Dobrze jest też mieć dobre stosunki z sąsiadami i uprawiać handel wymienny. Dzięki temu oszczędziłam trochę na sadzonkach (dostałam w prezencie lub jako podziękowanie za jakąś drobną przysługę), do tego wiem co wyrośnie i czy w ogóle wyrośnie na mojej glebie
U nas przez lata było tak, że kto przychodził latem pierwszy na działki, ten otwierał sąsiadom szklarnie, jak kto chciał to odpalało się podlewanie. Czasami wspólne zakupy, jak już ktoś jechał do centrum ogrodniczego. Kiedyś sąsiadowi wiśnie obrodziły niesamowicie, ale nie miał mu kto ich zebrać. No to polatałam trochę po drabinie i dachu altany, za co dostałam kilka wiader owoców. Dla mnie żadne wyrzeczenie, a dla obojga duża korzyść.
Dobrze też mieć sąsiada z doświadczeniem, można wielu głupot uniknąć, gdy się zwyczajnie zapyta o poradę.
Kolejna sprawa to pewien portal z ogłoszeniami drobnymi, od którego jestem uzależniona
Można za grosze upolować nadwyżki ogrodowe, meble, zżynki, itd. Z drugiej strony zdecydowanie nie ma co oszczędzać np. na łopacie. Nasze plecy nie są warte taniego sprzętu.
Nie warto moim zdaniem kupować dużych i rozrośniętych sadzonek. Mam takie doświadczenie, że małe sadzonki lepiej się aklimatyzują i lepiej znoszą przesadzanie, tymczasem dorosłe rośliny odchorowują. Zeszły sezon ogrodniczy spędziłam głównie z łopatą w ręku i ratując ze starej działki co się da, ale nie mam złudzeń. Dla części roślin ten rok będzie "zmarnowany", bo będą wracać do sił, dlatego nie urosną, nie zakwitną, nie wydadzą owoców (o ile w ogóle przeżyją). U mnie oczywiście wygrał sentyment, ale gdybym zakładała całkowicie nowy ogród, to kupiłabym małe rośliny, za to w większej ilości. W 2-3 letnim rozrachunku efekt byłby taki sam, a kasa zostaje do wydania na inne przyjemności.
W zeszłym, bardzo trudnym dla nas roku działka wyglądała jak pobojowisko, więc ratowałam się kupując gotowe sadzonki bylin. W tym roku optymistycznie zakładam, że nie kupię ani jednej, za to zamówiłam sporo nasion. Będę potrzebowała tylko (lub aż) cierpliwości, by dać roślinom czas na wzrost. Gdy działki sąsiadów wyglądają kolorowo, a my mamy ogród "w remoncie", to ręka sama sięga do portfela, by chociaż trochę upiększyć ogród. Takie pochopne zakupy kosztują jednak najwięcej.