Aniu - Taro teraz widoczki u nas wszystkich zapierają dech w piersi. Mogę tylko ubolewać, że róże tak szybko przekwitają. Odnoszę wrażenie, żeim ciemniejsza róża, tym krócej trzyma kwiat. Nawet nie zdążyłam sfotograować niektórych panienek. Szczególnie tym, które miały zaledwie po kilka kwiatów - to te schorowane czy wsadzone wiosną.
Astrid Lindgren przez parę lat nie rosła tak, jak informują szkółki. Była posadzona nieopodal iglaków, które zagłuszały różę. Po ich wyrugowaniu, Lindgren zaczęła się rozrastać. Ma bladoróżowy kolor i kwiaty delikatne jak motyl. Zachwyciłam się nią tak bardzo, że znalazłasię na liście top. Najfajniejsze jest to,że nadal wypuszcza grubaśne pędy,co widać na zdjęciu.
Jadziu - Twoje słowa o rozrastającej się Angeli powinny mnie cieszyć, ale nie wiem,czy będzie miała na to miejsce. Chyba ją źle posadziłam, a nie lubię przesadzać roż, bo potem nie rosną mi dobrze. Choć są oczywiście wyjątki. Jesienią musiałam wysadzić Mareczka - marniał w oczach i pomyślałam, że albo uratuję go wsadzając do donicy albo będzie po nim. Dziś ma dwa piękne kwiaty i wypuszcza fantastyczne pędy.
Ascot to jedna z tych, które zbyt krótko kwitły, by zdążyć je obfocić. Kwiaty okazały się zupełnie niodporne na słońce. Szkoda.
Zuziu - naprawdę aż tak źle? Nawet upały nie pomogły? Odnoszę wrażenie, że choroby trochę się zahamowały, choć i ja mam takie odmiany, które lada dzień będą łyse. Thas Jazz ma już niewiele liści, a bliżej nieznane mi fioletowe piękności praktycznie ich nie ma.
Bucavu - choć też krócej niż zwykle trzyma kwiaty i są one jaśniejsze niż zazwyczaj zdobi środkową część ogrodu. Niestety i ją dopadła plamistość. Jest jednak na tyle gęsta, że z daleka jej skutów nie widać.
Kasiu- Kanio- chciałabym i konia i żaglowiec, ale ani tego ani tego nie posiadam. Pozostaje kobieta z nadwagą w tańcu
Co do chorób to oczywiście, że są : plamistość, rdza i mączniak. Walczę przede wszystkim z rdzą,bo jest zdecydowanie najgroźniejsza. Co do plamistości, to pan Ćwik w jednym ze swoich programów powiedział,że to walka z wiatrakami. I chyba miał rację.
Na szczęście z daleka nie widać zniszczeń i widok ciągle jest całkiem fajny, zapach też! Bylin poza kilkoma ( niezapominajki, margaretki i jakieś żółte wysokie kwiaty) nie mam. Za chwilę rozkwitną lilie, będzie urozmaicenie. Kiedyś bylin miałam więcej, ale zwyczajnie nie mam na nie miejsca, a wśród róż sprawiały wrażenie bałaganu. Dlatego z nich zrezygnowałam.
Dieter Muller - jeszcze kilka dni temu zachwycałam się tym wysokim, ok. 1,5 m krzewem. Miał pięne delikatnie fioletowe kwiaty ( na zdjęciu pierwszym wyszły rózowe). Niestety nie polubiły się ze słońcem. Dziś nie są już takie jak na zdjęciu. Sama róża jest jednak godna polecenia.
Jagno - dziękuję za miłe słowa. Nad Anisade się zastanów, naprawdę jest niesamowita. Ona nawet fajnie wygląda, gdy przekwita, bo staje się dwukolorowa. Na jednym krzaczku obok siebie rosną piękne żółte ( ciepła żółć) kwiaty i przekwitające bladożółte. Ciekawie to wygląda. Angelę póki mała mogę ciąć, bo ,mam nadzieję, dzięki temu się rozkrzewi.
Palais Royal dopiero dziś dowiedziałam się,że synonim jej to White Eden. Przestałam się więc dziwić, że jest taka wigorna i taka piękna. Posadziliśmy ją przy pergoli dopiero w ubiegłym roku, a ona rozkwitła i zajęła całkiem sporą jej część i to wszystko w drugim roku. Cudowna.
Dorotko - mój Albrighton też ma malutkie kwiaty i do Batsheby brakuje mu kilu dobrych centymetrów
, ale i tak mi się podoba. Nie wiem czy Twój choruje, u mnie jest to jedna z pierwszych róż , która jest porażona plamistością. Bardzo mnie to martwi. Zresztą nie tylko ta angielka mi choruje. Nie sprawił się także William and Catharina, że o Abrahamie nie wspomnę. Nawet na liściach Mary Rose są brzydkie plamy. No cóż, może mnie angielki nie lubią?
Batsheba - kupowałam ją nie tylko ze względu na urodę kwiatów, ale też na zapach, o którym czytałam. Myślę, że będę z niej zadowolona, bo zapach jest cudny , kwiat także a na dodatek szybko się rozrasta wspierając się na pergoli.
Basiu - jeśli podobają Ci się żółte, to oprócz Anisade pomyśl też o Candelight. Rozumiem, że obie chciałybyśmy więcej i więcej, ale powoli nie nadążam z pielęgnają. Może czasem lepiej przystopować? Powoli się tego właśnie uczę.
Gebruder Grimm - baśniowa róża obsypana morzem różnobarwnych kwiatów. Prawdziwe piękno! Każdego roku maich więcej i więcej,nieprawdopodobna.