Ludzie w domach mają różne stworzonka. A jak się posłucha o "zachciewajkach" to czasem głowa rozboli

Kilka lat pracowałam w zoologicznym, różnych dziwactw się tam można nasłuchać. U mnie w domu zawsze były zwierzęta. Zaczęło się od psów, poprzez koty (nie mieszkające w domu), kanarki, ryby, chomiki aż po fretkę. Obecnie w domu nie mamy żadnego zwierzaka (jeszcze mieszkamy u teściów, a zwierząt przy moim teściu lepiej nie trzymać...). Chciałabym znów mieć fretkę, bo to cudne zwierzę, jeśli ktoś lubi hardcore w domu

Ale już widzę te narzekanie męża

Mąż będzie za kotem, ja bardziej za psem. I zapewne zgodzimy się na świnkę morską tak na początek (a raczej na dwie). Nie wyobrażam sobie, żeby moje dziecię wychowywało się w domu bez zwierząt. Dla mnie taki dom, to nie dom, jakoś w nim pusto

Ale co tu gadać, ja jestem zaawanoswanym maniakiem zwierzęcym, nawet prosiaka w domu trzymałam (którego matka odrzuciła).