Wynajmowane ogrody Margolci (a tak chce mieć własny!)
- patusia336
- 1000p
- Posty: 2520
- Od: 31 sty 2011, o 19:42
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
Re: Wynajmowane ogrody Margolci (a tak chce mieć własny!)
Wpisuję się do wątku, ależ mnie powaliły Twoje pomidorki
- Margolcia_K
- 200p
- Posty: 206
- Od: 27 kwie 2014, o 14:58
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Lubuskie, nad Wartą w lesie
Re: Wynajmowane ogrody Margolci (a tak chce mieć własny!)
Szostani, my dawaliśmy ogłoszenia i w necie i w prasie, i wyobraź sobie, że przez 4 lata NIKT się nie zgłosił. Ci co mają dom na sprzedaż chyba nie czytają ogłoszeń typu "kupię", ale dziwię się pośrednikom, że się nie odezwali.
Jak sprzedawałam mieszkanie po rodzicach to od pośredników opędzić się nie mogłam.
PS. Obejrzałam te oferty (dziękuję ), które pokazałaś i jedna z nich jest fajna, ale niestety dla nas za droga. My niestety kasy mamy zdecydowanie za mało żeby znaleźć coś fajnego, ale ja ciągle wierzę, że coś jednak się trafi.
Tak naprawdę możemy wydać dwukrotność nowego wieku emerytalnego plus ew. 10-14 (oczywiście wszystko w tysiącach)
Witam Cię serdecznie Patusiu (mogę tak?).
Ja zawsze sobie sadzę pomidorki w doniczkach. I przez cały sezon mamy własne witaminki. Ale w tym roku nie posadziłam, bo w sierpniu mam stąd spadać. Szkoda byłoby mi je zostawić, a zabrać się nie da.
Jak sprzedawałam mieszkanie po rodzicach to od pośredników opędzić się nie mogłam.
PS. Obejrzałam te oferty (dziękuję ), które pokazałaś i jedna z nich jest fajna, ale niestety dla nas za droga. My niestety kasy mamy zdecydowanie za mało żeby znaleźć coś fajnego, ale ja ciągle wierzę, że coś jednak się trafi.
Tak naprawdę możemy wydać dwukrotność nowego wieku emerytalnego plus ew. 10-14 (oczywiście wszystko w tysiącach)
Witam Cię serdecznie Patusiu (mogę tak?).
Ja zawsze sobie sadzę pomidorki w doniczkach. I przez cały sezon mamy własne witaminki. Ale w tym roku nie posadziłam, bo w sierpniu mam stąd spadać. Szkoda byłoby mi je zostawić, a zabrać się nie da.
Wiejski dom Margolci - na stare lata zaczynam od podstaw!
Wynajmowane ogrody Margolci
Pozdrawiam - Margolcia
Wynajmowane ogrody Margolci
Pozdrawiam - Margolcia
- patusia336
- 1000p
- Posty: 2520
- Od: 31 sty 2011, o 19:42
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
Re: Wynajmowane ogrody Margolci (a tak chce mieć własny!)
Oczywiście można tak do mnie mówić Jestem pewna,że w przyszłym roku będziesz miała niezłą gromadkę pomidorków u siebie Ja mam trochę posadzonych ,ale do gruntu Nie ma nic lepszego jak własne zbiory .
- Maska
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 42113
- Od: 19 lut 2012, o 19:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
- Kontakt:
Re: Wynajmowane ogrody Margolci (a tak chce mieć własny!)
Margolciu dopiero dzisiaj przeczytałam relację i w pełni się zgadzam dom odpada, a drzewa mogą kiedyś być kłopotem....nic! szukajcie dalej, a na pewno znajdziecie
Re: Wynajmowane ogrody Margolci (a tak chce mieć własny!)
Ja bym stawiała na warmińsko mazurskie tutaj jest taniej może znajdziesz coś w odpowiedniej cenie. Albo w okolicy mniejszych miast. też bym nie chciała wracać do Warszawy już tam mieszkałam i mi się w ogóle nie podobało nie dość, że to wyjątkowo brzydkie miasto na tle innych stolic europejskich to wszędzie daleko i ciągle trzeba jeździć, korki no zupełnie nie dla mnie. Trzeba być dobrej myśli a na pewno coś w końcu znajdziecie. Może trochę zmniejszyć wymagania? bo ideałów nie ma
- survivor26
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4397
- Od: 31 sty 2012, o 14:23
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: ok. Lwówka Śl.
Re: Wynajmowane ogrody Margolci (a tak chce mieć własny!)
Za podaną kwotę, to u nas znajdziesz mały domek w dobrym stanie albo duży do remontu... Jeśli zależy Ci na borach i jeziorach to rozejrzyj się po województwie lubuskim, tam (poza głównymi miejscami turystycznymi) jest tanio w stosunku do reszty Polski.
- Margolcia_K
- 200p
- Posty: 206
- Od: 27 kwie 2014, o 14:58
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Lubuskie, nad Wartą w lesie
Re: Wynajmowane ogrody Margolci (a tak chce mieć własny!)
Tak, Marysiu, tych drzew sie bałam, a poza tym całe światło zasłaniały. Zresztą, tam działki nie było.
Wiesz, Pat, szukam wszędzie gdzie las i woda, lubuskie też wchodzi w grę. Trochę jedynie dyskryminuję rejony podgórskie, bo ja gruba jestem i ciągle bym zasapana chodziła.
U nas wczoraj był nieziemski upał, ale że zapowiadali burze przez kilka dni, a trawa już po kolana była, małż zarządził koszenie. Jako, że nasza elektryczna kosiarka w zeszłym roku odmówiła współpracy na amen, mieliśmy do wyboru warianty - nożyczki albo wezwanie profesjonalnego Pana z traktorkiem, kosiarką i kosą.
Nasza działka do wykoszenia ma około 2000 metrów więc wariant pierwszy zupełnie nie przypadł nam do gustu, a wezwanie Pana powoduje znaczny ubytek walorów płatniczych z portfela, więc też mojego entuzjazmu nie obudziło.
Mój małż poszedł więc na wieś i od sąsiada pożyczył spalinową kosiarkę za
Lekko zdezelowaną, ale koszącą.
Do tej pory, kosiarką elektryczną kosiłam ja i małża nie mogłam do tego namówić. I mimo iż kosiarka była mała i lekka to po obleceniu 2000 m nierównego "trawnika" ziajałam i zipałam bardziej niż maratończyk bez dopingu, na mecie.
Tym razem małż kosiarkę uruchomił, przejechał parę razy, pokazał co i jak i miał zamiar sie zmyć. Zaczęłam kosić, ale niestety nie wychodziło mi najlepiej , bo albo cholera mi uciekała (ma toto własny napęd), albo nie mogłam się z nią dogadać jeśli chodzi o to gdzie mamy jechać. A o uruchomieniu tego cholerstwa nawet mowy nie było. Szarpałam za ten sznurek, szarpałam i prędzej rękę z barku bym sobie wyszarpnęła, niż bym toto uruchomiła. Koniec końców małż wykosił całość sam, a ja tylko od czasu do czasu troszeczkę.
Teraz wygląda ładnie, a w nocy lało, jak obiecywali, więc dobrze, że zdążyliśmy wykosić.
Dziś po nocnej burzy jest po prostu super. Ciepło, ale nie upalnie. Wszystko ma takie soczyste kolory, właśnie zaczęły kwitnąć róże, nawet clematis zakwitł, choć mu tego nie wróżyłam i drugi różanecznik też postanowił jednak pokazać swój kolorek. Zaczyna być kolorowo.
I takie kropelki wody wszędzie jeszcze błyszczą.
Jest pięknie. Żal mi będzie stąd wyjeżdżać.
Kochana szostani, ja to bym zmniejszyła, ale mój małż uważa, że dla ideału musi być ideał! To on jest tym ideałem, nie ja bynajmniej!szostani pisze:Może trochę zmniejszyć wymagania? bo ideałów nie ma
Wiesz, Pat, szukam wszędzie gdzie las i woda, lubuskie też wchodzi w grę. Trochę jedynie dyskryminuję rejony podgórskie, bo ja gruba jestem i ciągle bym zasapana chodziła.
U nas wczoraj był nieziemski upał, ale że zapowiadali burze przez kilka dni, a trawa już po kolana była, małż zarządził koszenie. Jako, że nasza elektryczna kosiarka w zeszłym roku odmówiła współpracy na amen, mieliśmy do wyboru warianty - nożyczki albo wezwanie profesjonalnego Pana z traktorkiem, kosiarką i kosą.
Nasza działka do wykoszenia ma około 2000 metrów więc wariant pierwszy zupełnie nie przypadł nam do gustu, a wezwanie Pana powoduje znaczny ubytek walorów płatniczych z portfela, więc też mojego entuzjazmu nie obudziło.
Mój małż poszedł więc na wieś i od sąsiada pożyczył spalinową kosiarkę za
Lekko zdezelowaną, ale koszącą.
Do tej pory, kosiarką elektryczną kosiłam ja i małża nie mogłam do tego namówić. I mimo iż kosiarka była mała i lekka to po obleceniu 2000 m nierównego "trawnika" ziajałam i zipałam bardziej niż maratończyk bez dopingu, na mecie.
Tym razem małż kosiarkę uruchomił, przejechał parę razy, pokazał co i jak i miał zamiar sie zmyć. Zaczęłam kosić, ale niestety nie wychodziło mi najlepiej , bo albo cholera mi uciekała (ma toto własny napęd), albo nie mogłam się z nią dogadać jeśli chodzi o to gdzie mamy jechać. A o uruchomieniu tego cholerstwa nawet mowy nie było. Szarpałam za ten sznurek, szarpałam i prędzej rękę z barku bym sobie wyszarpnęła, niż bym toto uruchomiła. Koniec końców małż wykosił całość sam, a ja tylko od czasu do czasu troszeczkę.
Teraz wygląda ładnie, a w nocy lało, jak obiecywali, więc dobrze, że zdążyliśmy wykosić.
Dziś po nocnej burzy jest po prostu super. Ciepło, ale nie upalnie. Wszystko ma takie soczyste kolory, właśnie zaczęły kwitnąć róże, nawet clematis zakwitł, choć mu tego nie wróżyłam i drugi różanecznik też postanowił jednak pokazać swój kolorek. Zaczyna być kolorowo.
I takie kropelki wody wszędzie jeszcze błyszczą.
Jest pięknie. Żal mi będzie stąd wyjeżdżać.
Wiejski dom Margolci - na stare lata zaczynam od podstaw!
Wynajmowane ogrody Margolci
Pozdrawiam - Margolcia
Wynajmowane ogrody Margolci
Pozdrawiam - Margolcia
- duju
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3962
- Od: 13 paź 2008, o 12:31
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: wielkopolska
Re: Wynajmowane ogrody Margolci (a tak chce mieć własny!)
Nie dziwię się .. tyle waszej pracy włożone. Upały straszne, u mnie w końcu burza, trochę popadało w końcu, bo tak trzeba by z wężem polatać.
Pozdrawiam - Justyna
- survivor26
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4397
- Od: 31 sty 2012, o 14:23
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: ok. Lwówka Śl.
Re: Wynajmowane ogrody Margolci (a tak chce mieć własny!)
Śliczna ta różyczka na pierwszym zdjęciu! A rośliny ze sobą zabieracie przy wyprowadzce?
- Margolcia_K
- 200p
- Posty: 206
- Od: 27 kwie 2014, o 14:58
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Lubuskie, nad Wartą w lesie
Re: Wynajmowane ogrody Margolci (a tak chce mieć własny!)
Nie, Pati, roślin nie zabieramy. Te wieloletnie to są "zastane", tylko przeze mnie "zaopiekowane", a ja sieję jednoroczne. Jak byliśmy na Kaszubach, to nawet swoich nie siałam, a i tych "zastanych" do obsługi było niewiele. To był trawnik otoczony iglakami i wszystko.
Na Podlasiu zrobiłam grządko-rabatkę pod nawisem balkonu (tam nawet trawa nie rosła) i posiałam na próbę jednoroczne kwiatki.
Jak się udały to w następnym roku wzbogaciłam zasiewy o warzywka. I o dziwo wszystko się udało, ale podlewania było co niemiara. Tam deszcz nie zaglądał, więc tylko latałam z konewkami. Ale to akurat nie stanowiło problemu bo woda była za darmochę, przez działkę przebiegał ciek wodny i z niego brałam wodę. A ile miałam gimnastyki! Tylko schudnąć nie mogłam.
A ta różyczka to tzw. psia róża (rosa canina) czyli dziczka.
Hej, Justynko , u nas też na szczęście popadało, bo zamęczyłyby mnie te konewki. Nie lubię malutkich roślinek podlewać wężem, więc konewki są w stałym użyciu. Dopiero potem wejdzie wąż.
Na Podlasiu zrobiłam grządko-rabatkę pod nawisem balkonu (tam nawet trawa nie rosła) i posiałam na próbę jednoroczne kwiatki.
Jak się udały to w następnym roku wzbogaciłam zasiewy o warzywka. I o dziwo wszystko się udało, ale podlewania było co niemiara. Tam deszcz nie zaglądał, więc tylko latałam z konewkami. Ale to akurat nie stanowiło problemu bo woda była za darmochę, przez działkę przebiegał ciek wodny i z niego brałam wodę. A ile miałam gimnastyki! Tylko schudnąć nie mogłam.
A ta różyczka to tzw. psia róża (rosa canina) czyli dziczka.
Hej, Justynko , u nas też na szczęście popadało, bo zamęczyłyby mnie te konewki. Nie lubię malutkich roślinek podlewać wężem, więc konewki są w stałym użyciu. Dopiero potem wejdzie wąż.
Wiejski dom Margolci - na stare lata zaczynam od podstaw!
Wynajmowane ogrody Margolci
Pozdrawiam - Margolcia
Wynajmowane ogrody Margolci
Pozdrawiam - Margolcia
- jokaer
- -Moderator Forum-.
- Posty: 7325
- Od: 14 lut 2008, o 08:21
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Pogórze Ciężkowickie 385 m npm; na granicy Małopolski z Podkarpaciem
Re: Wynajmowane ogrody Margolci (a tak chce mieć własny!)
Witam założycielkę wątku
Z wielką przyjemnością go przeczytałam i oczywiście czekam na ciąg dalszy.
Ja też należę do takich co wynieśli się z miasta.
Jednak szybko to się nie stało, aczkolwiek decyzję podjęłam po jednej wizycie.
Gospodarstwo, które kupiliśmy, syn znalazł w necie. Cena była okazyjna ( 4 lata temu).
Marzyłam o ogrodzie, ale jawił mi się zdecydowanie inny, w innym klimacie roślinnym.
Tu gdzie jestem wielu moich ulubionych roślin nie posadzę. Jednak nie żałuję.
Powiem tylko, że chyba nie da się znaleźć miejsca, które zaspokoi wszystkie marzenia, z czegoś trzeba zrezygnować.
Najważniejsze, że jak piszesz musi mieć to coś.
Jeśli miałabym doradzać, gdyby mnie ktoś zapytał , to na pewno nie kupiłabym na terenach zalewowych.
Nie w dołku. Nie w strefie "wiecznych mrozów" Czyli tam gdzie można spokojnie uprawiać rośliny.
Czyli raczej południe Polski, zachód. ( tylko to wędkowanie )
Jednym słowem, szukajcie a znajdziecie.
Pozdrawiam- Jola Spis treści w uprawie warzyw
----------------------------------------------------
Sprzedam/Kupię/Wymienię Moje krzyżówki Na pohybel zimie
----------------------------------------------------
Sprzedam/Kupię/Wymienię Moje krzyżówki Na pohybel zimie
- Maska
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 42113
- Od: 19 lut 2012, o 19:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
- Kontakt:
Re: Wynajmowane ogrody Margolci (a tak chce mieć własny!)
Margolciu nie będzie Ci żal opuszczać obecnego miejsca jak będziesz się przenosić na swoje, więc trzeba szukać szybko żeby przerwy nie było
U mnie też raniutko po deszczu tak rześko było teraz się kisi....może znowu burza będzie?
U mnie też raniutko po deszczu tak rześko było teraz się kisi....może znowu burza będzie?
- Margolcia_K
- 200p
- Posty: 206
- Od: 27 kwie 2014, o 14:58
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Lubuskie, nad Wartą w lesie
Re: Wynajmowane ogrody Margolci (a tak chce mieć własny!)
Witam Cię jokaer i ciesze się, że Ty też znalazłaś swój kawałek tego świata. Tak sądzę, że i dla mnie gdzieś on jest.
Marysiu, szukam, szukam, chyba nawet aż do przesady!
A tam poza tym, to wiecie co!? Tak się nie da!
Skorzystałam z faktu, że wczoraj padało, a przedwczoraj lało, a dziś pięknie i rześko, i postanowiłam popielić. Chwaściki malutkie, ziemia pulchniutka, bo przed deszczem przepazurkowałam, wszystko byłoby OK gdyby nie .... koperek. Mam go wszędzie. Na każdej rabatce, grządeczce, na kompoście i gdzie tylko jakiś fragment skopanej ziemi.
Musiał mi się w zeszłym roku powysiewać samodzielnie, ale że aż tak go rozdmucha po działce to nie sądziłam. Domyślam się, że musiałam niechcący wyrzucić jakieś baldachy z nasionami na kompost, choć starałam się tego nie zrobić, ale inaczej to nie wytłumaczę sobie skąd w takiej obfitości koper za domem, z dala od grządki zeszłorocznej.
Tam gdzie świadomie posiałam, to marny i lichy, a pomiędzy kwiatkami burza kopru. Nie wyrywam go bo się przyda, ale pomiędzy nim chwaściska w miniaturze. I jak to pielić? Stara, ślepa baba, gruba na dodatek, to i paluszki ma odpowiednio proporcjonalne, a do tych chabazi to pincety chyba potrzeba. Albo paluszków pianisty anorektyka.
Ach cóż ja się naskubałam tego draństwa, ale z grubsza wypieliłam.
Niestety moje kanciki po deszczu się trochę rozpłynęły i będę musiała popoprawiać, ale to już nie dziś bo zaczyna się robić upalnie. Ale podobno na wieczór zapowiadają burzę, A dziś jeszcze popracowałam przy obrywaniu przekwitłych kwiatów różaneczników i chyba jak na niedzielę mam dość (... akurat!)
Zrobię sobie kawusię i z książką zasiądę do błogiego lenistwa.
Co prawda jak się znam, to będę co i rusz wstawała, bo to trzeba coś obejrzeć, a tu coś wyrwać, coś podwiązać i w ogóle ...
Ale to chyba normalne?
Marysiu, szukam, szukam, chyba nawet aż do przesady!
A tam poza tym, to wiecie co!? Tak się nie da!
Skorzystałam z faktu, że wczoraj padało, a przedwczoraj lało, a dziś pięknie i rześko, i postanowiłam popielić. Chwaściki malutkie, ziemia pulchniutka, bo przed deszczem przepazurkowałam, wszystko byłoby OK gdyby nie .... koperek. Mam go wszędzie. Na każdej rabatce, grządeczce, na kompoście i gdzie tylko jakiś fragment skopanej ziemi.
Musiał mi się w zeszłym roku powysiewać samodzielnie, ale że aż tak go rozdmucha po działce to nie sądziłam. Domyślam się, że musiałam niechcący wyrzucić jakieś baldachy z nasionami na kompost, choć starałam się tego nie zrobić, ale inaczej to nie wytłumaczę sobie skąd w takiej obfitości koper za domem, z dala od grządki zeszłorocznej.
Tam gdzie świadomie posiałam, to marny i lichy, a pomiędzy kwiatkami burza kopru. Nie wyrywam go bo się przyda, ale pomiędzy nim chwaściska w miniaturze. I jak to pielić? Stara, ślepa baba, gruba na dodatek, to i paluszki ma odpowiednio proporcjonalne, a do tych chabazi to pincety chyba potrzeba. Albo paluszków pianisty anorektyka.
Ach cóż ja się naskubałam tego draństwa, ale z grubsza wypieliłam.
Niestety moje kanciki po deszczu się trochę rozpłynęły i będę musiała popoprawiać, ale to już nie dziś bo zaczyna się robić upalnie. Ale podobno na wieczór zapowiadają burzę, A dziś jeszcze popracowałam przy obrywaniu przekwitłych kwiatów różaneczników i chyba jak na niedzielę mam dość (... akurat!)
Zrobię sobie kawusię i z książką zasiądę do błogiego lenistwa.
Co prawda jak się znam, to będę co i rusz wstawała, bo to trzeba coś obejrzeć, a tu coś wyrwać, coś podwiązać i w ogóle ...
Ale to chyba normalne?
Wiejski dom Margolci - na stare lata zaczynam od podstaw!
Wynajmowane ogrody Margolci
Pozdrawiam - Margolcia
Wynajmowane ogrody Margolci
Pozdrawiam - Margolcia