
Tam dom mój, gdzie doniczki moje
- hen_s
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 20298
- Od: 16 paź 2010, o 15:24
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraśnik
Re: Tam dom mój, gdzie doniczki moje
Ja po prostu przeszedłem na ebooki... Nie zajmują tyle miejsca. To potrzebne jest na rośliny. 

Re: Tam dom mój, gdzie doniczki moje
Witajcie w mojej bajce!
Heniu, zwlekam z odpowiedzią, bo nie wiem jaki czas zastosować: mam czy miałam kaktusa... Wątki kaktusowe zaczęłam przeglądać, żeby się co nieco dowiedzieć, no i wciągnęło mnie przy Twoich kwitnieniach
Jutro spiszę historię kaktusa, ze zdjęciami poglądowymi, to zrozumiesz mój gramatyczny dylemat...
Hibiskus ma się nadspodziewanie dobrze: od kilku dni nic więcej nie żółknie, nowe listki rosną i zielenieją, pąk jeden rozkwitnie na dniach, jeden za około 2-3 tygodnie i jeden czubek, który w momencie powrotu do domu miał 1mm, a spodziewałam się że padnie zanim osiągnie 2mm, okazał się być pączkiem i też rośnie! Mucha wciąż lata, więc może zrobi swoje i będę miała nasionka? Nowozakupiony ma dużo wolniejsze tempo, ale też nie żółknie, nie schnie na zielono i coś tam mu rośnie (nie wiem jaki ma kolor i delektuję się oczekiwaniem na pierwsze kwitnienie, żeby zobaczyć swoje ketmi-surprise!)
Blueberry, jeśli chodzi o innowacyjność, to jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa
Co do książek, to też przeszłam na e-booki, ale w ten sposób nie da się kupić wszystkiego, więc półki nie tylko nie znikną, tylko jeszcze ich przybędzie, a na dodatek po teściowej odziedziczyłam ok. 6m bieżących i przecież nie wyrzucę... Półki na książki nie konkurują z doniczkami, bo książki wolą cień, a jak już stoją koło okna, to jeszcze przyczyniają się do zwiększenia powierzchni płaskiej nadającej się do zastawienia doniczkami
Miłej niedzieli wszystkim!
Heniu, zwlekam z odpowiedzią, bo nie wiem jaki czas zastosować: mam czy miałam kaktusa... Wątki kaktusowe zaczęłam przeglądać, żeby się co nieco dowiedzieć, no i wciągnęło mnie przy Twoich kwitnieniach


Hibiskus ma się nadspodziewanie dobrze: od kilku dni nic więcej nie żółknie, nowe listki rosną i zielenieją, pąk jeden rozkwitnie na dniach, jeden za około 2-3 tygodnie i jeden czubek, który w momencie powrotu do domu miał 1mm, a spodziewałam się że padnie zanim osiągnie 2mm, okazał się być pączkiem i też rośnie! Mucha wciąż lata, więc może zrobi swoje i będę miała nasionka? Nowozakupiony ma dużo wolniejsze tempo, ale też nie żółknie, nie schnie na zielono i coś tam mu rośnie (nie wiem jaki ma kolor i delektuję się oczekiwaniem na pierwsze kwitnienie, żeby zobaczyć swoje ketmi-surprise!)
Blueberry, jeśli chodzi o innowacyjność, to jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa

Co do książek, to też przeszłam na e-booki, ale w ten sposób nie da się kupić wszystkiego, więc półki nie tylko nie znikną, tylko jeszcze ich przybędzie, a na dodatek po teściowej odziedziczyłam ok. 6m bieżących i przecież nie wyrzucę... Półki na książki nie konkurują z doniczkami, bo książki wolą cień, a jak już stoją koło okna, to jeszcze przyczyniają się do zwiększenia powierzchni płaskiej nadającej się do zastawienia doniczkami

Miłej niedzieli wszystkim!
- hen_s
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 20298
- Od: 16 paź 2010, o 15:24
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraśnik
Re: Tam dom mój, gdzie doniczki moje
Zaciekawiłaś mnie...
Czekam w takim razie na (ulubiony) ciąg dalszy.
Czekam w takim razie na (ulubiony) ciąg dalszy.

Re: Tam dom mój, gdzie doniczki moje
Mój/nie mój kaktus.
Różne rośliny miałam, sukulenty się trafiają, ale kaktusa to jednak nigdy. Ja lubię podlewać, a one nie lubią być podlewane, więc nawet dobrze że długo udawało się nam trzymać między nami dystans. Aż do lata tego roku. A było tak;
Moja starsza latorośl, zwana Młoda, dziedziczy połowę upodobań po mnie, a drugą połowę po tatusiu, co jest jedynym wytłumaczeniem dlaczego Młoda pała rządzą posiadania kaktusa (i jest wystarczająco wstrzemięźliwa w kwestii podlewania). Młoda kaktusa dostała od Młodszej i przez dłuższy czas opiekowała się nim samodzielnie. Latem sytuacja się skomplikowała, bo Młoda wyjechała i zostawiła kaktusa w domu, który od lipca gromada fachowców zaczęła remontować. Który z geniuszy wpadł na pomysł, żeby rośliny wystawić na balkon bez zadaszenia, nie wiem, w każdym bądź razie długie deszczowe lato w doniczce pełnej wody spędził kaktus i zamiokulkas, a pod dachem, za to w pełnym wschodnio-południowym słońcu, lato spędziła hoja. Kiedy w sierpniu poszłam sprawdzać postęp prac i znalazłam rośliny, byłam załamana
Pływającego kaktusa wyjęłam z osłonki, odsączyłam przez kilka godzin i postawiłam pod daszkiem, a później w pokoju Młodszej (wsch-płd.). Od sierpnia go nie podlewam, ale niestety, naokoło poukładałam małe białe kamyczki, co dodatków zmniejszyło transpiracje
Po lekturze forum kamyczki usunęłam, ziemia widzę już przeschnięta jest, niestety biedny pływak stracił jedna kule, a te dwie które zostały wyglądają tak:


Młoda jeszcze o katastrofie nie wie, bo jest w szkole z dala od domu, ale już słyszę tejej "hmmm" jak się dowie że nie potrafiłam utrzymać przy życiu kaktusa... Jak myślisz, Heniu, będzie jeszcze coś z niego? Obrócić inaczej do zdjęcia? On się wcale ziemi nie trzyma, tak tylko leży w doniczce (pod spodem ma żwirek i piasek, ciemna ziemia tylko trochę na wierzchu jest, nie wiem czemu).
No i jak mam właściwie mówić: mam kaktusa czy nie mam? A może: jeszcze przez jakiś czas mam kaktusa, bo one wolno umierają?
Różne rośliny miałam, sukulenty się trafiają, ale kaktusa to jednak nigdy. Ja lubię podlewać, a one nie lubią być podlewane, więc nawet dobrze że długo udawało się nam trzymać między nami dystans. Aż do lata tego roku. A było tak;
Moja starsza latorośl, zwana Młoda, dziedziczy połowę upodobań po mnie, a drugą połowę po tatusiu, co jest jedynym wytłumaczeniem dlaczego Młoda pała rządzą posiadania kaktusa (i jest wystarczająco wstrzemięźliwa w kwestii podlewania). Młoda kaktusa dostała od Młodszej i przez dłuższy czas opiekowała się nim samodzielnie. Latem sytuacja się skomplikowała, bo Młoda wyjechała i zostawiła kaktusa w domu, który od lipca gromada fachowców zaczęła remontować. Który z geniuszy wpadł na pomysł, żeby rośliny wystawić na balkon bez zadaszenia, nie wiem, w każdym bądź razie długie deszczowe lato w doniczce pełnej wody spędził kaktus i zamiokulkas, a pod dachem, za to w pełnym wschodnio-południowym słońcu, lato spędziła hoja. Kiedy w sierpniu poszłam sprawdzać postęp prac i znalazłam rośliny, byłam załamana




Młoda jeszcze o katastrofie nie wie, bo jest w szkole z dala od domu, ale już słyszę tejej "hmmm" jak się dowie że nie potrafiłam utrzymać przy życiu kaktusa... Jak myślisz, Heniu, będzie jeszcze coś z niego? Obrócić inaczej do zdjęcia? On się wcale ziemi nie trzyma, tak tylko leży w doniczce (pod spodem ma żwirek i piasek, ciemna ziemia tylko trochę na wierzchu jest, nie wiem czemu).
No i jak mam właściwie mówić: mam kaktusa czy nie mam? A może: jeszcze przez jakiś czas mam kaktusa, bo one wolno umierają?

- hen_s
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 20298
- Od: 16 paź 2010, o 15:24
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraśnik
Re: Tam dom mój, gdzie doniczki moje
Przyznam, że po lekturze Twojej (jak zwykle) świetnie napisanej wypowiedzi jestem lekko wstrząśnięty.
Ale... Tylko lekko, bowiem:
1. Tego kwiatu (tu czytaj kaktusów) to pół światu - a chodzi o najzwyklejszego ze zwykłych echinopsisa więc o nową roślinę trudno nie będzie jakby coś...
2. Wcale nie skreślał bym tego osobnika i z grona żywych bo jeszcze ostatniego słowa powiedzieć nie powiedział (w przenośni, oczywiście).
Paradoksalnie gdyby nie podstawka w której się woda zatrzymywała po opadach i gdyby nie zbyt ciężki substrat w którym roślina jest posadzona to być może nawet by mu te warunki posłużyły. To bardzo odporny kaktus, lubi słońce i w ciągu sezonu wodę więc dałby radę.
Niestety w chwili obecnej jest jak czytam bez korzeni co mu zdecydowanie nie posłuży. Jednak nie jest powiedziane, że korzeni nie wypuści - robi to często przez co toleruje błędy i uchybienia w hodowli - czyli czytaj Twój tekst.
Reasumując i nie przeciągając radzę:
- resztki echinopsisa wyjąć z ziemi, dobrze oczyścić spód rośliny z wszelkich zanieczyszczeń i resztek korzeni;
- wyrzucić obecny substrat. Można roślinę zimować bez ziemi a tylko na jakimś stojaku (np. pojemniku w którym jest na spodzie odrobina wody aby roślina nam nie uschła bo jest póki co chora). Potem, wiosną sadzimy go do odpowiedniego substratu i będzie rósł... aż miło.
Można oczywiście substrat dać już teraz byle był całkiem suchy do wiosny!
- roślinę ustawić w chłodnym miejscu - ok. 8-10stopni - w lekkim półcieniu, do wiosny bez wody.
Kaktusy zasadniczo to bardzo odporne rośliny i faktycznie trudno je zniszczyć i zamordować, też jak piszesz słusznie wolno umierają...
Powtórzę: z wyglądu sądząc nie jest to finał niezbyt długiego pobytu rośliny na ziemskim padole, stawiam więc, że odzyska korzenie oraz wigor i będzie cieszył wyglądem i kwiatami młodą właścicielkę, Ciebie która tak fartownie się nim opiekowałaś.
oraz resztę tych którzy ją w ogóle zauważą.
Jeśli nie to można tu na Forum nabyć bez problemu kilka innych, być może lepszych i ładniejszych egzemplarzy. Rozumiem jednak sentyment i myślę, że dokupisz tu roślin... tamtej do towarzystwa.
Bo jak to: hodować rośliny, kochać je a mieć w domu TYLKO jednego kaktusa??

Ale... Tylko lekko, bowiem:
1. Tego kwiatu (tu czytaj kaktusów) to pół światu - a chodzi o najzwyklejszego ze zwykłych echinopsisa więc o nową roślinę trudno nie będzie jakby coś...
2. Wcale nie skreślał bym tego osobnika i z grona żywych bo jeszcze ostatniego słowa powiedzieć nie powiedział (w przenośni, oczywiście).
Paradoksalnie gdyby nie podstawka w której się woda zatrzymywała po opadach i gdyby nie zbyt ciężki substrat w którym roślina jest posadzona to być może nawet by mu te warunki posłużyły. To bardzo odporny kaktus, lubi słońce i w ciągu sezonu wodę więc dałby radę.
Niestety w chwili obecnej jest jak czytam bez korzeni co mu zdecydowanie nie posłuży. Jednak nie jest powiedziane, że korzeni nie wypuści - robi to często przez co toleruje błędy i uchybienia w hodowli - czyli czytaj Twój tekst.

Reasumując i nie przeciągając radzę:
- resztki echinopsisa wyjąć z ziemi, dobrze oczyścić spód rośliny z wszelkich zanieczyszczeń i resztek korzeni;
- wyrzucić obecny substrat. Można roślinę zimować bez ziemi a tylko na jakimś stojaku (np. pojemniku w którym jest na spodzie odrobina wody aby roślina nam nie uschła bo jest póki co chora). Potem, wiosną sadzimy go do odpowiedniego substratu i będzie rósł... aż miło.

- roślinę ustawić w chłodnym miejscu - ok. 8-10stopni - w lekkim półcieniu, do wiosny bez wody.
Kaktusy zasadniczo to bardzo odporne rośliny i faktycznie trudno je zniszczyć i zamordować, też jak piszesz słusznie wolno umierają...
Powtórzę: z wyglądu sądząc nie jest to finał niezbyt długiego pobytu rośliny na ziemskim padole, stawiam więc, że odzyska korzenie oraz wigor i będzie cieszył wyglądem i kwiatami młodą właścicielkę, Ciebie która tak fartownie się nim opiekowałaś.

Jeśli nie to można tu na Forum nabyć bez problemu kilka innych, być może lepszych i ładniejszych egzemplarzy. Rozumiem jednak sentyment i myślę, że dokupisz tu roślin... tamtej do towarzystwa.
Bo jak to: hodować rośliny, kochać je a mieć w domu TYLKO jednego kaktusa??

- Black Rose
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2886
- Od: 5 cze 2017, o 15:19
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Tam dom mój, gdzie doniczki moje
Skąd ja to znam... Ileż istnień przez lata wykończyłam tym upodobaniem. Moje dziecię doradza mi hodowlę papirusa i... chyba wie, co mówi ;)aberracje pisze: Ja lubię podlewać, a one nie lubią być podlewane, więc nawet dobrze że długo udawało się nam trzymać między nami dystans.
Pozdrawiam serdecznie!
Pozdrawiam, Urszula. * Wady i zalety to często jedno i to samo, tylko z różnych punktów widzenia.
Działka Black Rose - mój sposób na walkę z depresją - cz. 2,
Moje nadwyżki - zapraszam.
Działka Black Rose - mój sposób na walkę z depresją - cz. 2,
Moje nadwyżki - zapraszam.
Re: Tam dom mój, gdzie doniczki moje
Late News:
Hibiskus postanowił mi zrobić niespodziankę i rozwinął tego mniejszego, późniejszego pąka, a ten duży wciąż zwinięty. Mucha wczoraj utonęła w cydrze z kwiatu czarnego bzu, więc nasion pewnie nie będzie...
Kaktus się suszy, na żwirku. Zwykły czy nie, to jest kwestia ambicji, uratować go od śmierci przez utopienie! Problem jest z miejscówką dla niego, bo ja nie mam pomieszczenia jasnego i w odpowiedniej temperaturze. W domu nie mamy nieużywanych pokoji, a w używanych wszędzie ok. 20 stopni, balkonu zabudować nie mogę, a w garażu mniej więcej tyle co na dworze, w dodatku bez światła. Może uda się nie ogrzewać pokoju Młodej aż do jej powrotu, tyle że jak wróci, to zrobi saunę (to zmarzluch).
Przypomniała mi się historyjka opowiedziana przez koleżankę, o podlewaniu:
Teściowie koleżanki wybrali się na dłuższe wakacje (emeryci), i poprosili ją o zajęcie się ich roślinami w tym czasie. Koleżanka jeździła i podlewała całą zieloną ferajnę, niestety, kłopoty ze zdrowiem unieruchomiły ją w szpitalu, a potem w domu, i opiekę nad roślinami przejął jej mąż. Koleżanka domagała się oczywiście relacji, mąż zapewniał że podlewa wszystkie sumiennie (gorące lato), a kwiatek na parapecie to nawet zaczął kwitnąć... Koleżanka rozmieszczenie roślin teściowej zna na pamięć, więc wiadomość o kwitnącym parapetowcu postawiła ja na nogi, i w sama porę! Kwiatek, który "zakwitł" to sztuczny storczyk z doniczką wypełnioną wodą po brzegi
Heniu, wykrakałeś! Rozwinęłam się na polu kaktusów i sukulentów! W sklepach pełno jest kaktusów z przyklejonymi klejem, lub nabitymi na wykałaczkę, malowanymi kwiatami-suszkami, który to widok głęboko urazą moje poczucie estetyki, oraz wzbudza współczucie dla biednych kaktusów. Nigdy mnie do tego nie ciągnęło, w roślinach podziwiam ich naturalny wygląd, podbijanych barwnikami na niebiesko storczyków też nie lubię
W poniedziałek byłam w IKEI, a wiadomo jak one są projektowane; każda IKEA ma dział z roślinami tuż przed magazynem, ominąć nie można. Idę więc przez sklep i w głowie powtarzam sobie jak mantrę: nie kupować nowych kwiatów, nie kupować nowych kwiatów, nie... podlewać tych nowych kwiatów po przyniesieniu do domu ;) Zdjęcia im cyknę jak wrócę z wakacji, bo teraz powinnam się pakować, a nie na forach siedzieć
No i zalanie im nie grozi, bo kolega, który ma się zająć chomikiem i kwiatami podczas naszej nieobecności, ma przykaz podlewania tylko tych roślin, które stoją na stole, a reszty nie ruszać.
Hibiskus postanowił mi zrobić niespodziankę i rozwinął tego mniejszego, późniejszego pąka, a ten duży wciąż zwinięty. Mucha wczoraj utonęła w cydrze z kwiatu czarnego bzu, więc nasion pewnie nie będzie...
Kaktus się suszy, na żwirku. Zwykły czy nie, to jest kwestia ambicji, uratować go od śmierci przez utopienie! Problem jest z miejscówką dla niego, bo ja nie mam pomieszczenia jasnego i w odpowiedniej temperaturze. W domu nie mamy nieużywanych pokoji, a w używanych wszędzie ok. 20 stopni, balkonu zabudować nie mogę, a w garażu mniej więcej tyle co na dworze, w dodatku bez światła. Może uda się nie ogrzewać pokoju Młodej aż do jej powrotu, tyle że jak wróci, to zrobi saunę (to zmarzluch).
Przypomniała mi się historyjka opowiedziana przez koleżankę, o podlewaniu:
Teściowie koleżanki wybrali się na dłuższe wakacje (emeryci), i poprosili ją o zajęcie się ich roślinami w tym czasie. Koleżanka jeździła i podlewała całą zieloną ferajnę, niestety, kłopoty ze zdrowiem unieruchomiły ją w szpitalu, a potem w domu, i opiekę nad roślinami przejął jej mąż. Koleżanka domagała się oczywiście relacji, mąż zapewniał że podlewa wszystkie sumiennie (gorące lato), a kwiatek na parapecie to nawet zaczął kwitnąć... Koleżanka rozmieszczenie roślin teściowej zna na pamięć, więc wiadomość o kwitnącym parapetowcu postawiła ja na nogi, i w sama porę! Kwiatek, który "zakwitł" to sztuczny storczyk z doniczką wypełnioną wodą po brzegi

Heniu, wykrakałeś! Rozwinęłam się na polu kaktusów i sukulentów! W sklepach pełno jest kaktusów z przyklejonymi klejem, lub nabitymi na wykałaczkę, malowanymi kwiatami-suszkami, który to widok głęboko urazą moje poczucie estetyki, oraz wzbudza współczucie dla biednych kaktusów. Nigdy mnie do tego nie ciągnęło, w roślinach podziwiam ich naturalny wygląd, podbijanych barwnikami na niebiesko storczyków też nie lubię


- hen_s
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 20298
- Od: 16 paź 2010, o 15:24
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraśnik
Re: Tam dom mój, gdzie doniczki moje
Zuch!aberracje napisał(a):
Hibiskus postanowił mi zrobić niespodziankę i rozwinął tego mniejszego, późniejszego pąka

Pomożecie? A jakże - pomożemy! Jakby coś - pytaj!Kaktus się suszy, na żwirku. Zwykły czy nie, to jest kwestia ambicji, uratować go od śmierci przez utopienie!

Ja?? Nic nie winienem przecież...Heniu, wykrakałeś! Rozwinęłam się na polu kaktusów i sukulentów!

Tych mądrych co to owe rośliny tak maltretują sam podobnie bym potraktował... Czyli na wykałaczkę czy klej coś tam dokleił.W sklepach pełno jest kaktusów z przyklejonymi klejem, lub nabitymi na wykałaczkę, malowanymi kwiatami-suszkami, który to widok głęboko urazą moje poczucie estetyki, oraz wzbudza współczucie dla biednych kaktusów.

W każdym razie świadomość społeczna wzrasta i jak już w końcu nikt owych cudów (na wykałaczce) kupować nie będzie to i ów proceder się zakończy. Na co czekam już kilka lat z utęsknieniem...
Cieszę się, że jesteś z tych którzy rozumieją i mają współczucie. Oby więcej takich.

nie... podlewać tych nowych kwiatów po przyniesieniu do domu ;) Zdjęcia im cyknę jak wrócę z wakacji

Czekam na fotki!

Miłego odpoczynku i wielu dobrych wrażeń życzę.

- Blueberry
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 6658
- Od: 7 kwie 2013, o 22:34
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: woj.dolnośląskie
- Kontakt:
Re: Tam dom mój, gdzie doniczki moje
Uśmiałam się czytając historię o kwitnącym sztucznym storczyku
Trzymam kciuki za kaktusa, oby przeżył
i czekam z niecierpliwością na zdjęcia nowych roślinek 



?Nadzieja to jest kwiat, który zakwita i rośnie gdy inni go podlewają.? Charles Martin
Truskawkowa działka cz.3 Zielona ferajna cz.4
Pozdrawiam, Natalia
Truskawkowa działka cz.3 Zielona ferajna cz.4
Pozdrawiam, Natalia
Re: Tam dom mój, gdzie doniczki moje
Wakacje dobra rzecz
Pod warunkiem, że się umie z nich korzystać
Książę Małżonek ma co do tego pewne wątpliwości, bo po dwóch dniach nicnierobienia nie wytrzymałam i zrobiłam wstępne porządki w hotelowej bibliotece; posegregowałam książki językami, i zastanawiam się czy ich teraz w ramach języków nie poustawiać autorami alfabetycznie...
Od hotelowych ogrodników dostałam* kija od draceny. Przycięli mi piłką na wskazany wymiar, ale już w pokoju okazało się, że walizką jest jednak mniejsza, niż ją pamiętałam, więc musiałam sobie dociąć. Ponieważ dracenę z kija rozmnażałam w tym roku po raz pierwszy, więc pozostaje dla mnie zagadką, czy to się w ogóle uda. Na razie kije leżą w szafie i czekają na podróż za wielką wodę
Razem z Młodsza pozbierałam kilka nasion jakichś palm, będziemy siać! Na palmach się znam jeszcze mniej niż na kaktusowatych, co chwilowo nie stanowi problemu, a martwić się na zapas nie zamierzam. Chciałabym nasiona cycasow, ale na żadnym nie widzę, albo cycasa na wolności i z nasionami rozpoznać nie umiem (wspominałam już że na palmach się nie znam? na sagowcach też nie!)
Przegapiłam wyrywanie sanserwii, tzn. widziałam liście wystające z worka na śmieci, ale dopiero dzień później mnie olśniło, że to się z liścia rozmnaża...
W drodze na jadalnię stoi 15 doniczek z sanserwiami, w 5 brakuje po jednej roślinie, widać goście hotelowi się nie krępują...
Mowę odebrały mi bugenville, ale o ile dwumetrową dracenę jestem sobie w stanie wyobrazić w warunkach domowych, o tyle pnącze zajmujące pół ściany przerasta moje możliwości lokalowe (w końcu nie mieszkam sama, w domu czeka na mnie świeżo oswojony hibiskus!). Jeśli dożyje tego zapowiadanego globalnego ocieplenia, to może kiedyś na emeryturze sobie na balkonie bugenville posadzę ;) I hamak rozwieszę między swekwojami... albo platanami, bo Młodsza ma zamiar posiać platana przed domem
Na chodniku znalazłam zerwaną przez kogoś malutką gałązkę fioletowej trzykrotki, przygarnęłam i się ukorzenia w szklaneczce. Urodziłam się w czasach, kiedy większość roślin pochodziła z wymiany międzysąsiedzkiej i ukorzenianie wszelkiego rodzaju kawałków stoi u mnie na pierwszym miejscu wśród sposobów pozyskiwania roślin. Lubię mieć roślinę "od małego", nijak nie kręci mnie kupowanie dużych, "dorosłych" egzemplarzy (no może z wyjątkiem storczyków i anturium, które kupuję kwitnące).
Ostatniego dnia wakacji chcę iść do tubylcze kwiaciarni i coś sobie kupić, tylko nie wiem jak się potem z tymi zakupami zabrać do samolotu: w luku bagażowym jest bardzo zimno, a czy mi to przyjmą na podręczny, nie mam pewności (na pokład nie wolno wnosić przedmiotów niebezpiecznych, a przecież łatwo porwanie samolotu po sterroryzowaniu załogi patyczkiem-podpórką do orchidei, albo ogłuszeniu pilota pałką draceny). Może grubosz przejdzie, miękki jest i zaokrąglone liście ma
* Obawiających się o reputację Polaków spieszę uspokoić: wśród większości gości hotelowych uchodzę za angielkę, oprócz wyspiarzy, którzy uporczywie obstawiają Szwecję jako moja ojczyznę. Nie mam pojęcia skąd się to ludziom bierze, z nudów chyba
Szwedkę mogę udawać (aż do momentu kiedy promienny uśmiech i kiwanie głową nie wystarcza i trzeba coś powiedzieć, bo ja nawet ichniejszego "tak" nie jestem w stanie tak wymówić jak Sofia Helin, a tak bardzo bym chciała!)


Od hotelowych ogrodników dostałam* kija od draceny. Przycięli mi piłką na wskazany wymiar, ale już w pokoju okazało się, że walizką jest jednak mniejsza, niż ją pamiętałam, więc musiałam sobie dociąć. Ponieważ dracenę z kija rozmnażałam w tym roku po raz pierwszy, więc pozostaje dla mnie zagadką, czy to się w ogóle uda. Na razie kije leżą w szafie i czekają na podróż za wielką wodę

Razem z Młodsza pozbierałam kilka nasion jakichś palm, będziemy siać! Na palmach się znam jeszcze mniej niż na kaktusowatych, co chwilowo nie stanowi problemu, a martwić się na zapas nie zamierzam. Chciałabym nasiona cycasow, ale na żadnym nie widzę, albo cycasa na wolności i z nasionami rozpoznać nie umiem (wspominałam już że na palmach się nie znam? na sagowcach też nie!)
Przegapiłam wyrywanie sanserwii, tzn. widziałam liście wystające z worka na śmieci, ale dopiero dzień później mnie olśniło, że to się z liścia rozmnaża...

Mowę odebrały mi bugenville, ale o ile dwumetrową dracenę jestem sobie w stanie wyobrazić w warunkach domowych, o tyle pnącze zajmujące pół ściany przerasta moje możliwości lokalowe (w końcu nie mieszkam sama, w domu czeka na mnie świeżo oswojony hibiskus!). Jeśli dożyje tego zapowiadanego globalnego ocieplenia, to może kiedyś na emeryturze sobie na balkonie bugenville posadzę ;) I hamak rozwieszę między swekwojami... albo platanami, bo Młodsza ma zamiar posiać platana przed domem

Na chodniku znalazłam zerwaną przez kogoś malutką gałązkę fioletowej trzykrotki, przygarnęłam i się ukorzenia w szklaneczce. Urodziłam się w czasach, kiedy większość roślin pochodziła z wymiany międzysąsiedzkiej i ukorzenianie wszelkiego rodzaju kawałków stoi u mnie na pierwszym miejscu wśród sposobów pozyskiwania roślin. Lubię mieć roślinę "od małego", nijak nie kręci mnie kupowanie dużych, "dorosłych" egzemplarzy (no może z wyjątkiem storczyków i anturium, które kupuję kwitnące).
Ostatniego dnia wakacji chcę iść do tubylcze kwiaciarni i coś sobie kupić, tylko nie wiem jak się potem z tymi zakupami zabrać do samolotu: w luku bagażowym jest bardzo zimno, a czy mi to przyjmą na podręczny, nie mam pewności (na pokład nie wolno wnosić przedmiotów niebezpiecznych, a przecież łatwo porwanie samolotu po sterroryzowaniu załogi patyczkiem-podpórką do orchidei, albo ogłuszeniu pilota pałką draceny). Może grubosz przejdzie, miękki jest i zaokrąglone liście ma

* Obawiających się o reputację Polaków spieszę uspokoić: wśród większości gości hotelowych uchodzę za angielkę, oprócz wyspiarzy, którzy uporczywie obstawiają Szwecję jako moja ojczyznę. Nie mam pojęcia skąd się to ludziom bierze, z nudów chyba

- hen_s
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 20298
- Od: 16 paź 2010, o 15:24
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraśnik
Re: Tam dom mój, gdzie doniczki moje
Super - i zupełnie inna niż inne - opowieść z wywczasów.
Cóż, tylko pozostaje pozazdrościć bo u nas zimno, plucha i w ogóle d.d.
Jednak nawet najlepsze kiedyś - zwykle szybko/za szybko - się kończy i niebawem do nas powrócisz. Wtedy mam nadzieję powstaną opowieści o tym jak sobie poradziłaś z przywiezionymi (póki co nazwę je) fantami.

Cóż, tylko pozostaje pozazdrościć bo u nas zimno, plucha i w ogóle d.d.

Jednak nawet najlepsze kiedyś - zwykle szybko/za szybko - się kończy i niebawem do nas powrócisz. Wtedy mam nadzieję powstaną opowieści o tym jak sobie poradziłaś z przywiezionymi (póki co nazwę je) fantami.

- Blueberry
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 6658
- Od: 7 kwie 2013, o 22:34
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: woj.dolnośląskie
- Kontakt:
Re: Tam dom mój, gdzie doniczki moje
Bugenville nie raz widziałam uprawiane w donicy, w tych warunkach one nie dorastają do takich ogromnych rozmiarów
jednak trzeba mieć miejsce do zimowania, chłodniejszy pokój, chociaż dokładnie zakresu temperatur nie znam
Trzymam kciuki za palmy, oby wyrosły z nasionek


Trzymam kciuki za palmy, oby wyrosły z nasionek

?Nadzieja to jest kwiat, który zakwita i rośnie gdy inni go podlewają.? Charles Martin
Truskawkowa działka cz.3 Zielona ferajna cz.4
Pozdrawiam, Natalia
Truskawkowa działka cz.3 Zielona ferajna cz.4
Pozdrawiam, Natalia
Re: Tam dom mój, gdzie doniczki moje
Coś mi się widzi, że z tym zimowaniem w chłodniejszym pomieszczeniu to jakaś ściema jest. W naturze mają cały rok na okrągło 18-25 stopni i kwitną, a sądząc z grubości pnia, i mając na uwadze fakt iż kurczowo trzymają się ściany, to raczej nikt ich nie wykopuje i nie wkłada do lodówki, żeby im dać odpocząć 

-
- 500p
- Posty: 712
- Od: 31 sie 2006, o 13:15
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
Re: Tam dom mój, gdzie doniczki moje
Tylko że w naturze mają cały rok porównywalne warunki świetlne. A u nas ilość światła zimą spada dramatycznie.
B.
B.
Re: Tam dom mój, gdzie doniczki moje
Kiedy po dłuższym wyjeździe wracam do domu, to zawsze wygląda to tak samo: wchodzę, stawiam na podłodze w przedpokoju walizkę i wciąż w butach ruszam na obchód. Dopiero kiedy sprawdzę wszystkie doniczki, mogę zdjąć buty. Braku TV bym nie zauważyła, ale jeśli któremuś trzeba natychmiast dać wody, to dzielę się podróżną mineralną 
Do domu wróciliśmy o 1 w nocy, pierwsze co zobaczyłam, to zaciągnięte żaluzje w stołowym. Ostatnie co zrobiłam przed wyjściem z domu było odsłonięcie tychże, żeby kwiaty miały tyle światła, ile w te krótkie zimowe dni można złapać, ale przegapiłam moment, kiedy Książę Małżonek wszedł i "zrobił swoje" już po moim wyjściu
Dwa tygodnie w ciemności, marginata ma prawo mieć depresję - zasuszyła wszystkie odrostki (na które nie było gwarancji że wybija, ale była nadzieja). Po "Długim" trudno coś poznać, "Krasula" też stoi jak stała, ale zadowoleni nie mieli z czego być...
Hibiskus zdążył się uwinąć z dwoma kwiatami, ten drugi nawet się zawiązał na nasionka (czy mole też mogą zapylać?). Moja radość trwała niezbyt długo, bo Młodsza zaprosiła do domu koleżanki i wspólnymi siłami utraciły pąka
Rośnie kolejny kwiat, może się w końcu doczekam (przestawić hibiskusa nie mogę, więc pewnie muszę zbudować naokoło niego taki kojec jak dla niemowlaków). Drugi hibiskus zasuszył jeden pieniek, dokładnie tak jak to robiły wszystkie inne w poprzednim lokum - jutro zrobię zdjęcie i będę się radzić co to za manewr.
Anturium dostało plam jak od poparzeń słonecznych. Pomijając już fakt, że nasz klimat nie przewiduje mocno operującego słońca w połowie listopada, to doniczka z anturium stoi 3 metry od okna, więc to chyba nie o to chodzi? Jutro zdjęcia i do dopowiedniego wątku
Nowokupiony storczyk podlany metodą "zanurz - wyjmij" jest pokryty pierzynką białej pleśni :P te podlewane "normalnie" pleśni nie mają.
Zamiokulkas nie chce współpracować, zaczyna rzucać liśćmi. Trudno, jak on taki, to ja nie będę milsza - uziemię drania!
I to by było na tyle, jeśli chodzi o złe wieści, dalej będzie już tylko lepiej
Nowozakupiony storczyk składa się w 100% z flory! Kto przeżył inwazję fauny w postaci wełnowcow, ten rozumie moją radość
Nic nie zdechło zupełnie (hibiskus tylko w 1/4, więc się nie liczy), a draceny tricolor i marginata wyraźnie podrosły.
Dostałam nowe anturium, białe. Stoi u mnie już tydzień i wygląda na to, że też składa się w wyłącznie z flory
Domowa też fauna ma się dobrze, dostała marchewkę i liść sałaty i całą noc popylala na kołowrotku w tempie sugerującym, że się do startu w olimpiadzie letniej szykuje
I na koniec, ostrożnie, najbardziej pozytywna wiadomość: kupione na wakacjach kwiatki dojechały do domu i chyba przeżyły podróż! Tzn. nie zostały skonfiskowane na żadnym etapie, chyba nie przemarzły i powoli się aklimatyzują w swoim nowym domu - mam nadzieję, że im się u mnie spodoba!

Do domu wróciliśmy o 1 w nocy, pierwsze co zobaczyłam, to zaciągnięte żaluzje w stołowym. Ostatnie co zrobiłam przed wyjściem z domu było odsłonięcie tychże, żeby kwiaty miały tyle światła, ile w te krótkie zimowe dni można złapać, ale przegapiłam moment, kiedy Książę Małżonek wszedł i "zrobił swoje" już po moim wyjściu

Hibiskus zdążył się uwinąć z dwoma kwiatami, ten drugi nawet się zawiązał na nasionka (czy mole też mogą zapylać?). Moja radość trwała niezbyt długo, bo Młodsza zaprosiła do domu koleżanki i wspólnymi siłami utraciły pąka

Anturium dostało plam jak od poparzeń słonecznych. Pomijając już fakt, że nasz klimat nie przewiduje mocno operującego słońca w połowie listopada, to doniczka z anturium stoi 3 metry od okna, więc to chyba nie o to chodzi? Jutro zdjęcia i do dopowiedniego wątku

Nowokupiony storczyk podlany metodą "zanurz - wyjmij" jest pokryty pierzynką białej pleśni :P te podlewane "normalnie" pleśni nie mają.
Zamiokulkas nie chce współpracować, zaczyna rzucać liśćmi. Trudno, jak on taki, to ja nie będę milsza - uziemię drania!
I to by było na tyle, jeśli chodzi o złe wieści, dalej będzie już tylko lepiej

Nowozakupiony storczyk składa się w 100% z flory! Kto przeżył inwazję fauny w postaci wełnowcow, ten rozumie moją radość

Nic nie zdechło zupełnie (hibiskus tylko w 1/4, więc się nie liczy), a draceny tricolor i marginata wyraźnie podrosły.
Dostałam nowe anturium, białe. Stoi u mnie już tydzień i wygląda na to, że też składa się w wyłącznie z flory

Domowa też fauna ma się dobrze, dostała marchewkę i liść sałaty i całą noc popylala na kołowrotku w tempie sugerującym, że się do startu w olimpiadzie letniej szykuje

I na koniec, ostrożnie, najbardziej pozytywna wiadomość: kupione na wakacjach kwiatki dojechały do domu i chyba przeżyły podróż! Tzn. nie zostały skonfiskowane na żadnym etapie, chyba nie przemarzły i powoli się aklimatyzują w swoim nowym domu - mam nadzieję, że im się u mnie spodoba!