Przygoda zaczęła się dokładnie 4 sezony temu wraz z nabyciem domu - pelargonią o zwartej budowie i niezwykłej fuksjowej barwie. Śmieję się, że to pelargonia oczobijna, nie radzą z nią sobie aparaty ;)




Drugiego roku dołączyła do niej pelargonia biała. Ta odmiana wymaga nieco więcej troski niż fuksjowa, ale również zimuje bez problemu i wystarczy ją raz w tygodniu nawozić, by cieszyła oko swymi półpełnymi kwiatami. Zastanawia mnie odmiana - podobnie pierwszoroczna, kupiona w ogrodnictwie, czyli bez nazwy.



Trzeci rok przyniósł znaczne poszerzenie kolekcji. Przybyły trzy splashe - też z tego samego ogrodnictwa - pierwszy o przewadze bieli, drugi o przewadze różu i trzeci o przewadze czerwieni.
Oto pierwsza - o przewadze bieli - chyba White splash:





Druga, o przewadze różu - chyba Allure Light Pink:

I trzecia, o przewadze czerwieni:


Nie mogło w ubiegłym roku zabraknąć pelargonii od naszych Forumków - w tym przypadku od Clem3
Kupiona jako Avenide mozaic - zachwycająca w pokroju i barwie, a także kształcie płatków, choć muszę przyznać, że nie wygląda jak avenidy moizaic, które pokazują zdjęcia internetowe


Calliope dark red - o dużych kwiatach, ciemnoczerwonych, przepięknych


Blue wander - o niezwykłym bladym fiolecie i pięknych ciemnozielonych liściach



Appleblossom - oprócz tego, że jest delikatnej zachwycającej urody, ma jeszcze jedną wielką zaletę - nie gubi płatków, więc nie śmieci na tarasie



Ostatnia - angielska różowa w ubiegłym roku miała same liście i szła w wysoki liściasty badyl, dopiero ciachnięta, ukorzeniona na nowo z wierzchołków i mocno dokarmiana postanowiła wypuścić pąki - czekam na kwitnienie lada dzień



I ostatnia odmiana - czerwona nn - od znajomej - nazywam ją pelargonią od Ani - pozostaje w rodzinie darczyńczyńców od 25 lat


