Pierwsze koty za płoty V
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 10594
- Od: 22 sty 2013, o 21:52
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: małopolska
Re: Pierwsze koty za płoty V
Witaj Iwonko,pięknie wygląda w Twoim ogrodzie ,ale martwisz,jak mówisz ,że nie ma u ciebie wody ,ja mam wodę ,ale jeszcze nic nie podlewałam bo nie mam czasu,ale też nic nie sadziłam bo nie mam czasu u mnie czosnek karatawski też tak marniał i zniknął i już go nie kupuję bo łaski nie robi ,pozdrawiam i odpoczywaj świątecznie w gronie rodzinki
- Maska
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 42128
- Od: 19 lut 2012, o 19:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
- Kontakt:
Re: Pierwsze koty za płoty V
Witaj Iwonko przyszłam Cię oblać na Śmigus Dyngus, chociaż pewnie wolałabyś, żeby ta woda poszła na grządki...ja też! U mnie również beton grudki gliny zachowują się jak kamienie. Na grządkach jednak kolorowo i to cieszy. U mnie czosnki się sieją, ale te o drobnych kwiatkach...niteczek mam pełno
Życzę miłego jeszcze świętowania i wody jak nie z nieba to z kranu
Życzę miłego jeszcze świętowania i wody jak nie z nieba to z kranu
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4975
- Od: 8 lip 2014, o 15:28
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Blisko południa Polski
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko a wiesz, że ja też podejrzewam, że te nasionka to jednak w tych torebkach mi nie wyrosną?... Szkoda w sumie...
Nie wiem czemu marudzisz na swoją działkę, skoro tyle cudowności ma zawsze dla ciebie? Wiadomo, że są rejony gdzie wszystko jest siup do przodu, ale cóż z tym zrobić? Grunt, że wszystko pięknie kwitnie
Nie wiem czemu marudzisz na swoją działkę, skoro tyle cudowności ma zawsze dla ciebie? Wiadomo, że są rejony gdzie wszystko jest siup do przodu, ale cóż z tym zrobić? Grunt, że wszystko pięknie kwitnie
Pozdrawiam Małgosia poprzednie wątki - Nasze 1500 m2; Wyznania kwiatoholiczki ;)
Własnymi łapkami
Nadwyżki ogrodowe
Własnymi łapkami
Nadwyżki ogrodowe
- kasia100780
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3148
- Od: 31 lip 2014, o 16:39
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: pomorskie
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko u mnie też strasznie sucho. Jak tak dalej będzie to w weekend uruchomię węża
Mam to samo co Ty, dzisiaj pieląc wyrwałam połowę siewek "czegoś". Dopiero w połowie się kapnelam że to nie chwast
Mam to samo co Ty, dzisiaj pieląc wyrwałam połowę siewek "czegoś". Dopiero w połowie się kapnelam że to nie chwast
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5523
- Od: 10 wrz 2015, o 20:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraina Tysiąca Jezior
Re: Pierwsze koty za płoty V
Beatko, o wodzie jak na razie w dalszym ciągu nikt nic nie wie Ludzie już chodzą wściekli, bo wszystko wysycha, a nie każdy ma takiego syna jak ja, czy wnuka, żeby mu wody nanosił. Podobno wszystko jest już przygotowane, wystarczyłoby tylko odkręcić kurek, ale ciągle nie są odebrane wodomierze i zrobić tego nie można. Wszelkie monity w tej sprawie trafiają na mur nie do przebycia. Ponoć od tego roku wszelkie ujęcia wody z rzek czy jezior przejęła jakaś firma z Białegostoku, która musi na tym zarobić, a im jak widać, zupełnie się nie spieszy
Jadziu, na dyngus z nieba, jak na razie, dalej nie ma szans. Już nawet te deszcze, które miały padać zdecydowanie straciły na ilości, tak więc chyba nie ma co liczyć na dostatek wody. Najgorzej, że wszystkie rośliny są w tej chwili na takim etapie, że tej wody potrzebują bardzo dużo i w każdej chwili. Dzisiaj odkryłam, że zaczynają więdnąć największe martagony, dlatego i im wlałam trochę ratujących życie kropel. Żal patrzeć na umęczone rośliny, jeszcze z rozpędu kwitną, ale jak tak dalej pójdzie, to wszystko zmarnieje
Moja Elżbietka jest maleńka, ale żyje i mam nadzieję, że da radę znieść niedostatek wody i będzie zdobić mój ogródeczek
Martuś, no widzisz jak to jest? Jedni mają, a nie mogą, a inni mogą, a nie mają. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie Ziemia wyschnięta na popiół, nawet jak się podlewa, to trzeba to robić pomaleńku, bo nie chłonie zbyt szybko i dużo wody poszłoby na zmarnowanie. Czosnek karatawski jednak wyszedł, mocno zawstydzony swoją opieszałością ledwo wystawił kły z ziemi, ale najważniejsze, że jest. Nigdy nie robił mi takich numerów i mam nadzieję, że to był jakiś taki pojedynczy wybryk z jego strony
Marysiu, wyobraź sobie, że w tym roku zapomniałam o dyngusie i nikogo nie ochlapałam Zresztą jakoś nikt o tym nie pomyślał i poniedziałek minął nam na sucho. Na wodę z nieba przestałam już liczyć i dzisiaj zaprzęgłam do pomocy Filipa i wszystko, co potrzebowało wody na już, to ją dostało.
Nigdy nie miałam siewek czosnków, a tym roku zostałam nimi po prostu zasypana. Gdzie się nie pochylę, tam maleńkie czosnki widzę, są dosłownie wszędzie w ilościach przekraczających granice dobrego smaku Nie wiem jakie się sieją, bo ja z tych drobnych, to mam te takie zupełnie drobniutkie, ale one mi nie wyglądają na nie. Gdzieś się pewnie jakaś siewka uchowa, albo i nie, wtedy może odkryję, które to takie żywotne. I u mnie coraz bardziej kolorowo, za każdym pobytem odkrywam kwitnącego coś nowego i wtedy od razu świat staje się jaśniejszy
Małgosiu, jednak człowiek uczy się całe życie, a i tak głupi umiera ja tak sobie marudzę dla zasady, dlatego, że mogę Ale masz rację, że za każdym razem działka wita mnie jakimś nowym kwitnieniem i wtedy od razu banan zakwita mi na gębusi i zaczynam zachowywać się jak wariatka. Śmieję się w głos, gadam sama ze sobą, latam z aparatem po całej działce i pstrykam fotki zielsku, na dodatek przybierając przy tym nie zawsze przyzwoite pozy. Na szczęście nie zwracam uwagi, na to co za siatka, to i nie widzę, może czasami zgorszonych min. Ale ogólnie ludzie odnoszą się do mnie życzliwie, być może na zasadzie, że jestem nieszkodliwą wariatką, ale co mi tam Dzisiaj biłam rekordy popularności, mnóstwo ludzi zatrzymywało się przy mnie na pogaduchy, nie bacząc że latam jak kot z pęcherzem usiłując podlać swoje małe królestwo. Byłam jednak cierpliwa i nikogo nie przegoniła, po krótkiej chwili przepraszając, że jednak dzisiaj czeka na mnie robota i już naprawdę muszę lecieć dalej
Kasiu, z wężem to ja sobie mogę polatać, ale na sucho Nie ma widoków na wodę, a rośliny marnieją w oczach. Na szczęście Filip nie miga się od pomocy i dzisiaj przytargał mi kilkaset litrów wody. Na jakiś czas odegna to widmo pustyni, ale przecież nie mogę tak bez końca. Już jestem ostrożniejsza z wyrywaniem siewek, ale i tak w dalszym ciągu mnóstwo ich ląduje w kompostowniku. Mam łatwiej jak już znam roślinę, wtedy czasami rozum przedrze się przez opary absurdu i coś uda mi się ocalić przed zagładą I dzisiaj właśnie zostawiłam w spokoju siewkę albo kosmosa, albo ostróżki jednorocznej. Na tym etapie niestety nie umiem ich odróżnić, ale co by to nie było, to niech sobie rośnie, bo lubię i jedno i drugie
Już drugi dzień wieje, gorzej nawet niż w kieleckim. Szczególnie wczoraj drzewa wręcz przyginało do ziemi, wiele z nich zresztą łamiąc. Rano jakoś nie zwróciłam nawet na to uwagi i wybrałam się rowerem najpierw do pracy na zebranie, a potem miałam jechać jeszcze na chwilę na działkę. Po zebraniu znowu wskoczyłam na siodło i niefrasobliwie ruszyłam przed siebie, jednak im byłam bliżej działki, tym bardziej rzedła mi mina. Podmuchy wiatru były czasami tak silne, że wręcz obawiałam się, że przewróci mnie razem z rowerem. Do przejazdu zostało mi już może zaledwie ze trzy kilometry, kiedy jednak postanowiłam zawrócić i pojechać do domu.
Na noc do pracy też poszłam pieszo, mimo iż bezpośrednio po niej wybierałam się znowu na działkę. Nie chciałam brać roweru, bo miało wiać podobnie, a pojechać musiałam, ponieważ byłam umówiona z Filipem. Nie mogłam zostawić go z podlewaniem samego, bo wiem, jak by się to skończyło Podlałby po pół wiaderka, połowy nie zauważyłby w ogóle i tyle bym miała z tej pomocy. Muszę go jednak pochwalić, bo zupełnie nie migał się od roboty i dzielnie przynosił za każdym razem po dwa dwudziesto litrowe wiadra. Nawet nie wiem ile razy obrócił, ale w każdym razie wszystkie borówki i hortensje dostały po całym wiadrze wody, róże jedno wiadro na trzy i jeszcze ratowałam pomniejsze roślinki równie spragnione, jak i te większe. W międzyczasie odrobinę opieliłam i też kilka razy poszłam po wodę, widząc, że dziecko odrobinę opadło mi z sił. Nawet nie będę liczyć ile razy był on, a ile ja, bo ja to zaledwie kilka razy obróciłam i to nie lejąc pełnych wiader, a i tak byłam potem wypompowana. Dlatego tez postanowiłam nie siedzieć dłużej na działce, tylko jak skończyliśmy, to razem wróciliśmy do domu. Filip jeszcze tylko zjadł śniadanie i pognał na uczelnię. Wyobrażacie sobie jeść śniadanie o 13.30? Taka właśnie była godzina, jak wróciliśmy z działki. Nie wiem czy on się kiedyś nauczy jeść rano, bo tak jest codziennie
Gdzieś blisko muszą chyba gniazdować pliszki, bo od jakiegoś czasu ciągle mi towarzyszą. Zazwyczaj samiczka siada sobie na dachu i głośno kląska, a samczyk lata gdzieś po kominkach. Dzisiaj jak rano przyszłam na działkę, to przywitały mnie obie. Nawet myślałam, że zajęły moją budkę lęgową, ale niestety nie. Zresztą później przeczytałam, że korzystają tylko z półotwartych budek lęgowych, więc moja się dla nich nie nadaje.
W tamtym roku kupiłam w lokalnym sklepie ogrodniczym dziesięć cebulek narcyzów Wava. Wyrosły pięknie pod ścianą domku, tylko okazało się, że wśród tych dziesięciu są dwie pomyłki. Nacykałam im dzisiaj fotek, bo są szczególnie urodziwe i dopiero w domu okazało się, że to nie dwie są pomyłkowe, a osiem
Ten żółciuchny, to Wava
Nie znalazłam w internecie jak to odmiana, będą więc bezimienne, ale że są cudne, to musicie mi przyznać
Pozdrawiam
Jadziu, na dyngus z nieba, jak na razie, dalej nie ma szans. Już nawet te deszcze, które miały padać zdecydowanie straciły na ilości, tak więc chyba nie ma co liczyć na dostatek wody. Najgorzej, że wszystkie rośliny są w tej chwili na takim etapie, że tej wody potrzebują bardzo dużo i w każdej chwili. Dzisiaj odkryłam, że zaczynają więdnąć największe martagony, dlatego i im wlałam trochę ratujących życie kropel. Żal patrzeć na umęczone rośliny, jeszcze z rozpędu kwitną, ale jak tak dalej pójdzie, to wszystko zmarnieje
Moja Elżbietka jest maleńka, ale żyje i mam nadzieję, że da radę znieść niedostatek wody i będzie zdobić mój ogródeczek
Martuś, no widzisz jak to jest? Jedni mają, a nie mogą, a inni mogą, a nie mają. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie Ziemia wyschnięta na popiół, nawet jak się podlewa, to trzeba to robić pomaleńku, bo nie chłonie zbyt szybko i dużo wody poszłoby na zmarnowanie. Czosnek karatawski jednak wyszedł, mocno zawstydzony swoją opieszałością ledwo wystawił kły z ziemi, ale najważniejsze, że jest. Nigdy nie robił mi takich numerów i mam nadzieję, że to był jakiś taki pojedynczy wybryk z jego strony
Marysiu, wyobraź sobie, że w tym roku zapomniałam o dyngusie i nikogo nie ochlapałam Zresztą jakoś nikt o tym nie pomyślał i poniedziałek minął nam na sucho. Na wodę z nieba przestałam już liczyć i dzisiaj zaprzęgłam do pomocy Filipa i wszystko, co potrzebowało wody na już, to ją dostało.
Nigdy nie miałam siewek czosnków, a tym roku zostałam nimi po prostu zasypana. Gdzie się nie pochylę, tam maleńkie czosnki widzę, są dosłownie wszędzie w ilościach przekraczających granice dobrego smaku Nie wiem jakie się sieją, bo ja z tych drobnych, to mam te takie zupełnie drobniutkie, ale one mi nie wyglądają na nie. Gdzieś się pewnie jakaś siewka uchowa, albo i nie, wtedy może odkryję, które to takie żywotne. I u mnie coraz bardziej kolorowo, za każdym pobytem odkrywam kwitnącego coś nowego i wtedy od razu świat staje się jaśniejszy
Małgosiu, jednak człowiek uczy się całe życie, a i tak głupi umiera ja tak sobie marudzę dla zasady, dlatego, że mogę Ale masz rację, że za każdym razem działka wita mnie jakimś nowym kwitnieniem i wtedy od razu banan zakwita mi na gębusi i zaczynam zachowywać się jak wariatka. Śmieję się w głos, gadam sama ze sobą, latam z aparatem po całej działce i pstrykam fotki zielsku, na dodatek przybierając przy tym nie zawsze przyzwoite pozy. Na szczęście nie zwracam uwagi, na to co za siatka, to i nie widzę, może czasami zgorszonych min. Ale ogólnie ludzie odnoszą się do mnie życzliwie, być może na zasadzie, że jestem nieszkodliwą wariatką, ale co mi tam Dzisiaj biłam rekordy popularności, mnóstwo ludzi zatrzymywało się przy mnie na pogaduchy, nie bacząc że latam jak kot z pęcherzem usiłując podlać swoje małe królestwo. Byłam jednak cierpliwa i nikogo nie przegoniła, po krótkiej chwili przepraszając, że jednak dzisiaj czeka na mnie robota i już naprawdę muszę lecieć dalej
Kasiu, z wężem to ja sobie mogę polatać, ale na sucho Nie ma widoków na wodę, a rośliny marnieją w oczach. Na szczęście Filip nie miga się od pomocy i dzisiaj przytargał mi kilkaset litrów wody. Na jakiś czas odegna to widmo pustyni, ale przecież nie mogę tak bez końca. Już jestem ostrożniejsza z wyrywaniem siewek, ale i tak w dalszym ciągu mnóstwo ich ląduje w kompostowniku. Mam łatwiej jak już znam roślinę, wtedy czasami rozum przedrze się przez opary absurdu i coś uda mi się ocalić przed zagładą I dzisiaj właśnie zostawiłam w spokoju siewkę albo kosmosa, albo ostróżki jednorocznej. Na tym etapie niestety nie umiem ich odróżnić, ale co by to nie było, to niech sobie rośnie, bo lubię i jedno i drugie
Już drugi dzień wieje, gorzej nawet niż w kieleckim. Szczególnie wczoraj drzewa wręcz przyginało do ziemi, wiele z nich zresztą łamiąc. Rano jakoś nie zwróciłam nawet na to uwagi i wybrałam się rowerem najpierw do pracy na zebranie, a potem miałam jechać jeszcze na chwilę na działkę. Po zebraniu znowu wskoczyłam na siodło i niefrasobliwie ruszyłam przed siebie, jednak im byłam bliżej działki, tym bardziej rzedła mi mina. Podmuchy wiatru były czasami tak silne, że wręcz obawiałam się, że przewróci mnie razem z rowerem. Do przejazdu zostało mi już może zaledwie ze trzy kilometry, kiedy jednak postanowiłam zawrócić i pojechać do domu.
Na noc do pracy też poszłam pieszo, mimo iż bezpośrednio po niej wybierałam się znowu na działkę. Nie chciałam brać roweru, bo miało wiać podobnie, a pojechać musiałam, ponieważ byłam umówiona z Filipem. Nie mogłam zostawić go z podlewaniem samego, bo wiem, jak by się to skończyło Podlałby po pół wiaderka, połowy nie zauważyłby w ogóle i tyle bym miała z tej pomocy. Muszę go jednak pochwalić, bo zupełnie nie migał się od roboty i dzielnie przynosił za każdym razem po dwa dwudziesto litrowe wiadra. Nawet nie wiem ile razy obrócił, ale w każdym razie wszystkie borówki i hortensje dostały po całym wiadrze wody, róże jedno wiadro na trzy i jeszcze ratowałam pomniejsze roślinki równie spragnione, jak i te większe. W międzyczasie odrobinę opieliłam i też kilka razy poszłam po wodę, widząc, że dziecko odrobinę opadło mi z sił. Nawet nie będę liczyć ile razy był on, a ile ja, bo ja to zaledwie kilka razy obróciłam i to nie lejąc pełnych wiader, a i tak byłam potem wypompowana. Dlatego tez postanowiłam nie siedzieć dłużej na działce, tylko jak skończyliśmy, to razem wróciliśmy do domu. Filip jeszcze tylko zjadł śniadanie i pognał na uczelnię. Wyobrażacie sobie jeść śniadanie o 13.30? Taka właśnie była godzina, jak wróciliśmy z działki. Nie wiem czy on się kiedyś nauczy jeść rano, bo tak jest codziennie
Gdzieś blisko muszą chyba gniazdować pliszki, bo od jakiegoś czasu ciągle mi towarzyszą. Zazwyczaj samiczka siada sobie na dachu i głośno kląska, a samczyk lata gdzieś po kominkach. Dzisiaj jak rano przyszłam na działkę, to przywitały mnie obie. Nawet myślałam, że zajęły moją budkę lęgową, ale niestety nie. Zresztą później przeczytałam, że korzystają tylko z półotwartych budek lęgowych, więc moja się dla nich nie nadaje.
W tamtym roku kupiłam w lokalnym sklepie ogrodniczym dziesięć cebulek narcyzów Wava. Wyrosły pięknie pod ścianą domku, tylko okazało się, że wśród tych dziesięciu są dwie pomyłki. Nacykałam im dzisiaj fotek, bo są szczególnie urodziwe i dopiero w domu okazało się, że to nie dwie są pomyłkowe, a osiem
Ten żółciuchny, to Wava
Nie znalazłam w internecie jak to odmiana, będą więc bezimienne, ale że są cudne, to musicie mi przyznać
Pozdrawiam
- JAKUCH
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 33424
- Od: 19 paź 2008, o 21:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Bytom
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko nic to ,ze bez imienia, ale cudne te narcyzy widzisz jak moje tulipany niby Rembrandty, a wyrosło całkiem co innego .bo to prezent od wnusia z Holandii .Widzisz nawet tam oszukują byle sprzedać. Nie ma to jak pomocne męskie ramiona synusia ja dzisiaj podlewałam swoje rośliny też 2 dni nie dostały picia, a kac z pewnością je męczył już bo to po świętach to wiadomo Amelka też powoli wychodzi na ludzi ,jednak o kwiatkach raczej nie myślę niech się rozwija dziewczyna tak jak Elusia. W piątek widać deszcze to z pewnością do Ciebie również dotrą, bo tak to jest ,jak podlejesz to dodatkowo leci z nieba
- plocczanka
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 16618
- Od: 31 lip 2014, o 21:16
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Płock
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko, najpierw pozachwycam się tymi niespotykanymi a cudnymi narcyzami: Ach! Ech! Och! Przepiekne!
Współczuję Ci braku wody w kranie. Znam ten ból. W ubiegłym roku też tak miałam podczas awarii pomp.
Działka kwitnie Ci fantastycznie i nic sobie nie robi z tego, że masz dla niej mało czasu.
Pozdrawiam Cię serdecznie i wody z nieba życzę.
Współczuję Ci braku wody w kranie. Znam ten ból. W ubiegłym roku też tak miałam podczas awarii pomp.
Działka kwitnie Ci fantastycznie i nic sobie nie robi z tego, że masz dla niej mało czasu.
Pozdrawiam Cię serdecznie i wody z nieba życzę.
Pozdrawiam. Lucyna
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
Jesień życia wśród kwiatów, zwierząt i ptaków - cz. 15 Zapraszam.
Ani jeden ogród nie jest urządzony raz na zawsze.
- Aguss85
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4956
- Od: 21 lut 2016, o 18:34
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: okolice Wrocławia, gmina Długołęka
Re: Pierwsze koty za płoty V
Wpisuję się pospiesznie już na piątą stronę. Widzę że przez ten krótki czas wiosna przeszła z trybu "pukam do drzwi" na "rozgościłam się na dobre"
Wszystko piękne, a poletko szachownic robi wrażenie! Niektóre kwiaty są stworzony do tego, by występować w dużej grupie.
Mam nadzieję, że oddadzą Ci wodę, bo ta wiosna jest wyjątkowo sucha
No bo jak tu z godną pozą fotografować te wiosenne kwiatuszki, ledwo na kilka centymetrów odstające od ziemi Inaczej niż zadkiem do góry trudno to wykonaćŚmieję się w głos, gadam sama ze sobą, latam z aparatem po całej działce i pstrykam fotki zielsku, na dodatek przybierając przy tym nie zawsze przyzwoite pozy
Wszystko piękne, a poletko szachownic robi wrażenie! Niektóre kwiaty są stworzony do tego, by występować w dużej grupie.
Mam nadzieję, że oddadzą Ci wodę, bo ta wiosna jest wyjątkowo sucha
"Przymierzyłam szczęście. Pasuje mi, będę nosić."
Zapraszam do mojego ogrodu Warzywnik we fiolecie
Agnieszka
Zapraszam do mojego ogrodu Warzywnik we fiolecie
Agnieszka
- iwona0042
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 20161
- Od: 15 lis 2011, o 10:13
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Szczecin
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko i ja pozachwycam się narcyzami, są po prostu prześliczne, kwiatuchów coraz więcej i cieszą, bardzo cieszą, ja też jak tylko coś nowego kwitnącego widzę, to zaraz po telefon i cykam, M się złości, że zamiast robić co zaplanowałam to zdjęcia robię, no ale jak nie robić, one zaraz przekwitną przy tej suszy, pozdrawiam
- pela11
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2312
- Od: 24 sty 2015, o 00:21
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: okolice Warszawy
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko , narcyze w niespotykanym kolorze ,urocze . Zaczynam się mocno martwić o swoje roślinki bo jak czytam ile już razy podlałaś swoje , to nie wiem czy jeszcze cokolwiek w ogrodzie zastanę przy takiej suszy bo ostatnio podlewałam dwa tygodnie temu Właśnie podali pogodę na weekend jak będę w ogrodzie , no i wiadomo , będzie lało , no i nie wiem płakać ,czy się śmiać bo roboty mam ogrom , szczególnie dużo do posadzenia , jak nic muszę zabrać pelerynę .Podobają mi się Twoje szachownice i cudnie kwitnąca magnolia .Pozdrawiam serdecznie i chociaż nie jest mi on na rękę w weekend to życzę deszczu , deszczyku ,wody z nieba i potem
- korzo_m
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11142
- Od: 17 kwie 2006, o 10:14
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Kraków
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko poczytałam, pooglądałam, jak zawsze super wszystkie Twoje działania opisane, zdjęcia przecudne.
Domek ogrodowy fajnie wygląda. Jak ja Ci zazdroszczę Filipa i jego dzielnej pomocy. Mój syn jest rzadkim gościem, trochę wtedy wkurza się na matkę bo lista robót na już zawsze bardzo długa. I chyba przez to coraz rzadziej przyjeżdża.
Miłek mnie zainteresował bardzo, jak piszesz każdego roku pięknie kwitnie.
Iwonko czy rodgersja późno startuje, chodzę oglądam i nadal cisza, a może ma za sucho, trzeba korzenie podlać.
Domek ogrodowy fajnie wygląda. Jak ja Ci zazdroszczę Filipa i jego dzielnej pomocy. Mój syn jest rzadkim gościem, trochę wtedy wkurza się na matkę bo lista robót na już zawsze bardzo długa. I chyba przez to coraz rzadziej przyjeżdża.
Miłek mnie zainteresował bardzo, jak piszesz każdego roku pięknie kwitnie.
Iwonko czy rodgersja późno startuje, chodzę oglądam i nadal cisza, a może ma za sucho, trzeba korzenie podlać.
- apus
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5328
- Od: 26 kwie 2007, o 21:57
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
Re: Pierwsze koty za płoty V
Iwonko, troszkę z poślizgiem, ale jestem
Mam nadzieję, że woda z nieba do Twojego ogrodu spłynęła.
Mam nadzieję, że woda z nieba do Twojego ogrodu spłynęła.
Pozdrawiam, Basia.
viewtopic.php?f=2&t=117468
viewtopic.php?f=2&t=117468
Re: Pierwsze koty za płoty V
Piękny widoczek z magnolią.Taki pocztówkowy.
Irys bucharski, narcyzy piękne.
Szkoda,że nie masz wody.Nam dali wreszcie rano.Napełniłam całą beczkę i podlałam całą działkę na dwa węże.Dziś też byłam.Znowu podlałam ile się dało i sadziłam pomidory pod folią.Ciężko było.
Irys bucharski, narcyzy piękne.
Szkoda,że nie masz wody.Nam dali wreszcie rano.Napełniłam całą beczkę i podlałam całą działkę na dwa węże.Dziś też byłam.Znowu podlałam ile się dało i sadziłam pomidory pod folią.Ciężko było.