Działka jest na kompletnych piaskach. Wcześniej, zanim jeszcze nie było pomysłu na wrzosowisko kupiliśmy wywrotkę kompostowej ziemi, ale warstwa jaka tam przypadła miała jakieś 3- 4 cm. Jak przywiozłam 50 sztuk ze szkółki i musiałam je szybko przed zmrokiem posadzić, do głowy by mi nie przyszło coś im wsypywać. Sadziłam prosto w piach. Wrzośćce czasem dostają garść nawozu dla różaneczników przy okazji. I to nawet zwykły a nie wolno działający. Myślę, że odczyn ziemi im pasuje, kwaśna w cholerę, szczawiu na początku miałam tyle że produkcję można było otworzyć.
Myślę, że na leśnej działce będą ładnie rosły. Można je czasem potraktować czymś przeciwgrzybowym (ja popryskałam wszystko w ubiegłym roku citroseptem, pisali gdzieś o biosepcie do roślin, to sobie sama zrobiłam :DDD), bo np. w to lato trochę gałązek brązowieje. Myślę, że Twoje dadzą radę, moje nie mają takich rarytasów pod korzeniami). Posadź swoje spokojnie w piasek, tylko trzeba je przed ostrym słońcem na początku chronić, i mocno podlewać. Na początku prawie uśmierciłam parę pierwszych roślinek, bo wykominowałam, że lubią sucho skoro na piaskach rosną... :/ żyją, ale kępa była mocno wyłysiała i jakieś 2 lata się regenerowała (po to, by ją śnieg z dachu znowu przerzedził).
Fajne są wrzosy pączkowe, nie wiem, czy tak dokładnie się nazywają, mam 2 rodzaje, z purpurowymi pędami i zielonymi, i te zielone średnio rosną (jak ich nie zidentyfikuję to do szkółki pojadę z gałązkami - właściciele są super
), ale za to nawet wiosną mają świeże kwiatki, jeśli zimą schowają się gdzieś pod śniegiem czy liśćmi. wylądają ładnie bardzo długo.
Uf się rozpisałam. Mam nadzieję, że nie zanudziłam. Nie jestem niestety znawcą, ale uwielbiam roślinki.
Pozdrawiam serdecznie