Moje dziecko zbiera wszystko co się da zebrać i sieje wszystko co się da zasiać.
Glediczję dopadła na osiedlu u dziadków, u nas bardzo często ozdabia się nią skwery.
Wygląda trochę akacjowato ale chyba jest mocniejsza - znosi bliskość ulicy, zimowe solenie, krakowskie smogi, ostre wichry. Do tego ładnie kwitnie i ma ciekawe strąki.
Zobaczymy jak ją wyhoduje i co z tej roślinki wyrośnie. Patrząc na jej szybkość ( nie minął tydzień a nasionko skiełkowało i już rozwija pierwsze listki) to chyba muszę wątki bonsajowe czytać szybko, albo szykować jej miejsce na działce ;)
Ale niech sieje, ma wielką pasję. Miło się patrzy jak dba o te rośliny.
To wszystko jest zaraźliwe.
Już moja mama nawet zaczęła próbować wysiewać różne nasiona, podsyła mi woreczki z tym co zbierze, a nawet ostatnio w jej kuchni zastałam pojemniczek z pestką awokado

Podoba mi się to. To fajne kiedy cała rodzina angażuje się w pasję i uczy jedno od drugiego.
Obiecałam jej już, że dostanie moją pestkę. Jej pestka nie kiełkuje ( te z długich owoców są jakieś słabe) a moja już pęka, zaraz będzie puszczała pęd, niech mama ma frajdę.
Nawet zainteresował się tym mój tato , który mocno powątpiewał, że da się z owoców egzotycznych cokolwiek wyhodować. Zaskoczyłam go moją kolekcją i też jest ciekawy tego awokado, szczególnie, że wizja drzewka z dużymi zielonymi liścmi mu się podoba. Tato ostatnio intensywnie się rozgląda za dużą donicą , która by miała stać przy schodach w ich domu, więc propozycje lokatorów do niej też chętnie uwzględnia.
Ja to tam widzę tylko i wyłącznie jakieś egzotyczne drzewo.