Ja jeden z krzewów na razie przesadziłam na nowe miejsce, będzie mieć luźniej i postaram się też przypilnować oprysków fungicydami.oliwka pisze:Zgadza się
Iceberg to u mnie jedna z najbardziej podatnych odmian
Kolejną jest wspominany wielokrotnie H. , a także John Laing, Persian Yellow i 2 krzaczaste NN.
Iceberg już w połowie lata potrafi być goły.
Też mi chodzi po głowie, żeby je wykopać, ale... nie potrafię się na to zdobyć.
Na razie jeszcze próbuję walczyć.
Zobaczymy czy zadziała. Jeśli nie, wysadzę i kupię jakąś inną odmianę.
U mnie chorują też niektóre austiny, np Glamis Castle i Abraham Darby. John Laing ma się nawet dobrze.
Październik to trochę wcześnie. Ja nie mam tego komfortu posiadania ogrodu tuż za oknem, wiec też kopczykowanie odbywa się wcześniej. Staram się jednak śledzić prognozy i odłożyć tę czynność jak tylko da się najpóźniej. Do tego dochodzi smarowanie repelentami bo sarenki lubią się na różach wypasać:(oliwka pisze: M.in. dzięki forum dowiedziałam się, że robiłam do tej pory źle, bo róże kopczykowałam już w październiku przed mrozami.
Teraz z tym nadal czekam, aż grzybki trochę przemarzną
oliwka pisze: Poza tym obiecałam sobie, że w przyszłym roku nie zastosuję pod nie nawozu sztucznego.
Dostają sporo przekompostowanego obornika i samego kompostu, więc powinno im wystarczyć
Generalnie rosną mi jak szalone, a ja się cieszę (jak głupia ), ale już wiem, że przenawożenie to nic dobrego.
A ja sobie obiecuję, że będę robić gnojówki z pokrzyw i systematycznie nimi podlewać. Ale jakoś starcza mi czasu i zapału jedynie na początku sezonu:(
Moja znajoma nie używa żadnej chemii, żadnych oprysków a róże rosną jej wspaniale. Nawozi jedynie kompostem... Dobry kompost to podstawa.