Pierwsze koty za płoty IV
- Margo2
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 25116
- Od: 8 lut 2010, o 12:14
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Płock
Re: Pierwsze koty za płoty IV
Czy murarki nie przetrwają zimy w ogrodzie?
Nie znam się na tym zupełnie, ale wydawało mi się, że one muszą być odporne na mróz, bo przecież ja je mam, a nic z nimi nie robię, tylko nie sprzatam jesienią, żeby miały gdzie mieszkać.
Muszę o tym poczytac
Ja bardzo lubię piec ciasta, ale specjalnie tego nie robię, bo potem musiałabym sama to jeść
Wiesz jak bym wyglądala?
Twój syn daleko wyfrunął, ale mój może jeszcze dalej, bo do Japonii.
No cóż musze się z tym liczyć, bo takie studia wybrał
Nie znam się na tym zupełnie, ale wydawało mi się, że one muszą być odporne na mróz, bo przecież ja je mam, a nic z nimi nie robię, tylko nie sprzatam jesienią, żeby miały gdzie mieszkać.
Muszę o tym poczytac
Ja bardzo lubię piec ciasta, ale specjalnie tego nie robię, bo potem musiałabym sama to jeść
Wiesz jak bym wyglądala?
Twój syn daleko wyfrunął, ale mój może jeszcze dalej, bo do Japonii.
No cóż musze się z tym liczyć, bo takie studia wybrał
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5523
- Od: 10 wrz 2015, o 20:35
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraina Tysiąca Jezior
Re: Pierwsze koty za płoty IV
Jadziu, straty w murarkach są ogromne. W wielu rurkach są tylko ślady po kokonach w całości wypełnione roztoczami lub larwami Cacoxenus indagator. Prawidłowych kokonów jest stosunkowo niewiele. W takich warunkach hodowla za kilka lat mogłaby przestać istnieć Myślałam, że dużo szybciej uporam się z rurkami, a tymczasem w tej chwili praca posuwa się w ślimaczym tempie
U mnie na razie są maleńkie minusy, ale ogólnie zrobiło się zimno i nieprzyjemnie. Codziennie coś pada z nieba, albo deszcz, albo marznąca mżawka. Już niestety zaliczyłam pierwszy bolesny kontakt z naszą Matką Ziemią. Tak pewnie weszłam na schody, a już po chwili zsunęłam się po nich tyłkiem. Na szczęście to był pierwszy dzień, kiedy założyłam zimową kurtkę i dość skutecznie ochroniła mnie przed skutkami zbytniej pewności siebie
Dorotko, przeglądając ostatnio strony poświęcone murarkom natknęłam się na informację, że doskonałym nożem do cięcia trzcin jest nóż techniczny, np. taki do tapet z wysuwanym ostrzem. Nie są chyba drogie, a mogą ułatwić pracę.
Widzę, że chcesz się wykręcić sianem. Do następnego sezonu rowerowemu masz sporo czasu i możesz się do niego spokojnie przygotować. Kup wózek dla zwierzaków i przyjeżdżajcie całą czeredą
A ja zazwyczaj jeżdżę sama, co oznacza, że towarzystwo do wycieczek nie jest konieczne. Oczywiście wtedy jest milej, ale można się bez tego obyć. Wszystko jest kwestią przyzwyczajenia.
Wypatrzyłam różane krzaki na drodze leśnej prowadzącej na działkę i w następnym roku spróbuję się na nie zasadzić. Może z nich uda mi się zebrać płatki na konfiturę A jak nie, to rzeczywiście będę zbierać na osiedlu. W końcu na co dzień jemy tyle chemii i zanieczyszczeń, że jeszcze odrobina więcej mnie nie zabije.
Zdrówko się przyda, dziękuję, bo jakoś ciągle nie mogę dojść zupełnie do siebie. Niby już jest ok. ale ciągle mnie coś drapie w gardle i z nosa leci
Aniu, jeszcze kilka lat temu nie uwierzyłabym, gdyby ktoś powiedział, że tak mi się spodoba jazda rowerem Teraz nie wyobrażam sobie, że mogłabym się pozbawić tej przyjemności. W tym roku jeździłam do 15 listopada i gdyby nie przeziębienie, to na pewno jeździłabym jeszcze kilka dni dłużej Teraz jest już zbyt zimno i z żalem pożegnałam się ze swoim lśniącym rumakiem Ale bogatsza o tegoroczne doświadczenia, mam nadzieję, że sezon zacznę wcześniej niż zazwyczaj. Już się przekonałam, że do jazdy nie potrzebuję temperatury w granicach 15* i blasku słońca, 5 w zupełności mi wystarczy i lampka rowerowa rozświetlająca nocne ciemności
Rzeczywiście praca przy wyjmowaniu kokonów jest żmudna i nudna, ale uwielbiam obserwować te maleńkie pszczółki i jestem gotowa zrobić to dla nich. I dla siebie oczywiście też. Już się do nich przyzwyczaiłam brakowałoby mi ich towarzystwa
Na działce już nic nie robię, bo tam nie jeżdżę. Jeszcze tylko muszę usypać różom kopczyki i zawinąć słomiane chochoły, ale to dopiero za jakiś czas. Może już niedługo, muszę się tylko rozeznać z temperaturami i podjąć decyzję.
za życzenia dziękuję Na pewno z nich skorzystam.
Marysiu, z murakami poruszam się jeszcze po omacku. Wiem tyle, co wyczytałam w sieci Coś by pewnie zostało, ale widzę po stanie rurek, że pszczół będzie mniej niż rok temu. Piszą, że w naturze kolonie nigdy nie są tak liczne, jak w sztucznych hodowlach i dlatego nie są aż tak narażone na pasożyty. Poza tym pszczółki mogą sobie wtedy zmieniać miejsce zamieszkania, a u ludzi mieszkają w tym, co człowiek im zaoferował. A poza tym wychodzę z założenia, że to tak jak z mieszkaniem lub domem. Jeśli nie będziemy w nich sprzątać, to będziemy mieszkać w zagraconych i brudnych pomieszczeniach, a wtedy o chorobę nietrudno
Co do roweru, to skoro w ciąży już nie jesteś i być może już nie będziesz, to może najwyższa pora nauczyć się jeździć? Kilka lat temu też właściwie nie potrafiłam się utrzymać na siodełku. Wychodziłam z eMem w jakieś mniej uczęszczane miejsca (chociaż w mieście o takie trudno) i chowając wstyd do kieszeni, pobierałam nauki. Jednak najwięcej nauczyłam się sama, odważając się na samodzielne wyprawy na działkę. W dalszym ciągu nie rozwijam ogromnych prędkości i szczególnie Filip podobno męczy się jeżdżąc czasami ze mną, ale dzięki temu zażywam ogromną dawkę przyjemności i pozwala mi to na pokonywanie nawet znacznych odległości. Nie chwaląc się, chociaż oczywiście to robię , w tym roku udało mi się przejechać ponad 1700 kilometrów. Podejrzewam, że już nigdy więcej ta sztuka mi się nie uda, bo takie sezon już się pewnie nie trafi, ale będę miała do czego dążyć
O, tak....Wiosny zaczęłam już wypatrywać
Lucynko, zakładając hodowlę murarek, jestem za nie odpowiedzialna i nie mogę pozwolić, żeby coś mi je bezkarnie wyżerało Mam ich zbyt dużo, żeby pozostawić je swojemu losowi, a poza tym mam wtedy poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Dzięki temu mam zajęcie, a moje pszczółki może poczują się dopieszczone ?
Jako jedyna mam przywilej przechowywania roweru w domu i skwapliwie z tego korzystam. Do piwnicy mam kilkanaście schodów w dół, a potem przy wynoszeniu pod górę. A z klatki do mieszkania jest ich tylko pięć, to sobie daję radę. Poza sezonem rowerowym też przemieszczam się głównie pieszo, ale już całkowicie wsiąkłam w rowerowe wyprawy i ciężko mi się rozstać z moim towarzyszem podróży
Na taki układ mogę przystać Ci, co lubią zimę to ją mają, a podobni do mnie, nie Jeśli zatęsknię za zimą, to sobie jej poszukam i przez kilka dni się nią nacieszę. Super to wymyśliłaś
Zuziu, murarki w tej chwili są już zupełnie wykształcone, ale smacznie sobie śpią i czekają na wiosnę. Znalazłam kilka kokonów otwartych i stąd to wiem Zaczynałam od 200 kokonów, a teraz mogłabym je liczyć pewnie w tysiącach, gdyby nie intruzi, którzy wdarli się do pszczelich mieszkanek bez zaproszenia. Miałabym ich wtedy stanowczo za dużo, ale i tak jest mi przykro, że zostały zdziesiątkowane Cierpliwość nie jest moją mocną stroną, ale jakoś daję sobie radę i rurek pomaleńku ubywa.
Z roweru już niestety zrezygnowałam, ale może za kilka lat będę jeździć nawet zimą? W końcu takich zapaleńców też się spotyka, chociaż chyba jednak do nich nie należę
Za życzenia dziękuję
Joasiu, murarkami zainteresowałam się zupełnie przez przypadek. Jednego roku zalęgły mi się w głowie i całą zimę tam tkwiły, czekając na jakiś ruch z mojej strony. Spodobała mi się myśl, że będę miała swoje własne, przyjazne pszczółki Temat podsunęłam eMowi, razem go przemyśleliśmy i postanowiliśmy spróbować. EM solidnie przyłożył się do pomocy, zbudował domek i co roku ścina trzciny, a ja czerpię z tego ogromną przyjemność. Hodujemy muraki, żeby ocalić nasz świat przed zagładą. Z roku na rok jest coraz mniej zapylaczy, a te maleńkie pszczółki bardzo chętnie zapylają szczególnie sady, ale nie tylko. Co prawda sama nie mam sadu, ale dookoła mnie ludzie mają drzewa owocowe, to niech im pomagają
Mam je od niedawna i pierwszą zimę spędziły w zbudowanym dla nich domku. Wiosną wyleciało ich bardzo dużo, czyli nowe, czyste rurki bardzo im odpowiadały. EM przygotował im ponad czterysta nowych rurek, ale starych nie usunęliśmy, zresztą jeśli się nie wyjmuje kokonów, to nie ma jak tego zrobić Teraz je wyjmuję i widzę, że większość kokonów jest zniszczona przez pasożyty. W ten sposób podobno w ciągu kilku lat, można stracić całą kolonię. A ponieważ bardzo je polubiłam, to wolałaby aby moje kudłate pszczółki dalej ze mną pozostały. Na razie będą sobie mieszkać w kartonowym pudełku na balkonie, ewentualnie wywieziemy je do domku na działce. I to powinno im wystarczyć. Bez problemu wytrzymują mrozy do -20*, w razie większych pojedziemy i zawiniemy je np. w ręcznik, bo tak można
Gosiu, muraki wytrzymują mrozy do -20*, a nasze zimy ostatnio tylko sporadycznie fundują nam wyższe. Problemem zatem nie jest temperatura, ale pasożyty, które bez zaproszenia zasiedlają rurki i niszczą prawowitych mieszkańców
Japonia ? No, cóż....Nasze dzieci same podejmują decyzje, a nam pozostaje tylko je wspierać i kochać Wolę jednak Holandię, jest dużo bliżej i łatwiej z niej przyjechać, chociażby na święta.
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających
U mnie na razie są maleńkie minusy, ale ogólnie zrobiło się zimno i nieprzyjemnie. Codziennie coś pada z nieba, albo deszcz, albo marznąca mżawka. Już niestety zaliczyłam pierwszy bolesny kontakt z naszą Matką Ziemią. Tak pewnie weszłam na schody, a już po chwili zsunęłam się po nich tyłkiem. Na szczęście to był pierwszy dzień, kiedy założyłam zimową kurtkę i dość skutecznie ochroniła mnie przed skutkami zbytniej pewności siebie
Dorotko, przeglądając ostatnio strony poświęcone murarkom natknęłam się na informację, że doskonałym nożem do cięcia trzcin jest nóż techniczny, np. taki do tapet z wysuwanym ostrzem. Nie są chyba drogie, a mogą ułatwić pracę.
Widzę, że chcesz się wykręcić sianem. Do następnego sezonu rowerowemu masz sporo czasu i możesz się do niego spokojnie przygotować. Kup wózek dla zwierzaków i przyjeżdżajcie całą czeredą
A ja zazwyczaj jeżdżę sama, co oznacza, że towarzystwo do wycieczek nie jest konieczne. Oczywiście wtedy jest milej, ale można się bez tego obyć. Wszystko jest kwestią przyzwyczajenia.
Wypatrzyłam różane krzaki na drodze leśnej prowadzącej na działkę i w następnym roku spróbuję się na nie zasadzić. Może z nich uda mi się zebrać płatki na konfiturę A jak nie, to rzeczywiście będę zbierać na osiedlu. W końcu na co dzień jemy tyle chemii i zanieczyszczeń, że jeszcze odrobina więcej mnie nie zabije.
Zdrówko się przyda, dziękuję, bo jakoś ciągle nie mogę dojść zupełnie do siebie. Niby już jest ok. ale ciągle mnie coś drapie w gardle i z nosa leci
Aniu, jeszcze kilka lat temu nie uwierzyłabym, gdyby ktoś powiedział, że tak mi się spodoba jazda rowerem Teraz nie wyobrażam sobie, że mogłabym się pozbawić tej przyjemności. W tym roku jeździłam do 15 listopada i gdyby nie przeziębienie, to na pewno jeździłabym jeszcze kilka dni dłużej Teraz jest już zbyt zimno i z żalem pożegnałam się ze swoim lśniącym rumakiem Ale bogatsza o tegoroczne doświadczenia, mam nadzieję, że sezon zacznę wcześniej niż zazwyczaj. Już się przekonałam, że do jazdy nie potrzebuję temperatury w granicach 15* i blasku słońca, 5 w zupełności mi wystarczy i lampka rowerowa rozświetlająca nocne ciemności
Rzeczywiście praca przy wyjmowaniu kokonów jest żmudna i nudna, ale uwielbiam obserwować te maleńkie pszczółki i jestem gotowa zrobić to dla nich. I dla siebie oczywiście też. Już się do nich przyzwyczaiłam brakowałoby mi ich towarzystwa
Na działce już nic nie robię, bo tam nie jeżdżę. Jeszcze tylko muszę usypać różom kopczyki i zawinąć słomiane chochoły, ale to dopiero za jakiś czas. Może już niedługo, muszę się tylko rozeznać z temperaturami i podjąć decyzję.
za życzenia dziękuję Na pewno z nich skorzystam.
Marysiu, z murakami poruszam się jeszcze po omacku. Wiem tyle, co wyczytałam w sieci Coś by pewnie zostało, ale widzę po stanie rurek, że pszczół będzie mniej niż rok temu. Piszą, że w naturze kolonie nigdy nie są tak liczne, jak w sztucznych hodowlach i dlatego nie są aż tak narażone na pasożyty. Poza tym pszczółki mogą sobie wtedy zmieniać miejsce zamieszkania, a u ludzi mieszkają w tym, co człowiek im zaoferował. A poza tym wychodzę z założenia, że to tak jak z mieszkaniem lub domem. Jeśli nie będziemy w nich sprzątać, to będziemy mieszkać w zagraconych i brudnych pomieszczeniach, a wtedy o chorobę nietrudno
Co do roweru, to skoro w ciąży już nie jesteś i być może już nie będziesz, to może najwyższa pora nauczyć się jeździć? Kilka lat temu też właściwie nie potrafiłam się utrzymać na siodełku. Wychodziłam z eMem w jakieś mniej uczęszczane miejsca (chociaż w mieście o takie trudno) i chowając wstyd do kieszeni, pobierałam nauki. Jednak najwięcej nauczyłam się sama, odważając się na samodzielne wyprawy na działkę. W dalszym ciągu nie rozwijam ogromnych prędkości i szczególnie Filip podobno męczy się jeżdżąc czasami ze mną, ale dzięki temu zażywam ogromną dawkę przyjemności i pozwala mi to na pokonywanie nawet znacznych odległości. Nie chwaląc się, chociaż oczywiście to robię , w tym roku udało mi się przejechać ponad 1700 kilometrów. Podejrzewam, że już nigdy więcej ta sztuka mi się nie uda, bo takie sezon już się pewnie nie trafi, ale będę miała do czego dążyć
O, tak....Wiosny zaczęłam już wypatrywać
Lucynko, zakładając hodowlę murarek, jestem za nie odpowiedzialna i nie mogę pozwolić, żeby coś mi je bezkarnie wyżerało Mam ich zbyt dużo, żeby pozostawić je swojemu losowi, a poza tym mam wtedy poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Dzięki temu mam zajęcie, a moje pszczółki może poczują się dopieszczone ?
Jako jedyna mam przywilej przechowywania roweru w domu i skwapliwie z tego korzystam. Do piwnicy mam kilkanaście schodów w dół, a potem przy wynoszeniu pod górę. A z klatki do mieszkania jest ich tylko pięć, to sobie daję radę. Poza sezonem rowerowym też przemieszczam się głównie pieszo, ale już całkowicie wsiąkłam w rowerowe wyprawy i ciężko mi się rozstać z moim towarzyszem podróży
Na taki układ mogę przystać Ci, co lubią zimę to ją mają, a podobni do mnie, nie Jeśli zatęsknię za zimą, to sobie jej poszukam i przez kilka dni się nią nacieszę. Super to wymyśliłaś
Zuziu, murarki w tej chwili są już zupełnie wykształcone, ale smacznie sobie śpią i czekają na wiosnę. Znalazłam kilka kokonów otwartych i stąd to wiem Zaczynałam od 200 kokonów, a teraz mogłabym je liczyć pewnie w tysiącach, gdyby nie intruzi, którzy wdarli się do pszczelich mieszkanek bez zaproszenia. Miałabym ich wtedy stanowczo za dużo, ale i tak jest mi przykro, że zostały zdziesiątkowane Cierpliwość nie jest moją mocną stroną, ale jakoś daję sobie radę i rurek pomaleńku ubywa.
Z roweru już niestety zrezygnowałam, ale może za kilka lat będę jeździć nawet zimą? W końcu takich zapaleńców też się spotyka, chociaż chyba jednak do nich nie należę
Za życzenia dziękuję
Joasiu, murarkami zainteresowałam się zupełnie przez przypadek. Jednego roku zalęgły mi się w głowie i całą zimę tam tkwiły, czekając na jakiś ruch z mojej strony. Spodobała mi się myśl, że będę miała swoje własne, przyjazne pszczółki Temat podsunęłam eMowi, razem go przemyśleliśmy i postanowiliśmy spróbować. EM solidnie przyłożył się do pomocy, zbudował domek i co roku ścina trzciny, a ja czerpię z tego ogromną przyjemność. Hodujemy muraki, żeby ocalić nasz świat przed zagładą. Z roku na rok jest coraz mniej zapylaczy, a te maleńkie pszczółki bardzo chętnie zapylają szczególnie sady, ale nie tylko. Co prawda sama nie mam sadu, ale dookoła mnie ludzie mają drzewa owocowe, to niech im pomagają
Mam je od niedawna i pierwszą zimę spędziły w zbudowanym dla nich domku. Wiosną wyleciało ich bardzo dużo, czyli nowe, czyste rurki bardzo im odpowiadały. EM przygotował im ponad czterysta nowych rurek, ale starych nie usunęliśmy, zresztą jeśli się nie wyjmuje kokonów, to nie ma jak tego zrobić Teraz je wyjmuję i widzę, że większość kokonów jest zniszczona przez pasożyty. W ten sposób podobno w ciągu kilku lat, można stracić całą kolonię. A ponieważ bardzo je polubiłam, to wolałaby aby moje kudłate pszczółki dalej ze mną pozostały. Na razie będą sobie mieszkać w kartonowym pudełku na balkonie, ewentualnie wywieziemy je do domku na działce. I to powinno im wystarczyć. Bez problemu wytrzymują mrozy do -20*, w razie większych pojedziemy i zawiniemy je np. w ręcznik, bo tak można
Gosiu, muraki wytrzymują mrozy do -20*, a nasze zimy ostatnio tylko sporadycznie fundują nam wyższe. Problemem zatem nie jest temperatura, ale pasożyty, które bez zaproszenia zasiedlają rurki i niszczą prawowitych mieszkańców
Japonia ? No, cóż....Nasze dzieci same podejmują decyzje, a nam pozostaje tylko je wspierać i kochać Wolę jednak Holandię, jest dużo bliżej i łatwiej z niej przyjechać, chociażby na święta.
Pozdrawiam wszystkich odwiedzających
- JAKUCH
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 33424
- Od: 19 paź 2008, o 21:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Bytom
Re: Pierwsze koty za płoty IV
Iwonko swoje rurki też zaczęłam otwierać i tak jak u Ciebie tragedia można by rzec gorzej niż w ubiegłym roku .Dobrze ,ze część murarek schowała sie w szczelinach grila i tam zbudowała sobie domki to może jakieś ich nowe pokolenie się wykluje .Wtłaczały sie tez w szczeliny w murze, więc o ich dzietność nie bardzo sie martwię.Ojjjjj biedna takie upadki też zaliczam prawie każdej zimy prócz ubiegłej dzielnie stawiałam czoła by nie zaryć o glebę, a co dopiero zjechać po schodach Kurcze jednego roku ale to jakieś 20 lat temu też zjechałam po schodach i do dzisiaj odczuwam tego skutki Zdróweczka Iwonko
- korzo_m
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11142
- Od: 17 kwie 2006, o 10:14
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Kraków
Re: Pierwsze koty za płoty IV
Iwonko na pewno taki nóż był w garażu muszę go poszukać, tylko czy ja nim dam radę pracować bez uszczerbku na zdrowiu wątpię. Mam już wszystkie kokony wyjęte, nie za dużo jedynie 1082szt. Na pewno nie wszystkie są pełne, niektóre takie małe flaczaste.
Dziękuję bardzo, wiem że po jednym dniu już byś miała nas serdecznie dość. Najpierw muszę jakoś kondycję swoją doprowadzić do wyczynów sportowych
Płatki z lasu będą na pewno mniej zanieczyszczone, a może chcesz sadzonki tej róży widziałam odrosty i tak je muszę wykopać. Ten gatunek jest bardzo ekspansywny i trzeba trzymać w ryzach.
Dziękuję bardzo, wiem że po jednym dniu już byś miała nas serdecznie dość. Najpierw muszę jakoś kondycję swoją doprowadzić do wyczynów sportowych
Płatki z lasu będą na pewno mniej zanieczyszczone, a może chcesz sadzonki tej róży widziałam odrosty i tak je muszę wykopać. Ten gatunek jest bardzo ekspansywny i trzeba trzymać w ryzach.
- Maska
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 42095
- Od: 19 lut 2012, o 19:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
- Kontakt:
Re: Pierwsze koty za płoty IV
Moja miła Iwonko uśmiałam się czytając o rowerze i mojej osobie i powiem tylko krótko za późno! Dziewczyno kochana gdybym miała 20 lat mniej to kto wie? Pozostanę przy tym co już wyczyniam w ogrodzie waląc łbem o kant deski...warto jeszcze pożyć dla tego co mam
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 10594
- Od: 22 sty 2013, o 21:52
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: małopolska
Re: Pierwsze koty za płoty IV
Witaj Iwonko,podziwiam Cię za cierpliwość z murarkami ,jesteś perfekcjonistką ,niejednej osobie by się nie chciało tak o nie dbać ,ja je też mam na wiosnę chociaż nie wiem gdzie zimują ,ale zakamarków u mnie dużo ,teraz masz więcej czasu bo ogród wysprzątany to możesz posiedzieć z murarkami,pozdrawiam
- pela11
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2312
- Od: 24 sty 2015, o 00:21
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: okolice Warszawy
Re: Pierwsze koty za płoty IV
Iwonko , za jazdę rowerem to trzeba Cię chwalić bez końca a za wynik kilometrowy szczególnie . Myślę , że zimą też dasz sobie radę , ja przecież jeżdźę od ponad 15 lat cały rok i to niezależnie od pogody , nawet śnieg mi nie przeszkadza , czasami tylko kierowcy samochodów są wściekli , że spowalniam im jazdę , ale ja mam to w nosie , jadę sobie i już , wybieram bezpieczną , odśnieżoną drogę , albo tam gdzie mogę to chodnikiem po udeptanym śniegu , ważne żebym była bezpieczna .Murarki i mnie by się przydały , chociaż od dwóch lat przymierzam się do kilku pszczelich uli i pewnie w końcu sobie sprawię .Mimo śpiącego ogrodu ciągle mam dużo pracy i dzień zrobił mi się jakoś tak podejrzanie krótki , czasem czuję się jak niedźwiedź w gawrze , po prostu poszłabym spać .Pozdrawiam i niech za mocno zima Ci nie dokucza .
- cyma2704
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11484
- Od: 5 mar 2013, o 17:31
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Podkarpacie
Re: Pierwsze koty za płoty IV
Iwonko nacieszyłaś się synusiem, a zdjęciami wypieków mobilizujesz do pieczenia.
Za murarki wielki szacunek, to taka mozolna praca. Szkoda, że szkodniki zdziesiątkowały hodowlę.
Przejażdżek rowerowych zazdroszczę, tyle kilometrów zrobić.
Poczytuję, ale jakoś nie mam nastroju do pisania.
Za murarki wielki szacunek, to taka mozolna praca. Szkoda, że szkodniki zdziesiątkowały hodowlę.
Przejażdżek rowerowych zazdroszczę, tyle kilometrów zrobić.
Poczytuję, ale jakoś nie mam nastroju do pisania.
- Margo2
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 25116
- Od: 8 lut 2010, o 12:14
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Płock
Re: Pierwsze koty za płoty IV
Jeśli u mnie latają, to znaczy, że jakoś sobie radzą.
Może kiedyś też zacznę hodowlę?
Tylko nie wiem, czy mój m. tolerował by je w lodówce
Może kiedyś też zacznę hodowlę?
Tylko nie wiem, czy mój m. tolerował by je w lodówce
- Blueberry
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 6660
- Od: 7 kwie 2013, o 22:34
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: woj.dolnośląskie
- Kontakt:
Re: Pierwsze koty za płoty IV
Iwonko nadrabiam zaległości po kilkumiesięcznym niebycie i dopiero teraz dopisuję się do kolejnej części
?Nadzieja to jest kwiat, który zakwita i rośnie gdy inni go podlewają.? Charles Martin
Truskawkowa działka cz.3 Zielona ferajna cz.4
Pozdrawiam, Natalia
Truskawkowa działka cz.3 Zielona ferajna cz.4
Pozdrawiam, Natalia
- Minnie
- 200p
- Posty: 273
- Od: 11 kwie 2016, o 15:47
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: śląskie
Re: Pierwsze koty za płoty IV
Witaj Iwonko!
Przyjemnie pooglądać widoki słonecznej jesieni, gdy pogoda za oknem niezbyt ciekawa. Choć było słonecznie, to chłodno.
U mnie też już roboty ogródkowe zakończone, nie zdążyłam ze wszystkim, ale podobnie jak Ciebie, zmogła mnie choroba i nie chce odpuścić. Wychodzenie na dwór chcąc, nie chcąc musiałam ograniczyć do niezbędnego minimum.
Jestem absolutną fanką Twojego talentu do robienia pięknych zdjęć! Widoki masz zaiste cudne, więc grzechem byłoby się nie podzielić nimi z nami Przebieg na rowerze robi niezłe wrażenie
Ciekawa jestem, czy i u mnie mieszkają gdzieś murarki? Muszę się wnikliwiej przyjrzeć, co też za bzyczki odwiedzają moje kwiatki, bo zapylaczy wszelkiej maści u mnie od groma Mój mąż zawsze marzył o założeniu pasieki, ale jest niestety uczulony na jad pszczół. Fajnie by było, bo i pszczółki, i miodek... raczej jednak nie mogę zwiększać u siebie populacji żadnych zapylaczy, bo już i tak pełno ich u mnie. Krzywdy mi nie robią, ale boję się o męża i dzieci.
Całe szczęście, że nie potłukłaś się na schodach - ja latem zeszłego roku zjechałam na mokrych od deszczu - kurtki grubej niestety niet, bardzo się poobijałam. Człowiek jednak wynosi naukę na przyszłość i jest potem ostrożniejszy.
Przyjemnie pooglądać widoki słonecznej jesieni, gdy pogoda za oknem niezbyt ciekawa. Choć było słonecznie, to chłodno.
U mnie też już roboty ogródkowe zakończone, nie zdążyłam ze wszystkim, ale podobnie jak Ciebie, zmogła mnie choroba i nie chce odpuścić. Wychodzenie na dwór chcąc, nie chcąc musiałam ograniczyć do niezbędnego minimum.
Jestem absolutną fanką Twojego talentu do robienia pięknych zdjęć! Widoki masz zaiste cudne, więc grzechem byłoby się nie podzielić nimi z nami Przebieg na rowerze robi niezłe wrażenie
Ciekawa jestem, czy i u mnie mieszkają gdzieś murarki? Muszę się wnikliwiej przyjrzeć, co też za bzyczki odwiedzają moje kwiatki, bo zapylaczy wszelkiej maści u mnie od groma Mój mąż zawsze marzył o założeniu pasieki, ale jest niestety uczulony na jad pszczół. Fajnie by było, bo i pszczółki, i miodek... raczej jednak nie mogę zwiększać u siebie populacji żadnych zapylaczy, bo już i tak pełno ich u mnie. Krzywdy mi nie robią, ale boję się o męża i dzieci.
Całe szczęście, że nie potłukłaś się na schodach - ja latem zeszłego roku zjechałam na mokrych od deszczu - kurtki grubej niestety niet, bardzo się poobijałam. Człowiek jednak wynosi naukę na przyszłość i jest potem ostrożniejszy.
Pozdrawiam serdecznie, Ania
Bylinowo-różany ogród u Minnie
Bylinowo-różany ogród u Minnie
- Elizabetka
- Przyjaciel Forum
- Posty: 8474
- Od: 4 lip 2006, o 20:04
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Śląsk
Re: Pierwsze koty za płoty IV
Iwonko podziwiam Twoje zajęcie z murarkami. Też się przymierzałam ale nie wiem czy bym sobie poradziła tak jak Ty . Na razie odpuszczam i liczę na to, że murarki przylecą do mnie same. Swego czasu Edytka mi proponowała kokony ale jakoś nie wyobrażałam sobie ich w lodówce. Może to z czasem do mnie dotrze, że trzeba się nimi zająć.
- ewarost
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3369
- Od: 14 gru 2010, o 18:21
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Świętokrzyskie/Ponidzie
- Kontakt:
Re: Pierwsze koty za płoty IV
Iwonko troszkę mi to zajęło, ale już jestem w domu i u Ciebie w wątku
Rajsko,wiejsko,sielsko...II
Rajsko, wiejsko, sielsko...
Chwytaj chwilę, bo tak naprawdę to istnieje tylko ona. Ewa
Rajsko, wiejsko, sielsko...
Chwytaj chwilę, bo tak naprawdę to istnieje tylko ona. Ewa