Kolczaste serce Jagny
-
- 500p
- Posty: 799
- Od: 14 paź 2008, o 18:57
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: pomorskie
Re: Kolczaste serce Jagny
Przepięknie rosną u Ciebie róże.Lavender Ice i Pashmina mam już na liście jesiennej.Zakupiłam Jesienią Novalis również zachwalana na forum jednak u mnie jeszcze nie chce pokazać piękna .Niezłej wysokości krzaczek z wieloma pączkami nie kwapi się aby je otworzyć.Boję się że po tych deszczach zgniją te pączki.
Pozdrawiam-Ewa.
Ogród Sterlizja36
Ogród Sterlizja36
- Annes 77
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11686
- Od: 6 maja 2008, o 19:11
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: lubuskie
Re: Kolczaste serce Jagny
Jagna ale Ty fajnie opisujesz ,aż sama buzia się śmieje
Pashminy stoją w kolejce? Pamiętam te czasy jak stałam z mamą i pani,która obok stała bez dziecka na chwilkę mnie pożyczyła,żeby dostać dwie kawy
Co do Mareczka to miałam mega wątpliwości,ale jak go ujrzałam to mało w trawę nie wpadłam Chyba dokupię jeszcze jednego na jesieni
Pashminy stoją w kolejce? Pamiętam te czasy jak stałam z mamą i pani,która obok stała bez dziecka na chwilkę mnie pożyczyła,żeby dostać dwie kawy
Co do Mareczka to miałam mega wątpliwości,ale jak go ujrzałam to mało w trawę nie wpadłam Chyba dokupię jeszcze jednego na jesieni
- silversnow
- 500p
- Posty: 602
- Od: 30 maja 2016, o 23:45
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Podkarpacie
Re: Kolczaste serce Jagny
Kurcze.. to co widzę u Ciebie to prawdziwe rosarium.. Moje kilka krzaczków to nic przy takim ogrodzie..Cudowne, zadbane kwiaty o bajkowych kolorach .. Przepiękne...
- Elwi
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2114
- Od: 1 lis 2013, o 19:38
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Podbeskidzie
Re: Kolczaste serce Jagny
Jagna, moja LFC nie adoptowana kupowana z pewnego źródła, ale od początku lipa. W pierwszym roku miała kilka (może z pięć) kwiatów, nawet specjalnie zdjęć nie zrobiłam, bo nie było co fotografować. W drugim roku było ciut lepiej i postanowiłam jej nie wywalać i dać szansę na rehabilitację. W tym roku ma trzy kwiatki Dodając do tego fakt, że te kwiatki są wielkości pieniążka (5 złotych jak obszył) to całość sprawia ż-a-ł-o-s-n-e wrażenie
Pewnie jesienią wyląduje za płotem, chyba, że stanie się cud... To kolejny dowód na to, że nie tylko odmiana jest ważna, ale też sama sadzonka
Z ciekawością przeczytałam o Mrs John Laing. Moja także samo beznadziejna Skoro jednak Twoja się ładnie pozbierała, to może i ja się doczekam? Nadzieja jak wiadomo...
Wspaniale prezentują się Pashminy Nie wiem o co chodzi z tą kolejką, według mnie fajnie wyglądają
Ale z tekstu:
Jaki duży krzaczek Marc Chagall To rozumiem
Pewnie jesienią wyląduje za płotem, chyba, że stanie się cud... To kolejny dowód na to, że nie tylko odmiana jest ważna, ale też sama sadzonka
Z ciekawością przeczytałam o Mrs John Laing. Moja także samo beznadziejna Skoro jednak Twoja się ładnie pozbierała, to może i ja się doczekam? Nadzieja jak wiadomo...
Wspaniale prezentują się Pashminy Nie wiem o co chodzi z tą kolejką, według mnie fajnie wyglądają
Ale z tekstu:
Uśmiałam się setnie"Pani tu nie stała! Jak nie stałam?! Od rana stoję, tylko kuzynka mnie zmieniła, bo papier toaletowy rzucili za rogiem!
Jaki duży krzaczek Marc Chagall To rozumiem
Re: Kolczaste serce Jagny
Ewa- Sterlizja - wiesz, że u mnie Novalis też strasznie spóźniony w tym roku? Ja mogłam go podziwiać już w zeszłym roku (bo należę do nielicznego grona wielbicieli jego niezwykłego koloru), ale w tym roku tylko rośnie i nadal ma pąki. Przegapił czerwiec zupełnie. Mam nadzieję, że Twój jednak nie zgnije i zobaczysz to jego sine piękno. A Pashmina i Lavender... ko-niecz-nie!
Annes - ja większość lektur szkolnych przeczytałam stojąc w kolejce do mięsnego, w czasie gdy moja Mama walczyła o czekoladę czy banany. Pożyczanie dzieci, he he, kto to teraz zrozumie? Marka kupuj! Ja już mam trzech Mareczków i wcale nie wiem czy to koniec
Silversnow (Ola?) - Dziękuję kochana za dobre słowo Cudne one są, bo tak maja w genach. Zadbane? No niestety nie bardzo, ciągle nie mam czasu zająć się nimi tak jak na to zasługują, ale cieszę się, że tego na zdjęciach nie widać Mam nadzieję, że w końcu zostaną te najbardziej sprawdzone odmiany i dam im szansę urosnąć do dorosłych rozmiarów, bo ciągle coś oddaję i wymieniam.
Elwi - jak tak mam z jednym Lavender Ice i jednym Parfum FC. Też od początku słabo sobie radzą a wiem po drugich krzaczkach tych odmian, że można wyglądać o niebo lepiej. Poczekam jeszcze do następnego sezonu, dokarmię dodatkowo i jeżeli coś się nie zmieni to wymienię na silniejsze sadzonki i Tobie radzę zrobić to samo. Po co dbać o coś, co nie daje radości. Lavender FC ma niewielkie kwiaty w porównaniu do Lavender Ice np., ale powinno mieć ich mnóstwo. Co do Mrs J. Laing to nie wiem czy się pozbierała, czy ten sezon to jej wyjątek. Bo jeżeli w przyszłym znowu zacznie chorować, to ją bez namysłu usunę. Nie chcę, żeby zarażała mi pozostałe róże na tej rabacie a posadziłam nieopodal w tym roku nowe odmiany, więc sprawa jest jasna. Mam nadzieję, że to przeczyta i się zastanowi
Nie wiesz o co chodzi z kolejką? To chyba dobrze. Młoda jesteś i obyś nigdy się nie przekonała co to jest kilkugodzinna kolejka za ochłapem mięsa, którego teraz i tak bym nie tknęła, bo przestałam jeść czerwone mięso dwadzieścia lat temu, kiedy jest go w bród
Dzisiaj zaczęło padać nad ranem. Teraz siąpi. W prognozach widzę kilka upalnych dni i przekonuję się, że ja jednak należę do tych, którzy upały kojarzą gorzej niż deszcze. Upały to susza, a ta kojarzy mi się z umęczeniem roślin na tym skwarze i moimi obawami o zasobność studni (wodociąg już wreszcie mamy, ale podłączenie się przeciąga), więc jednak wolę widzieć obwisłe mniej lub bardziej kwiaty ciężkie od wody i nasączone rabaty niż róże błagające o wodę. Kilka dni, proszę bardzo, ale nie tygodnie upałów bez deszczu tak jak dwa lata temu, brrr...
A panny radzą sobie w taką pogodę całkiem nieźle
Chippendale ma trudne sąsiedztwo dzwonka kropkowanego, który jest bezczelny i rości sobie prawa do miejsca i wody. W związku z tym zostanie w najbliższym czasie przeniesiony na wygnanie. Chippek nic sobie z deszczu nie robi.
Dobrze też sobie radzi Moonstone, co jest zaskakujące ze względu na ciasną budowę kwiatu. Jak dla mnie to godny zastępca kapryśnego Edena, o czym już chyba pisałam:
Zwiewne, delikatne Blue for You dotrzymuje towarzystwa Pastelli:
Jubilee Celebration wyraźnie dobrze się poczuła na oddzielnej, półcienistej rabacie. I dobrze, że sobie radzi, bo jej starsza koleżanka, którą przesadziłam w zupełnie nieodpowiednim terminie nadal utrzymuje formę patyczka z trzema listkami. Jeżeli nie wypuści pędów od korzenia to będzie znaczyło, że ją zabiłam...
Giardina nosi ślady deszczu, ale minimalnie. Radzi sobie naprawdę dobrze, mimo, że otaczają ją wszędobylskie jeżówki, z którymi chyba będę musiała porozmawiać o przeprowadzce.
Wydawałoby się, że Princess Alexandra of Kent zemdleje na deszczu. A tu taka niespodzianka. Ona wie, że ją kocham
Tego gada kocham i nienawidzę. Każe na siebie czekać do połowy sezonu, droczy się, obiecuje... ale jak w końcu się pokaże to widzę go z daleka i chcę mieć go w wielu egzemplarzach. Tak, Voyage ma kwiaty do zakochania:
I tak jak powyższe zdjęcia robiłam przy pochmurnej pogodzie, więc kolory udało się złapać prawdziwe, tak poleciałam od Mareczka i faktycznie to jest pogoda na jego sesję
Annes - ja większość lektur szkolnych przeczytałam stojąc w kolejce do mięsnego, w czasie gdy moja Mama walczyła o czekoladę czy banany. Pożyczanie dzieci, he he, kto to teraz zrozumie? Marka kupuj! Ja już mam trzech Mareczków i wcale nie wiem czy to koniec
Silversnow (Ola?) - Dziękuję kochana za dobre słowo Cudne one są, bo tak maja w genach. Zadbane? No niestety nie bardzo, ciągle nie mam czasu zająć się nimi tak jak na to zasługują, ale cieszę się, że tego na zdjęciach nie widać Mam nadzieję, że w końcu zostaną te najbardziej sprawdzone odmiany i dam im szansę urosnąć do dorosłych rozmiarów, bo ciągle coś oddaję i wymieniam.
Elwi - jak tak mam z jednym Lavender Ice i jednym Parfum FC. Też od początku słabo sobie radzą a wiem po drugich krzaczkach tych odmian, że można wyglądać o niebo lepiej. Poczekam jeszcze do następnego sezonu, dokarmię dodatkowo i jeżeli coś się nie zmieni to wymienię na silniejsze sadzonki i Tobie radzę zrobić to samo. Po co dbać o coś, co nie daje radości. Lavender FC ma niewielkie kwiaty w porównaniu do Lavender Ice np., ale powinno mieć ich mnóstwo. Co do Mrs J. Laing to nie wiem czy się pozbierała, czy ten sezon to jej wyjątek. Bo jeżeli w przyszłym znowu zacznie chorować, to ją bez namysłu usunę. Nie chcę, żeby zarażała mi pozostałe róże na tej rabacie a posadziłam nieopodal w tym roku nowe odmiany, więc sprawa jest jasna. Mam nadzieję, że to przeczyta i się zastanowi
Nie wiesz o co chodzi z kolejką? To chyba dobrze. Młoda jesteś i obyś nigdy się nie przekonała co to jest kilkugodzinna kolejka za ochłapem mięsa, którego teraz i tak bym nie tknęła, bo przestałam jeść czerwone mięso dwadzieścia lat temu, kiedy jest go w bród
Dzisiaj zaczęło padać nad ranem. Teraz siąpi. W prognozach widzę kilka upalnych dni i przekonuję się, że ja jednak należę do tych, którzy upały kojarzą gorzej niż deszcze. Upały to susza, a ta kojarzy mi się z umęczeniem roślin na tym skwarze i moimi obawami o zasobność studni (wodociąg już wreszcie mamy, ale podłączenie się przeciąga), więc jednak wolę widzieć obwisłe mniej lub bardziej kwiaty ciężkie od wody i nasączone rabaty niż róże błagające o wodę. Kilka dni, proszę bardzo, ale nie tygodnie upałów bez deszczu tak jak dwa lata temu, brrr...
A panny radzą sobie w taką pogodę całkiem nieźle
Chippendale ma trudne sąsiedztwo dzwonka kropkowanego, który jest bezczelny i rości sobie prawa do miejsca i wody. W związku z tym zostanie w najbliższym czasie przeniesiony na wygnanie. Chippek nic sobie z deszczu nie robi.
Dobrze też sobie radzi Moonstone, co jest zaskakujące ze względu na ciasną budowę kwiatu. Jak dla mnie to godny zastępca kapryśnego Edena, o czym już chyba pisałam:
Zwiewne, delikatne Blue for You dotrzymuje towarzystwa Pastelli:
Jubilee Celebration wyraźnie dobrze się poczuła na oddzielnej, półcienistej rabacie. I dobrze, że sobie radzi, bo jej starsza koleżanka, którą przesadziłam w zupełnie nieodpowiednim terminie nadal utrzymuje formę patyczka z trzema listkami. Jeżeli nie wypuści pędów od korzenia to będzie znaczyło, że ją zabiłam...
Giardina nosi ślady deszczu, ale minimalnie. Radzi sobie naprawdę dobrze, mimo, że otaczają ją wszędobylskie jeżówki, z którymi chyba będę musiała porozmawiać o przeprowadzce.
Wydawałoby się, że Princess Alexandra of Kent zemdleje na deszczu. A tu taka niespodzianka. Ona wie, że ją kocham
Tego gada kocham i nienawidzę. Każe na siebie czekać do połowy sezonu, droczy się, obiecuje... ale jak w końcu się pokaże to widzę go z daleka i chcę mieć go w wielu egzemplarzach. Tak, Voyage ma kwiaty do zakochania:
I tak jak powyższe zdjęcia robiłam przy pochmurnej pogodzie, więc kolory udało się złapać prawdziwe, tak poleciałam od Mareczka i faktycznie to jest pogoda na jego sesję
- Elwi
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2114
- Od: 1 lis 2013, o 19:38
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Podbeskidzie
Re: Kolczaste serce Jagny
Jagna, no fakt, że to pogoda dla Mareczka - wygląda jak cukiereczek
A propos kolejki jeszcze - ostatnio wybrałam się z synem po lody do najlepszej cukierni w naszym mieście. Opadła mi szczęka, jak zobaczyłam kolejkę Nic to, czego się nie robi dla dzieci? Za mną stała pani z synem i bardzo się niecierpliwiła Usiłowała wyperswadować synowi stanie, na co on uciął dyskusję stwierdzeniem: "oj tam, ja bardzo lubię kolejki"
Ożesz... A to ci nieporozumienie Wiem co to jest kolejka, byłam wtedy dzieckiem, ale zdarzyło mi się czasem stać z mamą Nie chodziło mi o kolejkę w sklepie, tylko o Twoje twierdzenie, że Pashminy wyglądają jakby stały w kolejce Ja tam tego nasadzenia tak nie odbieram, tworzą fajną grupę i tyleNie wiesz o co chodzi z kolejką? To chyba dobrze. Młoda jesteś i obyś nigdy się nie przekonała co to jest kilkugodzinna kolejka
A propos kolejki jeszcze - ostatnio wybrałam się z synem po lody do najlepszej cukierni w naszym mieście. Opadła mi szczęka, jak zobaczyłam kolejkę Nic to, czego się nie robi dla dzieci? Za mną stała pani z synem i bardzo się niecierpliwiła Usiłowała wyperswadować synowi stanie, na co on uciął dyskusję stwierdzeniem: "oj tam, ja bardzo lubię kolejki"
Re: Kolczaste serce Jagny
Ok, to teraz wszystko jasne Chłopiec z Twojej historyjki urodził się jakieś 50 lat za późno, w tamtych czasach byłby w swoim żywioleElwi pisze: Ożesz... A to ci nieporozumienie
A propos kolejki jeszcze - ostatnio wybrałam się z synem po lody do najlepszej cukierni w naszym mieście. Opadła mi szczęka, jak zobaczyłam kolejkę Nic to, czego się nie robi dla dzieci? Za mną stała pani z synem i bardzo się niecierpliwiła Usiłowała wyperswadować synowi stanie, na co on uciął dyskusję stwierdzeniem: "oj tam, ja bardzo lubię kolejki"
Ja robiłam tę fotkę Pashminom kilka razy. I za każdym razem na żywo widzę róże, ale na zdjęciu widzę kolejkę, nic na to nie poradzę
- Annes 77
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11686
- Od: 6 maja 2008, o 19:11
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: lubuskie
Re: Kolczaste serce Jagny
Chciałabym mieć u siebie taką kolejkę Pashmin Mam jedną i jak byłam ostatnio to wciąż w pąkach.Może jak jutro słońce je rozgrzeje to się w końcu otworzą?
Mareczka mogę wciąż oglądać i wszędzie go wypatruję Mój ma kolejne pąki,ale do kwitnienia chyba jeszcze daleko.
Dzwonek się rozpanoszył? A ja chciałam właśnie wsiać jedną torebkę nasion? Mam się wstrzymać?
Mareczka mogę wciąż oglądać i wszędzie go wypatruję Mój ma kolejne pąki,ale do kwitnienia chyba jeszcze daleko.
Dzwonek się rozpanoszył? A ja chciałam właśnie wsiać jedną torebkę nasion? Mam się wstrzymać?
Re: Kolczaste serce Jagny
Ania, teraz ma być kilka gorących dni, myślę, że wszystkie niezdecydowane róże (u mnie też takie są) pokażą wreszcie kwiaty. Co do dzwonka, to taki ekspansywny jest kropkowany, rozłazi się bardzo szybko licznymi rozłogami. Ale dzisiaj usuwałam go bez większego problemu, więc chociaż tyle. Ale np. dzwonek brzoskwiniowy rośnie w kępkach i jest mało ekspansywny, chociaż też się chętnie rozsiewa. Jaki Ty masz?
- dorotka350
- -Moderator Forum-.
- Posty: 5486
- Od: 26 maja 2014, o 20:18
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: mazowieckie
Re: Kolczaste serce Jagny
Jagna, mnie akurat kolejka Pashmin nie przeszkadza, bo i tak są zjawiskowe. Jeśli Tobie się tak kojarzą to może posadź je w trójkącie? Wtedy będą wyglądały jak kumoszki na ploteczkach
Voyage to denerwujący typek. Jak wreszcie raczył zakwitnąć, to chowa te kwiaty chyba dla siebie. Mojego na dodatek zasłaniają kosmosy. Żal mi ich tak brutalnie wyciągnąć, ale chyba nie będę miała innego wyjścia, bo gotowe całkiem go zasłonić i w drugim kwitnieniu już wcale kwiatów nie będzie widać
Jaką wysokość ma Twoja Giardina? Pięknie kwitnie W ubiegłym roku była w OBI i nawet się łamałam czy jej nie kupić. Ostatecznie zwyciężył rozsądek, bo cena była zabójcza - prawie 100 zł trzeba było za nią dać Całkiem oszaleli a ja na szczęście oprzytomniałam w porę
Voyage to denerwujący typek. Jak wreszcie raczył zakwitnąć, to chowa te kwiaty chyba dla siebie. Mojego na dodatek zasłaniają kosmosy. Żal mi ich tak brutalnie wyciągnąć, ale chyba nie będę miała innego wyjścia, bo gotowe całkiem go zasłonić i w drugim kwitnieniu już wcale kwiatów nie będzie widać
Jaką wysokość ma Twoja Giardina? Pięknie kwitnie W ubiegłym roku była w OBI i nawet się łamałam czy jej nie kupić. Ostatecznie zwyciężył rozsądek, bo cena była zabójcza - prawie 100 zł trzeba było za nią dać Całkiem oszaleli a ja na szczęście oprzytomniałam w porę
Re: Kolczaste serce Jagny
Dorotko, "na żywo" te Pashminki obok siebie wyglądają cudnie. Tylko na zdjęciach tak mi się jakoś kojarzą z PRL-em
Twój Voyage chowa kwiaty, bo głupi nie jest. Wie, że w tym roku dużo pada, więc co będzie swoje różowości na sponiewieranie narażał. Mój w okresie ulew pierwszy kwiat pokazał pod parasolem:
Spryciarz, co? Kocham go
Giardina w tym roku ma z metr? W zeszłym roku miała półtora metra , jak nie więcej, bo wypuściła długaśne, łukowate pędy aż musiałam jej drabinkę dostawić. Ale w tym roku ona przeżywa swoje kolejne wcielenie i wszystkie starsze pędy nadawały się do wycięcia a powypuszczała nowe, które sprawiły, że wygląda jak tegoroczna debiutantka. Mnie tam taka wymianka podpasowała i chciałabym też tak umieć Ale mimo, że potrafi się tak ładnie reinkarnować, stówy bym na nią nie dała. Dobrze, że się opanowałaś. Ale za normalną cenę warto ją mieć, bo to fajna, silna róża.
Wreszcie pojawiły się lilie i nawet pachną. Ale w tym roku to kiepski liliowy rok. Moje Orienpety dawały co roku czadu, mam ich po kilka w każdej niemal rabacie. Największe egzemplarze dorastały do dwóch metrów a zagęszczenie wśród niektórych przypominało tłok w autobusie w godzinach szczytu. A w tym roku dobrze wyglądają tylko te na zacisznych rabatach. Pozostałe mają albo połowę swojej normalnej wysokości, albo wzeszła ich tylko połowa, albo nie mają pąków. Wydaje mi się, że to wina majowych przymrozków i one tak sobie wystawiły noski z ziemi, stwierdziły, że jest zimno, za zimno i się obraziły. Mam nadzieję, że cebule nie zmarzły i w przyszłym roku znowu będę miała giganty. Liliowce też ostrożnie się zachowują w tym roku To jedna z bardziej liliowych rabat.
Mam trzy krzaczki Garden of Roses i każda z nich rośnie w innej rabacie. To tak na wypadek, żeby mieć pewniaka gdyby inne róże zawiodły. Na szczęście tak się nie stało i pewniaki rosną wśród innych a nie osamotnione. Każdy krzew ma wiec inne światło, inne sąsiedztwo i inny kalendarz. Teraz przyszedł czas na ostatnią Gardenkę, która powitała mnie rano, machając listkami i wołając "Zobacz, jaka jestem ładna!" No jest...
Kto nie ma Garden of Roses, niech żałuje i szybko naprawia swój błąd. Zdrowa jak Stachursky na diecie słonecznej, zgrabna jak Dżołana Krupa i wdzięczna jak te różowe kucyki, którymi się teraz bawią wszystkie małe dziewczynki (o ile moda już nie przeminęła)... Little Pony, czy cośtam.
(po prawej stronie, bardziej różowa to Granny)
Słońcem i obornikiem karmione Lavender Flower Circus oszalało ze szczęścia. Było zgrabne, gęste, kwitnące. Ale nie, to za mało. Postanowił sobie jeszcze urosnąć, mając w głębokim poważaniu fakt, że rośnie z przodu rabaty i ma za sobą nieco niższe różane koleżanki. Powypuszczał sobie takie drobne, "malutkie" przyrościczki...
... i w ten sposób skazał się na przesadzanie jesienne na środek innej rabaty, bo to miejsce jest dla niewysokiej, ślicznej róży. Ale jeszcze nie wiem jakiej, jakby co, to jestem otwarta na propozycje.
Twój Voyage chowa kwiaty, bo głupi nie jest. Wie, że w tym roku dużo pada, więc co będzie swoje różowości na sponiewieranie narażał. Mój w okresie ulew pierwszy kwiat pokazał pod parasolem:
Spryciarz, co? Kocham go
Giardina w tym roku ma z metr? W zeszłym roku miała półtora metra , jak nie więcej, bo wypuściła długaśne, łukowate pędy aż musiałam jej drabinkę dostawić. Ale w tym roku ona przeżywa swoje kolejne wcielenie i wszystkie starsze pędy nadawały się do wycięcia a powypuszczała nowe, które sprawiły, że wygląda jak tegoroczna debiutantka. Mnie tam taka wymianka podpasowała i chciałabym też tak umieć Ale mimo, że potrafi się tak ładnie reinkarnować, stówy bym na nią nie dała. Dobrze, że się opanowałaś. Ale za normalną cenę warto ją mieć, bo to fajna, silna róża.
Wreszcie pojawiły się lilie i nawet pachną. Ale w tym roku to kiepski liliowy rok. Moje Orienpety dawały co roku czadu, mam ich po kilka w każdej niemal rabacie. Największe egzemplarze dorastały do dwóch metrów a zagęszczenie wśród niektórych przypominało tłok w autobusie w godzinach szczytu. A w tym roku dobrze wyglądają tylko te na zacisznych rabatach. Pozostałe mają albo połowę swojej normalnej wysokości, albo wzeszła ich tylko połowa, albo nie mają pąków. Wydaje mi się, że to wina majowych przymrozków i one tak sobie wystawiły noski z ziemi, stwierdziły, że jest zimno, za zimno i się obraziły. Mam nadzieję, że cebule nie zmarzły i w przyszłym roku znowu będę miała giganty. Liliowce też ostrożnie się zachowują w tym roku To jedna z bardziej liliowych rabat.
Mam trzy krzaczki Garden of Roses i każda z nich rośnie w innej rabacie. To tak na wypadek, żeby mieć pewniaka gdyby inne róże zawiodły. Na szczęście tak się nie stało i pewniaki rosną wśród innych a nie osamotnione. Każdy krzew ma wiec inne światło, inne sąsiedztwo i inny kalendarz. Teraz przyszedł czas na ostatnią Gardenkę, która powitała mnie rano, machając listkami i wołając "Zobacz, jaka jestem ładna!" No jest...
Kto nie ma Garden of Roses, niech żałuje i szybko naprawia swój błąd. Zdrowa jak Stachursky na diecie słonecznej, zgrabna jak Dżołana Krupa i wdzięczna jak te różowe kucyki, którymi się teraz bawią wszystkie małe dziewczynki (o ile moda już nie przeminęła)... Little Pony, czy cośtam.
(po prawej stronie, bardziej różowa to Granny)
Słońcem i obornikiem karmione Lavender Flower Circus oszalało ze szczęścia. Było zgrabne, gęste, kwitnące. Ale nie, to za mało. Postanowił sobie jeszcze urosnąć, mając w głębokim poważaniu fakt, że rośnie z przodu rabaty i ma za sobą nieco niższe różane koleżanki. Powypuszczał sobie takie drobne, "malutkie" przyrościczki...
... i w ten sposób skazał się na przesadzanie jesienne na środek innej rabaty, bo to miejsce jest dla niewysokiej, ślicznej róży. Ale jeszcze nie wiem jakiej, jakby co, to jestem otwarta na propozycje.
- anida
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2018
- Od: 26 sie 2015, o 21:28
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Augustów, strefa 5b
Re: Kolczaste serce Jagny
To może w podobnej kolorystyce Lavender Ice, choć ja nie jestem doświadczona i różyczki mam dopiero drugi rok. Moje Lavender Icy sadzone na jesieni zachwyciły minie ilością kwiatów i ich urodą w tym sezonie.
Pozdrawiam Anida
Nie należy mylić prawdy z opinią większości.
Nie należy mylić prawdy z opinią większości.
Re: Kolczaste serce Jagny
Anida - dziękuję Mam dwa krzaczki Lavender Ice, jeden słabszy drugi silniejszy, ale nie będę ich już ruszać. Tak, w tym miejscu Ice wyglądałoby o niebo lepiej, bo to przód rabaty i dobrze by się sprawdziło. Może trzeba kupić trzecie?
Nie powinnam być na urlopie. Albo inaczej: bardzo powinnam być, ale jakoś między listopadem a lutym byłoby bezpieczniej. Mój letni urlop co roku skutkuje kolejnymi, kompletnie nieplanowymi zakupami różanymi, oraz chęcią przerabiania wszystkiego, przesadzania, dosadzania, wykopywania i ogólnemu rozgardiaszowi. A przecież co roku obiecuję sobie, że to już koniec rewolucji, teraz będę tylko pielić, nawozić, odpoczywać i podziwiać...
No dobra, jedna z rabat od zeszłego roku już miała być kompletnie przeorganizowana, więc to nie jest spontaniczny zryw. Rósł tam Eden, Crocus Rose, First Lady, Chippendale, Bremer Stadtmusikanten i Larissa. Ponadto rośnie tam na potęgę ślaz piżmowy, który jest potworem i zarósł wszystkie róże. Walczę z nim od dwóch lat. Larissę i Bremer oddałam już wiosną. Edenowi i Crocus Rose dałam szansę, ale oboje państwo jej nie wykorzystali, więc jesienią pożegnamy się definitywnie. Eden co roku wymarza i potem jest zgaduj-zgadula ile pędów wypuści i czy zakwitnie jakoś sensownie... . Crocus Rose - mam ją trzy lata i nadal mnie nie zachwyca. Drapakowata, łapie mączniaka, kwiaty z cytrynowym zabarwieniem to nie moja bajka. Out. Zachwyca mnie za to niezmiennie Chippendale więc już dosadziłam drugiego. Niewielki a już cały w pąkach
Tu fragment tego starszego krzewu:
No i First Lady.... Tolinka wie, dlaczego tak mi wesoło. Nie wiem co ta róża w sobie takiego ma, ale jej nie wywalę. Dałam jej dużo jeść i nawet poszła trochę w górę. Ileż my tu mamy pędów, niech policzę: Raz... i to by było na tyle! Tolinko, moja First Lady i ja, pozdrawiamy Ciebie i Twoją First Lady serdecznie!
Rewolucji dokonałam w życiu pewniej księżniczki. Crown Princess Margareta była przesadzana wczesnym latem do półcienistego zakątka bo kiedyś wyczytałam, że ona tak lubi i nad podziw dobrze to zniosła. Wypuściła nowy pęd i zakwitła. Kilka dni temu przeczytałam, że ona jednak preferuje słońce... Dwa razy mi nie trzeba powtarzać! Wczoraj przesadziłam ją na rabatę bardziej słoneczną, bo to piękna róża, chcę ją widzieć i chcę żeby była zadowolona. Oczywiście zadowolona nie była i poniższy kwiat musiałam dzisiaj ściąć. Ale żeby się nie stresowała, dokupiłam jej bliźniaczkę, która przejmie niebawem, mam nadzieję, ciężar moich oczekiwań.
Skoro piszę, że dokupiłam CPM, to znaczy, że w ramach urlopu odwiedzam pobliską szkółkę a wiemy dobrze, że bez sensu jest jechać po jedną różę. Tak więc przyjechała ze mną też wdzięczna Prix P.J. Redoute, którą posadziłam przy Lady of Shalott, która właśnie naprodukowała kolejną porcję pąków. Będą podziwiały wzajemnie swoje podobne w kształcie kwiaty.
Tego samego dnia przytargałam też różę, o której myślałam od dwóch lat, ale wychodzi na to, że myślałam o jakiejś innej róży, bo ubzdurało mi się, że Paul Bocuse (bo o nim mowa) ma ogromne kwiaty. Tymczasem w alejce Francuzek wypatrzyłam niewielkie, wdzięczne, łososiowe cuda. Dopiero przy płaceniu dowiedziałam się co kupiłam. Taka ze mnie znawczyni
Zdjęcie przedstawia śliczną różę i bałagan dookoła, to chwilowe, proszę nie słać na mnie gromów. Bo to jest ta remontowana rabata. Zaczynam oczywiście od d... strony i zamiast poczekać do jesieni, usunąć ślaz, wykopać niechciane róże, zrobić miejsce i wiosną tworzyć wiekopomne różane dzieło, to ja sadzę już te chciane i próbuję im w miarę zorganizować przestrzeń. A mówią, że ogród uczy cierpliwości... Chyba bardzo wolno się uczę
A tak w ogóle to pojechałam po różę mało popularną na forum - Rose von Munster. Wiem, że ma ją Dorotka i pisała, że spodziewała się kwiatów łososiowych (tak, ja też widziałam zdjęcie u Kamili) a u niej ona jest bardziej różowa. Widziałam sadzonkę z kwiatem - Dorotko, blady róż jak nic Zobaczymy co pokaże moja, bo dopiero ma pąki, ale sadzonka obiecująca:
Posadziłam ją obok Rose vom Ruhrtal, niech sobie gadają po niemiecku wieczorami.
Kupiłam też kolejną Guilliotkę czyli Monique Bouygues, bo zachwyciłam się nią u naszej Majeczki. Ale z fotkami muszę poczekać, niech coś pokaże.
Z innych nowych, ale nie pokazywanych mam wreszcie Geoffa Hamiltona i tym razem to na pewno on:
Posadziłam go na rabacie, która jesienią też będzie przerabiana. Ktoś kiedyś pytał o zestawienie róż z jeżówkami. Wyglądają razem naprawdę ładnie, tyle, że jeżówki jak się dobrze czują, to się wysiewają na potęgę i rosną wielkie jak krowy. Na tej rabacie w zeszłym roku zostawiłam dosłownie trzy kępki jeżówek. Dzisiaj ta rabata wygląda tak:
Gdyby ktoś pytał: rośnie tam Mrs. John Laing i teraz dwie Crown Princess Margerity (na tyłach), Giardina (którą widać), dwa Boscobelki (z przodu, u stóp również rozrośniętej nad wyraz liatry), dwie Chandos Beauty (nieśmiało kwitną znowu), James Galway (mizerotka od początku, teraz bez kwiatów), Savoy Hotel (też ma przerwę w kwitnieniu), no i za gąszczem jeżówek na wolniejszej przestrzeni dwie wyżej opisane panny Konig'a. Więc i tu będzie rewolucja. Jeżówkom muszę znaleźć nowe miejsce bo je lubię. Chandos i Savoy... hmmm, nie wiem czy im nie znajdę nowego domu, albo przesadzę tylko, bo te przerwy w kwitnieniu mają denerwujące. Boscobelki muszą mieć przestrzeń i dobre sąsiedztwo, bo są cudne. Ech, znowu czeka mnie praca umysłowa a potem fizyczna...
No, ale te, które nie zostały przez nic wchłonięte, przez nic pożarte i mają się dobrze, dają mi radość i potwierdzają, że jak się tylko nie popełni kardynalnych błędów z nasadzeniami, chociaż troszkę zatroszczy i szepnie dobre słowo, to podziękują.
Mary Ann - zażaleń do niej: zero. Zdrowa, zeszłoroczna sadzonka, ledwo skończy kwitnąć to zaczyna od nowa:
Rosengrafin Marie Henriette mam w rabacie, której nie widzę z okna a bardzo żałuję, bo to róża na reprezentacyjną rabatę:
W zeszłym roku moja Jalitah była królową tej rabaty. W tym roku krzew jest mniejszy i dopiero będzie kwitła. Ale i tak ją lubię.
Bengali ładnie się skomponował z mikołajkiem, chociaż tego nie planowałam:
Bengali rośnie na jedynej rabacie, na której większej rewolucji nie planuję, tylko kosmetyczne zmiany. Czegoś ubędzie, coś przybędzie... norma w różanym świecie
Oczywiście nie może się obyć bez najmłodszego Mareczka
I na koniec prośba o identyfikację. To jest róża kupowana jako Piano. Ale to na pewno nie jest Piano. Kolor niesamowicie trudno złapać i trudno opisać. Zaczyna z przewagą czerwieni, potem idzie w ciemny, głęboki róż. Kwitnie bukietami, kwiaty są "twarde", ścisłe. Dorosła do jakiegoś metra, rośnie na pełnym słońcu i nie tylko świetnie to znosi, ale bardzo długo trzyma kwiaty, jest zupełnie zdrowa, więc to kapitalna róża, ale ja nie wiem co to jest!
A, nie pachnie, albo pachnie minimalnie. Pomocy!
Nie powinnam być na urlopie. Albo inaczej: bardzo powinnam być, ale jakoś między listopadem a lutym byłoby bezpieczniej. Mój letni urlop co roku skutkuje kolejnymi, kompletnie nieplanowymi zakupami różanymi, oraz chęcią przerabiania wszystkiego, przesadzania, dosadzania, wykopywania i ogólnemu rozgardiaszowi. A przecież co roku obiecuję sobie, że to już koniec rewolucji, teraz będę tylko pielić, nawozić, odpoczywać i podziwiać...
No dobra, jedna z rabat od zeszłego roku już miała być kompletnie przeorganizowana, więc to nie jest spontaniczny zryw. Rósł tam Eden, Crocus Rose, First Lady, Chippendale, Bremer Stadtmusikanten i Larissa. Ponadto rośnie tam na potęgę ślaz piżmowy, który jest potworem i zarósł wszystkie róże. Walczę z nim od dwóch lat. Larissę i Bremer oddałam już wiosną. Edenowi i Crocus Rose dałam szansę, ale oboje państwo jej nie wykorzystali, więc jesienią pożegnamy się definitywnie. Eden co roku wymarza i potem jest zgaduj-zgadula ile pędów wypuści i czy zakwitnie jakoś sensownie... . Crocus Rose - mam ją trzy lata i nadal mnie nie zachwyca. Drapakowata, łapie mączniaka, kwiaty z cytrynowym zabarwieniem to nie moja bajka. Out. Zachwyca mnie za to niezmiennie Chippendale więc już dosadziłam drugiego. Niewielki a już cały w pąkach
Tu fragment tego starszego krzewu:
No i First Lady.... Tolinka wie, dlaczego tak mi wesoło. Nie wiem co ta róża w sobie takiego ma, ale jej nie wywalę. Dałam jej dużo jeść i nawet poszła trochę w górę. Ileż my tu mamy pędów, niech policzę: Raz... i to by było na tyle! Tolinko, moja First Lady i ja, pozdrawiamy Ciebie i Twoją First Lady serdecznie!
Rewolucji dokonałam w życiu pewniej księżniczki. Crown Princess Margareta była przesadzana wczesnym latem do półcienistego zakątka bo kiedyś wyczytałam, że ona tak lubi i nad podziw dobrze to zniosła. Wypuściła nowy pęd i zakwitła. Kilka dni temu przeczytałam, że ona jednak preferuje słońce... Dwa razy mi nie trzeba powtarzać! Wczoraj przesadziłam ją na rabatę bardziej słoneczną, bo to piękna róża, chcę ją widzieć i chcę żeby była zadowolona. Oczywiście zadowolona nie była i poniższy kwiat musiałam dzisiaj ściąć. Ale żeby się nie stresowała, dokupiłam jej bliźniaczkę, która przejmie niebawem, mam nadzieję, ciężar moich oczekiwań.
Skoro piszę, że dokupiłam CPM, to znaczy, że w ramach urlopu odwiedzam pobliską szkółkę a wiemy dobrze, że bez sensu jest jechać po jedną różę. Tak więc przyjechała ze mną też wdzięczna Prix P.J. Redoute, którą posadziłam przy Lady of Shalott, która właśnie naprodukowała kolejną porcję pąków. Będą podziwiały wzajemnie swoje podobne w kształcie kwiaty.
Tego samego dnia przytargałam też różę, o której myślałam od dwóch lat, ale wychodzi na to, że myślałam o jakiejś innej róży, bo ubzdurało mi się, że Paul Bocuse (bo o nim mowa) ma ogromne kwiaty. Tymczasem w alejce Francuzek wypatrzyłam niewielkie, wdzięczne, łososiowe cuda. Dopiero przy płaceniu dowiedziałam się co kupiłam. Taka ze mnie znawczyni
Zdjęcie przedstawia śliczną różę i bałagan dookoła, to chwilowe, proszę nie słać na mnie gromów. Bo to jest ta remontowana rabata. Zaczynam oczywiście od d... strony i zamiast poczekać do jesieni, usunąć ślaz, wykopać niechciane róże, zrobić miejsce i wiosną tworzyć wiekopomne różane dzieło, to ja sadzę już te chciane i próbuję im w miarę zorganizować przestrzeń. A mówią, że ogród uczy cierpliwości... Chyba bardzo wolno się uczę
A tak w ogóle to pojechałam po różę mało popularną na forum - Rose von Munster. Wiem, że ma ją Dorotka i pisała, że spodziewała się kwiatów łososiowych (tak, ja też widziałam zdjęcie u Kamili) a u niej ona jest bardziej różowa. Widziałam sadzonkę z kwiatem - Dorotko, blady róż jak nic Zobaczymy co pokaże moja, bo dopiero ma pąki, ale sadzonka obiecująca:
Posadziłam ją obok Rose vom Ruhrtal, niech sobie gadają po niemiecku wieczorami.
Kupiłam też kolejną Guilliotkę czyli Monique Bouygues, bo zachwyciłam się nią u naszej Majeczki. Ale z fotkami muszę poczekać, niech coś pokaże.
Z innych nowych, ale nie pokazywanych mam wreszcie Geoffa Hamiltona i tym razem to na pewno on:
Posadziłam go na rabacie, która jesienią też będzie przerabiana. Ktoś kiedyś pytał o zestawienie róż z jeżówkami. Wyglądają razem naprawdę ładnie, tyle, że jeżówki jak się dobrze czują, to się wysiewają na potęgę i rosną wielkie jak krowy. Na tej rabacie w zeszłym roku zostawiłam dosłownie trzy kępki jeżówek. Dzisiaj ta rabata wygląda tak:
Gdyby ktoś pytał: rośnie tam Mrs. John Laing i teraz dwie Crown Princess Margerity (na tyłach), Giardina (którą widać), dwa Boscobelki (z przodu, u stóp również rozrośniętej nad wyraz liatry), dwie Chandos Beauty (nieśmiało kwitną znowu), James Galway (mizerotka od początku, teraz bez kwiatów), Savoy Hotel (też ma przerwę w kwitnieniu), no i za gąszczem jeżówek na wolniejszej przestrzeni dwie wyżej opisane panny Konig'a. Więc i tu będzie rewolucja. Jeżówkom muszę znaleźć nowe miejsce bo je lubię. Chandos i Savoy... hmmm, nie wiem czy im nie znajdę nowego domu, albo przesadzę tylko, bo te przerwy w kwitnieniu mają denerwujące. Boscobelki muszą mieć przestrzeń i dobre sąsiedztwo, bo są cudne. Ech, znowu czeka mnie praca umysłowa a potem fizyczna...
No, ale te, które nie zostały przez nic wchłonięte, przez nic pożarte i mają się dobrze, dają mi radość i potwierdzają, że jak się tylko nie popełni kardynalnych błędów z nasadzeniami, chociaż troszkę zatroszczy i szepnie dobre słowo, to podziękują.
Mary Ann - zażaleń do niej: zero. Zdrowa, zeszłoroczna sadzonka, ledwo skończy kwitnąć to zaczyna od nowa:
Rosengrafin Marie Henriette mam w rabacie, której nie widzę z okna a bardzo żałuję, bo to róża na reprezentacyjną rabatę:
W zeszłym roku moja Jalitah była królową tej rabaty. W tym roku krzew jest mniejszy i dopiero będzie kwitła. Ale i tak ją lubię.
Bengali ładnie się skomponował z mikołajkiem, chociaż tego nie planowałam:
Bengali rośnie na jedynej rabacie, na której większej rewolucji nie planuję, tylko kosmetyczne zmiany. Czegoś ubędzie, coś przybędzie... norma w różanym świecie
Oczywiście nie może się obyć bez najmłodszego Mareczka
I na koniec prośba o identyfikację. To jest róża kupowana jako Piano. Ale to na pewno nie jest Piano. Kolor niesamowicie trudno złapać i trudno opisać. Zaczyna z przewagą czerwieni, potem idzie w ciemny, głęboki róż. Kwitnie bukietami, kwiaty są "twarde", ścisłe. Dorosła do jakiegoś metra, rośnie na pełnym słońcu i nie tylko świetnie to znosi, ale bardzo długo trzyma kwiaty, jest zupełnie zdrowa, więc to kapitalna róża, ale ja nie wiem co to jest!
A, nie pachnie, albo pachnie minimalnie. Pomocy!