Ma już ok. 1,5 m, a może ciut więcej?
Violette Parfuma - niestety kolejna niewidzialna róża, mimo że rośnie przy samym przejściu i niemalże można się o nią przewrócić. Ale żeby można się przewrócić, musiałaby jako tako rosnąć. A ona stoi w miejscu. W ubiegłym roku miała jeden pęd, w tym już dwa. I tyle. Kwiaty były, może też dwa, w sumie więc cztery. Do odstrzału!
Lady Emma Hamilton- tegoroczne maleństwo, które miało tylko jeden kwiatek, właśnie ten. Myślę sobie: mam czas, nie spieszy mi się. Ale żeby tylko jeden
Dziś jednak, zamiast poprawiać wypracowania i przygotowywać się do lekcji, spędziłam czas w ogrodzie. Większość przekwitłych róż poobcinałam, trochę wyzbierałam liści. M. ściął trawę i zaczął przesadzanie i wsadzanie róż. W szpalerze, na miejscu po tujach zostały posadzone kolejno: ( obok rosnącej już Jasminy) Burgund Rambler, dalej Hella, Dortmund, Old Gold i Constance Spry. Burgund i Old Gold zostały wcześniej wysadzone. Okazało się, że Old prawie nie miał korzenia, nie dziwne więc, że nie chciała rosnąć. Dodam, że rosła w niemal całkowitym cieniu, bo inne rosliny tak się rozrosły, że dla biedaczki nie zostało miejsca. Nieco dalej obok Super Dorothy M. posadził doniczkowego Fishermanna z fantastyczną bryłą korzeniową, a przy nim przesadzone z innego miejsca dwie NN-ki. Pierwsza kupiona była jakiś czas temu w Obi pod nazwą Capitol Hill ( to chyba angielka), a kolejna to żółta piękność, o której kiedyś myślałam, że jest Beroliną, ale gdy wypuściła ponad 2,5 m pedy, zaczęłam mieć wątpliwości.
Wcześniej nie damy rady, więc kolejne prace rozpoczną się w najlepszym wypadku w kolejną niedzielę. Czekają Blue Day i Marie Antonietta( trzeba je najpierw wysadzić, bo nie mają miejsca), Moonsted Wood, Constance Mozart, Rostock i Boscobel. Jak znajdę miejsce, to powinna być przesadzona też Olympic Palace. Pozostałe róże doniczkowe zostaną w donicach, na zimę włożę je do szopki, bo nie mam na nie miejsca w ogrodzie.
Jeszcze troszkę, a będziemy mogły robić podsumowania. Dziś kilka zdjęć sprzed tygodnia
Boscobel - ta róża ma już wyznaczone nowe miejsce. Będzie rosła na miejscu wykopanej żółtej NN-ki. Okazało się , że docelowe miejsce zaczęły zamieszkiwać czerwone mrówki, na szczęście nie weszły na korzeń róży a na stary korzeń po ściętym drzewie, który ciągle jeszcze znajdował się w ziemi. Muszę odczekać, aż mrówki się wyniosą, żeby wsadzić Boscobel.
Whisky - to pewnie jedno z jej ostatnich zdjęć. Mimo przesadzenia nie dała rady. Żaden z dwóch krzaczków nie przybrał na sile po przesadzeniu w ubiegłym roku i choć wiem, że powinnam dać im więcej czasu na aklimatyzację, to mam tej rózy dosyć! Ile można?
Ventilo - znalazła się u mnie przez pomyłkę. Szkółka wysłała ją , zamiast innej. Nawet nie reklamowałam, bo zanim zakwitła minęło sporo czasu, no i ... jak zakwitła - to za nic bym jej nie oddała! Ale jest fajna! I pięknie pachnie! I ma ładny kolor! I już w pierwszym roku zrobiła się naprawdę pokaźnym krzaczkiem. Osiągnęła na kilku pędach ponad 1,3m. Pędy są grube, silne, pięknie wznoszą się ku górze. Jedyny problem tkwi w miejswcu posadzenia - rosnie w pierwszym rzędzie, bo miała być niziutką , malutką rózyczką.
Sekel - ale brzydactwo! Proszę, niech nie gniewają się osoby, którym ta rozyczka się podoba Mnie, nie! Wybrał ją M., no to nie będę mu się sprzeciwiać, ale ani kwiat, ani wielkość, ani nic. Nie zaprezentowała się dobrze, oj nie. Na szczęście przeczytałam na forum, że potrafi kwitnąć długo i niemalże nieprzerwanie. Zobaczymy!
Patricia Kent - mimo, że mam ją chyba już trzeci rok, ciągle niewiele o niej wiem, prawdę powiedziawszy, nawet nie pamiętam , gdzie rośnie. I tu jest pies pogrzebany. Co to za róża, która jest niewidoczna i niezapamiętywalna? Nic dodać nic ująć.
Osiria - ta jest niezła. Kwitła kilka razy i cały czas ma pączki. Z każdym kwitnieniem kwiatów było więcej, a to rzadkość. Nie przepadam za wielkokwiatowymi, a ją lubię. Nie stworzyła szerokiego krzewu, jest raczej szczupła, nie potrzebuje więc zbyt dużo miejsca. Za to z roku na rok staje się wyższa. Ma już ok. 1,5 m, a może ciut więcej?
Violette Parfuma - niestety kolejna niewidzialna róża, mimo że rośnie przy samym przejściu i niemalże można się o nią przewrócić. Ale żeby można się przewrócić, musiałaby jako tako rosnąć. A ona stoi w miejscu. W ubiegłym roku miała jeden pęd, w tym już dwa. I tyle. Kwiaty były, może też dwa, w sumie więc cztery. Do odstrzału!
Lady Emma Hamilton- tegoroczne maleństwo, które miało tylko jeden kwiatek, właśnie ten. Myślę sobie: mam czas, nie spieszy mi się. Ale żeby tylko jeden
- ewka36jj
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3666
- Od: 10 cze 2012, o 18:31
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Poznań
Re: Różyczki u Ewki cz. III
Emilien - zakochałam się w jej zdjeciach, które zobaczyłam na stronie szkółki. Szkoda, że pannica nie odwzajemnia mojego uczucia. Dwa lata już mieszka w moim ogrodzie, pędów ma coraz mniej, pozostał już tylko jeden i osiągnąłmoże 40cm wysokości. Nie chciałabym jej stracić, ale zastanawiam się, czy jeśli w kolejnym roku nie ruszy, jest sens ją trzymać?
Ghita - reklamować jej nie muszę, bo robię to ilekroć wstawiam jej zdjęcie. Osiągnęła już ponad 2m , a krzew ma całą masę naprawdę pięknych , grubych pędów. Myślę, że nie warto dopuszczać, by wyrastała aż tak wysoka. Kwitnie bowiem na szczycie pędów i z perspektywy ziemi nie widać tego, co najpiekniejsze - urokliwych kwiatów. Straciła już bardzo wiele liści , choć dwa tygodnie temu wyglądała jak na zdjęciu. Wystarczyło jednak do niej podejść, by opadło większość z nich.
Laguna - szału nie ma, ale pod koniec sezonu oba krzaczki wyraźnie ruszyły. Wszystko wskazuje na to, że doszła do siebie po posadzeniu i nabrała chęci do życia. W bardzo krótkim czasie zbudowała fajne krzaczki i zaczęła wypuszczać poważne pędy. Nie ma jeszcze 1m, ale jeśli nie zmarznie, bo posadzona jest przy furtce wychodzącej nad |Wartę, za rok powinna zachwycać.
Sahara - rośnie już kilka lat i pierwszy raz nie zachowywała się tak, jak od niej oczekiwałam. W ubiegłym sezonie niesamowicie obficie kwitła, prawie nie przestawała. Potem dopadła ją plamistość i zaczęła chorować. Zimą nieco przemarzła, musiałam usunąć kilka pędów. Nie udało jej się pozbierać. W tym sezonie kwitła tylko pojedynczymi kwiatami, a krzaczek wrócił do pierwotnego wyglądu dopiero niedawno.
Ghita - reklamować jej nie muszę, bo robię to ilekroć wstawiam jej zdjęcie. Osiągnęła już ponad 2m , a krzew ma całą masę naprawdę pięknych , grubych pędów. Myślę, że nie warto dopuszczać, by wyrastała aż tak wysoka. Kwitnie bowiem na szczycie pędów i z perspektywy ziemi nie widać tego, co najpiekniejsze - urokliwych kwiatów. Straciła już bardzo wiele liści , choć dwa tygodnie temu wyglądała jak na zdjęciu. Wystarczyło jednak do niej podejść, by opadło większość z nich.
Laguna - szału nie ma, ale pod koniec sezonu oba krzaczki wyraźnie ruszyły. Wszystko wskazuje na to, że doszła do siebie po posadzeniu i nabrała chęci do życia. W bardzo krótkim czasie zbudowała fajne krzaczki i zaczęła wypuszczać poważne pędy. Nie ma jeszcze 1m, ale jeśli nie zmarznie, bo posadzona jest przy furtce wychodzącej nad |Wartę, za rok powinna zachwycać.
Sahara - rośnie już kilka lat i pierwszy raz nie zachowywała się tak, jak od niej oczekiwałam. W ubiegłym sezonie niesamowicie obficie kwitła, prawie nie przestawała. Potem dopadła ją plamistość i zaczęła chorować. Zimą nieco przemarzła, musiałam usunąć kilka pędów. Nie udało jej się pozbierać. W tym sezonie kwitła tylko pojedynczymi kwiatami, a krzaczek wrócił do pierwotnego wyglądu dopiero niedawno.
-
- 30p - Uzależniam się...
- Posty: 40
- Od: 2 sie 2017, o 08:24
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Różyczki u Ewki cz. III
Ewuniu dzień dobry, spóźnione ale najszczersze gratulacje. Zasłużyłaś na wygraną z całego serca. Długo mnie nie było. Wreszcie odpoczywałam i pierwsze co zrobiłam po powrocie to rzuciłam się do Twojego wątku. Różyczki piękne i pięknie o nich piszesz, a dla nas jesteś skarbnicą i wiedzy i doświadczenia czyli najprawdziwszym pedagogiem z powołania.
Czytam o Twoich różyczkach i piszesz, że biedna Swan Lake nie chce rosnąć. Ewunia nic dziwnego, zadała się ze złym towarzystwem. Tak na poważnie, to widzę przy niej takie żółte potwory. Nie wiem jak się te kwiatki nazywają, ale wiem ,ze są mega ekspansywne. U mnie przy nich nie chciały rosną Jude the Obscure i Astrid Grafin. Przesadziłam je, a dopiero potem zabrałam się za kępy żółciutkich ślicznych kwiatuszków. Toż one korzenie mają ogromniaste i potężne całe ogrooomne kępy . Pieliłam je za pomocą łopaty. One potwory jedne zjadają wszystko co podsypiesz innym. Narzekałam na różyczki , a to nie ich wina była. Teraz na nowych miejscach panienki dzielnie rosną i budują piękne krzaczorki
Czytam o Twoich różyczkach i piszesz, że biedna Swan Lake nie chce rosnąć. Ewunia nic dziwnego, zadała się ze złym towarzystwem. Tak na poważnie, to widzę przy niej takie żółte potwory. Nie wiem jak się te kwiatki nazywają, ale wiem ,ze są mega ekspansywne. U mnie przy nich nie chciały rosną Jude the Obscure i Astrid Grafin. Przesadziłam je, a dopiero potem zabrałam się za kępy żółciutkich ślicznych kwiatuszków. Toż one korzenie mają ogromniaste i potężne całe ogrooomne kępy . Pieliłam je za pomocą łopaty. One potwory jedne zjadają wszystko co podsypiesz innym. Narzekałam na różyczki , a to nie ich wina była. Teraz na nowych miejscach panienki dzielnie rosną i budują piękne krzaczorki
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5533
- Od: 30 kwie 2008, o 13:05
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: śląskie
Re: Różyczki u Ewki cz. III
Ewuniu, Twój wątek to kopalnia wiedzy o poszczególnych odmianach róż! I tego mi trzeba najbardziej, ale podobnie jak Ty nie dysponuję nadmiarem czasu żeby zagłębić się w lekturę róż polecanych przez Ciebie. Moja lista książek do przeczytania też niebezpiecznie rośnie. Uwielbiam nowe książki, dlatego na każdą okazję i nieokazję, kupuję taki świeżodruk. Mam też właśnie Cherezińską do poczytania... leży sobie na półce i czeka na te dłuższe, zimowe wieczory razem z coraz większą stertą polecanych tytułów ...
A róże terminatorki no to wykończyłam i The Fairy, i Bonicę i Quin Elizabeth no i lista spora jeszcze, ale nie pamiętam nazw. Teraz pokupiłam niby takie polecane na forum, no i póki co ładne mają krzaczki tylko jak patrzę na Pashminę to wzięłabym siekierę i wyrąbała te cudne kwiaty.
A róże terminatorki no to wykończyłam i The Fairy, i Bonicę i Quin Elizabeth no i lista spora jeszcze, ale nie pamiętam nazw. Teraz pokupiłam niby takie polecane na forum, no i póki co ładne mają krzaczki tylko jak patrzę na Pashminę to wzięłabym siekierę i wyrąbała te cudne kwiaty.
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5523
- Od: 10 wrz 2015, o 20:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraina Tysiąca Jezior
Re: Różyczki u Ewki cz. III
Jak ja lubię oglądać Twoje różane krzaczki. I nawet jak narzekasz na plamistość, czy inne takie, to sama chciałabym, żeby moja takie były Dochodzę do wniosku, że może u mnie jest po prostu zbyt zimno? Tej wiosny musiałam je wyciąć do samej ziemi i mimo, że potem rosły całkiem nieźle, to już nie było to. Większość krzaczków nadrobiła wzrost, ale kwitnienie było dużo skromniejsze niż rok temu. Np. moja Lady Emma Hamilton, w ubiegłym roku miała równocześnie na sobie około 40 kwiatów w różnym stadium. A było to jej pierwsze kwitnienie W tym roku było dużo skromniej. To samo dotyczy Jazz. Rok temu zjawiskowa, a teraz prawie nie zauważalna. Ciągle mam jednak nadzieję, że jednak jeszcze wszystko przed nimi.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 7817
- Od: 8 lut 2012, o 12:22
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: mazowsze
Re: Różyczki u Ewki cz. III
Ewo, Iceberg u mnie też łapie plamistość, podobnie jak siostrzana Burgundy Ice. To co innego niż Burgundy Rambler. Tej nie znałam. Poczytam sobie o niej.
Bucavu wydaje się na zdjęciach różowa. Myślałam, że ona jest czerwona?
Bucavu wydaje się na zdjęciach różowa. Myślałam, że ona jest czerwona?
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4975
- Od: 8 lip 2014, o 15:28
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Blisko południa Polski
Re: Różyczki u Ewki cz. III
Moją New Dawn cięłam w tym roku bardzo nisko, więc nie ma jakichś wyjątkowo długich pędów, ale w poprzednich latach dorastała do jakichś 1,2-1,5 metra. Miałam pytać o Violettę Parfumee, ale widzę, że już sama ją skomentowałaś... Przyznam, że jestem w szoku Moja mimo, że posadzona zeszłej jesieni znów kwitnie. Wypuściła piękne, dorodne pędy na ponad metr, do tego jest wyjątkowo zdrowa, już jestem ciekawa jej przyszłego sezonu Może stanowisko jej nie do końca odpowiada? Ja czytałam, że ona lubi pół cieniste miejsca...
Pozdrawiam Małgosia poprzednie wątki - Nasze 1500 m2; Wyznania kwiatoholiczki ;)
Własnymi łapkami
Nadwyżki ogrodowe
Własnymi łapkami
Nadwyżki ogrodowe
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5044
- Od: 8 kwie 2012, o 14:10
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Pruszcz Gdański
Re: Różyczki u Ewki cz. III
Witaj, Ewka!
Przebogatą masz kolekcję róż .
I tak ładnie o nich piszesz, z uczuciem. Mam wrażenie, że podobnie mówisz o swoich uczniach: Jasiek trochę rozrabia, ale jest dobry z matematyki; Zosia to urocza dziewczynka, tylko czasem sika w majtki; Mariuszek jest nieśmiały i tak uroczo się rumieni; Basia nie dość, że jest prymusem, to jeszcze mama stroi ją w śliczne sukieneczki, tylko z Niunią nie jest dobrze, ciągle przychodzi brudna... .
Poniosła mnie belferska wyobraźnia?
Buziaki - Jagi
Przebogatą masz kolekcję róż .
I tak ładnie o nich piszesz, z uczuciem. Mam wrażenie, że podobnie mówisz o swoich uczniach: Jasiek trochę rozrabia, ale jest dobry z matematyki; Zosia to urocza dziewczynka, tylko czasem sika w majtki; Mariuszek jest nieśmiały i tak uroczo się rumieni; Basia nie dość, że jest prymusem, to jeszcze mama stroi ją w śliczne sukieneczki, tylko z Niunią nie jest dobrze, ciągle przychodzi brudna... .
Poniosła mnie belferska wyobraźnia?
Buziaki - Jagi
- ewka36jj
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3666
- Od: 10 cze 2012, o 18:31
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Poznań
Re: Różyczki u Ewki cz. III
Wszystkie wklejane dziś różyczki są z początku września, nie mam aktualnych zdjęć, o czym później. Najpierw odpowiem na Wasze posty.
Beatko - dziękuję
Te żółte kwiaty mam w kilku miejscach, od czasu do czasu przywołuję je do porządku i ruguję. Myślałam, że przyjmą się nad Wartą, ale dziwnym trafem tam się dotąd nie zadomowiły. Nie przeszkadzają ani Kronnenburgowi, ani Queen Elizabeth ani Chopinowi, Chuna Town też sobie daje z nimi radę. Dlatego nie wpadłam na to, że Swan mogą przeszkadzać. Teraz jednak pomyślałam sobie, że możesz mieć rację. Tamte róże są już duże i silne, a Swan tej siły jeszcze nie nabyła i może dlatego nie radzi sobie z nimi? Spróbuję pozbyć się żółtych kwiatów, spróbuję jeszcze raz posadzić je nad rzeką, może dzięki temu Swan odżyje? Dzięki za wskazówkę.
Piękne, trwale i ekspansywne.
Mariolko - niezła jesteś, skoro i Bonicę i Queen wykończyłaś Toż to niemożliwe! Skoro nie chciały u Ciebie rosnąć, to może je coś od dołu podjadało? Nie wyobrażam sobie innej możliwości. I w dodatku piszesz, że padły trzy? A turkucia podjadka gdzieś nie spotkałaś? Może mrówki czy inne cosik?
Pashmina i u mnie nie wywołała przyspieszonego bicia serca, zastanawiam się, skąd takie nad nią zachwyty i troszkę mi ulżyło, że nie tylko ja mam wątpliwości. Kwiaty ma owszem ładne, bardzo długo trzymały się na krzewie, ale po deszczu dostały takich piegów i tak smutno spuściły główki, że żal było patrzeć. Z drugiej strony jest u mnie dopiero od roku, siedzi sobie w donicy i czeka na lepszy rok, bo ten do wybitnych nie należał.
Walta Time - jeśli miałabym wskazać róże, która ma 10/10 pkt za zapach pewnie byłaby to właśnie ona. Nie znaczy to oczywiście, że i inne nie dostałyby takiej noty. Ale Waltz pachnie nie tylko cudnie, ale i mocno. Kwiaty nie należą do małych, bo osiągnęły ok. 10 cm, ale tylko w fazie pełnego rozkwitu. Fajnie komponuje się z bielą, żółcią ( rośnie obok Grahama i Whiliama..., z przodu ma niższą od siebie Lady of S. i to zestawienie kolorystyczne już do mnie nie przemawia. Drugi krzaczek Waltz rośnie przy Uncle Walter ( na zdjęciu) i całkiem fajnie wyglądają obok siebie, pewnie dlatego, że nasycenie kolorów jest takie samo. O tym, że obie są pozbawione liści już pisałam. Kto nie ma ochoty bawić się z usuwaniem spadających , chorych liści, które na pewno zarażają inne róze, niech sobie da z nią spokój. Jeśli jednak plamistość w ogrodzie komuś nie pasuje, to powiem, że Waltz jest silną, fajnie krzewiącą się, doskonale powtarzającą różą. Mimo jej wad, lubię ją.
Iwonko - obserwuję swoje krzaczki i widzę, że to iż nie ciełam ich wiosną nisko, nie było dla nich dobre. Po pierwsze wybujały owszem wielkie, ale kwitnąc na górze, nie dawały mi radości, no bo taka Clair R. czy Ghita były dla mnie za wysoko ( miały ponad 2,5 m). Chyba wolałam, jak były niższe. Słabiej cięte róże, może i mają większe kwiaty ( ja tego jednak nie zaobserwowałam), ale jest ich mniej ( to już dało się zauważyć). A może ten rok był ubższy w kwitnienie? Nie wiem, ale o ile piersze było fajne, o tyle drugie już było znacznie gorsze, a trzeciego właściwie nie ma. Do tej pory powinny być przecież kwiaty
Zwróciłam też uwagę, że pędy, których nie cięłam, ( bo może te plamki czy pęknięcia jakoś się zagoją ) były słabsze i teraz czarnieją. Jasne, że nie wszystkie, ale kilka tak - i to mi się nie podoba. Wiosną przyszłego roku już nie eksperymentuję i tnę rabatówki o 1/3. Te największe krzaczory - jeszcze niżej. Młodziutką Jazz tylko delikatnie potraktuję, bo choć u mnie piękna, to zdecydowanie ciągle malutka, w tym sezonie się nie rozrosła.
Mountbatten - osiągnęła ok. 1,5 m niemal na początku sezonu. Pierwsze pędy były silne, zdrowe i zapowiadało się super. Potem przyszła plamistość. Dla wyjaśnienia dodam, że rośnie razem z Waltz i Uncle W., więc nie ma się co dziwić, że dziewczyna choruje. Ma ogromne liście, które wyglądają wręcz strasznie porażone czarnymi plamami. Podobnie jak jej sąsiadki nie ma już liści, a te co wypuszcza, od razu są chore. Kwiaty ma ładne, duże, ale przerwy między kwitnieniami są zbyt długie, a kwiatów na krzewie na tyle mało, że róża nie pozwala się mi sobą nacieszyć.
Beatko - dziękuję
Te żółte kwiaty mam w kilku miejscach, od czasu do czasu przywołuję je do porządku i ruguję. Myślałam, że przyjmą się nad Wartą, ale dziwnym trafem tam się dotąd nie zadomowiły. Nie przeszkadzają ani Kronnenburgowi, ani Queen Elizabeth ani Chopinowi, Chuna Town też sobie daje z nimi radę. Dlatego nie wpadłam na to, że Swan mogą przeszkadzać. Teraz jednak pomyślałam sobie, że możesz mieć rację. Tamte róże są już duże i silne, a Swan tej siły jeszcze nie nabyła i może dlatego nie radzi sobie z nimi? Spróbuję pozbyć się żółtych kwiatów, spróbuję jeszcze raz posadzić je nad rzeką, może dzięki temu Swan odżyje? Dzięki za wskazówkę.
Piękne, trwale i ekspansywne.
Mariolko - niezła jesteś, skoro i Bonicę i Queen wykończyłaś Toż to niemożliwe! Skoro nie chciały u Ciebie rosnąć, to może je coś od dołu podjadało? Nie wyobrażam sobie innej możliwości. I w dodatku piszesz, że padły trzy? A turkucia podjadka gdzieś nie spotkałaś? Może mrówki czy inne cosik?
Pashmina i u mnie nie wywołała przyspieszonego bicia serca, zastanawiam się, skąd takie nad nią zachwyty i troszkę mi ulżyło, że nie tylko ja mam wątpliwości. Kwiaty ma owszem ładne, bardzo długo trzymały się na krzewie, ale po deszczu dostały takich piegów i tak smutno spuściły główki, że żal było patrzeć. Z drugiej strony jest u mnie dopiero od roku, siedzi sobie w donicy i czeka na lepszy rok, bo ten do wybitnych nie należał.
Walta Time - jeśli miałabym wskazać róże, która ma 10/10 pkt za zapach pewnie byłaby to właśnie ona. Nie znaczy to oczywiście, że i inne nie dostałyby takiej noty. Ale Waltz pachnie nie tylko cudnie, ale i mocno. Kwiaty nie należą do małych, bo osiągnęły ok. 10 cm, ale tylko w fazie pełnego rozkwitu. Fajnie komponuje się z bielą, żółcią ( rośnie obok Grahama i Whiliama..., z przodu ma niższą od siebie Lady of S. i to zestawienie kolorystyczne już do mnie nie przemawia. Drugi krzaczek Waltz rośnie przy Uncle Walter ( na zdjęciu) i całkiem fajnie wyglądają obok siebie, pewnie dlatego, że nasycenie kolorów jest takie samo. O tym, że obie są pozbawione liści już pisałam. Kto nie ma ochoty bawić się z usuwaniem spadających , chorych liści, które na pewno zarażają inne róze, niech sobie da z nią spokój. Jeśli jednak plamistość w ogrodzie komuś nie pasuje, to powiem, że Waltz jest silną, fajnie krzewiącą się, doskonale powtarzającą różą. Mimo jej wad, lubię ją.
Iwonko - obserwuję swoje krzaczki i widzę, że to iż nie ciełam ich wiosną nisko, nie było dla nich dobre. Po pierwsze wybujały owszem wielkie, ale kwitnąc na górze, nie dawały mi radości, no bo taka Clair R. czy Ghita były dla mnie za wysoko ( miały ponad 2,5 m). Chyba wolałam, jak były niższe. Słabiej cięte róże, może i mają większe kwiaty ( ja tego jednak nie zaobserwowałam), ale jest ich mniej ( to już dało się zauważyć). A może ten rok był ubższy w kwitnienie? Nie wiem, ale o ile piersze było fajne, o tyle drugie już było znacznie gorsze, a trzeciego właściwie nie ma. Do tej pory powinny być przecież kwiaty
Zwróciłam też uwagę, że pędy, których nie cięłam, ( bo może te plamki czy pęknięcia jakoś się zagoją ) były słabsze i teraz czarnieją. Jasne, że nie wszystkie, ale kilka tak - i to mi się nie podoba. Wiosną przyszłego roku już nie eksperymentuję i tnę rabatówki o 1/3. Te największe krzaczory - jeszcze niżej. Młodziutką Jazz tylko delikatnie potraktuję, bo choć u mnie piękna, to zdecydowanie ciągle malutka, w tym sezonie się nie rozrosła.
Mountbatten - osiągnęła ok. 1,5 m niemal na początku sezonu. Pierwsze pędy były silne, zdrowe i zapowiadało się super. Potem przyszła plamistość. Dla wyjaśnienia dodam, że rośnie razem z Waltz i Uncle W., więc nie ma się co dziwić, że dziewczyna choruje. Ma ogromne liście, które wyglądają wręcz strasznie porażone czarnymi plamami. Podobnie jak jej sąsiadki nie ma już liści, a te co wypuszcza, od razu są chore. Kwiaty ma ładne, duże, ale przerwy między kwitnieniami są zbyt długie, a kwiatów na krzewie na tyle mało, że róża nie pozwala się mi sobą nacieszyć.
- ewka36jj
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3666
- Od: 10 cze 2012, o 18:31
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Poznań
Re: Różyczki u Ewki cz. III
Jolu - April - spieszę donieść, że Bucavu jest czerwona, ale zdjęcia wcześniejsze, są już zrobione w fazie powolnego przekwitania. Wtedy zmienia jej się kolor i staje się bardziej blada, zaczyna się pojawiać kolor różowy, ale to nie jest taki róż-róż, niemniej nie jest to już czerwień. Powiem, że to jedna z moich ulubionych panienek, którą cenię nie tylko za urodę, ale i obfitość kwitnienia i wigor. Jej nawet nie przeszkadza plamistość, którą w ostatniej fazie złapała. Swoją Burgund mocno obcięłam i posadziłam w innym, bardziej słonecznym miejscu, ale jako że jest fioletowa, będzie rosła w miejscu, gdzie cały dzień słońce jednak nie dochodzi. Mam nadzieję, że mi się w przyszłym roku odwdzięczy za troskę i w końcu pokaże swą krasę.
Papageno - o tym, że drugie kwitnienie w tym roku było niefajne świadczy właśnie ta różyczka. Do tej pory była zawsze obsypana kwiatami i żadnego roku nie zwodziła. W tym jej kwitnienie , to drugie, było ubogie. Miała kilkanaście, a może troszkę więcej kwiatów, ale na tak dużym krzewie, to stanowczo zbyt mało. Jest jedną z tych róz, które rozkrzewiają się najlepiej , pędów ma całe mnóstwo, jest zwyczajnie wielka. O tym, że nie zachwycam się jej kwiatami pisałam wczesniej wielokrotnie, ale przyznać jej muszę, że jest niezwykle silną rożą.
Małgosiu - ależ Ci zazdroszczę Violetty, tak pozytywnie Powiedz mi jeszcze, czy Twoja długo trzyma kwiat? U mnie kwitnienie jej to zaledwie kilka dni. A więc beznadzieja. Tak sobie myślę, że może faktycznie miejsce ma nienajlepsze. Z jednej strony ogromny cis, z drugiej wielgachne Queen, a biedactwo wciśnięte jakby w kąt. Zresztą w bliskim sąsiedztwie rośnie , a właściwie wegetuje Moonlight - i ona też wyraźnie słabowita. Niby rośnie, ale z kwitnieniem u niej słabiutko i kwiaty też bardzo krótko trzymają się na krzewie. Z moich obserwacji wynika, że róże nie lubią cienistego miejsca, lekki cień, w jakiś tam godzinach - owszem, ale żadna z moich róż, o których czytałam, że lubi cień, w takim miejscu nie chciała rosnąć. Może zbyt dosłownie traktowałam, że jakaś róża lubi cień? Może to właśnie ma być pół-cień? Jak sądzisz?
Garden of Roses - całkiem fajna, naprawdę fajna. Jej ogromną zaletą jest to, że kwitnie bardzo często i bardzo mocno, no i jeszcze dość długo. Czegoż chcieć więcej?
Papageno - o tym, że drugie kwitnienie w tym roku było niefajne świadczy właśnie ta różyczka. Do tej pory była zawsze obsypana kwiatami i żadnego roku nie zwodziła. W tym jej kwitnienie , to drugie, było ubogie. Miała kilkanaście, a może troszkę więcej kwiatów, ale na tak dużym krzewie, to stanowczo zbyt mało. Jest jedną z tych róz, które rozkrzewiają się najlepiej , pędów ma całe mnóstwo, jest zwyczajnie wielka. O tym, że nie zachwycam się jej kwiatami pisałam wczesniej wielokrotnie, ale przyznać jej muszę, że jest niezwykle silną rożą.
Małgosiu - ależ Ci zazdroszczę Violetty, tak pozytywnie Powiedz mi jeszcze, czy Twoja długo trzyma kwiat? U mnie kwitnienie jej to zaledwie kilka dni. A więc beznadzieja. Tak sobie myślę, że może faktycznie miejsce ma nienajlepsze. Z jednej strony ogromny cis, z drugiej wielgachne Queen, a biedactwo wciśnięte jakby w kąt. Zresztą w bliskim sąsiedztwie rośnie , a właściwie wegetuje Moonlight - i ona też wyraźnie słabowita. Niby rośnie, ale z kwitnieniem u niej słabiutko i kwiaty też bardzo krótko trzymają się na krzewie. Z moich obserwacji wynika, że róże nie lubią cienistego miejsca, lekki cień, w jakiś tam godzinach - owszem, ale żadna z moich róż, o których czytałam, że lubi cień, w takim miejscu nie chciała rosnąć. Może zbyt dosłownie traktowałam, że jakaś róża lubi cień? Może to właśnie ma być pół-cień? Jak sądzisz?
Garden of Roses - całkiem fajna, naprawdę fajna. Jej ogromną zaletą jest to, że kwitnie bardzo często i bardzo mocno, no i jeszcze dość długo. Czegoż chcieć więcej?
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5533
- Od: 30 kwie 2008, o 13:05
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: śląskie
Re: Różyczki u Ewki cz. III
Ewuniu, ech te Twoje różane rabaty... Cudne są. Nie wiem dlaczego padły mi najbardziej odporne róże... Ale miejsce w którym rosły na ten moment jest najmniej zasiedlony przez rośliny w ogóle, więc wychodzi na to, że zbyt nędzna gleba jak dla róż...
Sadzonki, które tej wiosny kupiłam we Floribundzie były bardzo ładne i wszystkie róże budują śliczne, zdrowe krzewy. No a z kwitnieniem to już różnie bywa, no ale leje i leje...
Sadzonki, które tej wiosny kupiłam we Floribundzie były bardzo ładne i wszystkie róże budują śliczne, zdrowe krzewy. No a z kwitnieniem to już różnie bywa, no ale leje i leje...
- ewka36jj
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3666
- Od: 10 cze 2012, o 18:31
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Poznań
Re: Różyczki u Ewki cz. III
Jagi - Popatrz popatrrz, jak belfer zna belfra Bardzo lubię swoich uczniów i tych co grandzą i tych, co pozwalają mi zasypiać bez bólu głowy. W rozmowie z rodzicami rzeczywiście wpierw mowię o wszystkim co miłe i dobre, a dopiero potem o ewentualnych mankamentach. Sama jestem mamą i pamiętam, jak bardzo się cieszyłam, gdy na wywiadówce chwalono moje dziecię, potem krytyczne uwagi łatwiej było przyjąć Teraz, im więcej lat mam na karku, to tę mądrość nauczycielską ciąglę staram się doskonalić. I cały czas w uszach mam słynne słowa Korczaka: Dziecko to też człowiek, tyle, że mały.
Zapewne wrodzone belferstwo każe mi nieustannie oceniać moje różyczki, choć od ocen w szkole o ile tylko mogę, wymiguję się. Na szczęscie nastąpiła nowa tendencja w ocenianiu i nie muszę ich tylu wpisywać ! Wyobrażasz sobie, że oceniamy nasze róże? Miss Fine : 6-, Rhapsody in Blue : 4+, Leonadro: 5. Bzdura, prawda? Zdecydowanie wolę opisowo i kształtująco oceniać i róże i pracę dzieci.
Graham Thomas - bo to chyba jednak on , choć cień niepewności ciągle jest. Rozrósł się całkiem nieżle i doszedł prawie do 2 m, może ciut mniej. Nie wszystkie jednak pędy są równie silne, grube i długie, oj nie. Większość to witki, które mocno ciachnę wiosną, choć podobno róż angielskich nisko się nie tnie. Powtórzył kwitnienie, ale szału nie było ani w czerwcu, ani w sierpniu czy wrześniu. Ta róża ma 2 lata, zastanawiam się czy jeszcze jej nie przesadzić i pewnie gdybym miała miejsce, uczyniłabym to już dziś. Ale miejsca brak, a róże w donicach ciągle czekają na stałą miejscówkę.
Mariolko - Floribunda w tym roku stanęła na wysokości zadania i wszystkie róze od nich były super. Nawet pomyłka okazała się fajna, bo dostałam niezwykle pachnącą Ventilo. Wsadzając swoje róże zawsze kupuję do nich ziemię i mimo, że wydawałoby się, że nadwarciańska ziemia jest dobra, podsypują kupioną. Ale czy ziemia z Biedronki lub Lidla jest lepsza od mojej? Może to tylko placebo?
Ventilo - pachnąca, wielka róża, która w pierwszym sezonie osiągnęła 1,2 i kilka potężnie grubaśnych pędów
Dziewczyny - powoli przymierzam się do snu zimowego, pracy w ogrodzie jeszcze sporo, nawet więcej niż sporo a czasu ciągle mi brakuje. Efekt tego jest taki, że ogród wygląda - strasznie. Nawet skoszony trawnik nie pomógł, no może trochę. Róże właściwie już nie kwitną, a te co to robią, wyglądają przeciętnie. Tylko pojedyncze kwiaty zachwycają. Dzisiaj zachwycił mnie kwiat Sahary. Przez całe lato nie widziałam tak pięknie wybarwionego i nasyconego pomarańczą jak własnie dziś. Ale - to jedyny o tej porze roku kwiat Sahary Royal Copenhagen, dziewczynka, która zauroczyła mnie 2 lata temu nie otwiera swoich pączków, bo delikatna brzydzi się deszczem. Gnije więc w pączku, a fe! Gdyby nie fakt, że widziałam jak potrafi być cudna, po dwóch nieudanych latach na pewno wypadłaby z ogrodu. Zaczęła kwitnąć Lady of Shalott
- no fajnie, ale dlaczego tylko kilka kwiatków się pojawiło? Czy jej się tu nie podobało, że po kilku dniach przekwitły? Pogoda robi swoje, ranki i wieczory zimne, dni deszczowe. Mimo, że u mnie nie pada tak jak w innych rejonach Polski, to deszcz i mżawki które są, wykańczają mój ogród. Świenie za to ma się Crimson F.C. - znów pięknie i bogato kwitnie, aż miło popatrzeć. Całą masę pączków ma czerwone Piano, w ubiegłym roku ta róża kwitła najdłużej, jeszcze pod koniec listopada mogłam zrywać jej kwiaty ( czego oczywiście nie robiłam ), czy jednak się teraz rozwiną, tego przewidzieć się nie da. Białe Piano cały czas kwitnie, to pewnie już końcówka, ale była jedną z tych róż, które drugie kwitnienie miało takie samo jak pierwsze. Niestety ani jedno ani drugie do szalonych nie należało. Gdyby nie piegi po deszczach i nie-deszczach nie miałabym się do czego przyczepić, a tak? W porównaniu z Red moja White ma 5/10 pkt.
Mam nadzieję, że wyjaśniłam, dlaczego wklejam zaległe zdjęcia. Obecnie nie ma się czym chwalić i już pewnie nie będzie w tym sezonie czegoś, co warte jest pokazania. Zaległe zdjęcia czekały cierpliwie na swoją kolejkę i teraz się doczekały. Oto kilka z początku września
Chippendale - mogę powiedzieć, że właściwie nie powtarzał. Ten jeden czy dwa kwiatki to zdecydowanie zbyt mało, by mówić o powtarzaniu. Szkoda. Żeby się nim zachwycać muszę poczekać do kolejnego czerwca, w tym roku rozbudował krzaczek i tyle. Co gorsza zauważyłam , że jeden z pędów robi się żółty, a to zły znak.
Granny - urocza, delikatna, z małymi kwiatkami. Pędy ma wiotkie i wymaga podpierania i to każdej gałązki. Do zdjęcia specjalnie ją ustawiłam , bo rozwaliła się leniwie i opadała na ziemię. Podoba mi się bardzo, ale na szaleństwo w kwitnieniu czekam jeszcze rok. Jak nie zakwitnie spektakularnie, to całe lato będzie ustawiona do zdjęć, a więc podwiążę jak najmocniej jak się da i wtedy będzie się fajnie prezentować.
Miss Fine - ta róża jest zaprzeczeniem wielu moich wcześniejszych słów o słabszym drugim kwitnieniu. Ona jakby na przekór zakwitła całą masą wielkich, pięknych i pachnących kwiatów. Krzew aż uginał się pod ich ciężarem Bajka! Naprawdę bajka!
Mini Eden Rose - i ta rózyczka powtarzała, ale kwitła słabiej niż za pierwszym razem i jakby mniej uroczo. Deszcze i mój brak czasu spowodował, że na krzewie obok pięknych świeżych kwiatów były przesuszone kwiatostany. To nie dodawało rózy elegancji. Stąd moja słabsza ocena tej rózy niż zazwyczaj. Ale jak zawsze , powtórzę i tym razem: polecam, polecam, polecam!
Zapewne wrodzone belferstwo każe mi nieustannie oceniać moje różyczki, choć od ocen w szkole o ile tylko mogę, wymiguję się. Na szczęscie nastąpiła nowa tendencja w ocenianiu i nie muszę ich tylu wpisywać ! Wyobrażasz sobie, że oceniamy nasze róże? Miss Fine : 6-, Rhapsody in Blue : 4+, Leonadro: 5. Bzdura, prawda? Zdecydowanie wolę opisowo i kształtująco oceniać i róże i pracę dzieci.
Graham Thomas - bo to chyba jednak on , choć cień niepewności ciągle jest. Rozrósł się całkiem nieżle i doszedł prawie do 2 m, może ciut mniej. Nie wszystkie jednak pędy są równie silne, grube i długie, oj nie. Większość to witki, które mocno ciachnę wiosną, choć podobno róż angielskich nisko się nie tnie. Powtórzył kwitnienie, ale szału nie było ani w czerwcu, ani w sierpniu czy wrześniu. Ta róża ma 2 lata, zastanawiam się czy jeszcze jej nie przesadzić i pewnie gdybym miała miejsce, uczyniłabym to już dziś. Ale miejsca brak, a róże w donicach ciągle czekają na stałą miejscówkę.
Mariolko - Floribunda w tym roku stanęła na wysokości zadania i wszystkie róze od nich były super. Nawet pomyłka okazała się fajna, bo dostałam niezwykle pachnącą Ventilo. Wsadzając swoje róże zawsze kupuję do nich ziemię i mimo, że wydawałoby się, że nadwarciańska ziemia jest dobra, podsypują kupioną. Ale czy ziemia z Biedronki lub Lidla jest lepsza od mojej? Może to tylko placebo?
Ventilo - pachnąca, wielka róża, która w pierwszym sezonie osiągnęła 1,2 i kilka potężnie grubaśnych pędów
Dziewczyny - powoli przymierzam się do snu zimowego, pracy w ogrodzie jeszcze sporo, nawet więcej niż sporo a czasu ciągle mi brakuje. Efekt tego jest taki, że ogród wygląda - strasznie. Nawet skoszony trawnik nie pomógł, no może trochę. Róże właściwie już nie kwitną, a te co to robią, wyglądają przeciętnie. Tylko pojedyncze kwiaty zachwycają. Dzisiaj zachwycił mnie kwiat Sahary. Przez całe lato nie widziałam tak pięknie wybarwionego i nasyconego pomarańczą jak własnie dziś. Ale - to jedyny o tej porze roku kwiat Sahary Royal Copenhagen, dziewczynka, która zauroczyła mnie 2 lata temu nie otwiera swoich pączków, bo delikatna brzydzi się deszczem. Gnije więc w pączku, a fe! Gdyby nie fakt, że widziałam jak potrafi być cudna, po dwóch nieudanych latach na pewno wypadłaby z ogrodu. Zaczęła kwitnąć Lady of Shalott
- no fajnie, ale dlaczego tylko kilka kwiatków się pojawiło? Czy jej się tu nie podobało, że po kilku dniach przekwitły? Pogoda robi swoje, ranki i wieczory zimne, dni deszczowe. Mimo, że u mnie nie pada tak jak w innych rejonach Polski, to deszcz i mżawki które są, wykańczają mój ogród. Świenie za to ma się Crimson F.C. - znów pięknie i bogato kwitnie, aż miło popatrzeć. Całą masę pączków ma czerwone Piano, w ubiegłym roku ta róża kwitła najdłużej, jeszcze pod koniec listopada mogłam zrywać jej kwiaty ( czego oczywiście nie robiłam ), czy jednak się teraz rozwiną, tego przewidzieć się nie da. Białe Piano cały czas kwitnie, to pewnie już końcówka, ale była jedną z tych róż, które drugie kwitnienie miało takie samo jak pierwsze. Niestety ani jedno ani drugie do szalonych nie należało. Gdyby nie piegi po deszczach i nie-deszczach nie miałabym się do czego przyczepić, a tak? W porównaniu z Red moja White ma 5/10 pkt.
Mam nadzieję, że wyjaśniłam, dlaczego wklejam zaległe zdjęcia. Obecnie nie ma się czym chwalić i już pewnie nie będzie w tym sezonie czegoś, co warte jest pokazania. Zaległe zdjęcia czekały cierpliwie na swoją kolejkę i teraz się doczekały. Oto kilka z początku września
Chippendale - mogę powiedzieć, że właściwie nie powtarzał. Ten jeden czy dwa kwiatki to zdecydowanie zbyt mało, by mówić o powtarzaniu. Szkoda. Żeby się nim zachwycać muszę poczekać do kolejnego czerwca, w tym roku rozbudował krzaczek i tyle. Co gorsza zauważyłam , że jeden z pędów robi się żółty, a to zły znak.
Granny - urocza, delikatna, z małymi kwiatkami. Pędy ma wiotkie i wymaga podpierania i to każdej gałązki. Do zdjęcia specjalnie ją ustawiłam , bo rozwaliła się leniwie i opadała na ziemię. Podoba mi się bardzo, ale na szaleństwo w kwitnieniu czekam jeszcze rok. Jak nie zakwitnie spektakularnie, to całe lato będzie ustawiona do zdjęć, a więc podwiążę jak najmocniej jak się da i wtedy będzie się fajnie prezentować.
Miss Fine - ta róża jest zaprzeczeniem wielu moich wcześniejszych słów o słabszym drugim kwitnieniu. Ona jakby na przekór zakwitła całą masą wielkich, pięknych i pachnących kwiatów. Krzew aż uginał się pod ich ciężarem Bajka! Naprawdę bajka!
Mini Eden Rose - i ta rózyczka powtarzała, ale kwitła słabiej niż za pierwszym razem i jakby mniej uroczo. Deszcze i mój brak czasu spowodował, że na krzewie obok pięknych świeżych kwiatów były przesuszone kwiatostany. To nie dodawało rózy elegancji. Stąd moja słabsza ocena tej rózy niż zazwyczaj. Ale jak zawsze , powtórzę i tym razem: polecam, polecam, polecam!