Czytam ten wątek z bardzo mieszanymi uczuciami. Z jednej strony, cały postęp cywilizacyjny rolnictwa i ogrodnictwa wziął się z adaptacji dziko rosnących roślin do celów gospodarczych, z drugiej strony tak zniszczyliśmy przyrodę, że teraz obawiamy się o jej los na podstawie jednej, czy kilku wykopanych roślin.AlfaXIII pisze:...A wracając do wykopywania czy zrywania roślin w lesie. Po prostu tego nie róbmy i nie przymykajmy oczu na takie praktyki. To JEST kłusownictwo i tyle.
Jest jednak jeszcze ważniejszy problem naszej "działalności" w lasach. Moja rodzina jest właścicielem około 100 hektarów lasu. Nieszcęście polega na tym, że las położony w odległości około 40 kilometrów od Warszawy, jest przedzielony drogą wojewódzką (634). Stał się więc ogromnym śmietnikiem dla "stonki" (jak nazywamy mieszkańców stolicy jeżdżących co sobota do rodziców na wieś po wszystko co można zjeść - stonka - bo zjedzą wszystko nawet ziemniaki). Te ogromne sterty wyrzucanych śmieci bardziej niszczą las i przyrodę , niż wykopane wrzosy lub inne rośliny.
Ja z lasu, a raczej z dzikich wysypisk leśnych, przeniosłem do ogrodu piękną odmianę konwalii, hostę, barwinki, orliki i nachyłki. Żadna z tych roślin nie rosła wcześniej dziko w lesie.