ewikk77 pisze:"Moje" Cortlandy sadził jeszcze mój dziadek dokładnie roku nie podam, ale na pewno ponad 30 lat temu. Nie chcę się kłócić, bo nie uważam się za znawcę, ale zacytowany przeze mnie opis pisał Pomolog, który również na naszym forum bywał (jego nick był związany z jego wykształceniem).
Moje Cortlandy wyglądają tak (zaznaczone strzałką), rzeczywiście skórkę mają grubszą od Szampiona, ale są przepyszne.
Czytając stare posty natrafiłem na posty pisane przez p. Pomologa.
Masz rację, na moich Kortlandach można się też dopatrzeć paseczków. Ten co go miałem na talerzu wyglądał dokładnie taka jak ten na dolnej fotografii.
Na rynku jest jeszcze cortland wicki i redcort, a i tak pewnie sprzedają na jedno kopyto. Mam wickiego i zwykłego, poza kolorem nie widzę zbytnich różnic, skóra dość gruba i uciągliwa. Jako dziecko nie lubiłem strasznie Cortlandów przez tą skórkę, nie chrupała i lubiła się przyklejać do podniebienia :P Jedyne co lubie w tych jabłkach to ich aromat, jest nie do podrobienia.
Tak cały czas sobię rozmyślam nad sensem posiadania jabłoni - w końcu mam czereśnię, śliwkę, wiśnię i brzoskwinię, winogrona, jagode kamczacką itd. Jednak nie mam jabłoni, z początku wydawała mi się pospolita i ogólnie dostępna. Z czasem dojrzałem do tego by zachcieć tego wszechobecnego w naszych sadach owocu. Zastanawiam się jednak nad sensem posiadania jabłoni w warunkach amatorskich. Począwszy od czereśni Rivan po gruszę Konferencję mam już owoce od czerwca po październik. Jeżeli decydowałbym się na jabłoń to z pewnością głównym jej atutem musiało by być dobre przechowywanie w warunkach amatorskich (altanowo-balkonowych ze względu na brak piwnicy) oraz odporność na choroby i łatwość obsługi. Z tego punktu widzenia powinna to być jabłoń, którą zbieram na tyle późno, że temperatura na zewnątrz umożliwia przechowywanie w wyżej wymienionych warunkach. Być może moja logika źle funkcjonuje bo szczerze nie posiadałem jeszcze nigdy jabłoni. Jednak rozumiem to tak - zasadzę odmianę letnią to w okresie zbioru warunki w mojej altanie/balkonie będą zbyt ciepłe do przechowywania. Posadzę odmianę, którą zbiorę późną jesienią to na balkonie czy w w/w altanie będzie panować na tyle duży chłód, że może się jakoś uda do grudnia/stycznia przechować jabłka (przy zapewnieniu odpowiedniej wilgotności). Natomiast zapewne istnieje taki subtelny punkt (coś jak idealna prędkość dla ekonomicznej jazdy autem - np. 73 km/h na piątce dla samochodu z małym silnikiem, dla większego wyższa gdzie ten moment spalania jest idealny - zachodzi kompromis pomiędzy oporami powietrza i mocą silnika). Szukam jabłoni, która będzie prefekcyjna amatorsko - parchoodporna i dobra do przechowywania bez chłodni. Co byście polecili na takie warunki?
Florina - odporna na parcha, długo wisi na drzewie, można spokojnie zbierać pod koniec października, skóra gruba więc i przechowuje się dość dobrze, ale smak pozostawiam osobistej ocenie .
Dałem tyle kryteriów, że zapomniałem o najważniejszym - odporna na choroby i soczysta żeby można było sok wyciskać. Florina warta uwagi dziękuję za radę.
Lunarii pisze:Tak cały czas sobie rozmyślam nad sensem posiadania jabłoni
Po 40 latach doświadczeń odmiana polecana to odmian którą można zerwać ...
Nie zerwać! Odmiana polecana to taka która po potrząśnięciu drzewa zrzuca owoce oddzielone już warstwą korka od macierzystego drzewa. Nic nie jest tak smaczne jak jabłko, które dojrzało na drzewie.
Najlepsze będzie uniwersalne - żeby coś wycisnąć w wyciskarce i żeby w smaku podczas jedzenia całego owocu nie było złe. Nie chodzi wybitnie o walory smakowe - na pierwszym miejscu są te użytkowe - zdrowotność odbiany i dobre przechowywanie w warunkach garażowo altanowych:)
To ja Ci polecę Renety (Zlota lub Szara). Nie są to nowe odmiany ale z doświadczenia wiem, ze bezproblemowe, niczym nie pryskane dają duże, ładne jabłka. Zbierane pod koniec października w centralnej Polsce w wilgotnym chłodzie spokojnie poleżą do grudnia. Szczepione na m26 rosną nieduże a plenne (choć plonują co 2 rok). Owoc można jeść i przerabiać (musy, ciasta itp), są kwaskowo-słodkie. Nie są może ekstremalnie soczyste (co nie znaczy, że nie można wycisnąć soku) ale pozostałe cechy zdają się spełniać Twoje wymagania.
Niby brzmi dobrze, tylko ta skłonność do przemiennego owocowania to jednak wada. Plenność to najmniej istotne kryterium - naście kilo jabłek przerobię, ale kilkadziesiąt to już ilość za duża na moje potrzeby. Ta Szara Reneta jest o tyle dobra, że kwaskowa i nadaje się na ciasta co jest z pewnością pewnym atutem. Może lepiej wybrać coś w stylu dwie odmiany na jednym pniu i wybrać dwie odmiany aby się wzajemnie uzupełniały. Wybór ten mogłoby rozciągnąć czas owocowania. Np. odmiana jesienna i zimowa - wiem, że są takie wynalazki - tylko jak to się sprawdza w praktyce?
dokładnie roku nie podam, ale na pewno ponad 30 lat temu. Nie chcę się kłócić, bo nie uważam się za znawcę, ale zacytowany przeze mnie opis pisał Pomolog, który również na naszym forum bywał (jego nick był związany z jego wykształceniem).
.
