Witaj Anuś,
mam niedobre wieści
: moje róże mają bruzdownicę pędówkę
, a ja mam rotawirusa
. Ledwo żyję, mówię Ci...
Do ogródka wyszłam dziś pierwszy raz od 4 dni z krzesełkiem, jak babcia :x , i co widzę... zwieszone pędy kilku róż
. A w nich... ochydna glizda
. Wojna!!! Tak być nie może! Albo ja, albo ona!!!
Czytałam wcześniej o tym u Ciebie i znalazłam nazwę środka Confidor. Jak stosujesz ten preparat i jak często? Aha napisałaś też, że obcinasz również zaatakowane pędy? Tzn. ile ciąć (na jaką długość)? Po oprysku nawraca to robactwo, czy kaputnieje do jesieni?
Poza tym muszę nieodwracalnie pożegnać się z Kristall
(śliczna rabatóweczka) - wszystkie liście zwiędły i uschły, a pędy sczerniały...
, no i też niestety z rzekomą Piano od Bogusia - ta sama historia. Ehhh...
Widzę także, że Boule de Neige, z kwietniowego nasadzenia, ledwo zipie. Tzn. nie wypuszcza nowych liści, a te już wyrośnięte, których nie jest zbyt dużo, powoli więdną i odpadają. O co tu chodzi? Podlewam systematycznie, spryskałam na grzyba, jedzonka w glebie ma dostatek. Może jednak trzeba dać jej czas
. Zresztą przyszła już jako taka trochę marnawa sadzonka
. Nic tylko czekać...
Znowu się rozpisałam
. Sorki...
.