W.o...Psach 4cz. (2007.10 - 2008.05)
- agaxkub
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3754
- Od: 3 paź 2007, o 09:59
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: małopolska
W.o...Psach 4cz. (2007.10 - 2008.05)
przedstawiam Wam mojego Szirana
ma niecałe 7 miesięcy u mnie od niecałych dwóch
ma niecałe 7 miesięcy u mnie od niecałych dwóch
-
- 100p
- Posty: 161
- Od: 30 maja 2007, o 15:47
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Okolice Łodzi
A ja chciałabym podzielić się radosną nowiną, choć na początku nie było mi do śmiechu.
Oto prezentuję Państwu nowonarodzonego:
Kiedy Dianka trafiła do mnie była w ciąży o czym nie wiedziałam, ciąża zaczęła być widoczna bardzo późno i po konsultacjach z kilkoma lekarzami nie zdecydowałam się na proponowaną aborcję połączoną ze sterylizacją. Oczywiście byli lekarze, którzy chcieli przeprowadzić taki zabieg, ale usłyszałam też opinię lekarską, że nie można go robić po 40 dniu ciąży. Ponieważ nie znałam terminu, gdy została pokryta, zdecydowałam, że pozwolę jej urodzić. Dianka jest troskliwą mamą........
Oto prezentuję Państwu nowonarodzonego:
Kiedy Dianka trafiła do mnie była w ciąży o czym nie wiedziałam, ciąża zaczęła być widoczna bardzo późno i po konsultacjach z kilkoma lekarzami nie zdecydowałam się na proponowaną aborcję połączoną ze sterylizacją. Oczywiście byli lekarze, którzy chcieli przeprowadzić taki zabieg, ale usłyszałam też opinię lekarską, że nie można go robić po 40 dniu ciąży. Ponieważ nie znałam terminu, gdy została pokryta, zdecydowałam, że pozwolę jej urodzić. Dianka jest troskliwą mamą........
KaRo Gebo13 Sonia miała ponad 8 lat, gdy nagle zaczęła kuleć, RTG wykazał zwyrodnienie stawów i na to zaczęliśmy ją leczyć, ale moja intuicja mówiła, że to nie ten problem i zaraz po kulawiźnie wyskoczyły jej dwa guzy, które miała usunięte i podczas tej operacji przez przypadek lekarze wykryli, że pod łopatką rozwija się guz rakowy, niestety nie było możliwości jego usunięcia, lekarze dali jej pół roku życia i pomimo naszej walki Sonia w maju zaczęła się coraz gorzej czuć, a w czerwcu choroba postępowała z dnia na dzień i lekarka zdecydowała o eutanazji, bo były juź przerzuty i dodatkowo w dniu eutanazji straciła wzrok i to oraz silny ból, mimo podawanych bardzo silnych środków p/bólowych było to dla psa okropną męczarnią
Dusia natomiast pojawiła się troszkę przez przypadek, jako miłośnicy psiaków pojechaliśmy na wystawę psów do Sopotu i tam zakupiliśmy Duśkę, a właściwie Evitę, bo to szlachcianka była Nie chciałam psa, bo nadal bardzo cierpiałam z powodu utraty Soni, ale Dusia nas urzekła i zamieszkała z nami. Gdy ukończyła 2 latka nagle dostała epilepsję, lekarka nas uspokajała, że ta rasa jest podatna na padaczkę, zrobiliśmy badania, z których wynikało, że wszystkie organy wewnętrzne pracują prawidłowo i gdy epilepsja się nasiliła to zaczęlismy podawać jej psychotropy w koszmarnie dużych dawkach, bo jak wystąpiły ataki to było ich ok. 20 na dobę. Mieliśmy zalecenia zero stresu dla psa, było to uciążliwe, bo Dusia jak mnie lub męża nie widziała stawała się nerwowa, nagle jej stan się pogorszył, ale były upały i wszystkie objawy szły na epilesję, bo złe samopoczucie, brak apetytu i apatia to objawy padaczki, ale to nie były objawy padaczki, bo raz po spacerze poleciała jej krew z nosa, lekarka zrobiła badanie krwi i po ponownych i dodatkowych badaniach okazało się, że jest to rak krwi (w maju miała badaną krew i poziom leukocytów był w normie, a juź pod koniec sierpnia wzrósł bardzo dużo) i tu historia się powtórzyła, choroba zaczęła pędzić w zastraszającym tempie, nawet nie zdążyliśmy jechać do W-wy na tomografię komputerową by zobaczyć czy czasem w głowie nie rozwija się guz mózgu i gdy leki p/bólowe przestały pomagać oraz gdy pojawiły się inne objawy choroby zmuszeni byliśmy podjąć decyzję o eutanazji
O naszym cierpieniu i bólu pisać nie będę, bo kto stracił psiego przyjaciela wie jakie to jest okropne uczucie
Dusia natomiast pojawiła się troszkę przez przypadek, jako miłośnicy psiaków pojechaliśmy na wystawę psów do Sopotu i tam zakupiliśmy Duśkę, a właściwie Evitę, bo to szlachcianka była Nie chciałam psa, bo nadal bardzo cierpiałam z powodu utraty Soni, ale Dusia nas urzekła i zamieszkała z nami. Gdy ukończyła 2 latka nagle dostała epilepsję, lekarka nas uspokajała, że ta rasa jest podatna na padaczkę, zrobiliśmy badania, z których wynikało, że wszystkie organy wewnętrzne pracują prawidłowo i gdy epilepsja się nasiliła to zaczęlismy podawać jej psychotropy w koszmarnie dużych dawkach, bo jak wystąpiły ataki to było ich ok. 20 na dobę. Mieliśmy zalecenia zero stresu dla psa, było to uciążliwe, bo Dusia jak mnie lub męża nie widziała stawała się nerwowa, nagle jej stan się pogorszył, ale były upały i wszystkie objawy szły na epilesję, bo złe samopoczucie, brak apetytu i apatia to objawy padaczki, ale to nie były objawy padaczki, bo raz po spacerze poleciała jej krew z nosa, lekarka zrobiła badanie krwi i po ponownych i dodatkowych badaniach okazało się, że jest to rak krwi (w maju miała badaną krew i poziom leukocytów był w normie, a juź pod koniec sierpnia wzrósł bardzo dużo) i tu historia się powtórzyła, choroba zaczęła pędzić w zastraszającym tempie, nawet nie zdążyliśmy jechać do W-wy na tomografię komputerową by zobaczyć czy czasem w głowie nie rozwija się guz mózgu i gdy leki p/bólowe przestały pomagać oraz gdy pojawiły się inne objawy choroby zmuszeni byliśmy podjąć decyzję o eutanazji
O naszym cierpieniu i bólu pisać nie będę, bo kto stracił psiego przyjaciela wie jakie to jest okropne uczucie