Agneska pisze:No i gniazdo uwite. Nie było mnie w domu przez tydzień, a litościwy M pozwolił gołębiom na zbudowanie gniazda w moich nasturcjach i smagliczkach. Jak przyjechałam do domu, to było nie tylko gniazdo, ale i dwa jaja w gnieździe. Już nie miałam serca wyeksmitować tego gołębia z balkonu. Skwar, żar czy burza i oberwanie chmury - gołąb dzielnie wysiaduje jaja. Zrobiło mi się go nawet żal, że nie opuścił gniazda w czasie ostatniego oberwania chmury - i zaczęłam go dokarmiać
No cóż, bardzo lubię ptaki, ale gołębi na moim małym balkonie już więcej nie ścierpię. Przez całe lato (lęg, który opisuję powyżej) nie mogłam otworzyć drzwi balkonowych ze względu na gołębie i ich młode. A upał tego lata był nieznośny. Dusiliśmy się w małym mieszkaniu aby gołąbki się nie przestraszyły. Nigdy więcej takiej litości. Po tym lęgu cały balkon był do gruntowego czyszczenia i odkażania. No i nie mogłam mieć na balkonie tego sezonu żadnych roślin bo wszystko było od razu demolowane. Młody, który się u nas wychował zaczął oblatywać pobliskie lampy uliczne i parapety i je brudzić...
To nie koniec historii. Następnego lata gołębie znów starały się założyć gniazdo. Już na to nie pozwoliliśmy. Jedynym sposobem aby się ich pozbyć było niestety osiatkowanie CAŁEGO balkonu siatką o drobnych oczkach. Nie muszę opisywać jak okropnie balkon wyglądał, i choć miałam na nim sporo roślin podziwiać je można było tylko z poziomu podłogi. Na zimę musiałam ściągnąć siatkę aby nie gromadził się na niej śnieg. A gołębie znów zaczęły przylatywać na balkon i go brudzić odchodami!
Czy jest szansa, że ja kiedyś się ich pozbędę? Marzę o ładnych roślinach na balkonie, o donicach nie naszpikowanych patyczkami na szaszłyki, o braku siatki, aluminiowych i czerwonych wstążek, szeleszczących worków i innych odstraszaczy. O czystych parapetach.
Więc proszę, nie mówcie mi tutaj o wierze w człowieka. Już i tak za dużo okazałam zrozumienia i litości dla tych gołębi.
I żeby nie było - bardzo lubię ptaki - w ogrodzie, ale nie na moim mikroskopijnym balkonie.