Witam miłych gości.
No i mamy luty, cebulowce w sporej ilości powystawiały łebki, na drzewach i krzewach wyraźnie widać nowe pąki , a straszą zimnem.
U mnie zupełnie nic nie okryte, bo i po co? Do tej pory nie było takiej potrzeby i tak zostanie. W sumie chyba już się pogodziłam z różnymi perypetiami mojego ogrodu . W końcu trening czyni mistrza.
Asiu bardzo Ci dziękuję za pochlebną opinię, ale myślę że trochę przesadzasz. Byłaś u mnie, to mniej więcej wiesz jak to wygląda.
Cieszę się, że dostrzegasz zakamarki w moim ogrodzie, bo dość długo czekałam, by na tej mojej patelni utworzyły się takie właśnie miejsca.
Marysiu oj tam....tylko jedno wywinęło orła.
Kaczuchy same dadzą sobie radę. Ja nie ingerowałam zupełnie w rozwój mojego stadka. Z rana mamuśki bardzo głośno domagały się spaceru i po dwóch, trzech godzinach same wracały do kojca. Mimo, że mają u siebie dość spory basenik, to nauczyły się każdego popołudnia wymuszać na mnie robienie im bajorka w ogrodzie.
Po kąpieli szły w obchód całego ogrodu, a jak już przetrzebiły ślimaki, to kładły się i odpoczywały jak krowy na łące.
Strasznie fajnie to wyglądało, zwłaszcza jak leżały na boku, by nie gnieść pękatego brzuszka.

Postaram Ci się to pokazać, choć zdjęć mam mało.
Obchód i kąpiele, a leżących Ci nie pokażę, bo wszystkie zdjęcia też leżą.
Duende Małżowe drzewo naprawdę miało 15 cm, rosło w doniczce o połowę mniejszej od p9 i miało strasznie wysuszoną bryłkę korzeniową. Ciut inaczej wyobrażałam sobie sadzonkę za prawie 6 dych. Na szczęście przyjęło się i do końca sezonu kilkukrotnie zwiększyło swoją wysokość. Mąż który lubi cień w swojej ostoi dosadził jeszcze platana, a matka natura obdarzyła go dodatkowo siewką brzozy, którą tak pielęgnował, że w ciągu sezonu urosła mu na ponad metr. Oj boję się myśleć co tam kiedyś będzie, a ja głupia posadziłam tam wcześniej róże, które jeszcze trochę i będą miały cień.
Kasiu witaj w moich skromnych progach.
Tamaryszek ma już sporo latek . Na pewno ponad 10 i nie wiem jaka to odmiana, bo wówczas nie zwracałam na to uwagi.
Trochę wstyd się przyznać, ale dalej nie przywiązuję zbytniej uwagi do odmian roślin. Kupuję je sercem i oczami. Jak zapamiętam nazwę, to dobrze, a jeśli zapomnę to nie ubolewam nad tym zbytnio. Nie znajdziesz w moim ogrodzie znaczników, ani innych etykietek. Nie kolekcjonuję wielu odmian jednej rośliny, ale za to mogę mieć w moim misz-maszu 10 takich samych. Nie mam też rabat jednorodnych, bo to dla mnie za nudne. Taka już jestem i właściwie dobrze mi z tym, a najbardziej lubię jak się coś dzieje, jak rabaty co chwilę inaczej wyglądają, ptaki śpiewają, miskanty szumią na wietrze, pod nogami kręcą się futrzaki, w ptasiej wolierze odchodzą trele, a biegusy głośno domagają się wypuszczenia z kojca. Wtedy wiem, że żyję i że moja praca jest coś warta.
Iwonko należało Ci się.

Zatonęłam w Twoim ogródku z pięknymi różami i cudnym ceglanym domkiem. Wiem, że tak jak ja lubisz obserwować zwierzaki. Ja mam ten plus, że mieszkam w ogrodzie i mogę go obserwować od rana do nocy. Zapraszam częściej.
Alicjo dziękuję w imieniu ogrodu, choć myślę że w realu wygląda to gorzej. Wiadomym jest, że nie za bardzo chcemy pokazywać miejsca mniej interesujące, by nie rzec wstydliwe.
Na imię mi dali Ewa i tak już zostało. Co by nie było, to zawsze pierwsza grzesznica Ewa winna.
Trochę późno się zrobiło, ale może coś tam jeszcze czerwcowego pooglądamy.
No nie wyrobię..... znowu wywalone zdjęcia.

Na razie wystarczy.
Dobrej nocki, a właściwie już dobrego dnia.
