Pierwsze koty za płoty V
- plocczanka
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 16554
- Od: 31 lip 2014, o 21:16
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Płock
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko, dzisiaj zapewne szalałaś na działeczce. Słoneczko Ci pomagało, więc - znając Ciebie - domyślam się, jak dużo roboty wykonałaś. Co najmniej 300% normy.
Mnie dopadł jakiś wirus i tylko do mamy zajrzałam, omijając ją ostrożnie, by nie zarazić, a reszta dnia w czterech ścianach.
Pozdrawiam cieplutko.
Mnie dopadł jakiś wirus i tylko do mamy zajrzałam, omijając ją ostrożnie, by nie zarazić, a reszta dnia w czterech ścianach.
Pozdrawiam cieplutko.
Pozdrawiam. Lucyna
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5523
- Od: 10 wrz 2015, o 20:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraina Tysiąca Jezior
Re: Pierwsze koty za płoty V
Jadziu nareszcie dzisiaj zrobiło się cieplej, zaświeciło słonko i od razu świat stał się bardziej znośny
Za dzisiejszym pobytem na działce udało mi się posadzić prawie wszystkie cebulki, pewnie jeszcze gdzieś po kątach znajdę jakieś zapomniane, ale to będą już nieliczne. Świadomie nie posadziłam czosnków Schuberta, bo zupełnie nie wiem, gdzie znaleźć im miejscówkę. Te ich ogromne kwiatostany sprawiają mi niesamowity kłopot, są cudne, ale nigdzie mi się nie mieszczą
Soniu, skoro odradzasz mi ekipę archeologów, to w takim razie zlecę to zadanie osobisty facetom. Na pewno się ucieszą Na brak deszczu ostatnio nie mogę narzekać, wody z nieba przez ostatnich kilka dni spadło pod dostatkiem, ziemia jest porządnie zmoczona, nawet pod dużymi hortensjami. Dzisiaj sadziłam cebulki, wszędzie jest mokro. Nareszcie nie musiałam latać z wężem i podlewać. Pod pomidorami też mokro, co nieczęsto się zdarza, do tej pory co dwa-trzy dni musiałam wlać im odpowiednią porcję.
Jak to nawet ja? Dalii mam kilkanaście, ale już nie bardzo mogę sobie pozwolić na więcej, chyba że jakaś mi wypadnie. W tym roku niestety wszystkie mi się spodobały i żadna nie wyląduje na kompostowniku. Jeszcze jest nadzieja, że nie wszystkie przetrwają zimę, ale eM dobrze się nimi opiekuje, to chyba nie mam na co liczyć
Od razu od Twoich pozdrowień zrobiło się jaśniej
Danusiu, każdy się czasami zakręci, nie patrz na to Widocznie miałaś ją na myśli, tylko zapomniałaś przelać tej myśli na papier, a właściwie na ekran. Na szczęście nasionka mam, dzisiaj zabrałam je już do domu. Naparstnicę też już zebrałam, ale z wysyłką jeszcze się wstrzymam, może dojrzeją następne, to wymieszam i będzie ich więcej i wtedy większa szansa, że nasiona wzejdą. Od Ciebie nic tym razem nie zamawiałam, możesz spać spokojnie. Nie przejmuj się tak wszystkim, jeżeli ktoś coś od Ciebie zamawiał, to na pewno się upomni Ja na szczęście do pracy nie jestem aż tak wyrywna, tylko czasami mnie poniesie. Uważaj na siebie, bo przecież ostatnio narzekałaś na zdrowie
Wcale Ci się nie dziwię, że uległaś błaganiom, mam niestety tak samo, za miękkie serca mamy, a potem kłopot gotowy, bo nie wiadomo gdzie to wszystko posadzić
Ewuniu, jeśli moje zawilce przeżyją zimę, co raczej zawsze im się udaje, to mogę Ci kawałek wysłać. Tylko jednego roku prawie całkowicie mi wymarzły, już myślałam że je stracę, ale na szczęście maleńki kawałek się ostał Nie pozwalam im się za bardzo rozrastać,szkoda mi miejsca na takie wielkie kępy.
Październik niestety łatwy nie będzie, ale przecież wszystko jest do przeżycia. Dam radę, najwyżej działka pójdzie na boczny tor. Na szczęście to już taka pora, że aż tak nie jest żal. Najważniejsze, że wszystko będę miała posadzone, resztę mogę zrobić na wiosnę. Dziękuję za troskę
Aniu, no widzisz, Sonia już sprowadziła mnie na ziemię, nie będzie archeologów Ale za to jutro chyba wybiorę się na przejażdżkę rowerową do lasu, oczywiście jeśli pogoda nie spłata jakiegoś figla. Do tego potrzebne jest słonko, wtedy wszystko staje się piękniejsze. Jutro mam tylko krótki ranek w dodatkowej pracy i będę mogła myknąć na jakieś dwie-trzy godzinki na manowce
Hortensje w tym roku wyjątkowo ładnie się wybarwiły, tylko dębolistna jak na razie jakaś niewyględna, bardziej brązowa, a kwiaty dawno jej wyschły. Chyba źle oceniłam jej zapotrzebowanie na wodę i stąd ten jej marny wygląd. Może jeszcze chociaż liście pięknie się wybarwią?
Niedziela była bardzo udana, dziękuję
Dorotko, czule łechczesz moje ego, ale chyba jednak się nie zdecyduję Ale za uznanie dla moich pisarskich talentów, bardzo dziękuję
Cynie siałam zarówno z nasion kupnych, jak i z tych co sama zebrałam z moich ubiegłorocznych. W tym roku również będę zbierać, ale nie ze wszystkich. Mam również dostać od znajomej, bo też je miała wyjątkowe. Jakoś w pamięci mam cynie normalnego wzrost, jakieś takie do 100 cm, a tymczasem od jakiegoś czasu rosną bardzo wysokie, co chyba nawet bardziej mi się podoba. Czasami przydałaby się jakaś niższa, ale przecież nie można mieć wszystkiego. Są piękne i co równie ważne, mimo iż są wzrostu żyrafy, to stoją jak na baczność
Krystynko, hortensje to moja wielka miłość, na dodatek odwzajemniona Nie wymagają jakiś szczególnych zabiegów, jedynie więcej niż inne rośliny wody i nawozu, ale takiego jaki właśnie wpadnie mi w ręce, byle by był do kwasolubnych. Nawożę tak, jak każe opakowanie, czasami jest to dwa razy w sezonie (jak np. w tym roku), a czasami trzy razy. I to wszystko. I w marcu tnę je bardzo krótko, zazwyczaj na jedno oczko. Mam je już od kilku dobrych lat i zawsze tak samo z nimi postępuję, ale one chyba czują, że są u mnie na piedestale i odwdzięczają mi się jak potrafią Wyprowadzenie na pień wcale nie jest takie trudne, na pewno Ci się uda
Lady of Shalot początkowo strasznie mnie wkurzała Nie mogłam znieść pełnych uwielbienia opisów na jakie natrafiałam na forum. Przez cały sezon uparcie patrzyła sobie pod nogi, żebym mogła zajrzeć jej w oczy, musiałam padać przed nią plackiem. W kolejnym sezonie było ciut lepiej, ale jeszcze wcale nie powalająco. Dopiero w trzecim roku rzuciła mnie na kolana, rozrosła się i nabrała ciała. W pierwszym kwitnieniu udaje cnotliwą panienkę, grzeczna aż do znudzenia, raczej nie szaleje i zazwyczaj zachwyca kwiaty, bo ma je przecudnej urody. Za to po pierwszym przycięciu, puszczają jej wszelkie hamulce Wypuszcza długaśne baty, teraz mają na pewno przynajmniej po dwa metry długości, ale ładnie rozkładają się na boki zajmując dość sporo miejsca. U mnie oczywiście nie ma go zbyt wiele, ale za to wdzięcznie opiera się o Rhapsody z jednej strony, o drzewiastą lilię z drugiej, z trzeciej przytula się do Pink Love. Jednak z uwagi na ogromną drapieżność owej panienki, chyba jednak będę musiała zamówić dla niej jakąś podporę. Podsumowując: jeśli tylko masz miejsce, to nawet się zastanawiaj, tylko kupuj Oczywiście zapoznaj się jeszcze z innymi opiniami, ale ogólnie, chyba nikt nie pisze o niej źle
Lucynko, o nie, ja żadnych norm nie wyrabiam Ale na działce rzeczywiście byłam i troszkę pchnęłam robotę do przodu. Ale nie za wiele, bo sama sobie wymyśliłam inną robotę i musiałam dość wcześnie wracać do domu. Słonko mi dzisiaj dogodziło, chociaż za bardzo się nie spieszyło wylazło spod ciemnej pierzyny dopiero po jedenastej.
O, biedna Ty Kuruj się, bo szkoda czasu na chorowanie, ale jak mus, to mus. Przesyłam życzenia zdrówka, tym razem zgarnij wszystko dla siebie
No Kochani, to była wyjątkowa niedziela Wszystko poszło lepiej, niż sobie zaplanowałam, chociaż prognozy wcale na to nie wskazywały. Wczoraj do samego wieczora na niebie zalegały gęste, tak ponure chmury, że aż nie chciało się wierzyć, że nazajutrz wyjrzy zza nich słońce Noc w pracy minęła nadzwyczaj spokojnie, rzadko się u nas zdarza, żeby przez dwanaście godzin nikt do nas nie zawitał, a tak właśnie było tej nocy. Nie trzeba nas było namawiać na wykorzystanie nadzwyczajnych warunków i już o północy wszystkie smacznie spałyśmy. Jeśli natomiast myślicie, że rano obudziło mnie słoneczko, wesoło zaglądające przez okna, to jesteście w grubym błędzie. Niebo było dalej zachmurzone, a temperatura wcale nie powalała. Co prawda było 11*, a to na pewno lepiej niż ostatnie zaledwie 5*, ale bluzę musiałam zapiąć prawie po samą szyję. Jadąc na działkę zajechałam do parku, żeby pod bacznym okiem kamer zerwać kwiatostany rozplenicy Majesty Kiedy wracam z działki, w parku jest zbyt dużo ludzi i byłoby mi niezręcznie. Ale żeby nie było, przebierając z niecierpliwości nóżkami doczekałam do końca sezonu i dopiero teraz popełniłam ten niecny czyn
Jadąc już przez las, rzucałam bacznie oczkiem raz w jedną, raz w drugą stronę licząc, że może wypatrzę jakiegoś grzybka nadającego się na dodatek do spożycia. I wypatrzyłam No, może nie znalazłam jakieś powalającej ilości, bo zaledwie siedem sztuk, ale w tym całkiem spory szmaciak, który wystarczył nam na raczej skromną kolacje, ale zawsze smak poczuliśmy.
Na działeczce raczej zimno. Na szczęście mam tam w co się przebrać, założyłam więc bluzę i jeszcze na to kamizelkę, bo jakoś zimno ciągnęło po plecach i z pretensją spoglądałam w niebo, uporczywie wypatrując obiecanego słońca. Poddałam się jednak w końcu i nie bacząc na jego brak, wzięłam się do roboty. Dzisiaj musiałam posadzić wszystkie cebulki, zarówno te, które kupiłam, jak i te wykopane w czerwcu. Całe szczęście, że wykazałam się niespotykanym u mnie umiarem i nie miałam tego wcale tak dużo. Posadziłam kilka odmian szafirków, tulipany i kilka hiacyntów. Co najdziwniejsze, tylko w jednym miejscu natknęłam się na już rosnące w tym miejscu inne cebule, ale chyba nawet udało mi się żadnej nie uszkodzić Słońce dopiero po jedenastej postanowiło oświecić świat swym blaskiem i z miejsca zrobiło się ciepło.
W kilku miejscach wypieliłam, ale raczej tak chaotycznie, tam gdzie dojrzałam jakiś większy bałagan, tam przysiadałam na chwilę, żeby doprowadzić to miejsce do porządku. Zebrałam pomidory, uprzątnęłam prawie do końca dynie, zostawiłam tylko dwa, jeszcze nie do końca wybarwione owoce, a resztę zapakowałam do domku, na chwilowe przechowanie. Nie ma ich w tym roku zbyt wiele, coś poszło mi nie tak, w następnym roku będę musiała się bardziej przyłożyć do ich uprawy. Pomidorów jeszcze trochę będzie, oby tylko jakoś mocno nie zepsuła się pogoda, to nawet może wszystkie dojrzeją chociaż w stopniu umiarkowanym?
Nie mogłam zostać na działce dłużej, bo wczoraj ściągnęłam sobie na głowę dodatkową robotę. Pojechałam z eMem na rynek po warzywa na kolejną porcję keczupu i kupiłam wszystko tak, jak zaplanowałam, ale w oczy wpadły mi dodatkowo nadzwyczaj nadające się do suszenia pomidorki. I jak ich nie wziąć, kiedy zazwyczaj jest tak, że jak po niej pojadę, to zawsze są same duże? Tym razem były takie akuratnie, nie za wielkie, takie jak lubię. Zapakowaliśmy więc 12 kg dodatkowej roboty i pojechaliśmy do domu. Za wszystko zabrałam się od razu wczoraj, ale zarówno keczup, jak i suszone pomidory wymagają bardzo dużo czasu i cierpliwości. EM i Filip przez jakiś czas wszystkiego dopilnują, ale nie mogłam pozwolić, żeby przesuszyli pomidory, bo nie będą nadawały się do jedzenia. To wcale nie takie poste zdjąć je w odpowiedniej chwili, sama mam z tym problem. Dlatego dzisiaj nie mogłam zasiedzieć się na łonie przyrody, chociaż na koniec zrobiło się tak cieplutko i przyjemnie, że z żalem opuszczałam działkę.
Do zobaczenia
Za dzisiejszym pobytem na działce udało mi się posadzić prawie wszystkie cebulki, pewnie jeszcze gdzieś po kątach znajdę jakieś zapomniane, ale to będą już nieliczne. Świadomie nie posadziłam czosnków Schuberta, bo zupełnie nie wiem, gdzie znaleźć im miejscówkę. Te ich ogromne kwiatostany sprawiają mi niesamowity kłopot, są cudne, ale nigdzie mi się nie mieszczą
Soniu, skoro odradzasz mi ekipę archeologów, to w takim razie zlecę to zadanie osobisty facetom. Na pewno się ucieszą Na brak deszczu ostatnio nie mogę narzekać, wody z nieba przez ostatnich kilka dni spadło pod dostatkiem, ziemia jest porządnie zmoczona, nawet pod dużymi hortensjami. Dzisiaj sadziłam cebulki, wszędzie jest mokro. Nareszcie nie musiałam latać z wężem i podlewać. Pod pomidorami też mokro, co nieczęsto się zdarza, do tej pory co dwa-trzy dni musiałam wlać im odpowiednią porcję.
Jak to nawet ja? Dalii mam kilkanaście, ale już nie bardzo mogę sobie pozwolić na więcej, chyba że jakaś mi wypadnie. W tym roku niestety wszystkie mi się spodobały i żadna nie wyląduje na kompostowniku. Jeszcze jest nadzieja, że nie wszystkie przetrwają zimę, ale eM dobrze się nimi opiekuje, to chyba nie mam na co liczyć
Od razu od Twoich pozdrowień zrobiło się jaśniej
Danusiu, każdy się czasami zakręci, nie patrz na to Widocznie miałaś ją na myśli, tylko zapomniałaś przelać tej myśli na papier, a właściwie na ekran. Na szczęście nasionka mam, dzisiaj zabrałam je już do domu. Naparstnicę też już zebrałam, ale z wysyłką jeszcze się wstrzymam, może dojrzeją następne, to wymieszam i będzie ich więcej i wtedy większa szansa, że nasiona wzejdą. Od Ciebie nic tym razem nie zamawiałam, możesz spać spokojnie. Nie przejmuj się tak wszystkim, jeżeli ktoś coś od Ciebie zamawiał, to na pewno się upomni Ja na szczęście do pracy nie jestem aż tak wyrywna, tylko czasami mnie poniesie. Uważaj na siebie, bo przecież ostatnio narzekałaś na zdrowie
Wcale Ci się nie dziwię, że uległaś błaganiom, mam niestety tak samo, za miękkie serca mamy, a potem kłopot gotowy, bo nie wiadomo gdzie to wszystko posadzić
Ewuniu, jeśli moje zawilce przeżyją zimę, co raczej zawsze im się udaje, to mogę Ci kawałek wysłać. Tylko jednego roku prawie całkowicie mi wymarzły, już myślałam że je stracę, ale na szczęście maleńki kawałek się ostał Nie pozwalam im się za bardzo rozrastać,szkoda mi miejsca na takie wielkie kępy.
Październik niestety łatwy nie będzie, ale przecież wszystko jest do przeżycia. Dam radę, najwyżej działka pójdzie na boczny tor. Na szczęście to już taka pora, że aż tak nie jest żal. Najważniejsze, że wszystko będę miała posadzone, resztę mogę zrobić na wiosnę. Dziękuję za troskę
Aniu, no widzisz, Sonia już sprowadziła mnie na ziemię, nie będzie archeologów Ale za to jutro chyba wybiorę się na przejażdżkę rowerową do lasu, oczywiście jeśli pogoda nie spłata jakiegoś figla. Do tego potrzebne jest słonko, wtedy wszystko staje się piękniejsze. Jutro mam tylko krótki ranek w dodatkowej pracy i będę mogła myknąć na jakieś dwie-trzy godzinki na manowce
Hortensje w tym roku wyjątkowo ładnie się wybarwiły, tylko dębolistna jak na razie jakaś niewyględna, bardziej brązowa, a kwiaty dawno jej wyschły. Chyba źle oceniłam jej zapotrzebowanie na wodę i stąd ten jej marny wygląd. Może jeszcze chociaż liście pięknie się wybarwią?
Niedziela była bardzo udana, dziękuję
Dorotko, czule łechczesz moje ego, ale chyba jednak się nie zdecyduję Ale za uznanie dla moich pisarskich talentów, bardzo dziękuję
Cynie siałam zarówno z nasion kupnych, jak i z tych co sama zebrałam z moich ubiegłorocznych. W tym roku również będę zbierać, ale nie ze wszystkich. Mam również dostać od znajomej, bo też je miała wyjątkowe. Jakoś w pamięci mam cynie normalnego wzrost, jakieś takie do 100 cm, a tymczasem od jakiegoś czasu rosną bardzo wysokie, co chyba nawet bardziej mi się podoba. Czasami przydałaby się jakaś niższa, ale przecież nie można mieć wszystkiego. Są piękne i co równie ważne, mimo iż są wzrostu żyrafy, to stoją jak na baczność
Krystynko, hortensje to moja wielka miłość, na dodatek odwzajemniona Nie wymagają jakiś szczególnych zabiegów, jedynie więcej niż inne rośliny wody i nawozu, ale takiego jaki właśnie wpadnie mi w ręce, byle by był do kwasolubnych. Nawożę tak, jak każe opakowanie, czasami jest to dwa razy w sezonie (jak np. w tym roku), a czasami trzy razy. I to wszystko. I w marcu tnę je bardzo krótko, zazwyczaj na jedno oczko. Mam je już od kilku dobrych lat i zawsze tak samo z nimi postępuję, ale one chyba czują, że są u mnie na piedestale i odwdzięczają mi się jak potrafią Wyprowadzenie na pień wcale nie jest takie trudne, na pewno Ci się uda
Lady of Shalot początkowo strasznie mnie wkurzała Nie mogłam znieść pełnych uwielbienia opisów na jakie natrafiałam na forum. Przez cały sezon uparcie patrzyła sobie pod nogi, żebym mogła zajrzeć jej w oczy, musiałam padać przed nią plackiem. W kolejnym sezonie było ciut lepiej, ale jeszcze wcale nie powalająco. Dopiero w trzecim roku rzuciła mnie na kolana, rozrosła się i nabrała ciała. W pierwszym kwitnieniu udaje cnotliwą panienkę, grzeczna aż do znudzenia, raczej nie szaleje i zazwyczaj zachwyca kwiaty, bo ma je przecudnej urody. Za to po pierwszym przycięciu, puszczają jej wszelkie hamulce Wypuszcza długaśne baty, teraz mają na pewno przynajmniej po dwa metry długości, ale ładnie rozkładają się na boki zajmując dość sporo miejsca. U mnie oczywiście nie ma go zbyt wiele, ale za to wdzięcznie opiera się o Rhapsody z jednej strony, o drzewiastą lilię z drugiej, z trzeciej przytula się do Pink Love. Jednak z uwagi na ogromną drapieżność owej panienki, chyba jednak będę musiała zamówić dla niej jakąś podporę. Podsumowując: jeśli tylko masz miejsce, to nawet się zastanawiaj, tylko kupuj Oczywiście zapoznaj się jeszcze z innymi opiniami, ale ogólnie, chyba nikt nie pisze o niej źle
Lucynko, o nie, ja żadnych norm nie wyrabiam Ale na działce rzeczywiście byłam i troszkę pchnęłam robotę do przodu. Ale nie za wiele, bo sama sobie wymyśliłam inną robotę i musiałam dość wcześnie wracać do domu. Słonko mi dzisiaj dogodziło, chociaż za bardzo się nie spieszyło wylazło spod ciemnej pierzyny dopiero po jedenastej.
O, biedna Ty Kuruj się, bo szkoda czasu na chorowanie, ale jak mus, to mus. Przesyłam życzenia zdrówka, tym razem zgarnij wszystko dla siebie
No Kochani, to była wyjątkowa niedziela Wszystko poszło lepiej, niż sobie zaplanowałam, chociaż prognozy wcale na to nie wskazywały. Wczoraj do samego wieczora na niebie zalegały gęste, tak ponure chmury, że aż nie chciało się wierzyć, że nazajutrz wyjrzy zza nich słońce Noc w pracy minęła nadzwyczaj spokojnie, rzadko się u nas zdarza, żeby przez dwanaście godzin nikt do nas nie zawitał, a tak właśnie było tej nocy. Nie trzeba nas było namawiać na wykorzystanie nadzwyczajnych warunków i już o północy wszystkie smacznie spałyśmy. Jeśli natomiast myślicie, że rano obudziło mnie słoneczko, wesoło zaglądające przez okna, to jesteście w grubym błędzie. Niebo było dalej zachmurzone, a temperatura wcale nie powalała. Co prawda było 11*, a to na pewno lepiej niż ostatnie zaledwie 5*, ale bluzę musiałam zapiąć prawie po samą szyję. Jadąc na działkę zajechałam do parku, żeby pod bacznym okiem kamer zerwać kwiatostany rozplenicy Majesty Kiedy wracam z działki, w parku jest zbyt dużo ludzi i byłoby mi niezręcznie. Ale żeby nie było, przebierając z niecierpliwości nóżkami doczekałam do końca sezonu i dopiero teraz popełniłam ten niecny czyn
Jadąc już przez las, rzucałam bacznie oczkiem raz w jedną, raz w drugą stronę licząc, że może wypatrzę jakiegoś grzybka nadającego się na dodatek do spożycia. I wypatrzyłam No, może nie znalazłam jakieś powalającej ilości, bo zaledwie siedem sztuk, ale w tym całkiem spory szmaciak, który wystarczył nam na raczej skromną kolacje, ale zawsze smak poczuliśmy.
Na działeczce raczej zimno. Na szczęście mam tam w co się przebrać, założyłam więc bluzę i jeszcze na to kamizelkę, bo jakoś zimno ciągnęło po plecach i z pretensją spoglądałam w niebo, uporczywie wypatrując obiecanego słońca. Poddałam się jednak w końcu i nie bacząc na jego brak, wzięłam się do roboty. Dzisiaj musiałam posadzić wszystkie cebulki, zarówno te, które kupiłam, jak i te wykopane w czerwcu. Całe szczęście, że wykazałam się niespotykanym u mnie umiarem i nie miałam tego wcale tak dużo. Posadziłam kilka odmian szafirków, tulipany i kilka hiacyntów. Co najdziwniejsze, tylko w jednym miejscu natknęłam się na już rosnące w tym miejscu inne cebule, ale chyba nawet udało mi się żadnej nie uszkodzić Słońce dopiero po jedenastej postanowiło oświecić świat swym blaskiem i z miejsca zrobiło się ciepło.
W kilku miejscach wypieliłam, ale raczej tak chaotycznie, tam gdzie dojrzałam jakiś większy bałagan, tam przysiadałam na chwilę, żeby doprowadzić to miejsce do porządku. Zebrałam pomidory, uprzątnęłam prawie do końca dynie, zostawiłam tylko dwa, jeszcze nie do końca wybarwione owoce, a resztę zapakowałam do domku, na chwilowe przechowanie. Nie ma ich w tym roku zbyt wiele, coś poszło mi nie tak, w następnym roku będę musiała się bardziej przyłożyć do ich uprawy. Pomidorów jeszcze trochę będzie, oby tylko jakoś mocno nie zepsuła się pogoda, to nawet może wszystkie dojrzeją chociaż w stopniu umiarkowanym?
Nie mogłam zostać na działce dłużej, bo wczoraj ściągnęłam sobie na głowę dodatkową robotę. Pojechałam z eMem na rynek po warzywa na kolejną porcję keczupu i kupiłam wszystko tak, jak zaplanowałam, ale w oczy wpadły mi dodatkowo nadzwyczaj nadające się do suszenia pomidorki. I jak ich nie wziąć, kiedy zazwyczaj jest tak, że jak po niej pojadę, to zawsze są same duże? Tym razem były takie akuratnie, nie za wielkie, takie jak lubię. Zapakowaliśmy więc 12 kg dodatkowej roboty i pojechaliśmy do domu. Za wszystko zabrałam się od razu wczoraj, ale zarówno keczup, jak i suszone pomidory wymagają bardzo dużo czasu i cierpliwości. EM i Filip przez jakiś czas wszystkiego dopilnują, ale nie mogłam pozwolić, żeby przesuszyli pomidory, bo nie będą nadawały się do jedzenia. To wcale nie takie poste zdjąć je w odpowiedniej chwili, sama mam z tym problem. Dlatego dzisiaj nie mogłam zasiedzieć się na łonie przyrody, chociaż na koniec zrobiło się tak cieplutko i przyjemnie, że z żalem opuszczałam działkę.
Do zobaczenia
- Narine
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1239
- Od: 30 paź 2007, o 20:51
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Warmia
Re: Pierwsze koty za płoty V
Uśmiałam się z tego gumowego dinozaura U mnie to nawet nie byłoby dziwne, bo mamy wielkiego fana "dinozorów".
Od czasu do czasu też wykopuję ciekawe niespodzianki. Często z naszego dzieciństwa. Jakiś czas temu był to np miniaturowy kibelek dla lalek.. Ostatnio zaś natknęłam się na kapsel z wytłoczką Pewex fiu fiu
Masz rację Iwonko, zeszłoroczna jesień była bardziej łaskawa. W tym roku szczególnie widzę to po daliach. Spóźnione o miesiąc i wiele nie zdąży zakwitnąć.
Patrząc na Twoje jeżówkowe zakupy żałuję, że nie dałam rady być na targach ogrodniczych. M był i twierdził, że nic ciekawego nie było No tak... "zleciłam" mu kupienie dwóch hortensji, to już siłą rzeczy nie mogło być nic godnego uwagi
Byłam bliska kupienia przez net, ale dzielnie zrezygnowałam. Do wiosny!
Podziwiam za te liczne przetwory. Zwłaszcza za domowy ketchup. Roboty przy nim masa, ale jaki efekt!
Co do dzików, kiedyś zapomniałam zamknąć furtkę i zryły nam trawnik. Coraz bliżej podchodzą. Kilka dni temu natknęliśmy się na wielkiego bysiora na środku osiedlowej ulicy, jeszcze przed zmrokiem.
Od czasu do czasu też wykopuję ciekawe niespodzianki. Często z naszego dzieciństwa. Jakiś czas temu był to np miniaturowy kibelek dla lalek.. Ostatnio zaś natknęłam się na kapsel z wytłoczką Pewex fiu fiu
Masz rację Iwonko, zeszłoroczna jesień była bardziej łaskawa. W tym roku szczególnie widzę to po daliach. Spóźnione o miesiąc i wiele nie zdąży zakwitnąć.
Patrząc na Twoje jeżówkowe zakupy żałuję, że nie dałam rady być na targach ogrodniczych. M był i twierdził, że nic ciekawego nie było No tak... "zleciłam" mu kupienie dwóch hortensji, to już siłą rzeczy nie mogło być nic godnego uwagi
Byłam bliska kupienia przez net, ale dzielnie zrezygnowałam. Do wiosny!
Podziwiam za te liczne przetwory. Zwłaszcza za domowy ketchup. Roboty przy nim masa, ale jaki efekt!
Co do dzików, kiedyś zapomniałam zamknąć furtkę i zryły nam trawnik. Coraz bliżej podchodzą. Kilka dni temu natknęliśmy się na wielkiego bysiora na środku osiedlowej ulicy, jeszcze przed zmrokiem.
Pozdrawiam
Ogrodowe impresje
Ogrodowe impresje
- anida
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2018
- Od: 26 sie 2015, o 21:28
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Augustów, strefa 5b
Re: Pierwsze koty za płoty V
Rzeczywiście hortensje cudne, pomidorów nigdy sama nie suszyłam, chociaż bardzo lubię. Zalewasz je później oliwą czy przechowujesz jakoś na sucho?
Pozdrawiam Anida
Nie należy mylić prawdy z opinią większości.
Nie należy mylić prawdy z opinią większości.
- JAKUCH
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 33424
- Od: 19 paź 2008, o 21:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Bytom
Re: Pierwsze koty za płoty V
Parę ostatnich dni pogoda nam się poprawiła jest cieplutko i zaraz człek jest radośniejszy,a i w ogrodzie można podziałać .Wszystkie cebulki też już mam w koszyczkach nakryte ziemią jednak nie wszystkie siedzą na rabatach , bo trza im dopiero wyszukać miejsce jak to u mnie to wykopać, tamto wkopać i tak jest wciąż kolorowo Floksy okropnie się rozpanoszyły i widać coraz nowsze odmiany, a raczej gatunki wieloodmianowe https://images89.fotosik.pl/253/1c5409260ecaf979.jpg superowa parka
- marpa
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11278
- Od: 2 sty 2009, o 13:13
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: płd.wsch.
Re: Pierwsze koty za płoty V
Smakowitości u Ciebie Iwonko i dla brzucha i dla oka ...Pomidorki suszone mniamm. .. też lubię ale się za tę robotę nie biorę ..Wolę gotowe kupić !
Biedronka ładniejsza w naturze niż w zbliżeniu ..trochę straszna ale zdjęcie udane!
Biedronka ładniejsza w naturze niż w zbliżeniu ..trochę straszna ale zdjęcie udane!
- plocczanka
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 16554
- Od: 31 lip 2014, o 21:16
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Płock
Re: Pierwsze koty za płoty V
Jesteś niesamowita, Iwonko.
Nie dość, że ciągniesz dwie prace zawodowe, wspaniale dbasz o swoje działkowe roślinki, to jeszcze masz siłę zamykać lato i jesień w słoikach.
Keczup zrobiłam tylko raz i więcej nie będę. Ani ja, ani M nie lubimy tej przyprawy , a dzieci też niezbyt chętnie brały. Nie mam więc motywacji do dodatkowego wysiłku.
Pogoda iście jesienna, ale ja też wsadziłam prawie wszystkie cebulki, nawet przekopałam jedną grządkę. I wyobraź sobie: dzięki temu ozdrowiałam.
Pozdrawiam i życzę.
Nie dość, że ciągniesz dwie prace zawodowe, wspaniale dbasz o swoje działkowe roślinki, to jeszcze masz siłę zamykać lato i jesień w słoikach.
Keczup zrobiłam tylko raz i więcej nie będę. Ani ja, ani M nie lubimy tej przyprawy , a dzieci też niezbyt chętnie brały. Nie mam więc motywacji do dodatkowego wysiłku.
Pogoda iście jesienna, ale ja też wsadziłam prawie wszystkie cebulki, nawet przekopałam jedną grządkę. I wyobraź sobie: dzięki temu ozdrowiałam.
Pozdrawiam i życzę.
Pozdrawiam. Lucyna
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
- korzo_m
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11142
- Od: 17 kwie 2006, o 10:14
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Kraków
Re: Pierwsze koty za płoty V
Widzisz i Tobie udało się popracować na działce. Moje cebulki jeszcze w torbie czekają na posadzenie, coś się ociągam, miejsca brak, a tam gdzie chciałoby się je wsadzić zapewne uszkodzę posadzone wcześniej
Ja podobnie jak Lucynka ketchupu i suszonych pomidorów nie za bardzo. Jak jest potrzeba i mus to idę do sklepu po gotowce
Sprawdziłam jakie kłosy rozplenicy podprowadziłaś w parku, całkiem ładna, nie namawiam na ponowne łowy, ale kilka nasionek z chęcią bym przygarnęła
Ja podobnie jak Lucynka ketchupu i suszonych pomidorów nie za bardzo. Jak jest potrzeba i mus to idę do sklepu po gotowce
Sprawdziłam jakie kłosy rozplenicy podprowadziłaś w parku, całkiem ładna, nie namawiam na ponowne łowy, ale kilka nasionek z chęcią bym przygarnęła
- Maska
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 42113
- Od: 19 lut 2012, o 19:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
- Kontakt:
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko trochę przeżywam zmęczenie tym razem jesienne. Nie odwiedzam ogródków, nie bardzo chce mi się własnego obrabiać i nawet przetworów robię dużo mniej, ale głównie dlatego że ubiegłoroczne zalegają a słoików dokupować nie będę...bo to trzeba przecież zjeść bądź rozdać .
Nadrobiłam zaległości obejrzałam prześliczne zdjęcia roślin z Twoim ogródku i uśmiałam się, ale najpierw czytałam pełna napięcia o gumowym dinozaurze Nie dość, że jeżówki rosną Ci bez kłopotu to jeszcze wyrastają dinozaury tylko dlaczego nogami do góry a nie główką
Ja trochę mniej dosuszam pomidory, ale nie wiem czy Ty też? zalewam olejem... no i mniej przypraw sypię żeby zachować smak pomidora. Ale każda kuchnia inaczej smakuje.
Pogoda powoli przypomina jesienną szarugę, bo już drugi ranek szarobury a dzisiaj nawet deszczem kropnęło. Ubieramy na siebie coraz więcej warstw, szczególnie w ogrodzie i prace wykonujemy typowo jesienne.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie życząc dyżurów wolnych od pacjentów i jeszcze wielu słonecznych pięknych dni!
p.s. w życiu nie jadłam szmaciaka i pewnie nie zjem, bo nie mam zaufania do takich grzybów
Nadrobiłam zaległości obejrzałam prześliczne zdjęcia roślin z Twoim ogródku i uśmiałam się, ale najpierw czytałam pełna napięcia o gumowym dinozaurze Nie dość, że jeżówki rosną Ci bez kłopotu to jeszcze wyrastają dinozaury tylko dlaczego nogami do góry a nie główką
Ja trochę mniej dosuszam pomidory, ale nie wiem czy Ty też? zalewam olejem... no i mniej przypraw sypię żeby zachować smak pomidora. Ale każda kuchnia inaczej smakuje.
Pogoda powoli przypomina jesienną szarugę, bo już drugi ranek szarobury a dzisiaj nawet deszczem kropnęło. Ubieramy na siebie coraz więcej warstw, szczególnie w ogrodzie i prace wykonujemy typowo jesienne.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie życząc dyżurów wolnych od pacjentów i jeszcze wielu słonecznych pięknych dni!
p.s. w życiu nie jadłam szmaciaka i pewnie nie zjem, bo nie mam zaufania do takich grzybów
Re: Pierwsze koty za płoty V
Dynie stoją na baczność jak na wystawie.
A co to za czarna trawa?Jednoroczna?
Dziś u nas piękny dzień,Słońce świeci jak talala.
A co to za czarna trawa?Jednoroczna?
Dziś u nas piękny dzień,Słońce świeci jak talala.
- anabuko1
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 16962
- Od: 16 sty 2013, o 17:19
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: lubelskie/ Chełm
Re: Pierwsze koty za płoty V
Sporo widzę Iwonko przerabiasz warzywek .I dobrze, Wszystko swoje najlepiej smakuje.
Pięknie uchwyciłaś kwiaty roślinek.
Twoje dalie są śliczne. Oby jak najdłużej nam kwitły.
Teraz owady jak i my ze słoneczka chętnie korzystamy
Pięknie uchwyciłaś kwiaty roślinek.
Twoje dalie są śliczne. Oby jak najdłużej nam kwitły.
Teraz owady jak i my ze słoneczka chętnie korzystamy
- cyma2704
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11515
- Od: 5 mar 2013, o 17:31
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Podkarpacie
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko pełne zimowity niesamowicie piękne.
Hoccaido wyeksponowane wspaniale.
Przystopowałaś z cebulowymi, ja też, tylko tulipany do donicy i trochę czosnków przybyło.
Mało Ci własnych nasion Majesty, jeszcze na szaber się wybrałaś.
Zażartowałam z archeologami, ale u syna na działce kopali przed rozpoczęciem budowy trzy, głębokie na 1 metr otwory i kosztowało to 5 tys.
Mieszasz w garach i innych naczyniach, ale smak przetworów wynagradza cały wysiłek.
Dużo słońca życzę.
Hoccaido wyeksponowane wspaniale.
Przystopowałaś z cebulowymi, ja też, tylko tulipany do donicy i trochę czosnków przybyło.
Mało Ci własnych nasion Majesty, jeszcze na szaber się wybrałaś.
Zażartowałam z archeologami, ale u syna na działce kopali przed rozpoczęciem budowy trzy, głębokie na 1 metr otwory i kosztowało to 5 tys.
Mieszasz w garach i innych naczyniach, ale smak przetworów wynagradza cały wysiłek.
Dużo słońca życzę.
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5523
- Od: 10 wrz 2015, o 20:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraina Tysiąca Jezior
Re: Pierwsze koty za płoty V
Narine, na moich targach wybór jeżówek był ogromny, gdybym miała ich mniej, to na pewno miałabym z czego wybierać. Musiałam jednak się ograniczać, bo mam ich już sporą kolekcję, a i na przyszłość chcę sobie zostawić otwartą furtkę W internecie znajdziesz mnóstwo odmian, ale faktycznie lepiej ich zakup zostawić na wiosnę. Wtedy sadzonki łatwiej znoszą podróż w kartonie, bo są gabarytowo niewielkie.
Moje dalie zakwitły wszystkie, ale mam ich tylko kilka, to mogłam sobie pozwolić na wcześniejsze ich podpędzenie w doniczkach. Robię tak już od kilku lat i trzymam na balkonie. Może nie maja tam ciepło, ale już są w ziemi i mają czas na ukorzenianie. Jak je sadzę w maju, to większość ma już listki. Chociaż oczywiście i tutaj są mniej i bardziej wyrywne odmiany
Pewex? Rany, kiedy to było....
Anido, suszone pomidory robię już od kilku lat, smak takich własnych jest zupełnie inny niż tych ze sklepowej półki. Po wysuszeniu zalewam je zwykłym olejem i jeszcze dodaję czosneczek
Jadziu, ciepełko nie do wszystkich przyszło sprawiedliwie. Na działkę udało mi sie pojechać jedynie w niedzielę. W poniedziałek, z zaplanowanej wycieczki nic nie wyszło, bo było okropnie zimno. Niby na termometrze 12*, ale było pochmurno i wiał taki lodowaty wiatr, że nawet do głowy mi nie przyszły żadne eskapady
A co do cebulek, to chyba za wcześnie się pochwaliłam... Ostatnio w pracy miałam maleńką lukę i niestety wlazłam na stronkę z tulipanami, no i chyba już wiesz jak to się skończyło Już z tymi miałam kłopot, gdzie je posadzić, teraz będę musiała bardziej się wysilić, ale coś na pewno znajdę. Najwyżej na wiosnę się okaże, że jak zwykle posadziłam jedne na drugich
Maryniu, biedronka Ci się nie spodobała? To chyba była jakaś azjatka, ale według mnie, wyjątkowo ładna
Kiedyś się pokusiłam o samodzielne zrobienie suszonych pomidorów i tak już mi zostało. Może nieskromnie przyznam, że takich jak moje, to w sklepie nie ma
Lucynko, a co ja miałabym robić całymi dniami, gdybym nie robiła tego, co robię? Zanudziłabym się w domu, ile można sprzątać, czytać, czy też siedzieć przed komputerem ? Musiałam sobie znaleźć jakieś zajęcia. Z przetworami nie przesadzam, robię tylko, to co chętnie zjadamy. Ale keczup musi być obowiązkowo
Już pisałam Jadzi, co sobie sama zgotowałam z cebulkami Zamówiłam około 150 cebulek, niby nie kosmos, ale znowu będę latać jak kot z pęcherzem w poszukiwaniu dla nich miejsca
W ogródku zaaplikowałaś sobie terapię wstrząsową, ale najważniejsze, że zadziałało
Dorotko, niestety moje cebulki w niezrozumiały dla mnie sposób rozmnożyły się. Sama nie wiem, jak to się stało, ale już za chwilę znowu będę miała co sadzić I zawsze mam taki sam problem co i Ty, że tam gdzie zaczynam kopać, tam już coś rośnie. Ostatnio miałam farta, bo tylko w jednym miejscu natknęłam się na jakieś cebulki.
Majesty jest cudną trawą, aż szkoda, że trzeba się o nią starać co roku. Nasionka dla Ciebie oczywiście się znajdą, powinno mi wystarczyć tych, co już mam. Bardzo wcześnie trzeba ją siać i trzymać w cieple, bo nie znosi zimna. Ale jest warta tych zachodów W tym roku bardzo marnie mi wschodziła i chyba dlatego nie jest taka piękna jak zwykle.
Sklepowe suszone pomidory, a domowe, to zupełnie inna bajka
Marysiu, dobrze wysuszyć pomidory, wcale nie jest tak łatwo. Co roku mam z tym problem, ale jakoś zawsze utrafię w tzw. punkt. Jedynie w ubiegłym roku, niestety zupełnie świadomie, zdecydowanie je przesuszyłam. Chciałam sprawdzić, czy może będą wtedy smaczniejsze? Niestety nie były I zamiast tak potraktować tylko ich część, to zmarnowałam wszystkie. Może nie do końca, bo jednak je zużywałam, ale to już nie było to. Przyprawami za to sypnęłam szczodrze, ale na szczęście tylko pierwszą partię. Potem już się zorientowałam, że przesadziłam i reszta jest doprawiona umiarkowanie.
Nie bardzo mi się chce wierzyć, że nie chce Ci się działać w ogrodzie. Co odwiedzę Twój wątek, to wychodzę zmęczona czytając o Twoich poczynaniach i wstyd mi sama przed sobą, że sama robię dużo mniej
Szmaciak, to inaczej Siedziuń sosnowy. Do 2014 roku był objęty częściową ochroną, a teraz można go już zbierać. Jest przepyszny i nie ma zmiłuj,jak go znajdę musi być mój.
Tyle się już nanarzekałam na brzydką jesień, że nie wiem, czy jeszcze mi wypada? Jak na razie nie ma nic wspólnego ze "złotą", jest właśnie taka jak piszesz, szarobura i mokra.
Za życzenia bardzo dziękuję, ale spokojne dyżury zdarzają się niezwykle rzadko
Danusiu, dwa dni i u mnie były przyzwoite, ale niestety w całości spędziłam je w pracy. Nie mogłam skorzystać z dobrodziejstwa pogody, a teraz znowu zapowiadają deszcze. Ta trawa, to Rozplenica Majesty. Niestety jednoroczna, ale czego się nie robi, żeby nasze ogrody wyglądały piękniej?
Dynie musiałam już ściąć, z liści właściwie już nic nie zostało, tak były zaatakowane mączniakiem. A, że nie miałam ich gdzie ułożyć, bo działkowy domek nie jest zbyt duży i wszędzie mi przeszkadzały, to zrobiłam wystawkę na schodach na pięterko. Tam tylko wchodzę, jak sięgam po kosiarkę, to mogą tam sobie czekać na spożycie
Aniu, wcale nie tak dużo Jedynie pomidory we wszelkich postaciach i trochę sałatek. Co jakiś czas robię dżemy, czy też galaretki, ale dopiero wtedy, jak zjemy zapasy. I jeszcze żurawinę, eM dodaje ją do herbaty, a ja zużywam do dressingów sałatkowych, albo zjadam łyżeczką.
Oj tak, jak tylko słońce przedrze się przez chmury, od razu robi się cieplej i człowiekowi chce się żyć. Nie lubię takich szaroburych dni
Soniu, pełne zimowity ładnie mi się rozmnożyły Z trzech zakupionych cebulek, po trzech latach mam kilkanaście i chyba na wiosnę je rozdzielę, żeby ozdabiały i inne rabaty. W jednym miejscu zostały pożarte przez nagie ślimaki, dlatego tym pod borówkami sypnęłam pod nóżki odrobinę niebieskich granulek. Korzystam z nich tylko w ostateczności i tym razem właśnie tak było.
Niestety moja Majesty w tym roku mało okazała i nie ma ani jednego nasionka, dlatego musiałam się na nią zaczaić w parku Na szczęście już koniec sezonu i za chwilę trafi na miejski kompost. Pierwszy raz widziałam ją na miejskim klombie i muszę przyznać, że prezentowała się cudnie. Musiała mieć dobre warunki, bo była dorodna, a kłosy wręcz obsypane nasionami. Szkoda, żeby tyle dobra się zmarnowało
Słońca mi bardzo brakuje, może Twoje życzenia się spełnią? Dziękuję
Pogoda zupełnie sobie ze mnie kpi. Jest ładnie, kiedy jestem w pracy, a jak mam wolne i mogłabym pojechać na działkę, to jest zimno, jak diabli Wczoraj było przecudnie, co prawda nie od samego rana, a dopiero od dziesiątej, ale co z tego, kiedy akurat wczoraj byłam nieprzytomna ze zmęczenia po dyżurze. Latem pojechałabym na działkę i tak, ale teraz jest już zbyt chłodno, na spanie w domku. Niestety wróciłam do domu i tam rzuciłam się do łóżka. Na szczęście nie był to całkiem zmarnowany dzień, bo wreszcie zapasteryzowałam keczup i suszone pomidory.
Za to dzisiaj, kiedy mogłabym pojechać od samego rana, to oczywiście było przeraźliwie zimno. Ranek wstał mglisty, mgła była tak gęsta, że nie było widać parkingu, który mam tuż po drugiej stronie ulicy, a na termometrze zaledwie 8*. Nie ma mowy, żebym w taki ziąb jechała na działkę. Taki wyjazd ma być przyjemnością, a na pewno dzisiaj mi to nie groziło. Na spokojnie więc zrobiłam sobie kawusię i rozsiadłam się z książką. Po dziesiątej zrobiło się jakby odrobinę cieplej, mgła opadła, albo jak kto woli, podniosła się, ale w dalszym ciągu było pochmurno. Zaczęłam jednak słyszeć jakieś głosy (czy to czasami nie świadczy o jakiejś chorobie ?), które szeptały mi do ucha słodkie słówka namawiające mnie do wyjazdu. Chyba jestem bardzo podatna na wpływy, bo szybciutko spakowałam torby i pognałam ile sił w nogach. Nie powiem, żeby było mi jakoś szczególnie ciepło, wiatr wdzierał mi się pod bluzę, ale skoro już ruszyłam, to i dojechałam. Na szczęście na działce mam się w co ubrać, zamieniłam więc cienką bluzę na zdecydowanie grubszą i ruszyłam do roboty. Bynajmniej nie szalałam, ale wycięłam jakieś suche badyle i przekwitnięte kwiaty. Pozbyłam się też sterczących z ziemi grubaśnych łodyg lilii, bo do tej pory chyba już zgromadziły zapasy na przyszły rok. Powinnam jeszcze kilka lilii przesadzić, ale szczerze mówiąc zupełnie wyleciało mi to z głowy Jeśli jeszcze zdążę, to przesadzę je następnym razem, a jak nie, to najwyżej kolejny rok będą rosły tam, gdzie nie powinny.... Tak się zapamiętałam w tym cięciu, że zepsułam sekator
Na szczęście sekatorów mi nie brakuje, to mogłam dokończyć, to co zaczęłam. Szybko się z tym uporałam, bo w końcu ile może być przekwitniętych kwiatów pod koniec września? Niestety jesień zadomowiła się już na dobre. Nawet by mi to nie przeszkadzało, gdyby było chociaż odrobinę cieplej i żeby słońce częściej przebijało się przez chmury Ciągle coś kwitnie, ale są to już jednak pojedyncze kwitnienia, dużo skromniejsze niż jeszcze chwilę temu. Liście opadają, nawet nie przebarwiają się zbyt ładnie, jakoś żaden nie wpadł mi w oko. Dębolistna zbrązowiała, tylko pojedyncze liście są odrobinę ogniste, wcale nie wygląda ładnie. Ale żeby nie było, że tylko narzekam, to pokażę Wam, co jeszcze można wydobyć ładnego, jeśli się tylko chce.
Na koniec wypieliłam jeszcze dwa niewielkie zagonki, które były potwornie zachwaszczone i o piętnastej zebrałam się do domu. Może i posiedziałabym dłużej, bo w końcu czemu nie?, ale ciągle nad głową wisiały mi ciężkie chmury i miałam obawy, że w końcu spadnie z nich zapowiadany na dzisiaj deszcz. Tak się oczywiście nie stało, ale wolałam wracać, bo przy takiej temperaturze, jazda rowerem w deszczu nie należy do przyjemności.
To już chyba ostania, tak obfita porcja zdjęć. Na działkę jeżdżę już sporadycznie, obiektów coraz mniej, za chwilę przyjdzie pora na zawieszeni na furtce kłódeczki, ale tylko tej ogrodowej Jeszcze tylko posadzę zamówione cebulki i wykopane pustynniki, wykopię dalie i będzie po sezonie. Jeszcze muszę dokończyć zbieranie nasion. Część już zebrałam, ale jeszcze nie wszystkie, jeszcze zostały mi aksamitki, cynie i dalie dla Marysi. Trawy jak zwykle wysieją się same i jak zwykle w zbyt dużej ilości
Pozdrawiam
Moje dalie zakwitły wszystkie, ale mam ich tylko kilka, to mogłam sobie pozwolić na wcześniejsze ich podpędzenie w doniczkach. Robię tak już od kilku lat i trzymam na balkonie. Może nie maja tam ciepło, ale już są w ziemi i mają czas na ukorzenianie. Jak je sadzę w maju, to większość ma już listki. Chociaż oczywiście i tutaj są mniej i bardziej wyrywne odmiany
Pewex? Rany, kiedy to było....
Anido, suszone pomidory robię już od kilku lat, smak takich własnych jest zupełnie inny niż tych ze sklepowej półki. Po wysuszeniu zalewam je zwykłym olejem i jeszcze dodaję czosneczek
Jadziu, ciepełko nie do wszystkich przyszło sprawiedliwie. Na działkę udało mi sie pojechać jedynie w niedzielę. W poniedziałek, z zaplanowanej wycieczki nic nie wyszło, bo było okropnie zimno. Niby na termometrze 12*, ale było pochmurno i wiał taki lodowaty wiatr, że nawet do głowy mi nie przyszły żadne eskapady
A co do cebulek, to chyba za wcześnie się pochwaliłam... Ostatnio w pracy miałam maleńką lukę i niestety wlazłam na stronkę z tulipanami, no i chyba już wiesz jak to się skończyło Już z tymi miałam kłopot, gdzie je posadzić, teraz będę musiała bardziej się wysilić, ale coś na pewno znajdę. Najwyżej na wiosnę się okaże, że jak zwykle posadziłam jedne na drugich
Maryniu, biedronka Ci się nie spodobała? To chyba była jakaś azjatka, ale według mnie, wyjątkowo ładna
Kiedyś się pokusiłam o samodzielne zrobienie suszonych pomidorów i tak już mi zostało. Może nieskromnie przyznam, że takich jak moje, to w sklepie nie ma
Lucynko, a co ja miałabym robić całymi dniami, gdybym nie robiła tego, co robię? Zanudziłabym się w domu, ile można sprzątać, czytać, czy też siedzieć przed komputerem ? Musiałam sobie znaleźć jakieś zajęcia. Z przetworami nie przesadzam, robię tylko, to co chętnie zjadamy. Ale keczup musi być obowiązkowo
Już pisałam Jadzi, co sobie sama zgotowałam z cebulkami Zamówiłam około 150 cebulek, niby nie kosmos, ale znowu będę latać jak kot z pęcherzem w poszukiwaniu dla nich miejsca
W ogródku zaaplikowałaś sobie terapię wstrząsową, ale najważniejsze, że zadziałało
Dorotko, niestety moje cebulki w niezrozumiały dla mnie sposób rozmnożyły się. Sama nie wiem, jak to się stało, ale już za chwilę znowu będę miała co sadzić I zawsze mam taki sam problem co i Ty, że tam gdzie zaczynam kopać, tam już coś rośnie. Ostatnio miałam farta, bo tylko w jednym miejscu natknęłam się na jakieś cebulki.
Majesty jest cudną trawą, aż szkoda, że trzeba się o nią starać co roku. Nasionka dla Ciebie oczywiście się znajdą, powinno mi wystarczyć tych, co już mam. Bardzo wcześnie trzeba ją siać i trzymać w cieple, bo nie znosi zimna. Ale jest warta tych zachodów W tym roku bardzo marnie mi wschodziła i chyba dlatego nie jest taka piękna jak zwykle.
Sklepowe suszone pomidory, a domowe, to zupełnie inna bajka
Marysiu, dobrze wysuszyć pomidory, wcale nie jest tak łatwo. Co roku mam z tym problem, ale jakoś zawsze utrafię w tzw. punkt. Jedynie w ubiegłym roku, niestety zupełnie świadomie, zdecydowanie je przesuszyłam. Chciałam sprawdzić, czy może będą wtedy smaczniejsze? Niestety nie były I zamiast tak potraktować tylko ich część, to zmarnowałam wszystkie. Może nie do końca, bo jednak je zużywałam, ale to już nie było to. Przyprawami za to sypnęłam szczodrze, ale na szczęście tylko pierwszą partię. Potem już się zorientowałam, że przesadziłam i reszta jest doprawiona umiarkowanie.
Nie bardzo mi się chce wierzyć, że nie chce Ci się działać w ogrodzie. Co odwiedzę Twój wątek, to wychodzę zmęczona czytając o Twoich poczynaniach i wstyd mi sama przed sobą, że sama robię dużo mniej
Szmaciak, to inaczej Siedziuń sosnowy. Do 2014 roku był objęty częściową ochroną, a teraz można go już zbierać. Jest przepyszny i nie ma zmiłuj,jak go znajdę musi być mój.
Tyle się już nanarzekałam na brzydką jesień, że nie wiem, czy jeszcze mi wypada? Jak na razie nie ma nic wspólnego ze "złotą", jest właśnie taka jak piszesz, szarobura i mokra.
Za życzenia bardzo dziękuję, ale spokojne dyżury zdarzają się niezwykle rzadko
Danusiu, dwa dni i u mnie były przyzwoite, ale niestety w całości spędziłam je w pracy. Nie mogłam skorzystać z dobrodziejstwa pogody, a teraz znowu zapowiadają deszcze. Ta trawa, to Rozplenica Majesty. Niestety jednoroczna, ale czego się nie robi, żeby nasze ogrody wyglądały piękniej?
Dynie musiałam już ściąć, z liści właściwie już nic nie zostało, tak były zaatakowane mączniakiem. A, że nie miałam ich gdzie ułożyć, bo działkowy domek nie jest zbyt duży i wszędzie mi przeszkadzały, to zrobiłam wystawkę na schodach na pięterko. Tam tylko wchodzę, jak sięgam po kosiarkę, to mogą tam sobie czekać na spożycie
Aniu, wcale nie tak dużo Jedynie pomidory we wszelkich postaciach i trochę sałatek. Co jakiś czas robię dżemy, czy też galaretki, ale dopiero wtedy, jak zjemy zapasy. I jeszcze żurawinę, eM dodaje ją do herbaty, a ja zużywam do dressingów sałatkowych, albo zjadam łyżeczką.
Oj tak, jak tylko słońce przedrze się przez chmury, od razu robi się cieplej i człowiekowi chce się żyć. Nie lubię takich szaroburych dni
Soniu, pełne zimowity ładnie mi się rozmnożyły Z trzech zakupionych cebulek, po trzech latach mam kilkanaście i chyba na wiosnę je rozdzielę, żeby ozdabiały i inne rabaty. W jednym miejscu zostały pożarte przez nagie ślimaki, dlatego tym pod borówkami sypnęłam pod nóżki odrobinę niebieskich granulek. Korzystam z nich tylko w ostateczności i tym razem właśnie tak było.
Niestety moja Majesty w tym roku mało okazała i nie ma ani jednego nasionka, dlatego musiałam się na nią zaczaić w parku Na szczęście już koniec sezonu i za chwilę trafi na miejski kompost. Pierwszy raz widziałam ją na miejskim klombie i muszę przyznać, że prezentowała się cudnie. Musiała mieć dobre warunki, bo była dorodna, a kłosy wręcz obsypane nasionami. Szkoda, żeby tyle dobra się zmarnowało
Słońca mi bardzo brakuje, może Twoje życzenia się spełnią? Dziękuję
Pogoda zupełnie sobie ze mnie kpi. Jest ładnie, kiedy jestem w pracy, a jak mam wolne i mogłabym pojechać na działkę, to jest zimno, jak diabli Wczoraj było przecudnie, co prawda nie od samego rana, a dopiero od dziesiątej, ale co z tego, kiedy akurat wczoraj byłam nieprzytomna ze zmęczenia po dyżurze. Latem pojechałabym na działkę i tak, ale teraz jest już zbyt chłodno, na spanie w domku. Niestety wróciłam do domu i tam rzuciłam się do łóżka. Na szczęście nie był to całkiem zmarnowany dzień, bo wreszcie zapasteryzowałam keczup i suszone pomidory.
Za to dzisiaj, kiedy mogłabym pojechać od samego rana, to oczywiście było przeraźliwie zimno. Ranek wstał mglisty, mgła była tak gęsta, że nie było widać parkingu, który mam tuż po drugiej stronie ulicy, a na termometrze zaledwie 8*. Nie ma mowy, żebym w taki ziąb jechała na działkę. Taki wyjazd ma być przyjemnością, a na pewno dzisiaj mi to nie groziło. Na spokojnie więc zrobiłam sobie kawusię i rozsiadłam się z książką. Po dziesiątej zrobiło się jakby odrobinę cieplej, mgła opadła, albo jak kto woli, podniosła się, ale w dalszym ciągu było pochmurno. Zaczęłam jednak słyszeć jakieś głosy (czy to czasami nie świadczy o jakiejś chorobie ?), które szeptały mi do ucha słodkie słówka namawiające mnie do wyjazdu. Chyba jestem bardzo podatna na wpływy, bo szybciutko spakowałam torby i pognałam ile sił w nogach. Nie powiem, żeby było mi jakoś szczególnie ciepło, wiatr wdzierał mi się pod bluzę, ale skoro już ruszyłam, to i dojechałam. Na szczęście na działce mam się w co ubrać, zamieniłam więc cienką bluzę na zdecydowanie grubszą i ruszyłam do roboty. Bynajmniej nie szalałam, ale wycięłam jakieś suche badyle i przekwitnięte kwiaty. Pozbyłam się też sterczących z ziemi grubaśnych łodyg lilii, bo do tej pory chyba już zgromadziły zapasy na przyszły rok. Powinnam jeszcze kilka lilii przesadzić, ale szczerze mówiąc zupełnie wyleciało mi to z głowy Jeśli jeszcze zdążę, to przesadzę je następnym razem, a jak nie, to najwyżej kolejny rok będą rosły tam, gdzie nie powinny.... Tak się zapamiętałam w tym cięciu, że zepsułam sekator
Na szczęście sekatorów mi nie brakuje, to mogłam dokończyć, to co zaczęłam. Szybko się z tym uporałam, bo w końcu ile może być przekwitniętych kwiatów pod koniec września? Niestety jesień zadomowiła się już na dobre. Nawet by mi to nie przeszkadzało, gdyby było chociaż odrobinę cieplej i żeby słońce częściej przebijało się przez chmury Ciągle coś kwitnie, ale są to już jednak pojedyncze kwitnienia, dużo skromniejsze niż jeszcze chwilę temu. Liście opadają, nawet nie przebarwiają się zbyt ładnie, jakoś żaden nie wpadł mi w oko. Dębolistna zbrązowiała, tylko pojedyncze liście są odrobinę ogniste, wcale nie wygląda ładnie. Ale żeby nie było, że tylko narzekam, to pokażę Wam, co jeszcze można wydobyć ładnego, jeśli się tylko chce.
Na koniec wypieliłam jeszcze dwa niewielkie zagonki, które były potwornie zachwaszczone i o piętnastej zebrałam się do domu. Może i posiedziałabym dłużej, bo w końcu czemu nie?, ale ciągle nad głową wisiały mi ciężkie chmury i miałam obawy, że w końcu spadnie z nich zapowiadany na dzisiaj deszcz. Tak się oczywiście nie stało, ale wolałam wracać, bo przy takiej temperaturze, jazda rowerem w deszczu nie należy do przyjemności.
To już chyba ostania, tak obfita porcja zdjęć. Na działkę jeżdżę już sporadycznie, obiektów coraz mniej, za chwilę przyjdzie pora na zawieszeni na furtce kłódeczki, ale tylko tej ogrodowej Jeszcze tylko posadzę zamówione cebulki i wykopane pustynniki, wykopię dalie i będzie po sezonie. Jeszcze muszę dokończyć zbieranie nasion. Część już zebrałam, ale jeszcze nie wszystkie, jeszcze zostały mi aksamitki, cynie i dalie dla Marysi. Trawy jak zwykle wysieją się same i jak zwykle w zbyt dużej ilości
Pozdrawiam