Stribic chyba już przyjechał chory. Miał częściowo brunatne pseudobulwy, myslałem, że ten typ tak ma. Drugi pęd już nie zakwitł tylko usechł, pseudobulwy robiły się coraz bardziej brunatne i pomarszczone i po kolei uschły razem z wszystkimi liśćmi.
Odseparowałem go na wszelki wypadek od pozostałych kwiatów i obserwowałem jak powoli umiera.
Nie wiem czemu tak, wrzucałem tu zdjęcia, ale nikt nic nie poradził, a ja nie miałem pojęcia co z tym zrobić.
Coś mi nie idzie z tymi cambriami.
Miltonidium zakwitło po raz drugi (mimo obgryzania przez kota), ale tylko trzema kwiatami.
Isler ponownie zakwitnąć nie chce, wydaje mi się, że znosi kota jeszcze gorzej.
A stribic padł.
Jakby tego było mało to jeszcze je zaatakowały w lato przędziorki, mam nadzieję, że udało mi się ich pozbyć.
