Kolczaste serce Jagny II
- apus
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5328
- Od: 26 kwie 2007, o 21:57
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
Re: Kolczaste serce Jagny II
Jagno, no piękności u Ciebie, oj piękności...
Co do Mary Ann, to chyba jeszcze jedna ją przeprowadzka czeka, teraz wiem, że kolejny raz poszła w "nietaktowne" miejsce. Normalnie nic jej nie widać i ona też widzi niewiele. Oj głupiam...
Jalitah fochy robi? Nie masz wrażenia, że ona takim drapakiem jest? Czy to moje odczucia tylko? Szanuję ją za te kolory i kształty kwiatu, ale mało zgrabna.
Co do Mary Ann, to chyba jeszcze jedna ją przeprowadzka czeka, teraz wiem, że kolejny raz poszła w "nietaktowne" miejsce. Normalnie nic jej nie widać i ona też widzi niewiele. Oj głupiam...
Jalitah fochy robi? Nie masz wrażenia, że ona takim drapakiem jest? Czy to moje odczucia tylko? Szanuję ją za te kolory i kształty kwiatu, ale mało zgrabna.
Pozdrawiam, Basia.
viewtopic.php?f=2&t=117468
viewtopic.php?f=2&t=117468
Re: Kolczaste serce Jagny II
Iwonka - Może faktycznie nie ma się co zastanawiać. Bardzo lubię lilie i nie chciałabym ich utłuc, a ta jedna, o której pisałam wcześniej nie przeżyła przecięcia cebuli. Ale nabieram odwagi i... ZROBIĘ TO
Wanda - Fajnie, że zajrzałaś, bo ja też często mam wrażenie, że gadam sama ze sobą. Obiecuję, że z każdą wizytą u Ciebie zostawię ślad Lilie?... Na kompost??? Toż się nie godzi! Ja im znajdę nowe domy, posadzę za płotem, ukradkiem w miejscu pracy poutykam, ale jeszcze nie uśmiercę Jak za kilka lat Ci napiszę, że wywaliłam część lilii na kompost to znaczy, że naprawdę już przesadzą z tym rozrastaniem się, więc może nie powinnam się tak zarzekać
Marta - No cześć I to lubię: konkretnie i rzeczowo. Lady of Shalott teraz odpoczywa, ale wczoraj pstryknęłam Inkę. Proszę, to specjalnie dla Ciebie
Basia - Dzięki, że jesteś. Dzięki temu odnalazłam Twój wątek U mnie jest odwrotnie. To właśnie Mary Ann stoi jak bramkarz w dyskotece i zagradza drogę innym różom, które muszę wiosną przesadzić, bo ich zza tego mięśniaka nie widać Jalitah w tym roku jakaś nawet dosyć zgrabna jest. W zeszłym była brzydka. W przyszłym też może straszyć. Wiesz jak jest, to jak w przypadku Twojej Red Fairy
Moja przyjaciółka ma wodę wyłącznie ze studni. Woda w jej kranach nadal jest, więc jest nadzieja, że tym bardziej na samo podlewanie wystarczy. Bo na deszcz przestałam liczyć. Na dzisiaj zapowiadali ulewy. Z tego co widzę na radarach, to ta nawałnica nad nami rozdrobni się jak zwykle ostatnio na chwilki z pokropieniem... Na dodatek wracają upały Ale róże żyją. Oczywiście właśnie większość z nich ma przerwę w kwitnieniu, ale tworzą się nowe pędy gdzieniegdzie, liście już czasami z plamkami, ale się trzymają, więc oby do mokrej, bardzo, bardzo mokrej, jesieni.
Są takie róże, które ociągają się z kwitnieniem i to jest denerwujące, ale za to kiedy inne zbierają się do drugiego kwitnienia, marudery właśnie mają swoje pięć minut. Jak na przykład Voyage, który właśnie osiągnął apogeum (zdjęcie z dzisiaj)
Długo też kazała na siebie czekać Eifelzauber. To naprawdę wieża. W zeszłym roku przesadziłam ją na tył rabaty, bo to róża, która wyrasta bardzo wysoko i kwitnie na czubku. Ale ze mnie kiepski groomer róż i może lepiej cięta kwitłaby bardziej po całym krzewie. Fajna, silna i zdrowa róża
Kolejna róża z historią. Bathsheba. Upragniona, wyczekiwana. Przyjechała do mnie od samego Mistrza (z uroczym pośrednikiem ) i cały zeszły rok była marnym pędem. W tym roku dokarmiłam, dostarczałam wodę w ukłonach, pieliłam ostrożnie, bo coś się zaczęło z ziemi pokazywać i wreszcie coś się zadziało. Mam nadzieję, że z każdym rokiem będzie coraz lepiej
kwiaty ma śliczne
Eglantyne chyba doszła do wniosku, że straciła pierwsze miejsce w konkursie na kapryśnicę tej rabaty i też się postanowiła pokazać z nieco lepszej strony, chociaż do silnego krzewu nadal jej daleko. Nie pozbywam się jej, bo uwielbiam jej kwiaty i zapach (w tle Bathsheba)
O Garden of Roses można w nieskończoność. Ona praktycznie nie odpoczywa, ledwo przekwitnie a już pojawiają się kolejne kwiaty. O ich urodzie nie trzeba nic mówić
A niektóre odpoczywają. Dosłownie
Czy ja już mówiłam, że jedną z moich najukochańszych róż jest Rosengrafin Marie Henriette? Na pewno i to wiele razy. Oto kolejny powód. Miałam dwie w rabacie, którą wiosną zlikwidowałam i róże na niej rosnące porozsadzałam albo oddałam. Ku mojej rozpaczy jedna z RMH zniknęła! Pamiętałam, że wiosną przycięłam ją krótko, ale jak przyszło do przesadzania, w miejscu w którym rosła było zupełnie pusto. Byłam przekonana, że mój psi łobuz ją wykopał. Rabata została zlikwidowana, wyrównana i gotowa do koszenia. Ale zupełnie przypadkiem, przechodząc zauważyłam purpurowe listki, które każdy różomaniak rozpozna natychmiast. Moja Heńka! Wykopałam ostrożnie korzeń z maleńkim pędem, przygotowałam dołek z kompostem, posadziłam i czekałam.... Dzisiaj wygląda tak:
jej siostra też będzie zaraz kwitła, ale drugi raz.
Na tej rabacie jest wbrew pozorom sporo róż. Ale w lipcu to nie one zdobią, w lipcu królują one - jeżówki (i śliczny chwast - przymiotno białe, którego nie usuwam jak nie muszę, bo je lubię)
A po odwiedzinach u np. niejakiej Iwonki 1 ( ) nabieram ochotę na powrót do prób z odmianowymi jeżówkami. One są takie wdzięczne. I dobrze znoszą suszę
Wanda - Fajnie, że zajrzałaś, bo ja też często mam wrażenie, że gadam sama ze sobą. Obiecuję, że z każdą wizytą u Ciebie zostawię ślad Lilie?... Na kompost??? Toż się nie godzi! Ja im znajdę nowe domy, posadzę za płotem, ukradkiem w miejscu pracy poutykam, ale jeszcze nie uśmiercę Jak za kilka lat Ci napiszę, że wywaliłam część lilii na kompost to znaczy, że naprawdę już przesadzą z tym rozrastaniem się, więc może nie powinnam się tak zarzekać
Marta - No cześć I to lubię: konkretnie i rzeczowo. Lady of Shalott teraz odpoczywa, ale wczoraj pstryknęłam Inkę. Proszę, to specjalnie dla Ciebie
Basia - Dzięki, że jesteś. Dzięki temu odnalazłam Twój wątek U mnie jest odwrotnie. To właśnie Mary Ann stoi jak bramkarz w dyskotece i zagradza drogę innym różom, które muszę wiosną przesadzić, bo ich zza tego mięśniaka nie widać Jalitah w tym roku jakaś nawet dosyć zgrabna jest. W zeszłym była brzydka. W przyszłym też może straszyć. Wiesz jak jest, to jak w przypadku Twojej Red Fairy
Moja przyjaciółka ma wodę wyłącznie ze studni. Woda w jej kranach nadal jest, więc jest nadzieja, że tym bardziej na samo podlewanie wystarczy. Bo na deszcz przestałam liczyć. Na dzisiaj zapowiadali ulewy. Z tego co widzę na radarach, to ta nawałnica nad nami rozdrobni się jak zwykle ostatnio na chwilki z pokropieniem... Na dodatek wracają upały Ale róże żyją. Oczywiście właśnie większość z nich ma przerwę w kwitnieniu, ale tworzą się nowe pędy gdzieniegdzie, liście już czasami z plamkami, ale się trzymają, więc oby do mokrej, bardzo, bardzo mokrej, jesieni.
Są takie róże, które ociągają się z kwitnieniem i to jest denerwujące, ale za to kiedy inne zbierają się do drugiego kwitnienia, marudery właśnie mają swoje pięć minut. Jak na przykład Voyage, który właśnie osiągnął apogeum (zdjęcie z dzisiaj)
Długo też kazała na siebie czekać Eifelzauber. To naprawdę wieża. W zeszłym roku przesadziłam ją na tył rabaty, bo to róża, która wyrasta bardzo wysoko i kwitnie na czubku. Ale ze mnie kiepski groomer róż i może lepiej cięta kwitłaby bardziej po całym krzewie. Fajna, silna i zdrowa róża
Kolejna róża z historią. Bathsheba. Upragniona, wyczekiwana. Przyjechała do mnie od samego Mistrza (z uroczym pośrednikiem ) i cały zeszły rok była marnym pędem. W tym roku dokarmiłam, dostarczałam wodę w ukłonach, pieliłam ostrożnie, bo coś się zaczęło z ziemi pokazywać i wreszcie coś się zadziało. Mam nadzieję, że z każdym rokiem będzie coraz lepiej
kwiaty ma śliczne
Eglantyne chyba doszła do wniosku, że straciła pierwsze miejsce w konkursie na kapryśnicę tej rabaty i też się postanowiła pokazać z nieco lepszej strony, chociaż do silnego krzewu nadal jej daleko. Nie pozbywam się jej, bo uwielbiam jej kwiaty i zapach (w tle Bathsheba)
O Garden of Roses można w nieskończoność. Ona praktycznie nie odpoczywa, ledwo przekwitnie a już pojawiają się kolejne kwiaty. O ich urodzie nie trzeba nic mówić
A niektóre odpoczywają. Dosłownie
Czy ja już mówiłam, że jedną z moich najukochańszych róż jest Rosengrafin Marie Henriette? Na pewno i to wiele razy. Oto kolejny powód. Miałam dwie w rabacie, którą wiosną zlikwidowałam i róże na niej rosnące porozsadzałam albo oddałam. Ku mojej rozpaczy jedna z RMH zniknęła! Pamiętałam, że wiosną przycięłam ją krótko, ale jak przyszło do przesadzania, w miejscu w którym rosła było zupełnie pusto. Byłam przekonana, że mój psi łobuz ją wykopał. Rabata została zlikwidowana, wyrównana i gotowa do koszenia. Ale zupełnie przypadkiem, przechodząc zauważyłam purpurowe listki, które każdy różomaniak rozpozna natychmiast. Moja Heńka! Wykopałam ostrożnie korzeń z maleńkim pędem, przygotowałam dołek z kompostem, posadziłam i czekałam.... Dzisiaj wygląda tak:
jej siostra też będzie zaraz kwitła, ale drugi raz.
Na tej rabacie jest wbrew pozorom sporo róż. Ale w lipcu to nie one zdobią, w lipcu królują one - jeżówki (i śliczny chwast - przymiotno białe, którego nie usuwam jak nie muszę, bo je lubię)
A po odwiedzinach u np. niejakiej Iwonki 1 ( ) nabieram ochotę na powrót do prób z odmianowymi jeżówkami. One są takie wdzięczne. I dobrze znoszą suszę
- zabkamarta
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2062
- Od: 1 maja 2017, o 18:41
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Wrocław okolice
Re: Kolczaste serce Jagny II
Dziękuję za Inke naprawdę ma piękny kolor. Ostatnio coś ciągnie mnie do żółtego
- nena08
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2648
- Od: 8 lut 2012, o 10:06
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: mazowieckie
Re: Kolczaste serce Jagny II
To ja mam odwrotnie. Nie mogę zapamiętać pisowni Kurfurstin Sophie, więc nazywam ją Zośką , a z Prix nie miałam nigdy kłopotu.jajagna pisze: Kasiu - Nie wiem na czym to polega, ale akurat imię Kurfurstin Sophie pamiętam od ręki, za to nie jestem w stanie zapamiętać (i tu sięgam do notatek) imienia Prix P.J. Redoute
Na Kurfurstin Sophie polowałam od dłuższego czasu i wreszcie się udało w tym roku. Na razie siedzi w donicy, bo nie chciałam ryzykować wysadzeniem na rabatę kolejnego koszmarka w typie Lovely Pink
Bathsheba cudowna, cały czas na mojej liście. Postanowiłam poczekać, aż będzie dostępna w kraju.
Z Olivia Rose też jestem zadowolona. Właśnie zaczyna drugie kwitnienie i ten idealnie zbudowany krzaczek , jak na zdjęciu z katalogu.
Re: Kolczaste serce Jagny II
Jagno - też jestem zadowolona z Garden of Roses. Posadzona wiosną kwitnie prawie bez przerwy. Cieszę się, że dałam się na nią namówić pod wpływem Forum.
A jak Ci rośnie Eglantyna? Kupiłam wiosną w markecie kartonik z napisem Olivia, ale wiem już ,że to nie ona. Prawdopodobnie to Eglantyne. Korzeń był duży i mocny i widzę, że wsadzona do doniczki rwie się do kwitnienia.
Co do lilii. Ja moje praktycznie co roku przesadzam, w zależności gdzie mi zapasuje. Przy okazji dzielę małe cebulki i sadzę je osobno.
Pozdrawiam
A jak Ci rośnie Eglantyna? Kupiłam wiosną w markecie kartonik z napisem Olivia, ale wiem już ,że to nie ona. Prawdopodobnie to Eglantyne. Korzeń był duży i mocny i widzę, że wsadzona do doniczki rwie się do kwitnienia.
Co do lilii. Ja moje praktycznie co roku przesadzam, w zależności gdzie mi zapasuje. Przy okazji dzielę małe cebulki i sadzę je osobno.
Pozdrawiam
Pozdrawiam i zapraszam, Irena
Ogród i róże Ireny
Ogród i róże Ireny
Re: Kolczaste serce Jagny II
Marta - ja jakoś ostrożnie z tym żółtym w ogrodzie. Nie mam pojęcia czemu. Inka jest jedyną moją różą stricte żółtą i jak na tę chwilę nie mam w planach się "dożółcać" Są żółciutkie storczyki?
Ania - Nena - he he, śmiesznie, ciekawe z czego to wynika, że jedne nazwy łapiemy szybciej a inne nie. Na pewno musi być coś co nam się kojarzy i przez to zapamiętujemy, ale jakoś nie mogę sobie uświadomić kiedy i co w moim życiu mogę skojarzyć ze słowem "kurfurstin". Najwyraźniej coś musiało mieć miejsce w moim poprzednim wcieleniu. Mam też różę Eifelzauber, której nazwę zawsze wymawiam z wybitnym, niemieckim akcentem, przy czym warto wspomnieć, że niemieckiego kompletnie nie znam Zośka jest zmienną różą, ale nie szaleje, jest mniej lub bardziej różowa, ma bardziej, lub mniej wyraźny rumieniec i tyle. Nie straszy kiczem, daj jej szansę Moja Bathsheba mocno wystawiała na próbę moją cierpliwość. Cały zeszły rok była marnym badylkiem, dopiero w tym roku wypuściła kolejne pędy, ale cieniutkie, jak na pnącą przystało. Jak już ją kupisz, to w zestawie z kratką Porównuję ją sobie z Crown Princess Margaretą i na tę chwilę wolę siłę tej drugiej. Ale zobaczymy co przyniesie kolejny rok. Olivia jest cudna, potwierdzam
Irenko - ja się dałam namówić na pierwszą Garden of Roses, z tego co pamiętam głównie za sprawą Daysy. Teraz mam trzy Gardenki i je uwielbiam wszystkie, chociaż jedna rośnie bardziej w górę niż w szerz. Eglantyne miałam już kilka lat temu, przesadziłam trzy lata temu, ale rosła kiepsko, przemarzała, w ciągu roku wytworzyła jeden pęd z dwoma kwiatami i tyle. Oddałam bidę w dobre ręce i kupiłam drugą, którą posadziłam obok. Sadzonka przyjechała piękna, dorodna, cieszyłam się, że wreszcie zobaczę jak ta róża może wyglądać, bo bardzo lubię jej kwiaty. Ale i ta w kolejnym roku wyglądała gorzej. Przyzwyczaiłam się do tego, że wszystkie moje róże muszą przejść na odwyk, bo u mnie nie dostają nawozów mineralnych ani żadnej chemii, więc się nie zmartwiłam. Ale i w tym roku Eglantynka nie pokazała się z najlepszej strony, ale to chyba moja wina. Dorotka mi mówiła, że to bardzo żarłoczna róża, lubi dużo jeść i pić a moja na dodatek rośnie w miejscu, gdzie słońca ma tylko kilka godzin, od wczesnego popołudnia już cień. Ale u Dorotki (jak zwykle) to ogromny, cudowny krzew, więc potencjał ta róża ma.
Nadal nie było ulewy. Pokropiło ze dwa razy i tyle. Piszę informacyjnie, trochę też ad acta, bo jak za rok będziemy narzekać, że ten sezon jest trudny, to sobie wrócę do wpisów z tego roku i może będzie mi lżej.
Róże pomału zbierają się do drugiego kwitnienia, jedne szybciej inne wolniej, ale cały czas w ogrodzie są kwiaty róż. Dobrze, że nie zgrywają grafików. Zaczyna się też pojawiać czarna plamistość, ale koszmaru jeszcze nie ma. Ile mogę to obrywam i obserwuję, które róże są tymi, które są ogniskiem choroby i na tę chwilę mam dwa typy: Granny i moja nn-ka, która chyba jest Nadią Renaissance, ale wpływ może mieć też fakt, że obie rosną w sporym zagęszczeniu bylinowo-różanym, więc o przewiew trudno. Dojrzałam już do tego, że jeżeli nadal będą chorowały i zarażały, to się pożegnamy
Mam też krety, które z powodu suszy kopią korytarze blisko powierzchni bo niżej glina zbita na kamień, no i z ulgą wyłażą na rabatach, bo tam bardziej miękko. Nie podgryzają korzeni, wyjadają pędraki, mają śliczne rączki i są pod częściową ochroną, więc mieszkamy tak sobie razem, ale muszę bacznie obserwować, bo potrafią wykopać spory tunel tuż przy korzeniu róży i ta, nie wiedzieć czemu (no potem już wiedzieć) zaczyna marnieć, jako, że niemal wisi w powietrzu. Dlatego przy podlewaniu jeżeli zauważę, że woda znika błyskawicznie w jednym miejscu, już wiem, że trzeba dziurę zasypać, uklepać i zalać wodą.
Zrobiłam sobie spis swoich róż. Wychodzi na to, że mam 70 odmian, niektóre po dwa, lub trzy krzewy, więc nadal kręcę się wokół setki krzaczków. Przy każdej odmianie zapisywałam sobie ilość krzyżyków z Rosebook'a dotyczących chorób i z radością odkryłam, że większość róż mam odpornych na mączniaka i czarną plamistość, więc przy względnie dobrej opiece powinny cieszyć a nie martwić. Oczywiście życie nie zawsze pokrywa się z internetem, więc niektóre teoretycznie mega zdrowe mają kropki - jak na przykład Angela i Leonardo da Vinci a te niby mnie odporne są bardzo zdrowe, jak na przykład Garden of Roses czy Bosobel Zarówno Angela jak i Leoś zostają bez dwóch zdań i będę szukała przyczyny ich plamistości. U Tantau pojawiły się nowości. Tak sobie, dla rozrywki wpisałam w filtr nowe róże, które są odporne na wszystko, łącznie z mrozem. Wyskoczyło kilka pozycji, między innym Desiree i Matthias Claudius Rose. I ta druga bum! - jest w moim ulubionym sklepie na F.
Przyjechał piękny, pękaty krzew z dużą ilością pąków. Codziennie biegałam i czekałam na pierwszy kwiat, bo w necie można znaleźć zdjęcia niemal wyłącznie katalogowe, a te wiadomo, zawsze prześliczne. Jak dla mnie pod względem kwiatów Matthias Claudius jest niemal bratem bliźniakiem Garden of Roses. Kwiat w pąku jest intensywnie morelowy, potem w miarę rozkwitania blednie i nabiera różu, ale jest chyba nieco mnie napakowany niż u Gardenki.
Mam wobec niego spore oczekiwania, chociaż wiem, że tak jak pisałam Irence, moje róże muszą przejść odwyk od nawozów mineralnych i chemii, bo u mnie wyłącznie organicznie i eko. Więc mam świadomość, że Matthiasowi trzeba będzie wybaczyć, jeżeli w przyszłym roku będzie wyglądał dużo gorzej, ale mam nadzieję, że szybko się ogarnie i zrozumie, że to dla jego dobra.
Tu na pierwszym planie rozpoczynająca drugą fazę cudów Queen of Sweden (raczej na pewno dokupię jej siostrę) i w tle Garden of Roses. No czy nie podobni z Matthiasem?
No i na koniec wreszcie zestaw późno-letni czyli zaczynające drugie kwitnienie róże i kontynuujące kwitnienie jeżówki
Nadal wysyłam modły o deszcz
Ania - Nena - he he, śmiesznie, ciekawe z czego to wynika, że jedne nazwy łapiemy szybciej a inne nie. Na pewno musi być coś co nam się kojarzy i przez to zapamiętujemy, ale jakoś nie mogę sobie uświadomić kiedy i co w moim życiu mogę skojarzyć ze słowem "kurfurstin". Najwyraźniej coś musiało mieć miejsce w moim poprzednim wcieleniu. Mam też różę Eifelzauber, której nazwę zawsze wymawiam z wybitnym, niemieckim akcentem, przy czym warto wspomnieć, że niemieckiego kompletnie nie znam Zośka jest zmienną różą, ale nie szaleje, jest mniej lub bardziej różowa, ma bardziej, lub mniej wyraźny rumieniec i tyle. Nie straszy kiczem, daj jej szansę Moja Bathsheba mocno wystawiała na próbę moją cierpliwość. Cały zeszły rok była marnym badylkiem, dopiero w tym roku wypuściła kolejne pędy, ale cieniutkie, jak na pnącą przystało. Jak już ją kupisz, to w zestawie z kratką Porównuję ją sobie z Crown Princess Margaretą i na tę chwilę wolę siłę tej drugiej. Ale zobaczymy co przyniesie kolejny rok. Olivia jest cudna, potwierdzam
Irenko - ja się dałam namówić na pierwszą Garden of Roses, z tego co pamiętam głównie za sprawą Daysy. Teraz mam trzy Gardenki i je uwielbiam wszystkie, chociaż jedna rośnie bardziej w górę niż w szerz. Eglantyne miałam już kilka lat temu, przesadziłam trzy lata temu, ale rosła kiepsko, przemarzała, w ciągu roku wytworzyła jeden pęd z dwoma kwiatami i tyle. Oddałam bidę w dobre ręce i kupiłam drugą, którą posadziłam obok. Sadzonka przyjechała piękna, dorodna, cieszyłam się, że wreszcie zobaczę jak ta róża może wyglądać, bo bardzo lubię jej kwiaty. Ale i ta w kolejnym roku wyglądała gorzej. Przyzwyczaiłam się do tego, że wszystkie moje róże muszą przejść na odwyk, bo u mnie nie dostają nawozów mineralnych ani żadnej chemii, więc się nie zmartwiłam. Ale i w tym roku Eglantynka nie pokazała się z najlepszej strony, ale to chyba moja wina. Dorotka mi mówiła, że to bardzo żarłoczna róża, lubi dużo jeść i pić a moja na dodatek rośnie w miejscu, gdzie słońca ma tylko kilka godzin, od wczesnego popołudnia już cień. Ale u Dorotki (jak zwykle) to ogromny, cudowny krzew, więc potencjał ta róża ma.
Nadal nie było ulewy. Pokropiło ze dwa razy i tyle. Piszę informacyjnie, trochę też ad acta, bo jak za rok będziemy narzekać, że ten sezon jest trudny, to sobie wrócę do wpisów z tego roku i może będzie mi lżej.
Róże pomału zbierają się do drugiego kwitnienia, jedne szybciej inne wolniej, ale cały czas w ogrodzie są kwiaty róż. Dobrze, że nie zgrywają grafików. Zaczyna się też pojawiać czarna plamistość, ale koszmaru jeszcze nie ma. Ile mogę to obrywam i obserwuję, które róże są tymi, które są ogniskiem choroby i na tę chwilę mam dwa typy: Granny i moja nn-ka, która chyba jest Nadią Renaissance, ale wpływ może mieć też fakt, że obie rosną w sporym zagęszczeniu bylinowo-różanym, więc o przewiew trudno. Dojrzałam już do tego, że jeżeli nadal będą chorowały i zarażały, to się pożegnamy
Mam też krety, które z powodu suszy kopią korytarze blisko powierzchni bo niżej glina zbita na kamień, no i z ulgą wyłażą na rabatach, bo tam bardziej miękko. Nie podgryzają korzeni, wyjadają pędraki, mają śliczne rączki i są pod częściową ochroną, więc mieszkamy tak sobie razem, ale muszę bacznie obserwować, bo potrafią wykopać spory tunel tuż przy korzeniu róży i ta, nie wiedzieć czemu (no potem już wiedzieć) zaczyna marnieć, jako, że niemal wisi w powietrzu. Dlatego przy podlewaniu jeżeli zauważę, że woda znika błyskawicznie w jednym miejscu, już wiem, że trzeba dziurę zasypać, uklepać i zalać wodą.
Zrobiłam sobie spis swoich róż. Wychodzi na to, że mam 70 odmian, niektóre po dwa, lub trzy krzewy, więc nadal kręcę się wokół setki krzaczków. Przy każdej odmianie zapisywałam sobie ilość krzyżyków z Rosebook'a dotyczących chorób i z radością odkryłam, że większość róż mam odpornych na mączniaka i czarną plamistość, więc przy względnie dobrej opiece powinny cieszyć a nie martwić. Oczywiście życie nie zawsze pokrywa się z internetem, więc niektóre teoretycznie mega zdrowe mają kropki - jak na przykład Angela i Leonardo da Vinci a te niby mnie odporne są bardzo zdrowe, jak na przykład Garden of Roses czy Bosobel Zarówno Angela jak i Leoś zostają bez dwóch zdań i będę szukała przyczyny ich plamistości. U Tantau pojawiły się nowości. Tak sobie, dla rozrywki wpisałam w filtr nowe róże, które są odporne na wszystko, łącznie z mrozem. Wyskoczyło kilka pozycji, między innym Desiree i Matthias Claudius Rose. I ta druga bum! - jest w moim ulubionym sklepie na F.
Przyjechał piękny, pękaty krzew z dużą ilością pąków. Codziennie biegałam i czekałam na pierwszy kwiat, bo w necie można znaleźć zdjęcia niemal wyłącznie katalogowe, a te wiadomo, zawsze prześliczne. Jak dla mnie pod względem kwiatów Matthias Claudius jest niemal bratem bliźniakiem Garden of Roses. Kwiat w pąku jest intensywnie morelowy, potem w miarę rozkwitania blednie i nabiera różu, ale jest chyba nieco mnie napakowany niż u Gardenki.
Mam wobec niego spore oczekiwania, chociaż wiem, że tak jak pisałam Irence, moje róże muszą przejść odwyk od nawozów mineralnych i chemii, bo u mnie wyłącznie organicznie i eko. Więc mam świadomość, że Matthiasowi trzeba będzie wybaczyć, jeżeli w przyszłym roku będzie wyglądał dużo gorzej, ale mam nadzieję, że szybko się ogarnie i zrozumie, że to dla jego dobra.
Tu na pierwszym planie rozpoczynająca drugą fazę cudów Queen of Sweden (raczej na pewno dokupię jej siostrę) i w tle Garden of Roses. No czy nie podobni z Matthiasem?
No i na koniec wreszcie zestaw późno-letni czyli zaczynające drugie kwitnienie róże i kontynuujące kwitnienie jeżówki
Nadal wysyłam modły o deszcz
- apus
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5328
- Od: 26 kwie 2007, o 21:57
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
Re: Kolczaste serce Jagny II
Jagienko, mam nadzieję że Twoje modły zostaną szybko wysłuchane i szybko spanie jakiś odżywczy deszcz. Ja liczę, że u mnie dzisiaj będą poprawiny i znowu popada, chociaż póki co ani jednej chmurki nie ma
Matthias Claudius urodziwy chłopak a jaki docelowo ma mieć rozmiar? W typie Garden? Faktycznie ciut podobne są.
Queen of Sweden zachwyca mnie od kilku lat, trochę żałuję że jej w tym roku nie kupiłam, tylko pozwoliłam sobie na jakieś nijakie dwie, które niestety chorują
Matthias Claudius urodziwy chłopak a jaki docelowo ma mieć rozmiar? W typie Garden? Faktycznie ciut podobne są.
Queen of Sweden zachwyca mnie od kilku lat, trochę żałuję że jej w tym roku nie kupiłam, tylko pozwoliłam sobie na jakieś nijakie dwie, które niestety chorują
Pozdrawiam, Basia.
viewtopic.php?f=2&t=117468
viewtopic.php?f=2&t=117468
- zabkamarta
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2062
- Od: 1 maja 2017, o 18:41
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Wrocław okolice
Re: Kolczaste serce Jagny II
Są żółte storczyki i ostatnio mam mocne ciągoty właśnie do żółtych wczoraj właśnie jednego takiego sobie zamówiłam
- daysy
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4554
- Od: 13 lut 2014, o 12:45
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: woj.łódzkie
Re: Kolczaste serce Jagny II
Jagna czytam, że u Ciebie też sucho, wiem co to znaczy, mam to samo. Od dwóch dni troszkę pada, ale ziemia wilgotna tylko po wierzchu, głębiej nadal sucho. Czytam, że jesteś zadowolona z Gardenki i Queen of Sweden Obie śliczne i nad wyraz zdrowe, szczególnie ważne w tak trudnych warunkach jak mamy obecnie.
Nawoziłaś drugi raz róże?
Nawoziłaś drugi raz róże?
- Wanda7
- -Moderator Forum-.
- Posty: 16033
- Od: 2 wrz 2010, o 13:17
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Warszawa/Kobyłka
Re: Kolczaste serce Jagny II
U mnie wczoraj wreszcie była błogosławiona ulewa! Chyba pierwsza od marca!
Czytałam o róży Garden of Roses i nie mogę wyjść ze zdumienia, że tak ją chwalicie. Ja pod wpływem forum kupiłam pięć krzaczków. Miałam je ze trzy lata i ciągle się wkurzałam, bo kwiatki ledwie rano zakwitły, to wieczorem już zemdlone zwisały jak pomięte szmatki. Ani słońce tej róży nie odpowiadało, ani deszcz. No i pozbyłam się ich bez żalu... Jak to dziwnie się plecie w różnych ogrodach.
Czytałam o róży Garden of Roses i nie mogę wyjść ze zdumienia, że tak ją chwalicie. Ja pod wpływem forum kupiłam pięć krzaczków. Miałam je ze trzy lata i ciągle się wkurzałam, bo kwiatki ledwie rano zakwitły, to wieczorem już zemdlone zwisały jak pomięte szmatki. Ani słońce tej róży nie odpowiadało, ani deszcz. No i pozbyłam się ich bez żalu... Jak to dziwnie się plecie w różnych ogrodach.
- dorotka350
- -Moderator Forum-.
- Posty: 5486
- Od: 26 maja 2014, o 20:18
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: mazowieckie
Re: Kolczaste serce Jagny II
Jagna, kiedyś, dawno temu też nie bardzo lubiłam żółte róże...Ale gust mi się zmienił i mam ich całkiem sporą gromadkę, więc kto wie, może i Tobie się odmieni?
Mam nadzieję, że Twoja Bathsheba po obejrzeniu tego zdjęcia się zawstydzi i będzie miała za punkt honoru dorównać starszej o rok koleżance. Wrzucę zdjęcie mojego krzaka. To tak na chwilę, a potem usuń, bo nie chcę zaśmiecać Twojego wątku.
Poszalała tak, że w błyskawicznym tempie zarosła całą kratkę
Mam nadzieję, że Twoja Bathsheba po obejrzeniu tego zdjęcia się zawstydzi i będzie miała za punkt honoru dorównać starszej o rok koleżance. Wrzucę zdjęcie mojego krzaka. To tak na chwilę, a potem usuń, bo nie chcę zaśmiecać Twojego wątku.
Poszalała tak, że w błyskawicznym tempie zarosła całą kratkę
Re: Kolczaste serce Jagny II
Basia - tak! Udało się i tydzień temu była solidna burza z ulewą a dzisiaj w nocy jeszcze dopadało Matthias jest ładny. Skłamałabym gdybym powiedziała, że serce mi zamiera z zachwytu na jego widok, ale kupiłam go głównie ze względu na obiecane zdrowie i żywotność. Ma mieć docelowo 1-1,3m, więc gigantem nie będzie, ale zobaczymy co z niego wyrośnie Skoro nie jesteś zadowolona z tych kupionych róż i na dodatek chorują, to może warto wysłać je dalej w świat a jednak zaprosić Królową Szwecji do ogrodu? Ona nie słynie z trzymania kwiatów tygodniami, ale jak już je ma to są śliczne jak cukierki, napatrzeć się nie mogę
Marta - to będę śledzić losy Twojego żółtego nabytku
Daysy - fajnie znowu Cię widzieć U nas popadało i to solidnie tydzień temu. Była burza, wiatr, ulewa i zrobiło się fajnie a dzisiaj w nocy poprawiło, więc na jakiś czas mamy spokój z podlewaniem. Gardenka i Królowa to jedne z tych żelaznych pozycji w moim ogrodzie, nie wiem co by się musiało stać, żebym się chciała pozbyć tych odmian. Nawoziłam pod koniec lipca. Dostały jak zwykle obornik granulowany i to musi im starczyć już do wiosny (jak dziwnie to brzmi
Wanda - u nas też podlane No to ja nie mogę wyjść ze zdumienia, że u Ciebie ta odmiana tak kiepsko sobie radziła To róża, która niemal cały czas ma kwiaty, nie trzyma ich może rekordowo długo, ale w kolejce czekają kolejne pąki. No i to zdrowie, nie do przecenienia.
Dorotko - moja może będzie taka za osiem lat, o ile zimy będą łaskawe, wiosny ciepłe, lata odpowiednio mokre a jesienie złote Ale policzyłam, że w tym sezonie wypuściła pięć nowych pędów, więc się stara dziewczynka. Tyle, że cienkie raczej, ale to chyba tak ma być u tej odmiany, prawda? Ach, jak ta Twoja zakwitnie Wiesz, jest kolor żółty i żółty. Tak ciepły, słoneczny, to ja lubię. Ale gorzej z bezczelną cytryną. A moja Inka jest właśnie taka. Ale jest tak wdzięczna, rośnie pięknie, nie choruje i kwiaty ma bez przerwy, jak jej nie kochać?
Tak jak pisałam dziewczynom wyżej, Matka Natura zlitowała się wreszcie nad nami i przyniosła burzę. Były pioruny, silny wiatr i ulewa. A potem burza poszła straszyć psy gdzie indziej a nam zostawiła deszcz jeszcze na całą noc i pół dnia. Dzięki temu, że nie było długotrwałych upałów i temu, że mamy tu glinę, mogłam odetchnąć z ulgą, że cały ogród się napił. A jeszcze dzisiaj w nocy obudził mnie deszcz bębniący delikatnie w okno, ale brzmiało to tak jakby padało troszkę i krótko. Dlatego rano czekała mnie miła niespodzianka - mokro wszędzie, nawet pod drzewami, czyli padało solidnie
Napstrykałam zdjęć w ciągu ostatnich trzech dni, no to teraz trzeba będzie oglądać
Młodszy James L. Austin zakwitł. Uwielbiam ten jego kolor! Zdjęcie po części tylko oddaje jego urok. Starszy egzemplarz został podkopany przez krety i złapał trochę plam od sąsiadki Granny. Będę bacznie obserwować, bo zależy mi bardzo na tej róży
Julie Andrieu mam pierwszy sezon. Od razu wystrzeliła z grubej rury wysokimi, silnymi pędami, które w upałach omdlewały i musiałam dostarczać dodatkowe porcje wody. Trochę się panna zdziwi jak się zorientuje, że albo krowie g... albo nic Na niższych piętrach tworzy kolejne kwiaty
Kolejna nowość, teraz powtarzająca kwitnienie. To młoda róża, jeszcze się zadomawia, nie szaleje jakoś z nowymi pędami, ale radzi sobie nieźle. Próbuję ją sobie wyobrazić jak już będzie duża i obsypana kwiatami o tym niezwykłym kolorze
Skoro jesteśmy przy nowościach, więc nie może zabraknąć Matthiasa Claudiusa. Pierwsze kwiaty trafiły na upały i dosyć szybko przekwitły. Ale w zanadrzu miał jeszcze sporo pąków, z którymi wiedział co się robi, więc znowu się oblepił kwiatami. I tym razem trzyma niektóre już tydzień albo i dłużej. Po deszczu pojawiły się na płatkach różowe kropki, ale kwiaty nic nie straciły na urodzie. Trzymaj się chłopaku, liczę na ciebie
Z róż nieco starszych, parę słów o Moonstone. Mam wrażenie, że niezbyt popularna róża na naszym forum. A tymczasem to jedna z moich bezobsługowych, porządnych róż. Silny krzew, wytwarza piękne, purpurowe grube pędy od korzenia, kwitnie po kilka kwiatów, ale trzyma je długo nawet w upały. No i zdrowy jest a kwiaty ma prześlicznie cieniowane. Na pewno zostanie ze mną długo. Kiedyś przeczytałam, że jest odpowiedzią na nie zawsze udanego Edena. No cóż, Eden to faktycznie przy nim kapryśny, nieprzewidywalny nerwus. Moonstone ma w sobie... spokój
Ach, Olivia Rose! Wiosną naprodukowała idealne ukształtowane purpurowe pędy z wiśniowymi listkami. Potem zakwitła, dosyć szybko niestety przekwitła, ale nie traci laska czasu. Dzisiaj znowu wygląda jakby poczuła wiosnę (kwiaty na dole należą do cudownej Princess Alexandry of Kent)
Madame Anisette też nie lubi próżnować. Po pierwszym kwitnieniu chciałam ją krócej przyciąć i prawie mi się udało, ale jeden pęd zachowała dłuuugaśny a na nim pąki. Wreszcie jak przekwitnie to będę mogła przyciąć i tę mackę. Na tę chwilę mogę upajać się jej aromatem
No to teraz parę fotek bez gadania
I na koniec zdjęcie liści. Tylko różomaniacy wiedzą jak czyste od plam, błyszczące liście cieszą oko i duszę. Na pierwszym planie jest Pink Paradise, dalej Garden of Roses i na końcu Mary Ann. Ta ostatnia ma kilka chorych listków, ale Pink Paradise nic nie rusza. Ona nie musi kwitnąć i tak jest efektowna, a przecież to już sierpień
Marta - to będę śledzić losy Twojego żółtego nabytku
Daysy - fajnie znowu Cię widzieć U nas popadało i to solidnie tydzień temu. Była burza, wiatr, ulewa i zrobiło się fajnie a dzisiaj w nocy poprawiło, więc na jakiś czas mamy spokój z podlewaniem. Gardenka i Królowa to jedne z tych żelaznych pozycji w moim ogrodzie, nie wiem co by się musiało stać, żebym się chciała pozbyć tych odmian. Nawoziłam pod koniec lipca. Dostały jak zwykle obornik granulowany i to musi im starczyć już do wiosny (jak dziwnie to brzmi
Wanda - u nas też podlane No to ja nie mogę wyjść ze zdumienia, że u Ciebie ta odmiana tak kiepsko sobie radziła To róża, która niemal cały czas ma kwiaty, nie trzyma ich może rekordowo długo, ale w kolejce czekają kolejne pąki. No i to zdrowie, nie do przecenienia.
Dorotko - moja może będzie taka za osiem lat, o ile zimy będą łaskawe, wiosny ciepłe, lata odpowiednio mokre a jesienie złote Ale policzyłam, że w tym sezonie wypuściła pięć nowych pędów, więc się stara dziewczynka. Tyle, że cienkie raczej, ale to chyba tak ma być u tej odmiany, prawda? Ach, jak ta Twoja zakwitnie Wiesz, jest kolor żółty i żółty. Tak ciepły, słoneczny, to ja lubię. Ale gorzej z bezczelną cytryną. A moja Inka jest właśnie taka. Ale jest tak wdzięczna, rośnie pięknie, nie choruje i kwiaty ma bez przerwy, jak jej nie kochać?
Tak jak pisałam dziewczynom wyżej, Matka Natura zlitowała się wreszcie nad nami i przyniosła burzę. Były pioruny, silny wiatr i ulewa. A potem burza poszła straszyć psy gdzie indziej a nam zostawiła deszcz jeszcze na całą noc i pół dnia. Dzięki temu, że nie było długotrwałych upałów i temu, że mamy tu glinę, mogłam odetchnąć z ulgą, że cały ogród się napił. A jeszcze dzisiaj w nocy obudził mnie deszcz bębniący delikatnie w okno, ale brzmiało to tak jakby padało troszkę i krótko. Dlatego rano czekała mnie miła niespodzianka - mokro wszędzie, nawet pod drzewami, czyli padało solidnie
Napstrykałam zdjęć w ciągu ostatnich trzech dni, no to teraz trzeba będzie oglądać
Młodszy James L. Austin zakwitł. Uwielbiam ten jego kolor! Zdjęcie po części tylko oddaje jego urok. Starszy egzemplarz został podkopany przez krety i złapał trochę plam od sąsiadki Granny. Będę bacznie obserwować, bo zależy mi bardzo na tej róży
Julie Andrieu mam pierwszy sezon. Od razu wystrzeliła z grubej rury wysokimi, silnymi pędami, które w upałach omdlewały i musiałam dostarczać dodatkowe porcje wody. Trochę się panna zdziwi jak się zorientuje, że albo krowie g... albo nic Na niższych piętrach tworzy kolejne kwiaty
Kolejna nowość, teraz powtarzająca kwitnienie. To młoda róża, jeszcze się zadomawia, nie szaleje jakoś z nowymi pędami, ale radzi sobie nieźle. Próbuję ją sobie wyobrazić jak już będzie duża i obsypana kwiatami o tym niezwykłym kolorze
Skoro jesteśmy przy nowościach, więc nie może zabraknąć Matthiasa Claudiusa. Pierwsze kwiaty trafiły na upały i dosyć szybko przekwitły. Ale w zanadrzu miał jeszcze sporo pąków, z którymi wiedział co się robi, więc znowu się oblepił kwiatami. I tym razem trzyma niektóre już tydzień albo i dłużej. Po deszczu pojawiły się na płatkach różowe kropki, ale kwiaty nic nie straciły na urodzie. Trzymaj się chłopaku, liczę na ciebie
Z róż nieco starszych, parę słów o Moonstone. Mam wrażenie, że niezbyt popularna róża na naszym forum. A tymczasem to jedna z moich bezobsługowych, porządnych róż. Silny krzew, wytwarza piękne, purpurowe grube pędy od korzenia, kwitnie po kilka kwiatów, ale trzyma je długo nawet w upały. No i zdrowy jest a kwiaty ma prześlicznie cieniowane. Na pewno zostanie ze mną długo. Kiedyś przeczytałam, że jest odpowiedzią na nie zawsze udanego Edena. No cóż, Eden to faktycznie przy nim kapryśny, nieprzewidywalny nerwus. Moonstone ma w sobie... spokój
Ach, Olivia Rose! Wiosną naprodukowała idealne ukształtowane purpurowe pędy z wiśniowymi listkami. Potem zakwitła, dosyć szybko niestety przekwitła, ale nie traci laska czasu. Dzisiaj znowu wygląda jakby poczuła wiosnę (kwiaty na dole należą do cudownej Princess Alexandry of Kent)
Madame Anisette też nie lubi próżnować. Po pierwszym kwitnieniu chciałam ją krócej przyciąć i prawie mi się udało, ale jeden pęd zachowała dłuuugaśny a na nim pąki. Wreszcie jak przekwitnie to będę mogła przyciąć i tę mackę. Na tę chwilę mogę upajać się jej aromatem
No to teraz parę fotek bez gadania
I na koniec zdjęcie liści. Tylko różomaniacy wiedzą jak czyste od plam, błyszczące liście cieszą oko i duszę. Na pierwszym planie jest Pink Paradise, dalej Garden of Roses i na końcu Mary Ann. Ta ostatnia ma kilka chorych listków, ale Pink Paradise nic nie rusza. Ona nie musi kwitnąć i tak jest efektowna, a przecież to już sierpień
- dorotka350
- -Moderator Forum-.
- Posty: 5486
- Od: 26 maja 2014, o 20:18
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: mazowieckie
Re: Kolczaste serce Jagny II
Jagna, tego deszczu to Ci zazdroszczę...U mnie nadal susza i zero opadów. Najbardziej teraz cierpią hortensje. Liście opadnięte, żółkną przedwcześnie i podlewanie niewiele pomaga.
Piszesz, że Granny złapała plamistość U mnie plamistości nie ma, ale mączniaka już tak. Sezon jest ciężki i choroby grzybowe mają pożywkę, bo brak dostatecznych opadów, palące słońce, chłodne już noce - robią swoje. Choróbska się panoszą. Jeszcze tylko szkodników brakuje do kompletu
A u Bathsheby po dwóch sezonach pędy nieco zmężnieją i zobaczysz, że na piękny krzaczek nie będziesz wcale czekać aż osiem lat. To bardzo żywotna odmiana.
Piszesz, że Granny złapała plamistość U mnie plamistości nie ma, ale mączniaka już tak. Sezon jest ciężki i choroby grzybowe mają pożywkę, bo brak dostatecznych opadów, palące słońce, chłodne już noce - robią swoje. Choróbska się panoszą. Jeszcze tylko szkodników brakuje do kompletu
A u Bathsheby po dwóch sezonach pędy nieco zmężnieją i zobaczysz, że na piękny krzaczek nie będziesz wcale czekać aż osiem lat. To bardzo żywotna odmiana.