Jacku, pisałem tak: "uprawiałem
dość standardowo" i "Nie jest to jednak
taka standardowa uprawa (jak na całym świecie)". Ani słowa o
kolosalnych różnicach. Ale 33% a 20% to różnica
znaczna, bo to ograniczenie jedynego składnika odżywczego niemal o połowę. A teraz Jacku tak, gdybyśmy odwrócili sytuację, tj. gdybym do 33% żyznego dodał prawię połowę tej wartości - to też byś uważał, że to standardowe podłoże? Takie, w którym żyzne stanowi połowę składu?
T. polaskii - ciekawy rzeczywiście przykład, przypuszczam (ale nie mam pewności) że Sławek, tłumacząc to zjawisko, może mieć rację. Ale nie musi. Co dla mnie najważniejsze - przy standardowym podłożu 1 roślina na 4 wygląda jak należy (to "jak należy" to oczywiście rzecz gustu). Na zdjęciu, które wkleiłem, mamy 2:2 z wyraźnymi różnicami, łączonymi przez hodowcę z odmiennym podłożem (oczywiście nie zaręczę, że facet nie dobiera roślin tendencyjnie). A żeby było jeszcze ciekawiej, pokażę za niedługo T. polaskii kolegi, który je bez nawożenia od jakichś dziesięciu lat trzyma w tym samym podłożu.
Blablo, zacznę od końca.
Wg mnie to nie jest takie proste. Jak jest sucho to bakterie umierają, bo na sucho żyć nie potrafią.
Jasne, że nie proste, ale zgodnie z życzeniami, pisałem skrótowo.
A więc bakterie w próchnicy jak jest sucho to też zdychają, prawda? A jeśli tak, to po zimowaniu są martwe. Dlatego po pierwszym sezonie i zimowaniu próchnica jest jałowa, i musi się odbudować, co (jak się domyślam), nie następuje po pierwszym, lekkim podlaniu. A więc jej zastosowanie po roku jest nie tak istotne, pożywienie otrzymują z nawozu. W przypadku kamieni i bakterii z nimi (a nie próchnicą) powiązanych może to wyglądać inaczej, nie sądzisz? (do tego jeszcze wrócę).
Zadałem Ci proste pytanie, oczywiste, nasuwające się po lekturze jednego twojego zdania, a wymagające prostej odpowiedzi "tak/nie" względnie "tak, ale / nie, ale". Rozpisałeś się o stoperach, braku ścisłych zasadach, obserwacji roślin (naprawdę, akurat tego nie musisz mi tłumaczyć), konieczności użycia nawozu(!) lub dodania próchnicy (to też ciekawe). Ale na pytanie nie odpowiedziałeś. I właśnie to, blablo, jest wodolejstwo i brak konkretu (a nie jedna głupia uwaga o obiedzie).
Po ponownym podlaniu muszą jakoś znów dostać się do podłoża, muszą rozwinąć swoją populację, by ponownie rozpocząć rzekomy proces kruszenia skał.
Powtórzę trzeci czy nawet czwarty raz - te bakterie nie biorą się z powietrza (w przenośni i dosłownie), żyją w roślinach. Mało tego (o czym również pisałem) występują także w nasionach i uaktywniają się po wschodzie roślin. Jeśli chcemy porównywać bakterie rozkładające humus i kamienie, wpierw wypada dowiedzieć się nieco więcej o tych drugich, bo bakteria bakterii nierówna. I kolejna sprawa, co innego żywotność bakterii, co innego - jej produktów. Bo np. antybiotyki, w postaci suchych tabletek, to właśnie są produkty mikroorganizmów i zaczynają działać tuż po wprowadzeniu w "mokre" środowisko. Jednym tchem wymieniasz bakterie i grzyby - choć mogą pełnić taką samą funkcję w podłożu, to nie są tym samym.
"Rzekomy" (czyli nieprawdziwy) proces odnosisz tylko do uprawy w kolekcjach, czy nie wierzysz, że ma miejsce w naturze?
Dlatego stosuje się przerwy w nawodnieniu podłoża.
Wybacz, ale to dla mnie kolejny przykład koślawej logiki. Przepraszam, to po to stosuje się przerwy w nawodnianiu, żeby wyjałowić próchnicę i wytłuc w niej życie, a potem od nowa ożywiać?
a to co napisałem powyżej tylko jest argumentem potwierdzającym moje przypuszczenia
To, co napisałeś powyżej o endofitach rozpuszczających skały, to są domysły ("nie wierzę", "rzekomo"), a domysł to nie argument. Albo ok, to domysł potwierdzający inny domysł.
Jak jest metoda to przydałby się i przepis
Do przepisu Cię parę razy odsyłałem, odpisałeś, że nie masz czasu na czytanie wszystkiego o kaktusach.
Nawet nie próbuję się podpytać o skały zawierające wszystkie mikroelementy.
Nie rozumiem, wszystkie mikroelementy w ogóle czy tylko te, które są potrzebne kaktusom? Choćby wspomniane granit, piaskowiec, iły (a także, jednak, glina) zawierają ich dużo. A oto, proszę, mikroelementy w nawozach:
Substral - N (3%) P(5%), K (7%); mikroelementy - bor, miedź, żelazo, mangan, molibden, cynk.
Kristalon (żółty) - N (13%), P (40%), K (13%); mikroelementy - żelazo, mangan, cynk, miedź, bor, molibden.
W jednym i drugim te same mikroelementy, w liczbie
sześciu. To teraz sam sobie odpowiedz, czy to "1/3 tablicy Mendelejewa".
Jakiś czas temu zalecałeś na forum dowolny nawóz, byle proporcje NPK były odpowiednie, potem Kristalon (jak się domyślam, to właśnie ten nawóz jest stosowany przez setki kaktusiarz), teraz nawozisz kaktusy jak rododendrony, ale chyba wrócisz do Kristalonu... A więc coś Ci jednak w tych "specjalistycznych" nawozach przeszkadza. I z całym przekonaniem powtórzę - jeden nawóz stosowany do wszystkich rodzajów i gatunków kaktusów nie jest dla mnie nawozem specjalistycznym.
jakie skały zawierają podstawowe składniki NPK i jakie proporcje należy ich dobrać, by zapewnić odpowiedni poziom tych składników odżywczych roślinom? Zakładam, że są to ogólnie dostępne skały, których właśnie używasz. Ciekawy jestem przede wszystkim azotu: jaka to skała go zawiera, by mogła go odpowiednio dużo dostarczyć rosnącym roślinom.
O azocie na końcu, wpierw fosfor i potas. Jeśli skaleń potasowy zawiera potas, to potasu jest od cholery w granicie. W granicie jest też fosfor, choć w znacznie mniejszej ilości. Są w nim także żelazo, mangan, miedź, molibden, cynk, czyli 5 na 6 mikroelementów z nawozów. Do tego zawiera inne mikro- i makroelementy (m.in. wapń i magnez). A to tylko granit. A jak Ty ustalasz proporcje w swoich nawozach, wybierasz sobie atomy z butelki? Czy lejesz jak producent dał (a jeden da konkretnego składnika 7%, inny 40%)?
Jeszcze jedno, różne jest zapotrzebowanie roślin na te składniki w zależności od ich wieku - różnicujesz pod tym kątem nawożenie, czy jednak "z buta"?
Za to z azotem, przyznam, zabiłeś mi ćwieka. Są (ponoć także w Polsce), minerały zawierające azot, czyli nitrokality charakterystyczne właśnie dla środowisk kaktusów; występują one głównie na obszarach suchych, pustynnych, m.in. na Atakamie. W postaci mineralnej są one łatwo u nas dostępne jako azotany (saletry) - choć to już właściwie dla mnie to samo, co nawóz sztuczny. Widzę tu jeszcze parę możliwych odpowiedzi:
1) może nie tylko fasola, groch itp. mogą pobierać (przy pomocy bakterii) azot z powietrza;
2) może wystarcza ten, który jest zawarty w wodzie ("Źródłem azotu w wodzie w naturalnym zbiorniku wodnym jest azot atmosferyczny, który dostaje się do niej na przykład poprzez wiązanie go przez bakterie i niektóre gatunki sinic" -
https://www.roslinyakwariowe.pl/artykul ... akcje.html; "[Azot z atmosfery] łączy się z tlenem podczas wyładowań atmosferycznych i następnie jako HNO3 spływa z deszczem do gleby i tworzy azotany" -
http://www.naukowiec.org/wiedza/chemia/azot_451.html ) - podlewam deszczówką;
3) a może i o to chodzi, że azot gromadzi się między szczelinami skał: "sole amonowe są częściowo związane z kompleksem sorpcyjnym, wymiennie lub trwale, w przestrzeniach międzypakietowych niektórych minerałów ilastych. Minerały ilaste o budowie typu 2:1, jak wermikulit i illit, wykazują zdolność silnego wiązania w przestrzeniach międzypakietowych kationów NH+ 4 i K+ . Jony te są trwale zatrzymywane przez sieć krystalicznch minerałów" (Z. Staszewski,
Azot w glebie i jego wpływ na środowisko - cały artykuł
tutaj).
4) może kaktusom wystarczy azotu z jednego nawożenia na rok/dwa - w końcu w naturze też nie mają go dużo, wręcz przeciwnie: "Największa ilość azotu w glebach mineralnych występuje w poziomach próchnicznych gleb. W Polsce w warstwie ornej gleb uprawnych całkowita ilość azotu wynosi od 0,02% do 0,035%" (źródło - jw.) - w środowiskach pustynnych siłą rzeczy jest go zdecydowanie mniej. I jeszcze "największa jego ilość w glebach mineralnych występuje w poziomach próchnicznych gleb,
zmniejszając się gwałtownie idąc w głąb profilu glebowego" (jw.).
To wszystko są tylko jednak moje bardziej lub mniej prawdopodobne przypuszczenia, pewnej odpowiedzi nie mam. Ale do tego konkretnego wątku jeszcze chyba wrócę, po odwiedzinach u kolegi.
Jeszcze raz o glinie. Pisałeś tak:
Sprawdziłem w wikipedii jaki skład ma glina. To zazwyczaj mieszanka związków glinu i krzemu, zatem dla kaktusów zupełnie nieprzydatne. Często ma też dodatek próchnicy, więc ten dodatek może być dla kaktusów interesujący. ... Zatem wg mnie glina to ma znaczenie fizyczne w podłożu a nie chemiczne
Ja też glinę w Wikipedii sprawdziłem: "Jest to zatem skała złożona z minerałów ilastych, kwarcu, skaleni, substancji koloidalnych, może zawierać okruchy innych skał oraz substancje organiczne (humus, korzenie, bituminy)", przy czym np. minerały ilaste "są to zasadowe krzemiany i glinokrzemiany glinu,
magnezu i
żelaza; czasami też:
potasu, sodu,
wapnia,
manganu i niklu" a skalenie "są glinokrzemianami przestrzennymi
potasu, sodu,
wapnia, rzadziej baru. Zawierają izomorficzne domieszki litu, rubidu, cezu, strontu i
żelaza". Może więc ta glina nie taka jałowa i nie tylko wiara ją trzyma w podłożach.
Odpowiadałeś Jackowi tak:
Po pierwsze lepsze podłoże, oni używają lawy lub pemzy
- w jakim sensie takie podłoże (mineralne) jest lepsze? Porowatość, przechowywanie wilgoci czy chodzi może o to, że nie są jałowe?
I na marginesie - jeśli domierzanie do europejskiej elity kaktusiarskiej polega na częstym podlewaniu i bogatym nawożeniu - to ja od takiej elity trzymać się chcę z dala; ale to tylko moje zdanie.