Może dla niektórych to malutko ale w tym sezonie mimo sporej ilości krzaków, byłem już na skraju z nimi, mówiąc sobie że w kolejnym je odpuszczam. Co przyjazd, obserwowałem masę strąków leżących i gnijących w błocie, co mnie strasznie demotywowało do jej uprawy.
W sumie rok nie był jakiś fasolowy, bo na tyle odmian co miałem, to zbiorów żadnych imponujących nie było ale jak się przemyśli wg ogółu, to ten sezon był straszny, to fasole gniły, to nawałnice obalały kukurydze i słoneczniki, to tu, to tam. Zawsze się coś działo. Sezon był pełen przebojów.
Rok wcześniej, to pamiętam jak przy pięknej pogodzie siadałem na wiaderku i tak sobie siedziałem i obserwowałem jak wszystko rośnie, w tym nie było o tym mowy, bo tu podnieść to, tu podeprzeć tamto, tu osłonić to.. oby kolejny sezon był łaskawszy.
