Już w poprzedniej części robiłam pierwsze podsumowanie sezonu, ale głównie wiosennego. Zastanawiałam się nad sezonem letnim? jednak tak szybko przeleciał, że nie bardzo wiem co o nim pisać? Rośliny przez nietypową wiosnę kwitły jakoś inaczej niż w latach ubiegłych. Niektóre kwiaty nie powtarzały kwitnienia jak jarzmianki, a niektóre w ogóle nie otwarły pąków jak hibiskus bylinowy. Deszcz lał ciągle, a jak dzień, dwa świeciło słońce to potem kilka dni deszczu. Podlewałam bardzo rzadko i to jedynie to co posadziłam na początku, a potem za mnie podlewali z nieba. Plony ogrodowe też marne, ale spuszczam to na karb moich wyjazdów w szczycie sezonu siewnego. Udały się jedynie pomidory i czosnek. Dynie zebrane w odpowiednim czasie już zaczynają się psuć.
W lipcu kwitły powojniki!






i róże!




lilie i liliowce


w sierpniu do lilii dołączyły floksy, jeżówki i mnóstwo innego kwiecia!







w diecie zapanowały pomidory!

Wrzesień nie zaskoczył mnie przymrozkami tylko w dalszym ciągu kwitły
- powojniki!


- róże


a nadchodzącą jesień zwiastowały zimowity!

i pierwsze astry

październik przyniósł nowe barwy






i gdyby nie ciągle lejąca się z nieba woda byłoby całkiem przyjemnie!
Mamy prawie połowę listopada, a w ogrodzie nadal ładnie kwitną chryzantemy i parę innych kwiatków! W sumie nie jest źle! Krócej będziemy tęsknić do wiosny!
Zapraszam w długie zimowe wieczory! będziemy wspólnie wspominać minione lato i razem szybciej zleci nam czas bez ogrodu.