Pierwsze koty za płoty V
- Margo2
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 25125
- Od: 8 lut 2010, o 12:14
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Płock
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko, powinnaś panią jeżykową wynająć do pracy w ogródku przy zbieraniu ślimaków
Kiedyś kiedy jeszcze miałam jeże nie miałam problemu ze ślimakami
Niestety mój Flesz skutecznie wypłoszył jeże robiąc z nich piłki
Zmieniłam w telefonie nastawienia aparatu, zobaczymy jutro
U mnie największą wadą są sztuczne kolory, których nie potrafię zmienić
Kiedyś kiedy jeszcze miałam jeże nie miałam problemu ze ślimakami
Niestety mój Flesz skutecznie wypłoszył jeże robiąc z nich piłki
Zmieniłam w telefonie nastawienia aparatu, zobaczymy jutro
U mnie największą wadą są sztuczne kolory, których nie potrafię zmienić
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5523
- Od: 10 wrz 2015, o 20:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraina Tysiąca Jezior
Re: Pierwsze koty za płoty V
Jadziu, kwieciaka nigdy u siebie nie widziałam, albo nie potrafię go rozpoznać. Zresztą tego robactwa jest tyle, że trudno się w nim rozeznać Za to ostatnio coś mi skoczyło spod palców, to chyba skoczek? Już od kilku lat nie miałam problemu z mszycą, a tym razem chyba bez chemii się nie obejdzie. Jeszcze rośliny nie są nią oblepione, ale jest jej całkiem sporo. Za mało na pryskanie, a stanowczo zbyt dużo na zdejmowanie palcami, taka ilość już mnie otrząsa
Kropelki sztuczne, ale cóż zrobić gdy natura skąpi prysznica? Podlewanie było konieczne, a że do tego słonko pięknie świeciło, to jak tego nie wykorzystać? Wczoraj za to nieźle popadało z nieba, ale było pochmurno, a poza tym nie byłam na działce przy takiej pogodzie, tylko spędziłam dzień w domku.
Dzięki Tobie Jadziu, zaoszczędziłam dwa złote Suma niewielka, ale za to przyjemność duża, ale o tym później....
Martuś, tego dnia było takie cudne niebo, że nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności. Zresztą ja bardzo lubię takie zdjęcia, aż czasami sama muszę się powstrzymywać, żeby Was nimi nie zasypać
Kamasja kwitła bardzo krótko, co prawda nie obserwowałam jej aż tak dokładnie, ale zaczęła później niż Twoja i dawno już skończyła. Na szczęście mam ją w dwóch miejscach, jedną w cieniu i ta zaczyna zdecydowanie później i dzięki temu wydaje się, że są dłużej.
Powiem Ci, że nawet nie przyszło mi do głowy, że to może być nowy czosnek. Za kolejnym pobytem od razu do niego poleciałam sprawdzić i rzeczywiście jest to nowy czosneczek Skąd wiedziałaś?
Pierwiosnków nie dokarmiam niczym, a nawet powiedziałabym, że ziemia tam jałowa, bo jeszcze w ubiegłym roku rosła tam potężna glicynia, to co w tej ziemi może być? Ale ładnie przyrósł, to może uda mi się ciuteńkę go uszczuplić
Gdyby rodzice mieli tylko jedną działkę, to daliby sobie z nią radę bez większych problemów, ale już trzy, to dla nich za dużo. zanim dojdą do końca, to już wszystko inne znowu zarasta chwastami i tak w kółko. Jeszcze dwa lata temu miałam działkowego sąsiada, Dziadka jak go nazywałam. Bardzo sympatyczny pan, z którym każdy sezon zaczynaliśmy kieliszeczkiem bimberku. Były i kieliszeczki i bez okazji, ale absolutnie Dziadek nie był trunkowy, ale chciał pogadać, potrzebował kontaktu z drugim człowiekiem. Dał radę do dziewięćdziesiątki, a potem niestety działkę sprzedał. Ogromnie mi szkoda naszych pogaduszek, chociaż zazwyczaj musiałam wysłuchać co nowego mu dolega, ale mi to nie wadziło, a on mógł sobie pogadać. Niestety na każdego przychodzi pora i nic na to nie możemy poradzić Filipowi już zapowiedziałam, że gdziekolwiek by nie wyjechał, to co dwa tygodnie musi wrócić wykosić mamusi działeczkę
Hmmmm......czosnków było za dużo? Na pewno jeszcze się pojawią Dziękuję
Aniu, to złotnica Chcesz kawałek? Moja jest już całkiem duża i jest z czego ukopać. Lubię ją w każdej fazie, jak nie kwitnie ma cudne srebrzysto zielone liście, kwitnąca przyobleka się się w złote szaty, a po kwitnieniu w miejscach kwiatów pojawiają się duże zielone kulki. Nareszcie zrobiło się troszkę cieplej, ale noce dalej są chłodne. Kto by się spodziewał takich chłodów w maju, a co dopiero w czerwcu
Lucynko, złotnica nie każdego roku tak cudnie kwitnie, w ubiegłym miała chyba tylko trzy kwiaty, a w tym aż osiem
Ten orliczek ma akurat niewielkie kwiatki, są bardzo ciemne, granatowe wpadające w fiolet. Dni nareszcie zrobiły się cieplejsze, nie mogę narzekać, żeby tak jeszcze noce coś ogrzało, to byłoby super
Za życzenia i słodkości
Marysiu, życiodajne kropelki były sztuczne, nie z nieba, ale już musiałam podlewać Tym bardziej, że u mnie każdy dzień niepewny, nie wiadomo kiedy uda mi się pojechać na działkę. Od piątku na szczęście znowu zaczęło popadywać, to moje kwiatuchy napiły się ciepłego deszczyku i na pewno taka kąpiel przypadła im do gustu.
Jakim nasypem, Marysiu-chyba nie chcą się Was stamtąd pozbyć? W każdym razie, jakbyś szukała czegoś cieplejszego, to na pewno nie u mnie, do mnie słonko zagląda na samym końcu
Serdeczności odwzajemniam
Soniu, na roślinach znasz się jak mało, kto, a taką miesiącznicę od wieczornika odróżnić jest podobno trudno. Ja się na nich nie znam zupełnie, nie dalej jak ze dwa tygodnie temu też pomyliłam obie te rośliny w jednym z wątków. Przed bramką na kompleks działkowy rośnie jedno albo drugie, a ja nie wiem co to- chyba dopiero jak pojawią się nasienniki, to poznam Kropelki są bardzo wdzięcznym tematem, a ja bardzo lubię się z nim zmierzyć
Dziękuję
Basiu, orlików mam tylko kilka, ostatnio dokupiłam sobie trzy niewielkiego wzrostu Dziękuję
Beaby, wszystko musi znaleźć dla siebie odpowiednie miejsce, nie tylko rośliny, ale my również
Myślisz, że to oznaka radości? I to zwijanie się w kulkę też ? A niech sobie fuka, jest słodka, to jej wybaczam.
Za pochwałę
Danusiu, tego orlika kupiłam sobie kilka dni temu. Kwiatki ma maleńkie, ale takiego koronkowego jeszcze nie miałam, to postanowiłam zaprosić go do siebie
U mnie w większości są te bezdomne ślimaki, a takiego oślizgłego nie mogłabym rozdeptać. Hosty jakoś w tym roku omijają, ale wszystko inne niestety pada ich łupem Ze skorupkowymi radzą sobie ptaki i być może jeże, bo te są w zdecydowanej mniejszości.
Kropelki przyciągają mnie jak magnes, trudno im się oprzeć. Cieszę się, że i Tobie się podobają
Iwonko, moje róże na szczęście jeszcze nie chorują, tylko mszyca je dopadła. Miałam ostatnio pryskać, ale wszystko było mokre po deszczu, a potem zrobiło się już za późno, już pszczółki powstawały i nie chciałam ich truć Zapączkowane są już chyba wszystkie, ale na kwiaty chyba jeszcze poczekam. Najwcześniej zakwitnie taka bidula przed działką, zupełnie przeze mnie zapomniana. Mimo tego, że o nią nie zadbałam jak należy, to ona stara się jak może
To miło, że Ci się podoba
Małgosiu, niestety bezdomnych ślimaków nie tylko ogrodnicy nie lubią, nie mają właściwie naturalnych wrogów, dlatego też jest ich coraz więcej. Ani jeże, ani żaby czy też ptaki nie połakomią się na nie Próbuję sama z nimi walczyć, ale to chyba walka z wiatrakami, obawiam się, że w końcu i nas zeżrą. Jeże jedzą skorupkowe ślimaki, a tych u mnie wcale nie ma tak dużo.
Końcówkę tygodnia i weekend miałam baaaardzo przyjemną Cały czwartek spędziłam na działce, od wczesnego rana do późnego popołudnia. Tyle godzin tam spędzonych nareszcie pozwoliło mi na powrót do moich zwyczajów. Rano kawusia, pierwsza w tym roku wypita na działce. Do tej pory bardziej byłam nastawiona na pracę niż na odpoczynek i szkoda mi było czasu na kawę. Pierwsze dwie godziny spędziłam przy telefonie, miałam umówioną teleporadę, a następnie musiałam umówić się na kolejną wizytę, co niestety zajęło mi kilkadziesiąt minut. Babeczka z rejestracji podczas rozmowy przez telefon pozazdrościła mi śpiewu ptaków, słyszała je tak samo dokładnie jak i ja W międzyczasie zjadłam śniadanko i po wszystkim mogłam ruszyć między rabaty. Po ostatnim podlewaniu szło to dość łatwo, ale miałam niewielkiego lenia, to co i rusz robiłam sobie króciutką przerwę na kilka stron książki takie pierwsze chwile smakują najbardziej. Już teraz wpadnę w swój stały rytm, czyli nigdzie się nie spieszę, mam czas na wszystko, nie zrobię dzisiaj to zrobię jutro...... Spokój i cisza.....
Byłam na działce dość długo, co poskutkowało zmęczeniem, ale takim przyjemnym, kiedy czuję, że się napracowałam, ale nie padam z wykończenia i powrót do domu na dwóch kółkach dalej sprawia mi przyjemność
Kolejnych sześć zdjęć zrobiłam na działce rodziców
W piątek z samego rana, po przygotowaniu lodów z czarnej porzeczki, pojechałam na ryneczek. Głównie pojechałam po heliotropy, które w tym roku zupełnie mi nie powschodziły, przy okazji miałam kupić truskawki i ogólnie się rozejrzeć, może coś mi wpadnie w łapki Rynek niestety był niewielki i to w tym roku chyba reguła, bo już kilka osób mi o tym mówiło. Tylko kilku sprzedawców, a i towar taki sobie. Heliotropy znalazłam zaledwie w dwóch miejscach, ale na szczęście były niebrzydkie, to wzięłam sobie cztery. Kupiłam jeszcze łubiankę truskawek i wolnym krokiem zmierzałam sobie do rowerku. Postanowiłam obejść jeszcze obrzeża, bo a nuż widelec właśnie tam będzie coś ciekawego? Przeczucie mnie nie myliło, już na samym końcu na jednym stanowisku wpadły mi w oko jakieś dziwne szałwie. Zwykłe były też, ale te były właśnie niezwykłe Jakoś tak kołatało mi się po głowie, że nie są mi obce, ale i byłam pewna, że jeszcze na żywo nigdy takich nie widziałam. Zapytałam o nazwę, a kobietka mi mówi, że to taka hybryda, że na zimę trzeba chować, taka pochodna szałwii Amistad. To ja na to, że znam taką szałwię i za to dostałam po złotówce upustu, bo sprzedawczyni twierdziła, że jestem pierwsza, która taką zna. I za to Jadzi należą się buziaczki, bo tylko dzięki niej ją znam. Kupiłam Amistad i drugą buraczkową o różowych kwiatach. Jeszcze nie są do końca rozwinięte, ale już są cudne. Cała happy wróciłam do domu, a tam dostałam zdjęcia od eMa z innymi szałwiami i i obie takie śliczne, że aż zaświeciły mi się oczy. To już były szałwie błyszczące, a przynajmniej tak mniemam, bo na pytanie eMa, co to jest, pani odpowiedziała: kwiatek
Sobota upłynęła mi pod znakiem zmęczenia. Po nocnym dyżurze już jednak za dużo nie nafikam, więcej polegiwałam z książką w dłoni, niż robiłam coś pożytecznego, ale nie był to jednak tak końca zmarnowany dzień. Zabrałam się za pielenie, bo jednak chwasty nie patrzą, że jestem zmęczona, tylko rosną jak oszalałe Muszą mieć chyba jakiś silny hormon wzrostu, że zawsze są przed innymi. Jakoś tak dziwnie się składa, że rosną dużo szybciej, niż pozostałe rośliny. Te zachowują umiar, mają czas.....Jak ja
Przyjechał Filip skosić trawniki, tym razem miał również usunąć darń przy krawężnikach, bo tam kosiarka nie sięga i brzydko to wygląda, ale jest tak leniwy, że postanowił naprawić starą, przedpotopową podkaszarkę, niż zrobić to przy pomocy łopaty Ona właściwie, to chyba nawet nie była zepsuta, tylko coś tam się kiedyś poplątało, pomotało, a zaradzić temu nie było komu. W każdym razie w tej chwili mam trawniczki całkiem ładnie przystrzyżone, a Filip ma satysfakcję, że nie musiał robić tego, czego tak bardzo nie lubi. Podobno bardziej nie lubi tylko rozpakowywania zmywarki
I już ostatni dzień czyli niedziela. Rankiem, kiedy jeszcze cała rodzinka spała, upiekłam rożki z ciasta francuskiego z rabarbarem i truskawkami. Robota żadna, a pychota taka, że palce lizać. Na działkę pojechaliśmy razem z eMem, do samochodu załadowaliśmy zakupione w piątek szałwie i heliotropy, podpory do powojników, a na dach nasze dwa rowery. EM mocował kratki, a ja miałam zająć się sadzeniem zakupionych roślin, jak i otrzymanych astrów. Nie udało mi się jednak zrealizować nawet części planów, bo ciągle byłam mu do czegoś potrzebna. To potrzymaj, tu zobacz czy prosto, a zajrzyj czy kropelka jest na środków (na poziomicy), a ten gdzie postawić? I tym podobne i wiele innych. Ale niech tam.... Za chwilę będę miała trzy dni wolnego, to wszystko posadzę, w końcu dla mnie to wszystko robił
Postanowiliśmy zrobić rodzicom niespodziankę i podjechać do nich na działkę. I do tego były nam potrzebne rowery. Oczywiście dojedzie się tam bez problemu samochodem, ale ostatnimi czasy, przy budowie drogi zbudowano również ścieżkę rowerową i chcieliśmy ją wypróbować. Samochód zostawiliśmy na parkingu w mieście i stamtąd już pojechaliśmy rowerami. To nawet nie jest tak daleko, ale droga prawie cały czas prowadzi pod górkę, to nie wiedziałam jak sobie z tym poradzę, ale źle nie było. EM sobie radził doskonale, ale moja droga na pewno była bardziej pod górkę, bo byłam bardziej zasapana, a właściwie to tylko ja sapałam. To chyba coś znaczy, prawda? Powrotna droga była już w większości z górki, to już był pikuś.
A późnym popołudniem zrobiłam pierwsze tegoroczne przetwory, czyli szczaw i to aż jedenaście sporych słoiczków. Szczaw co prawda nie łąkowy, a działkowy, ele i tak będzie pyszny
Kropelki sztuczne, ale cóż zrobić gdy natura skąpi prysznica? Podlewanie było konieczne, a że do tego słonko pięknie świeciło, to jak tego nie wykorzystać? Wczoraj za to nieźle popadało z nieba, ale było pochmurno, a poza tym nie byłam na działce przy takiej pogodzie, tylko spędziłam dzień w domku.
Dzięki Tobie Jadziu, zaoszczędziłam dwa złote Suma niewielka, ale za to przyjemność duża, ale o tym później....
Martuś, tego dnia było takie cudne niebo, że nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności. Zresztą ja bardzo lubię takie zdjęcia, aż czasami sama muszę się powstrzymywać, żeby Was nimi nie zasypać
Kamasja kwitła bardzo krótko, co prawda nie obserwowałam jej aż tak dokładnie, ale zaczęła później niż Twoja i dawno już skończyła. Na szczęście mam ją w dwóch miejscach, jedną w cieniu i ta zaczyna zdecydowanie później i dzięki temu wydaje się, że są dłużej.
Powiem Ci, że nawet nie przyszło mi do głowy, że to może być nowy czosnek. Za kolejnym pobytem od razu do niego poleciałam sprawdzić i rzeczywiście jest to nowy czosneczek Skąd wiedziałaś?
Pierwiosnków nie dokarmiam niczym, a nawet powiedziałabym, że ziemia tam jałowa, bo jeszcze w ubiegłym roku rosła tam potężna glicynia, to co w tej ziemi może być? Ale ładnie przyrósł, to może uda mi się ciuteńkę go uszczuplić
Gdyby rodzice mieli tylko jedną działkę, to daliby sobie z nią radę bez większych problemów, ale już trzy, to dla nich za dużo. zanim dojdą do końca, to już wszystko inne znowu zarasta chwastami i tak w kółko. Jeszcze dwa lata temu miałam działkowego sąsiada, Dziadka jak go nazywałam. Bardzo sympatyczny pan, z którym każdy sezon zaczynaliśmy kieliszeczkiem bimberku. Były i kieliszeczki i bez okazji, ale absolutnie Dziadek nie był trunkowy, ale chciał pogadać, potrzebował kontaktu z drugim człowiekiem. Dał radę do dziewięćdziesiątki, a potem niestety działkę sprzedał. Ogromnie mi szkoda naszych pogaduszek, chociaż zazwyczaj musiałam wysłuchać co nowego mu dolega, ale mi to nie wadziło, a on mógł sobie pogadać. Niestety na każdego przychodzi pora i nic na to nie możemy poradzić Filipowi już zapowiedziałam, że gdziekolwiek by nie wyjechał, to co dwa tygodnie musi wrócić wykosić mamusi działeczkę
Hmmmm......czosnków było za dużo? Na pewno jeszcze się pojawią Dziękuję
Aniu, to złotnica Chcesz kawałek? Moja jest już całkiem duża i jest z czego ukopać. Lubię ją w każdej fazie, jak nie kwitnie ma cudne srebrzysto zielone liście, kwitnąca przyobleka się się w złote szaty, a po kwitnieniu w miejscach kwiatów pojawiają się duże zielone kulki. Nareszcie zrobiło się troszkę cieplej, ale noce dalej są chłodne. Kto by się spodziewał takich chłodów w maju, a co dopiero w czerwcu
Lucynko, złotnica nie każdego roku tak cudnie kwitnie, w ubiegłym miała chyba tylko trzy kwiaty, a w tym aż osiem
Ten orliczek ma akurat niewielkie kwiatki, są bardzo ciemne, granatowe wpadające w fiolet. Dni nareszcie zrobiły się cieplejsze, nie mogę narzekać, żeby tak jeszcze noce coś ogrzało, to byłoby super
Za życzenia i słodkości
Marysiu, życiodajne kropelki były sztuczne, nie z nieba, ale już musiałam podlewać Tym bardziej, że u mnie każdy dzień niepewny, nie wiadomo kiedy uda mi się pojechać na działkę. Od piątku na szczęście znowu zaczęło popadywać, to moje kwiatuchy napiły się ciepłego deszczyku i na pewno taka kąpiel przypadła im do gustu.
Jakim nasypem, Marysiu-chyba nie chcą się Was stamtąd pozbyć? W każdym razie, jakbyś szukała czegoś cieplejszego, to na pewno nie u mnie, do mnie słonko zagląda na samym końcu
Serdeczności odwzajemniam
Soniu, na roślinach znasz się jak mało, kto, a taką miesiącznicę od wieczornika odróżnić jest podobno trudno. Ja się na nich nie znam zupełnie, nie dalej jak ze dwa tygodnie temu też pomyliłam obie te rośliny w jednym z wątków. Przed bramką na kompleks działkowy rośnie jedno albo drugie, a ja nie wiem co to- chyba dopiero jak pojawią się nasienniki, to poznam Kropelki są bardzo wdzięcznym tematem, a ja bardzo lubię się z nim zmierzyć
Dziękuję
Basiu, orlików mam tylko kilka, ostatnio dokupiłam sobie trzy niewielkiego wzrostu Dziękuję
Beaby, wszystko musi znaleźć dla siebie odpowiednie miejsce, nie tylko rośliny, ale my również
Myślisz, że to oznaka radości? I to zwijanie się w kulkę też ? A niech sobie fuka, jest słodka, to jej wybaczam.
Za pochwałę
Danusiu, tego orlika kupiłam sobie kilka dni temu. Kwiatki ma maleńkie, ale takiego koronkowego jeszcze nie miałam, to postanowiłam zaprosić go do siebie
U mnie w większości są te bezdomne ślimaki, a takiego oślizgłego nie mogłabym rozdeptać. Hosty jakoś w tym roku omijają, ale wszystko inne niestety pada ich łupem Ze skorupkowymi radzą sobie ptaki i być może jeże, bo te są w zdecydowanej mniejszości.
Kropelki przyciągają mnie jak magnes, trudno im się oprzeć. Cieszę się, że i Tobie się podobają
Iwonko, moje róże na szczęście jeszcze nie chorują, tylko mszyca je dopadła. Miałam ostatnio pryskać, ale wszystko było mokre po deszczu, a potem zrobiło się już za późno, już pszczółki powstawały i nie chciałam ich truć Zapączkowane są już chyba wszystkie, ale na kwiaty chyba jeszcze poczekam. Najwcześniej zakwitnie taka bidula przed działką, zupełnie przeze mnie zapomniana. Mimo tego, że o nią nie zadbałam jak należy, to ona stara się jak może
To miło, że Ci się podoba
Małgosiu, niestety bezdomnych ślimaków nie tylko ogrodnicy nie lubią, nie mają właściwie naturalnych wrogów, dlatego też jest ich coraz więcej. Ani jeże, ani żaby czy też ptaki nie połakomią się na nie Próbuję sama z nimi walczyć, ale to chyba walka z wiatrakami, obawiam się, że w końcu i nas zeżrą. Jeże jedzą skorupkowe ślimaki, a tych u mnie wcale nie ma tak dużo.
Końcówkę tygodnia i weekend miałam baaaardzo przyjemną Cały czwartek spędziłam na działce, od wczesnego rana do późnego popołudnia. Tyle godzin tam spędzonych nareszcie pozwoliło mi na powrót do moich zwyczajów. Rano kawusia, pierwsza w tym roku wypita na działce. Do tej pory bardziej byłam nastawiona na pracę niż na odpoczynek i szkoda mi było czasu na kawę. Pierwsze dwie godziny spędziłam przy telefonie, miałam umówioną teleporadę, a następnie musiałam umówić się na kolejną wizytę, co niestety zajęło mi kilkadziesiąt minut. Babeczka z rejestracji podczas rozmowy przez telefon pozazdrościła mi śpiewu ptaków, słyszała je tak samo dokładnie jak i ja W międzyczasie zjadłam śniadanko i po wszystkim mogłam ruszyć między rabaty. Po ostatnim podlewaniu szło to dość łatwo, ale miałam niewielkiego lenia, to co i rusz robiłam sobie króciutką przerwę na kilka stron książki takie pierwsze chwile smakują najbardziej. Już teraz wpadnę w swój stały rytm, czyli nigdzie się nie spieszę, mam czas na wszystko, nie zrobię dzisiaj to zrobię jutro...... Spokój i cisza.....
Byłam na działce dość długo, co poskutkowało zmęczeniem, ale takim przyjemnym, kiedy czuję, że się napracowałam, ale nie padam z wykończenia i powrót do domu na dwóch kółkach dalej sprawia mi przyjemność
Kolejnych sześć zdjęć zrobiłam na działce rodziców
W piątek z samego rana, po przygotowaniu lodów z czarnej porzeczki, pojechałam na ryneczek. Głównie pojechałam po heliotropy, które w tym roku zupełnie mi nie powschodziły, przy okazji miałam kupić truskawki i ogólnie się rozejrzeć, może coś mi wpadnie w łapki Rynek niestety był niewielki i to w tym roku chyba reguła, bo już kilka osób mi o tym mówiło. Tylko kilku sprzedawców, a i towar taki sobie. Heliotropy znalazłam zaledwie w dwóch miejscach, ale na szczęście były niebrzydkie, to wzięłam sobie cztery. Kupiłam jeszcze łubiankę truskawek i wolnym krokiem zmierzałam sobie do rowerku. Postanowiłam obejść jeszcze obrzeża, bo a nuż widelec właśnie tam będzie coś ciekawego? Przeczucie mnie nie myliło, już na samym końcu na jednym stanowisku wpadły mi w oko jakieś dziwne szałwie. Zwykłe były też, ale te były właśnie niezwykłe Jakoś tak kołatało mi się po głowie, że nie są mi obce, ale i byłam pewna, że jeszcze na żywo nigdy takich nie widziałam. Zapytałam o nazwę, a kobietka mi mówi, że to taka hybryda, że na zimę trzeba chować, taka pochodna szałwii Amistad. To ja na to, że znam taką szałwię i za to dostałam po złotówce upustu, bo sprzedawczyni twierdziła, że jestem pierwsza, która taką zna. I za to Jadzi należą się buziaczki, bo tylko dzięki niej ją znam. Kupiłam Amistad i drugą buraczkową o różowych kwiatach. Jeszcze nie są do końca rozwinięte, ale już są cudne. Cała happy wróciłam do domu, a tam dostałam zdjęcia od eMa z innymi szałwiami i i obie takie śliczne, że aż zaświeciły mi się oczy. To już były szałwie błyszczące, a przynajmniej tak mniemam, bo na pytanie eMa, co to jest, pani odpowiedziała: kwiatek
Sobota upłynęła mi pod znakiem zmęczenia. Po nocnym dyżurze już jednak za dużo nie nafikam, więcej polegiwałam z książką w dłoni, niż robiłam coś pożytecznego, ale nie był to jednak tak końca zmarnowany dzień. Zabrałam się za pielenie, bo jednak chwasty nie patrzą, że jestem zmęczona, tylko rosną jak oszalałe Muszą mieć chyba jakiś silny hormon wzrostu, że zawsze są przed innymi. Jakoś tak dziwnie się składa, że rosną dużo szybciej, niż pozostałe rośliny. Te zachowują umiar, mają czas.....Jak ja
Przyjechał Filip skosić trawniki, tym razem miał również usunąć darń przy krawężnikach, bo tam kosiarka nie sięga i brzydko to wygląda, ale jest tak leniwy, że postanowił naprawić starą, przedpotopową podkaszarkę, niż zrobić to przy pomocy łopaty Ona właściwie, to chyba nawet nie była zepsuta, tylko coś tam się kiedyś poplątało, pomotało, a zaradzić temu nie było komu. W każdym razie w tej chwili mam trawniczki całkiem ładnie przystrzyżone, a Filip ma satysfakcję, że nie musiał robić tego, czego tak bardzo nie lubi. Podobno bardziej nie lubi tylko rozpakowywania zmywarki
I już ostatni dzień czyli niedziela. Rankiem, kiedy jeszcze cała rodzinka spała, upiekłam rożki z ciasta francuskiego z rabarbarem i truskawkami. Robota żadna, a pychota taka, że palce lizać. Na działkę pojechaliśmy razem z eMem, do samochodu załadowaliśmy zakupione w piątek szałwie i heliotropy, podpory do powojników, a na dach nasze dwa rowery. EM mocował kratki, a ja miałam zająć się sadzeniem zakupionych roślin, jak i otrzymanych astrów. Nie udało mi się jednak zrealizować nawet części planów, bo ciągle byłam mu do czegoś potrzebna. To potrzymaj, tu zobacz czy prosto, a zajrzyj czy kropelka jest na środków (na poziomicy), a ten gdzie postawić? I tym podobne i wiele innych. Ale niech tam.... Za chwilę będę miała trzy dni wolnego, to wszystko posadzę, w końcu dla mnie to wszystko robił
Postanowiliśmy zrobić rodzicom niespodziankę i podjechać do nich na działkę. I do tego były nam potrzebne rowery. Oczywiście dojedzie się tam bez problemu samochodem, ale ostatnimi czasy, przy budowie drogi zbudowano również ścieżkę rowerową i chcieliśmy ją wypróbować. Samochód zostawiliśmy na parkingu w mieście i stamtąd już pojechaliśmy rowerami. To nawet nie jest tak daleko, ale droga prawie cały czas prowadzi pod górkę, to nie wiedziałam jak sobie z tym poradzę, ale źle nie było. EM sobie radził doskonale, ale moja droga na pewno była bardziej pod górkę, bo byłam bardziej zasapana, a właściwie to tylko ja sapałam. To chyba coś znaczy, prawda? Powrotna droga była już w większości z górki, to już był pikuś.
A późnym popołudniem zrobiłam pierwsze tegoroczne przetwory, czyli szczaw i to aż jedenaście sporych słoiczków. Szczaw co prawda nie łąkowy, a działkowy, ele i tak będzie pyszny
- anabuko1
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 16974
- Od: 16 sty 2013, o 17:19
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: lubelskie/ Chełm
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko!
To bardzo przyjemny działkowy czwartunio miałaś.
W ogrodzie nawet jak człowiek popracuje namęczy się to jest szczęśliwy
no proszę i szałwię Amistad dobrze znasz.
Ja tez pamiętam,że Jadzia mam taką ciekawą. Ale nazwy nie pamiętałam.
Pięknie roślinki zaprezentowałaś
Rodki piękne. A piwonia najbardziej mnie zachwyciła.
I już przetwory szczawiowe zrobione. Ja jeszcze nie robiłam.ale jutro muszę go ściąć, bo duzy wyrośl.
To bardzo przyjemny działkowy czwartunio miałaś.
W ogrodzie nawet jak człowiek popracuje namęczy się to jest szczęśliwy
no proszę i szałwię Amistad dobrze znasz.
Ja tez pamiętam,że Jadzia mam taką ciekawą. Ale nazwy nie pamiętałam.
Pięknie roślinki zaprezentowałaś
Rodki piękne. A piwonia najbardziej mnie zachwyciła.
I już przetwory szczawiowe zrobione. Ja jeszcze nie robiłam.ale jutro muszę go ściąć, bo duzy wyrośl.
- ewelkacha88
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 7990
- Od: 22 maja 2013, o 17:54
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: PODKARPACIE
Re: Pierwsze koty za płoty V
Witaj Iwonko . Rzadko ostatnio bywam na forum ale dziś postanowiłam całą noc ( ) poświęcić na komputer . Ciekawe o której padnę . Bardzo lubię oglądać Twoje zdjęcia bo robisz niesamowite ujęcia. Masz na pewno fajny aparat ale i oko . Na Twoich fotkach widać każdy detal . Chwasty faktycznie mają w nosie czy mamy czas czy nie i rosną jak szalone. Póki co z braku czasu chwilami przymykam na nie oko a odwiedzającym mówię, że to taka nowa moda by zostawić chwast tu i tam . U mnie dziś fajnie podlało a maj był dość mokry więc na razie na naturalny prysznic nie narzekam . Pozdrawiam .
- lanceta
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3927
- Od: 13 wrz 2010, o 19:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Dolny Śląsk-Legnica
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko, po dłuższej nieobecności , miałam bardzo ciekawą lekturę z "obrazkami" w Twoim wątku .
Jak zawsze ciekawa treść i wspaniałe zdjęcia. Oczywiście, zawsze znajduję coś nowego i nieznanego mi wcześniej.
W tym przypadku - szałwia Amistad Pozdrawiam.
Jak zawsze ciekawa treść i wspaniałe zdjęcia. Oczywiście, zawsze znajduję coś nowego i nieznanego mi wcześniej.
W tym przypadku - szałwia Amistad Pozdrawiam.
- Florian Silesia
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2318
- Od: 3 lip 2016, o 19:56
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Jastrzębie-Zdrój
Re: Pierwsze koty za płoty V
Przepiękne zdjęcia serwujesz I moje ulubione - kosaćce, super!
- korzo_m
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11142
- Od: 17 kwie 2006, o 10:14
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Kraków
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko jak zawsze z ciekawością czytałam o Twoich poczynaniach Mszyce chyba wszystkimi ogrodami zawładnęły, już raz opryskiwałam róże, na chwilę pomogło. Trzeba drugi raz mocną dawkę zaaplikować, tego dziadowstwa wszędzie sporo.
Dobrze, że napisałaś o kamasji, muszę iść swoją wykopać, coś tego sezonu zastrajkowała i ani jednego kwiatka.
Zdjęcia jak zawsze perfekcja, kropelki ślicznie uchwycone
Szałwie bardzo lubię, zapewne też zaprosiłabym na rabatki jakieś nowości, dobrze że na targ mam daleko
Dobrze, że napisałaś o kamasji, muszę iść swoją wykopać, coś tego sezonu zastrajkowała i ani jednego kwiatka.
Zdjęcia jak zawsze perfekcja, kropelki ślicznie uchwycone
Szałwie bardzo lubię, zapewne też zaprosiłabym na rabatki jakieś nowości, dobrze że na targ mam daleko
- apus
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5328
- Od: 26 kwie 2007, o 21:57
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko piękny weekend miałaś! Cudownie mieć takie miejsce Bardzo ciekawa jestem tej nowej szałwii, jak będzie kwitła i zachowywała się w ogrodzie.
Pozdrawiam, Basia.
viewtopic.php?f=2&t=117468
viewtopic.php?f=2&t=117468
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4975
- Od: 8 lip 2014, o 15:28
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Blisko południa Polski
Re: Pierwsze koty za płoty V
Myślałam, że tylko moje mieczyki udają mrozoodporne, ale widzę że i u ciebie coś im się pomieszało Moje przeżyły już dwie zimy w gruncie, i to musiały być jakieś maluchy, bo duże cebulki wykopałam.
Szkoda, że mimo waszego wysiłku glicynia i tak przemarzła Myślałam, że to wystarczająca ochrona...
Historia ze ślimorami aż przeszywa Współczuję takiej walki...
Za to jeżyk słodziaczek
Szkoda, że mimo waszego wysiłku glicynia i tak przemarzła Myślałam, że to wystarczająca ochrona...
Historia ze ślimorami aż przeszywa Współczuję takiej walki...
Za to jeżyk słodziaczek
Pozdrawiam Małgosia poprzednie wątki - Nasze 1500 m2; Wyznania kwiatoholiczki ;)
Własnymi łapkami
Nadwyżki ogrodowe
Własnymi łapkami
Nadwyżki ogrodowe
- plocczanka
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 16580
- Od: 31 lip 2014, o 21:16
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Płock
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko, wspaniale spędziłaś czerwcowe dni na działeczce, która jest tak kolorowa, że trudno zdecydować się, który jej zakątek czy kwiatuszek najładniejszy.
Zakupy też przednie poczyniłaś, będzie jeszcze piękniej i bardziej kwieciście.
Cieszę się, że przed Tobą kolejne działkowanie, a ponieważ robotę zakończyłaś, zapewne spędzisz czas nad ciekawą lekturą z kawusią obok. Życzę Ci więc wspaniałej pogody.
Zakupy też przednie poczyniłaś, będzie jeszcze piękniej i bardziej kwieciście.
Cieszę się, że przed Tobą kolejne działkowanie, a ponieważ robotę zakończyłaś, zapewne spędzisz czas nad ciekawą lekturą z kawusią obok. Życzę Ci więc wspaniałej pogody.
Pozdrawiam. Lucyna
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
Re: Pierwsze koty za płoty V
Jak Ty zrobiłaś zdjęcie z tym pająkiem w perełkach.Masz oko.
Pięknie uchwyciłaś nasionko które sobie frunie jak balonik na zdjęciu z orlikiem (chyba 13-te).Iryski mają ładne kolorki.Wszystkie zdjęcia z kropelkami bardzo mi się podobają.Powinnaś urządzić wystawę.U nas świeci słońce.
Miłego słonecznego dnia.
Pięknie uchwyciłaś nasionko które sobie frunie jak balonik na zdjęciu z orlikiem (chyba 13-te).Iryski mają ładne kolorki.Wszystkie zdjęcia z kropelkami bardzo mi się podobają.Powinnaś urządzić wystawę.U nas świeci słońce.
Miłego słonecznego dnia.
- Beaby
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 6296
- Od: 16 lut 2014, o 13:16
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: śląskie
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko, Ty mi tutaj nie tutaj, że niby jakiś klimat masz zimniejszy, że jeszcze to czy tamto nie kwitnie. Przecież jak się przegląda te Twoje cudne fotki to pełnia lata jest u Ciebie prawie! Nawet rower na aucie rośnie na położonej pergoli. No takie cuda to tylko u Iwonki.
U mnie piwonie dopiero teraz się rozwinęły a Twoje już chwilkę królują na wątku.
A tego orlika czarnego to jak długo już masz? U mnie był tylko dwa sezony i się nie rozsiał a ja nie zebrałam nasion bo po co skoro się tak u mnie wszystkie orliki wysiewają.... Jak by co, to proszę - zbierz dla mnie dwa nasionka z tego cacuszka.
U mnie piwonie dopiero teraz się rozwinęły a Twoje już chwilkę królują na wątku.
A tego orlika czarnego to jak długo już masz? U mnie był tylko dwa sezony i się nie rozsiał a ja nie zebrałam nasion bo po co skoro się tak u mnie wszystkie orliki wysiewają.... Jak by co, to proszę - zbierz dla mnie dwa nasionka z tego cacuszka.
- JAKUCH
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 33424
- Od: 19 paź 2008, o 21:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Bytom
Re: Pierwsze koty za płoty V
Cudne kropelkowe fotki nie ważne czy naturalne czy sztuczne .Pajęczynkowa najlepsza dzisiaj tez chciałam zrobić, ale słaba jakaś ta pajęczyna była spruła sie pod naporem wody .Nic to będą inne pajęczynki, bo sporo pająków niektóre dziwaczne nie chcą pozować Moja Elin wyrosła ponad miarę ma chyba z 2 m wysokości i tez zbiera sie do kwitnienia delavaye też się pozbierały ,ale mają zaledwie 0,5 m wys. a Parfume star nawet pączka nie ma, ale zmężniała.Ciekawa jestem tej drugiej szałwii