Wszyscy rolnicy dostają dotacje. Bez nich byłoby mu ciężko... na taką skalę rozwijać jego gospodarstwo. Z tych 45ha część, z tego co pamiętam, jest dzierżawiona od sąsiadów - już tu ma koszty. Dodatkowo, posadził tam ok. 30 tys. drzew owocowych. Na swoim terenie, po rodzicach, ma ich 14 tys. Koszt innych roślin, budowy stawów, zamiany stoków na tarasy itd.jokaer pisze:Sepp Holzer dostawał i chyba dostaje dalej duże dotacje. Sam o tym mówił, że bez tego byłoby mu ciężko.LaViol pisze:Proszę to powiedzieć Seppowi Holzerowi, który tak uprawia 45ha ;)dziad_Jag pisze:Oczywiście, na działce pół hektara można się w to bawić.
Ja jednak trochę włożę kij w mrowisko.
Nurtuje mnie bowiem pewien problem. Jak to będzie w przypadku takiego super " eko" uprawiania warzyw i owoców z ich składem chemicznym, a co za tym idzie z wartościami odżywczymi. Przecież jak ziemia nie ma jakiegoś pierwiastka w składzie to żadna permakultura tego nie wypełni i potem produkt finalny też nie będzie miał. Stąd przecież biorą się olbrzymie braki np magnezu w uprawach bo nasze ziemie są z reguły ubogie w magnez.
I co mi wobec tego po permakulturze, po " eko" i nie wiadomo co jeszcze jeśli okaże się, że moje produkty zawierają niewiele wartości odżywczych. A tak przecież jest.
On te dotacje mądrze inwestuje. Sądzę, że gdyby nie to, że to jego pasja i wciąż się rozwija to dawno by już żył spokojnie z pierwszej części i bez dofinansowania.
Na zajęciach z Uprawy gleby wbijano nam do głowy, że nic nie zastąpi nawożenia naturalnego i nimi nie da się przenawozić roślin, ponieważ w naszym klimacie rozkład próchnicy zachodzi stosunkowo wolno.
W Polsce mamy sporo słabych gleb - piaszczysto - gliniastych - które powstały na warstwach polodowcowych. Są słabe, ponieważ brakuje im właśnie próchnicy. Wynika to z tego, że na takich glebach tworzą się najczęściej bory, a jak wiadomo drzewa iglaste nie dostarczają ziemi wiele szczątków organicznych. Nawożenie sztuczne tę sytuację jeszcze pogarsza, ponieważ nic nie uzupełnia rozłożonej próchnicy. Dołóż do tego fakt, że są to często gleby kwaśne i je się wapnuje. Magnez jest pierwiastkiem antagonistycznym do wapna - jego nadmiar zaburza pobieranie magnezu, który nie zostaje pobrany przez rośliny i zostaje wmyty w głębsze warstwy gleby. Na glebie piaszczystej, o dobrej infiltracji, dzieje się to dość szybko. Próchnica zawiera magnez, uwalnia go stopniowo, retencjonuje wodę co spowalnia wmywanie go głębiej i odkwasza glebę, dzięki czemu nie trzeba jej wapnować - zmniejsza ryzyko wystąpienia antagonizmu.
Co do wartości odżywczych. Niedawno byłam na Targach Green Days i wybrałam się na wykład dr. Agnieszki Stępowskiej "Prozdrowotne i pielęgnacyjne właściwości warzyw". Po wykładzie zadałam jej pytanie skąd wg niej pojawiło się zmniejszenie zawartości składników odżywczych w warzywach/owocach. Jej zdaniem jest to skutek "zmuszania" roślin do większego plonowania/większych rozmiarów plonu (większe jabłko czy pomidor). Ta sama ilość składników zostaje niejako rozcieńczona. Ilość zamiast jakości.
Osmunda, na razie nie. Zastanawiam się na tym, ponieważ w marcu kładziono na mojej drodze kanalizację i zostało wiele konarów i gałęzi z drzew, które rosną w lesie po drugiej stronie tej drogi, a zostały przycięte. Szkoda, żeby się zmarnowały, tylko musiałabym to zrobić sama i nie wiem czy sił mi wystarczy. I czasu. Bo miejsce mam.