Zupełnie nie. Siałam w marcu na zachodnim oknie, tyle światła, co z zewnątrz miały. Teraz stoją nadal w tym samym miejscu, tylko praktycznie na sucho. Od października dwa razy niedużo zwilżyłam, bo podlanie to to nie było zdecydowanie. Nawet się zastanawiałam, czy substrat nie za bardzo twardy, bo zasychający piasek tworzy taką skorupkę, ale chyba w głąb mocno nie zasycha (próbowałam pęsetką ;) ). Od okna ciut chłodniej mają, ale nie za bardzo. Bałam się, że mi się znacznie bardziej wyciągną, ale zima się jeszcze nie skończyła, boję się nadal.
Zastanawiam się czy nie nawilżać trochę więcej tych rzadziej przepikowanych - ewidentnie bardziej wrażliwe na suchość, albo gatunki takie, albo to kwestia tego, że jednak zbyt rzadko rozsadzone. Albo może za duża warstwa żwireczku na wierzchu. (Qrcze, tak sobie teraz myslęw co ja je w ogóle wsadziłam, bo może w sam żwir?
Zaraz sprawdzę, za pamięci)
I teraz widzę, że dobrze zrobiłam odsadzając jednak tą porcję, jakoś początkiem września chyba, z miejsca, gdzie już najbardziej gęsto było. Ryzyko, ale się opłaciło.
Monika - to jak u Ciebie, że tak powiem, stosunek? Kaktusów do sukulentów oczywiście