Cześć,
Dora1964! Mam nadzieję, że będziesz częstym gościem w moim wątku.
Przede wszystkim każdy z tych cissusów pochodzi od jednego, sprawdzonego sprzedawcy. To po pierwsze. Po drugie, rosną w ziemi uniwersalnej i są podlewane dopiero wtedy, gdy mocno ona przeschnie. Mają korzenie nadwrażliwe na długotrwały zastój wody w glebie, co szybko mogłoby się skończyć bakteryjnym zakażeniem albo chorobą grzybową. Zresztą, jeden z nich przyjechał do mnie z paroma listkami z tzw. plamistością, ale wyprowadziłem go "na ludzi". To ten na toaletce. Najbardziej grymaśny był jednak początkowo cissus australijski. Trochę chorował, czemu winien byłem ja sam. No i pasażer na gapę - opuchlak

Teraz nie ma mowy o niedomaganiu.
Zraszam je tylko raz w tygodniu, za to obficie, aż po nich ścieka. Używam wyłącznie wody demineralizowanej. Na starszych liściach, które pojawiły się u sprzedawcy, widać jeszcze ślady osadu wapiennego. Muszę je kiedyś dokładniej przemyć.
One naprawdę są wdzięczne w uprawie, długowieczne, dość szybko rosnące i aktywne także zimą.
Jestem tylko ciekaw fachowych nazw odmian dwóch z nich: z drugiego i trzeciego zdjęcia. Wiem, że to cissusy rombolistne (
Cissus rhombifolia) i na tym moja wiedza się kończy.