Wpis sytuacyjny z pola bitwy:)
Tuje po obwodzie nastąpiły w epoce przed mną w większości, jedną ścianę mam bez i tam szaleję w tym roku, ale od początku...
PA wcześniej założyła 3 grządki (z grubsza wypielone i przekopane wujkiem fajnym (pseudonim WF hehe), wybrane kamienie),
przejęłam je w tym roku i pogłębiłam, nawiozłam obornikiem spod pieczarek, fusami kawy, dosypałam trochę torfu odkwaszonego, odkamieniłam.
Docelowo na ich miejscu będą grządki podniesione i w innym kształcie.
Zbudowałam grządkę podniesioną testową, żeby MM pokazać jakie plusy, niebieska jest, bo on niebieski lubi
Wyłożyłam ścieżki kartonami i wysypałam korą drobno mieloną.
Nauka? Podniesione grządki potrzebują więcej niż 3 warstwy kartonów na spód, albo solidniejszego kartonu

Siatka metalowa drobna uratuje buraczki, być może, przed nornicami, bo jej brak nie uratował...
Do wyłożenia ścieżek nie sprawdziła się drobna kora - ptaki rozgrzebały jak tylko wyschła, a w tym roku suchooo.
Zmiotłam do wiadra i dodawałam do kolejnych grządek, a wysypałam grubą.
Też wysycha, też ptaki grzebią, ale mniej - będę szła w grubość warstwy i dosypywała więcej kory

Kamienie początkowo dociskały karton, a że kamieni nie brakuje, to teraz już leżą po obwodach.
Widzicie betonowy krąg z włazem? To studnia na deszczówkę, z dachu odprowadzana jest cała do niej i jeszcze coś podsiąka lokalnego.
Jest i pompa do kompletu, jak zasiedlimy, to będzie mieszkała w studni na stałe, tymczasem przenośna jest

Betonowy krąg będzie środkiem warzywniaka, grządki podniesione mają się promieniście rozchodzić od tego okręgu,
mało odkrywcze, ale to jedyne sensowne miejsce na warzywniak (prawy róg na obrazku sytuacyjnym) i jakoś obejść ten krąg muszę

Aaaa, to sytuacja na kwiecień tego roku była, pozmieniało się.
I jakoś się tak maj nagle zrobił, niespodziewanie, bo doktoryzowałam się z pomidorów teorii,
w praktyce oglądałam ich sadzonki na parapecie i biurku (okno balkonowe i wybujały),
samoróbnych foliaków i folii do nich (bo w prognozy donosiły po 15.05 gwałtowne deszcze i burze, grad),
które jednocześnie posłużą później do powieszenia onych pomidorowych krzaków.
Prognozy kłamały...

Foliak zajął pół podniesionej grządki, bo zdjęciu folii faktycznie służy do podwieszenia sznurków krzaczkowych,
ale coś chyba za dobrą mieszankę podłoża wymyśliłam, bo rosną i przerastają stelaż
Zeźarliśmy sałatę, rzodkiewki, szpinaki, nawet groszek i się MM powoli przekonuje do uroków mania warzywniaka,
chociaż w planach miał trawniki po całości
Nawet dał się karmić burakami liściowymi i chyba spodobała mi się idea mieszanych grządek (kwiaty + ww. buraki, sałata, kolendra, części nawet dałam zakwitnąć).
W tzw. międzyczasie byłam w Ogrodach Hortulus, ale lekko-półśmiesznie - nie zdążyliśmy do samych ogrodów, bo utknęłam w zakupowej części.
Nie mogłam kupić za dużo żywego na wynos, bo jechaliśmy w stronę "od domu", więc wzdychałam nad każdą doniczką, której sobie kupić nie mogłam.
Byłam twarda, więc kupiłam tylko 2 hosty (dla siebie) i żurawkę dla koleżanki do której jechaliśmy. Pewnie nie była jej potrzebna,
ale przynajmniej zaspokoiłam swoje żądze
Nie było już tak śmiesznie w części z nasionami, bo te się łatwo przewozi, a że mają nasion krocie,
to wiecie jak się skończyło... Musiałam potem myśleć nad innymi wydatkami ;)
Hosty przywiozłam i trzeba było na nie miejsce zrobić, zwłaszcza, że na balkonie jeszcze kilka miałam i się rozrosły gdzieś cichaczem,
więc zaczęłam grządkę hostową na tym ugorze. Może tak - kawałek 0,8x1,2m to średnio 3-4 godziny (zbita darń chwastowa, 10 cm zbitej ziemi z kamieniami, kamienie, zbita ziemia z kamieniami.

Ryję wszędzie relatywnie głęboko, wybieram/przesiewam kamienie, dodaję torfu, fusów, obornika jak mam, trocin, kory drobno mielonej, ew. czego w danym miejscu potrzeba, ściółkuję grubszą korą i strasznie kocham efekt - przy dosadzaniu czegokolwiek wystarczy rozgarnąć ściółkę i ręką zrobić dziurę
p.s. Czy tylko ja zbieram dżdżownice jak pada i wyłażą i wrzucam w grządki i kompost, a jak facet mi nazbiera, to się cieszę jak każda inna normalna baba z kwiatków bukietu?
Znacie to zielarskie przekonanie, że wyrośnie Ci to zioło, którego Ci potrzeba?
Mnie posiał się lulek czarny
Nie, nie jestem sfrustrowana psycho/socjopatką i nikogo nie otruję w następnym przypadku,
miałam tylko głupi uśmiech przez 2 tygodnie, jak sobie tylko przypomniałam

Na początku myślałam, że wysiał się z którymiś kwiatami przy okazji, ale później znalazł się też w innej grządce, więc sam przyszedł.
Może ktoś mi wyciął jakieś świństwo i jeszcze o nim nie wiem?
Nie martwcie się - część przesadziłam pod las, część zniszczyłam z bólem serca - nie mogłam go zatrzymać, bo odwiedza nas syn PA i WF, z niepełnosprawnością umysłową, i bałam się, że się przypadkiem dorwie, a jak powiemy, że nie wolno, to celowo się dorwie i będzie nieszczęście.
Hostowa grządka z okolic 20 czerwca, bo przeryłam się przez kolejny kawałek ugoru.
I od tego momentu już miałam zaległości - dzień później, idąc z pracy, zobaczyłam dwóch gości kopiących w przydrożnych hostach.
Jak się okazało jeden gość znajomy, hosty do zniszczenia, bo garaż większy w ich miejscu będzie, a że miałam przy sobie dużą torbę na zakupy, to kazałam sobie hosty odkopać i zapakować. 3 szt. Miejsce przygotowane pod nie - 0. Jedną mamie na balkon w doniczce dałam, a pod dwie pozostałe musiałam piorunem doryć w ugorze. To był czas przeznaczony na rycie w innym miejscu, pod drzewka i krzaki, które lada dzień miały przyjść...
Ale łudziłam się, że pod te oczekiwane będzie ryć łatwiej, bo tam piasku trochę... i zdążę...