Jankiel pisze:wg. mnie rynek w Polsce jest jeszcze nadal bardzo mało konkurencyjny dlatego handlowcy zamawiają do marketów ziemniaki nie dba o to, żeby dostawca dobrze oznaczył produkt i żeby był większy wybór.
A ja tu widzę pomieszanie z poplątaniem i kompletną nieznajomość realiów wielkopowierzchniowych marketów...
Co kupujemy w marketach? Tanie i tańsze produkty. Ziemniaki też mają być najtańsze. Droższe nie "schodzą", albo schodzą za wolno, a przez to generują straty.
Tani i tańsze produkty na półkach muszą być tanie i tańsze w produkcji. Stąd ziemniaki nie myte, nie sortowane, nie oznakowane, małe jak orzechy, ale
tanie! A handlowiec ma dbać nie o konsumenta, tylko o zysk dla pracodawcy, czyli dla właściciela marketu (czy sieci marketów). Czyli ma zamawiać tani towar, najchętniej jeszcze za niego nie zapłacić producentowi (albo zapłacić z wielkim opóźnieniem), a sprzedać tego jak najwięcej, bo tylko wtedy jest zarobek.
No i w wielkich miastach rzeczywiście klient zje wszystko, bo jeśli ja nie kupię, to na moje miejsce znajdzie się stu innych chętnych patrzących na cenę, a nie na jakość. Tak więc ja nic nie jestem w stanie wymusić, niestety. Może Federacja konsumentów, czy inna instytucja kontrolna miałaby szansę, ale nie w naciskaniu na pojedynczego handlowca, a w uregulowaniach prawnych chroniących nas, klientów w zderzeniu z molochem, czyli z siecią marketów...
A wracając do smacznych ziemniaków, na naszym bazarku są same Irgi
Małe, duże, okrągłe, podłużne, białe, kremowe, brudne, myte, paczkowane i luzem, aż dziw, że nikomu nie przeszkadza, że na sąsiadujących ze sobą straganach leżą tak różne ziemniaki pod tą samą nazwą
I wszystkie idą jak woda. I co, miastowi rzeczywiście zjedzą wszystko, nawet jeśli są w mieście od roku, a mamusia hodowali kartofle i nowy miastowy powinien się na nich znać. Ale taki nowy miastowy ma inne sprawy na głowie i bierze co jest, bo może takie tu panują zwyczaje? Albo ma ziemniaki od mamusi i w ogóle ich nie kupuje
A "stary" miastowy ma niewielki wybór, więc kupuje co jest i tyle... Nie każdy jest w stanie kupować zaopatrzenie bezpośrednio u rolnika, bo jak je dowieźć, gdzie je trzymać, poza tym od tego w końcu są sklepy detaliczne, żeby w nich kupić tyle, ile nam potrzeba na raz, a nie od razu hurtem 20 kg kartofli czy marchwi...
Niedawno widziałam w sklepie prawie-kolonialnym podłużne, trochę podobne do imbiru, albo hm... balasków, malutkie fioletowe ziemniaczki, średnica ze dwa centymetry, długość z sześć-osiem. Po ugotowaniu w środku też są mocno fioletowe. Kapitalne!!! Zaskakujące
Co to może być za odmiana?