A no wlazła wlazła ten zakapior z Rybnika katuję nią wszystkich , ja akurat w niej nie gustuję ale są tacy co do Lidki specjalnie na moczkę zaglądają (mój mąż naprzykład). Z warszawskich tradycji to jeszcze może pierogi , ale pieczone w piecu, i kompot z suszu . Z dzieciństwa pamiętam że babcia zawsze wiadro kompotu w sienia stawiała, bywały wtedy zimy więc kompot zamarzał , wtedy ja łyżką przerębel robiłam i lód taki jadłam ile razy ścierą zaliczyłam to tylko ja i babcia wie . Po za tym karp w galarecie, też go nie lubię , zupa grzybowa ale inna , grzyby w całości ziemiaki czysta ostra w smaku, Oczywiście kapusta z grzybami, pasztet rybny w cieście nawet ma łuski z ciasta, kulebiak drożdżowy z kapustą i grzybami. Moi i ja to takie kapustowe plemię
. Kutia , ale już tylko do popróbowania i kluski z makiem też po łyżeczce i barszczyk czerwony na koniec bez uszek bo musialabym chyba z tysiac zrobic by sie towarzystwo ochwaciło, i karp smażony i ryba po grecku i śledzie w smakach różnych, w białym winie , pomarańczach i tradycyjne. I czasem ryby w zalewach , ostatnio terinny, i sałatki , łosoś wędzony podany na ciepło z ziemniaczkami i sosem chrzanowym .