W.o...Naszych futrzakach - 1cz.(06.04-06.11)

Sekcja uporządkowana tematycznie. Wątki kwalifikuje tylko Administrator.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Eliza
---
Posty: 489
Od: 7 wrz 2005, o 14:19
Lokalizacja: Olsztyn

Post »

Częśc II
Zakoceni wariaci.
Szukaliśmy ostatniej deski ratunku. Tą deską miał być serocat surowica z przeciwciałami podawana kotom aby ułatwić organizmowi walkę z infekcją. Niestety w całym Olsztynie serokatu nie można było dostać. Ogarnął nas wielki żal że takie preparaty są dla psów a dla kotów nie. Romil zaczął dzwonić do lecznic w Warszawie. Wreszcie udało się znaleźć lecznicę posiadającą preparat. Był sierpień gnaliśmy po lek jak wariaci . Pierwszy raz w życiu trasę 220 km pokonaliśmy w zaledwie 1,5 h, właściwie tylko dlatego że było święto kościelne i pusto na trasie. 2 butelkami serokatu powróciliśmy i szybko zaczęliśmy podawać kotom. Musiałam wtedy przełamać barierę strachu i niepewności i nauczyć się robić iniekcje. Poskutkowało. Zaledwie kilka dni po zastrzykach nastąpiła zdecydowana poprawa stanu zdrowia. Wtedy po raz pierwszy nasza mała Tina zaczęła samodzielnie jeść. Ale była radocha w domu. Zaraz po tym zaczęła interesować się światem i bawić się. Pozostałe koty tez dochodziły do zdrowia. Już wydawało się że wszystko skończy się dobrze ale któregoś dnia….
Być wolnym to móc nie kłamać
(Albert Camus)
Awatar użytkownika
Eliza
---
Posty: 489
Od: 7 wrz 2005, o 14:19
Lokalizacja: Olsztyn

Post »

Część III
Skazana przez lekarzy na śmierć.
Pewnego dnia zobaczyliśmy na głowie Tiny jakąś opuchliznę. Opuchlizna obejmowała miejsca czoła i sklepiania czaszki głowy. Wizyta u lekarza nie dała pewności co to jest. Dostała antybiotyk, ale w zasadzie opuchlizna nie zniknęła. Kolejne wizyty u lekarzy skończyły się wykonaniem prześwietlenia głowy i postawieniem diagnozy: przepuklina opon mózgowych. Stwierdzono dziurę w czaszce jako wadę rozwojową, która nie da się leczyć.
Diagnoza była jedna : wkrótce nastąpią zmiany neurologiczne i śmierć zwierzęcia. Zadawaliśmy sobie pytanie dlaczego tak się dzieje że taka mała istotka musi byś skazana na śmierć, tyle walczyliśmy o jej życie…
Romil dzwonił po klinikach weterynaryjnych w całej Polsce z nadzieją że któraś z nich podejmie się zrobienia protezy na czaszkę. Okazało się jednak że dziura w czaszce jest tak duża, że nie nadaje się do robienia protezy(diagnoza lekarza) Kolejne konsultacje z lekarzami pracującymi na Uniwersytecie Warmińsko -Mazurskim potwierdzały wcześniejszą diagnozę. Tymczasem Tina czuła się całkiem nie źle . Biegała z drugą kotką a my z lękiem czekaliśmy na objawy neurologiczne.
Był 1 listopada 2002 roku. Tina biegała i kopała się w zabawie ze swoją koleżanką Cinką. Nagle zauważyłam że na czole pojawiła się biaława wydzielina. Zaczęłam wołać Romila żeby zobaczył jak to wygląda. Byłam szczęśliwa bo ta wydzielina to była ROPA. Przecież płyn mózgowo rdzeniowy jest przezroczysty!! Zobacz ! prawie wrzeszczałam to nie przepuklina to ropień! Wycisnęłam ropę, ale niestety wkrótce następowało odnowienie wydzieliny. Powstała tkanka ropotwórcza. Wizyta u innego całkiem nowego lekarza trochę utemperowała naszą radość. Lekarz wprawdzie potwierdził, że to ropień ale wcale nie wykluczył on występowania przepukliny opon mózgowych. Zdecydowaliśmy się na ponowne prześwietlenie głowy. Czas czekania na wynik pamiętam do dzisiaj . Nadzieja przewijała się z lękiem. Wreszcie moment oglądania czaszki. Lekarz długo patrzył i nic nie mówił… Wreszcie powoli z niepewnością stwierdził „ja tu dziury nie widzę”. Na takie orzeczenie czekaliśmy. Jak to się stało że 4 innych lekarzy orzekło przepuklinę ? Jak to się stało że wszyscy pomylili się w swojej diagnozie? Jak to się stało że jeden lekarz z innej kliniki powalił całą diagnozę? Co byłoby gdybyśmy uwierzyli diagnozę wymieniowych 4 lekarzy? Czy czasem ktoś inny nie dokonałby eutanazji zwierzęcia myśląc że jest śmiertelnie chory? Pewnie tak. Ale nasz upór i nadzieja nie pozwoliły na to. cdn
Być wolnym to móc nie kłamać
(Albert Camus)
Awatar użytkownika
agrazka
Przyjaciel Forum
Przyjaciel Forum
Posty: 3193
Od: 22 maja 2005, o 23:39
Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Post »

nie wiem co napisać... :(
serdecznie - Grażyna - Mój ogród...
Awatar użytkownika
Eliza
---
Posty: 489
Od: 7 wrz 2005, o 14:19
Lokalizacja: Olsztyn

Post »

Część IV
Długie i uciążliwe leczenie
Najpierw zaczęliśmy od diagnozy. Laboratorium badające wymaz z ropnia stwierdziło zakażenie gronkowcem złocistym. Tinę czekał trudny zabieg usunięcia otorbionego guza , założenia sączka i płukania środkami odkażającymi. Zabieg przeprowadził lekarz który powalił diagnozę 4 innych lekarzy. Lekarz usunął ropień przed tym zabiegiem wygolił głowę malutkiej Tinie. Załączył sączek i posmarował cięcie srebrzystą substancją służącą za opatrunek. Oddając nam śpiącą Tinę zażartował, że zrobił z kota Robokopa. Przez specjalną rurkę wprowadzaliśmy płyn odkażający do ropnia, spływał on do zatok , zniszczenie bowiem tkanki ropotwórczej miało dać gwarancję nie odnowienia się guza. Zabieg był przykry powtarzany wielokrotnie w ciągu dnia. Tina tylko cicho pojękiwała jak robiliśmy jej ten zabieg. Tina dostawała bardzo silne antybiotyki penetrujące nawet kości. Niszczenie guza trwało długo około miesiąca. Okazało się bowiem że guz wytworzył się w wyniku powikłań po katarze kocim i miał on połączenie z zatokami. Ale nasze działania okazały się skuteczne. Tina powoli wracała do zdrowia. Cięcie zarastało sierścią, płukanie odkażalnikami dało efekt –tkanka ropotwórcza została zniszczona. Zakażenie gronkowcem złocistym należy do wyjatkowo męczliwych i trudnych do zwalczenia. Jednak udało się. cdn
Być wolnym to móc nie kłamać
(Albert Camus)
Awatar użytkownika
koza
Przyjaciel Forum
Przyjaciel Forum
Posty: 1683
Od: 26 lip 2006, o 18:41
Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
Lokalizacja: woj.śląskie

Post »

Elizo!!! Długo trwała Wasza walka o Timkę......Jesteście wspaniałymi osobami!!!!
W czasach tak powszechnej znieczulicy mało kto zdecydował by się tak walczyć o życie psa czy kota. Dla wielu to niestety tylko zwierzak................
Ulka buziaki przesyła
Mariola54
Przyjaciel Forum - gold
Przyjaciel Forum - gold
Posty: 4858
Od: 11 wrz 2006, o 00:33
Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
Lokalizacja: kujawy

Post »

Elizo czytam to z przejęciem.
Awatar użytkownika
Eliza
---
Posty: 489
Od: 7 wrz 2005, o 14:19
Lokalizacja: Olsztyn

Post »

Dziękuję, ale dla wielu jesteśmy zwykłymi świrami albo conajmniej dziwakami. Ale tak jest nie potrafimy zostawić zwierzaka bez rzetelnej pomocy. O pieniądzach wydanych na leczenie nie wspomnę, a nie należymy do potentatów finansowych. :wink:
Być wolnym to móc nie kłamać
(Albert Camus)
aurynka
---
Posty: 2061
Od: 26 wrz 2006, o 14:28

Post »

Masz wielkie serce Elizo! ObrazekTwoje kotki nie mogły trafić na lepszego opiekuna. :!:
martas

Post »

Szcerze podziwiam Elizo! Mnie nie byłoby stać na coś podobnego... tak myslę.
Awatar użytkownika
Eliza
---
Posty: 489
Od: 7 wrz 2005, o 14:19
Lokalizacja: Olsztyn

Post »

Cześc V
Radość z istnienia Tiny
Tina dorastała na śliczną panienkę jednak do jedzenia zawsze była niechętna. Jadła mało po malutkich kawałeczkach, więc dawaliśmy jej tylko to co lubiła. Lubiła aportować więc często rzucaliśmy jej skarpety zwinięte w kłębek a ona je przynosiła . W 2003 roku poznała domek i otoczenie na działce ogrodniczej. Była radosna jak skowronek. Wskakiwała na drzewa czasami nie chciała powracać do domu więc długo jej szukaliśmy zanim, dała znak o swoim istnieniu. Przechodziła ogrodzenie działki z takim wdziękiem że nigdy w życiu nie widziałam żeby inny kot jej dorównał. Poznawała świat łapała muchy i ćmy ale bywało że trafiła na ropuchę wówczas ślina toczyła jej się przez cały dzień. Potrafiła reagować na ptaki w TV. Przyglądała się ekranowi z rozszerzonymi źrenicami nawet raz poszła za telewizor, żeby sprawdzić czy tam nie ma ptaków. Nigdy nie wchodziła w drogę innym kotom, nie była konfliktowa ani dla ludzi ani dla zwierząt, nigdy nie drapała i nie syczała. Była pogodna i miła dla wszystkich. Kiedy leżał chory nasz 19 letni kocur Tina kładłą się na nim jakby chciała mu pomóc. Był to wzruszający widok i jednocześnie trudny do wytłumaczenia . Żegnała w ten sposób swojego starszego kolegę.
Jej zdrowie nie było doskonałe jednak poważnie nie chorowała. Zdawaliśmy sobie sprawę że musimy pilnować jej zdrowia bo może szybko zachorować. Jej stałym powikłaniem po katarze było podrażnienie błon śluzowych nosa wobec czego często kichała i miała łzawiące oczy. Wydawało się nam że w dobrej opiece Tina będzie żyła długo. Przecież tak o nią dbaliśmy... Zdarzyło jej się że nie wróciła na noc. To była wielka rozpacz, ale kiedy wróciła wielka radość. Kiedy Tina wychodziła na zewnątrz zawsze pilnowaliśmy gdzie jest czy leży czy bawi się nigdy nie traciliśmy jej z oczu.. Tina była doskonałym towarzyszem człowieka. Zawsze miła i pogodna , uwielbiała spać pod kołdrą. Kiedy chciałam ją zawołać to po prostu ... gwizdałam. Biegła wtedy gruchając i kładła się na kolana. I wydawało się że tak będzie wyglądać dalej nasze wspólne z Tiną życie. A jednak tak się nie stało. cdn
Być wolnym to móc nie kłamać
(Albert Camus)
Awatar użytkownika
Eliza
---
Posty: 489
Od: 7 wrz 2005, o 14:19
Lokalizacja: Olsztyn

Post »

Cześć VI
Kto zawinił? Dlaczego, dlaczego tak się stało.Problem rozpoczął się w czerwcu 2006. Jakieś biegunki częste śluzowate stolce zaniepokoiły nas. Zrobiliśmy badania w kierunku trzustki- prawidłowe, badania kału brak robaków. Także badania krwi wszystkie prawidłowe. Co było przyczyną dolegliwości??
Pod nieobecność naszego stałego lekarza trafiliśmy do innego. W wyniku wywiadu dotyczącego objawów lekarka stwierdziła, że najprawdopodobniej dolegliwości wywołuje eozynofilowe zapalenie jelit choroba z autoimmunoagresji, powodująca stany zapalne jelit. Tą chorobę leczy się sterydami i takie też zapisała Tinie. Po dwóch tygodniach od podawania leków Tina zaczęła się bardzo źle czuć. Pojawił się wysięg z nosa, ropny stan zapalny oczu. Katar był tak silny że Tinie zeszła skórka z nosa i powstała rana. Smarowaliśmy jej nosek wpuszczaliśmy krople do oczy i lekarka zmieniła sterydy. Po tych drugich czuła się lepiej. Biegunki zmniejszyły się. Czy wtedy już nie powinniśmy zauważyć zmian w zachowaniu? Tak, ale wtedy myśleliśmy że jej zmniejszona radość z życia bierze się z dolegliwości z jelit.
Liczne konsultacje z lekarką potwierdzały konieczność brania sterydów. Dziś zadajemy sobie pytanie dlaczego nie zapytaliśmy naszego stałego lekarza czy takie leczenie jest konieczne? Dlaczego tak wyszło? Któregoś dnia Romil stwierdził: Wiesz, coś z Tiną nie tak ona nie chce nic jeść. Pojechaliśmy na badania krwi, które wykazały niewielką anemię i niewielki nieprawidłowości w pracy wątroby. Pamiętam ten dzień bardzo dobrze. Nasz lekarz posmutniał... i stwierdził. Nie chcę być złym prorokiem ale podejrzewam że to coś bardzo poważnego...
Nie chcieliśmy w to wierzyć, mieliśmy nadzieję że te złe badania są wynikiem działania sterydów. Kolejne badania krwi były nieco gorsze. Tina czuła się źle, nie chciała jeść i całe dnie spędzała siedząc pod iglakiem.. A my ciągle mieliśmy nadzieję na jej wyzdrowienie. Robiliśmy jej kroplówki dostawała leki wzmacniające wątrobę i ogólny stan zdrowia.
Kolejne badania zrobiliśmy w kierunku zakaźnej białaczki, babeszjozy i nic. To nie było to. A Tina słabła. Pojawiła się żółtaczka i ogromne węzły chłonne. Jej stan był ciężki. Mimo to Romil karmił ją strzykawką, żeby nie umarła z głodu. Ostatnia wizyta u lekarza miała miejsce na dobę przed jej śmiercią. Oddech Tiny był coraz szybszy i nikt już nie dawał jej nadziei, a jednak nie mogliśmy jej poddać eutanazji. Gdybyśmy to zrobili ciągle mielibyśmy wyrzuty, że może zdarzyłby się cud...
Tina zmarła 12 września 2006 roku mając zaledwie 4 lata ( na wiek człowieka to 32 lata) po 3 miesiącach leczenia sterydami. Prawdopodobna przyczyna śmierci to chłoniak wywołany leczeniem lekami sterydowymi.
Przez 3 miesiące wrzucaliśmy do ukochanego pyszczka śmierć. Pyszczka który bezgranicznie nam ufał. Czujemy się w pewnym stopniu winni tej śmierci, ale mamy żal do lekarki która nie powiedziała nam że sterydy osłabiają odporność i mogą wyzwolić chorobę nowotworową. .
Ciągle zadajemy sobie pytanie dlaczego los odebrał nam kota o którego tak walczyliśmy, tak bardzo opiekowaliśmy się i kochaliśmy. Dlaczego lekarze nie informują i wszelkich skutkach ubocznych leków? Być może nie zastosowalibyśmy wtedy sterydów.

Wierzę że zwierzęta zasługują na dobro.
Wiem że zwierzęta to nasi mniejsi bracia.
Dlatego śmierć Tiny jest tak bolesna.
Żegnaj Tinuś, spotkamy się być może wtedy będziemy zawsze razem. ;:118 ;:167
Być wolnym to móc nie kłamać
(Albert Camus)
Awatar użytkownika
agrazka
Przyjaciel Forum
Przyjaciel Forum
Posty: 3193
Od: 22 maja 2005, o 23:39
Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Post »

niestety popłakałam się :(
serdecznie - Grażyna - Mój ogród...
aurynka
---
Posty: 2061
Od: 26 wrz 2006, o 14:28

Post »

Trudno powstrzymać łzyObrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „WSZYSTKO o... Bazy wiedzy użytecznej”