Różyczki u Ewki cz. III
- JAKUCH
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 33424
- Od: 19 paź 2008, o 21:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Bytom
Re: Różyczki u Ewki cz. III
Ewuniu cudne portrety daliowe szczególnie ten pierwszy.Drugie kwitnienie juz rozpoczęte u mnie dopiero sie zbierają
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 7669
- Od: 21 kwie 2009, o 21:37
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Wielkopolska
Re: Różyczki u Ewki cz. III
Ewo też mam takie siedlisko w mojej rodzinnej wsi gdzie gospodyni nie tyka róży palcem a ona każdego roku kwitnie obficie i bez oznak chorób.
Widzę, że u Ciebie róże wchodzą w drugi rzut kwitnienia, u mnie na razie się szykują ale u Ciebie też znacznie wcześniej kwitły.
Wiem już na pewno że wyrzucę Blue For Yon trzeci rok siedzi i lichota zajmująca miejsce.
Ewka już mi podawałaś chyba namiary na te Kaszuby ale poproszę jeszcze raz.
pozdrawiam
Widzę, że u Ciebie róże wchodzą w drugi rzut kwitnienia, u mnie na razie się szykują ale u Ciebie też znacznie wcześniej kwitły.
Wiem już na pewno że wyrzucę Blue For Yon trzeci rok siedzi i lichota zajmująca miejsce.
Ewka już mi podawałaś chyba namiary na te Kaszuby ale poproszę jeszcze raz.
pozdrawiam
- ewka36jj
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3666
- Od: 10 cze 2012, o 18:31
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Poznań
Re: Różyczki u Ewki cz. III
Werko - niech Ci rosnie Bucavu jak najpiękniej. Uważaj tylko na jej choróbska, jeśli stosujesz opryski - pryskaj, jeśli nie - przy pierwszych oznakach plamistości - obrywaj je. Mnie nie przeszkadza nawet to, ze potrafi chorować, uwielbiam ją. Elegantyne nie mam, wczoraj chciałam kupić, ale sadzonki były mizerne, pewnie te ciekawsze zostały wykupione przez tłumy, które odwiedziły Rosarium z okazji "Dnia Róży". Masz może w swojej kolekcji Royal Copenhagen? Zakochałam się w niej w pierwszym roku, w kwiatach , pokroju krzaczka, trwałości ... Potem z każdym rokiem bylo tylko gorzej, kwiaty okazały się zupełnie niodporne na deszcz, gniły , nie chciały się rozwijać, płatki natychmiast pokrywały się plamkami. W ubiegłym roku była na tyle mało ciekawa, że zdjęć zrobiłam jej stosunkowo niewiele, zresztą w tym sezonie dzieje się podobnie. Już myślałam, że nie rozwinie żadnego kwiatka, kilka jednak otwiera się.
Royal Copenhagen
Lodziu - dalie bardzo mi się podobają, cenię je, ale na róże nie wymienię. Mam ich zaledwie kilka, są fajne, ale mocno zastanawiam się, czy nie wprowadzają chaosu do mojego ogródka. Nie mam jeszcze zdania, czy powinnam mieć ogrodek różany czy dalie są dobrym towarzystwem dla róż... One wolą delikatniejsze towarzystwo.
Dorotko - dziękuję za zdjęcia. Myslę, że to ta sama róża. Ona ma ADR, ale ten certyfikat nie przeszkadza przecież, żeby róża chorowała. Na wczorajszej wycieczce dowiedziałam się, że ADR jest świadectwem tego, że róża poradzi sobie z chorobą i nie wpłynie ona w znaczący sposób na jej rozwój. Pierwotnie myslałm jednak, że ADR to oznaka odporności na tyle, że róże nie będą chorować. Jednak doświadczenie temu przeczy. Zupełnie nie mogę sobie poradzić z chorobami, mimo twardej chemii- przegrywam i coraz więcej widzę oznak i plamistości i rdzy. Odnoszę wrażenie, że na klimat tego lata iście niepolski, parno i mokro i to własnie powoduje tyle chorób.
Piękna i chorowita jest Doris Tysterman, utworzyła ładny kwiat, ale podobnie jak w ubiegłym roku z plamistością sobie nie radzi.
Royal Copenhagen
Lodziu - dalie bardzo mi się podobają, cenię je, ale na róże nie wymienię. Mam ich zaledwie kilka, są fajne, ale mocno zastanawiam się, czy nie wprowadzają chaosu do mojego ogródka. Nie mam jeszcze zdania, czy powinnam mieć ogrodek różany czy dalie są dobrym towarzystwem dla róż... One wolą delikatniejsze towarzystwo.
Dorotko - dziękuję za zdjęcia. Myslę, że to ta sama róża. Ona ma ADR, ale ten certyfikat nie przeszkadza przecież, żeby róża chorowała. Na wczorajszej wycieczce dowiedziałam się, że ADR jest świadectwem tego, że róża poradzi sobie z chorobą i nie wpłynie ona w znaczący sposób na jej rozwój. Pierwotnie myslałm jednak, że ADR to oznaka odporności na tyle, że róże nie będą chorować. Jednak doświadczenie temu przeczy. Zupełnie nie mogę sobie poradzić z chorobami, mimo twardej chemii- przegrywam i coraz więcej widzę oznak i plamistości i rdzy. Odnoszę wrażenie, że na klimat tego lata iście niepolski, parno i mokro i to własnie powoduje tyle chorób.
Piękna i chorowita jest Doris Tysterman, utworzyła ładny kwiat, ale podobnie jak w ubiegłym roku z plamistością sobie nie radzi.
- ewka36jj
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3666
- Od: 10 cze 2012, o 18:31
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Poznań
Re: Różyczki u Ewki cz. III
Andrzeju - nie, ja nie kuszę, a ciągle zastanawiam się, która z roz jest tą nr 1. I nie umiem wybrać. Kupuję róze mając nadzieję, że ją kiedyś znajdę.No i w ten sposób posadziłam wiele róz, ktorych rownie dobrze mogłoby nie być u mnie, bo albo kolor nie taki, albo forma, albo nieodporność choróbska. Nie nabyłam jeszcze odwagi, by wyzbyć się dobrowolnie krzewów, które mi nie odpowiadają. Dojrzewam do tego, już nawet pierwsze próby poczynione, ale radykalnych działań nie podejmuję. Gdybym się jednak zdecydowała, wymieniłabym krótko utrzymującą kwiaty Moonlight
Moonlight
Jadziu - czasem wydaje mi się, że na zdjęciach coś ładniej wygląda niż w realu, choć zdarza się też, że nie potrafię oddać uroku czy to rośliny czy fragmentu ogrodu. Pewnie wszyscy tak mamy, ale co tam, najważniejsze, że jesteśmy zadowoleni z roslin, które nam towarzyszą. Rzeczywiście powoli zaczyna się drugie kwitnienie, wiele roz ma już pierwsze kwiaty, wiele pąki. Oby tylko pogoda niczego nie popsuła! No i mam nadzieję, że to drugie kwitnienie nie przypadnie na czas wakacyjnego wyjazdu. Wtedy synuś, ktory będzie u nas mieszkał i wyprowadzał pieska, nacieszy się widokiem.
Krysiu - a może to jest tak, że stare odmiany są zdecydowanie bardziej odporne na choroby. I dotyczy to i ludzi, i kwiatów i drzew owocowych. Nie przypominam sobie, by moja babcia robiła opryski, a wszystko rosło, kwitło i owocowało. I było ok, a teraz? Wiem, że sporo dziewczyn nie stosuje oprysków, ja sobie bez nich nie wyobrażam ogrodu. Uważam tylko na porę dnia, żeby zminimalizować ich szkodliwe działanie na pszczoły. Na Twoje pytanie związane z wakacjami na Kaszubach, odpowiem na pv.
Drugie kwitnienie zaczął Rout66
Moonlight
Jadziu - czasem wydaje mi się, że na zdjęciach coś ładniej wygląda niż w realu, choć zdarza się też, że nie potrafię oddać uroku czy to rośliny czy fragmentu ogrodu. Pewnie wszyscy tak mamy, ale co tam, najważniejsze, że jesteśmy zadowoleni z roslin, które nam towarzyszą. Rzeczywiście powoli zaczyna się drugie kwitnienie, wiele roz ma już pierwsze kwiaty, wiele pąki. Oby tylko pogoda niczego nie popsuła! No i mam nadzieję, że to drugie kwitnienie nie przypadnie na czas wakacyjnego wyjazdu. Wtedy synuś, ktory będzie u nas mieszkał i wyprowadzał pieska, nacieszy się widokiem.
Krysiu - a może to jest tak, że stare odmiany są zdecydowanie bardziej odporne na choroby. I dotyczy to i ludzi, i kwiatów i drzew owocowych. Nie przypominam sobie, by moja babcia robiła opryski, a wszystko rosło, kwitło i owocowało. I było ok, a teraz? Wiem, że sporo dziewczyn nie stosuje oprysków, ja sobie bez nich nie wyobrażam ogrodu. Uważam tylko na porę dnia, żeby zminimalizować ich szkodliwe działanie na pszczoły. Na Twoje pytanie związane z wakacjami na Kaszubach, odpowiem na pv.
Drugie kwitnienie zaczął Rout66
- apus
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5328
- Od: 26 kwie 2007, o 21:57
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
Re: Różyczki u Ewki cz. III
Pieknie... po prostu pięknie...
Pozdrawiam, Basia.
viewtopic.php?f=2&t=117468
viewtopic.php?f=2&t=117468
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 7669
- Od: 21 kwie 2009, o 21:37
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Wielkopolska
Re: Różyczki u Ewki cz. III
Ewa ale ta Rout urocza, jak wysoko i szeroko rośnie u Ciebie może na jesień bym sobie zafundowała, choć już ciasno mi się robi ale mam co wyćpnąć
U mnie nie jest żle jeśli chodzi o mszyce i choroby piszę o różach....bardzo wczesną wiosną pokazywałam jak na gołych siedziały mszyce w różnych kolorach, były potraktowane chemią i na razie spokój. Edenka coś mi choruje ale ona bardzo mocna przemarzła i teraz troszkę się garmoli.
Ewcia dziękuję już przeczytałam, odpisałam i zaczynamy myśleć.
U mnie nie jest żle jeśli chodzi o mszyce i choroby piszę o różach....bardzo wczesną wiosną pokazywałam jak na gołych siedziały mszyce w różnych kolorach, były potraktowane chemią i na razie spokój. Edenka coś mi choruje ale ona bardzo mocna przemarzła i teraz troszkę się garmoli.
Ewcia dziękuję już przeczytałam, odpisałam i zaczynamy myśleć.
- ewka36jj
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3666
- Od: 10 cze 2012, o 18:31
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Poznań
Re: Różyczki u Ewki cz. III
Basiu - PKP ( to taki skrót , który wcale nie dotyczy Kolei Państwowych ), mam nadzieję, że Dorotka nam go nie usunie . Faktycznie niektóre róże zachwycają! Postanowiłam, że nic na temat chorób już nie napiszę, ale dziś Piano obsypane jest rdzą! Kiedy ta zaraza zaatakowała, to juz nie wiem!
W końcu mam Hansestadt Rostock, teraz już rozumiem, skąd biorą się nad nią zachwyty. Ma kolor, którego uwielbiam - taki radosny! Ciągle jest w donicy, to już drugi ponad tydzień, w końcu jednak wiem, gdzie ją można posadzić.
Hansestadt Rostock
Krysiu - w tym roku mszyce ominęły moje róze, sama się dziwię. Może to przez nagietki, które rosną w pobliżu? Ciesz się, że choroby omijają róże, szczególnie teraz, gdy zaczyna się drugi rzut. Po wczorajszej wizycie w Rosarium dzisiejsze dopołudnia spędziliśmy w ogrodzie. Część udało się posadzić jeszcze przed burzą, reszta musi poczekać.
Dla Ciebie kilka tych, które powoli ruszają:
Golden Celebration
Augusta Louisa
Goldelse
W końcu mam Hansestadt Rostock, teraz już rozumiem, skąd biorą się nad nią zachwyty. Ma kolor, którego uwielbiam - taki radosny! Ciągle jest w donicy, to już drugi ponad tydzień, w końcu jednak wiem, gdzie ją można posadzić.
Hansestadt Rostock
Krysiu - w tym roku mszyce ominęły moje róze, sama się dziwię. Może to przez nagietki, które rosną w pobliżu? Ciesz się, że choroby omijają róże, szczególnie teraz, gdy zaczyna się drugi rzut. Po wczorajszej wizycie w Rosarium dzisiejsze dopołudnia spędziliśmy w ogrodzie. Część udało się posadzić jeszcze przed burzą, reszta musi poczekać.
Dla Ciebie kilka tych, które powoli ruszają:
Golden Celebration
Augusta Louisa
Goldelse
- apus
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 5328
- Od: 26 kwie 2007, o 21:57
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Małopolska
Re: Różyczki u Ewki cz. III
Skrócik mi znany
Hansestadt Rostock uroczy, a pachnie?
Hansestadt Rostock uroczy, a pachnie?
Pozdrawiam, Basia.
viewtopic.php?f=2&t=117468
viewtopic.php?f=2&t=117468
- karolacha
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 8142
- Od: 1 cze 2014, o 15:56
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: okolice Wrocławia
Re: Różyczki u Ewki cz. III
Piekny ten Raut...fioletowy Dalllllie to cudne kwiaty, ale trzeba je wykopywać , dlatego ich nie mam, bo trzeba mieć dobre miejsce do przechowania, o kopaniu nie wspomnę Ale faktycznie jak Ci wchodzą na róze to musisz na przyszłość jakoś zaznaczyć te wysokie i niskie
- ewka36jj
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3666
- Od: 10 cze 2012, o 18:31
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Poznań
Re: Różyczki u Ewki cz. III
Basiu - nie wiem, czy HR pachnie, ale jutro to sprawdzę. Dziś zamiast ogródkowego popołudnia zaprosilismy moją 80-letnią prawie mamę do kina. Nie chciała z nami iść, ale po namowie wunka i jego żony w piątkę miło spędziliśmy czas w kinie. Najwięcej przyjemności sprawił mi uśmiech i zadowolenie mojej mamy, która nie może otrząsnąć się po śmierci Taty.
Dla zmiany tematu kilka zdjęć Weg der Sinne
Karolinko - podobnie jak Ty mówiłam, że z daliami jest wiele pracy, bo trzeba je wykopywać. Dziś sądzę, że w totalu, to jednak róże wymagają więcej pracy i to w całym sezonie. Zawsze staram się zapisywać wysokość i kolor tych kwiatów, które trzeba wykopywać. Ale jakiś choichlik miesza mi potem w pojemniczkach i wiosną nie sposób dojść, która kartka przynależy się której cebulce czy bulwie.
Dla Ciebie Waltz Time - obok Tikene stoi na antypodium. Obie są siedliskiem czarnej plamistości i to już kolejny rok.
Dla zmiany tematu kilka zdjęć Weg der Sinne
Karolinko - podobnie jak Ty mówiłam, że z daliami jest wiele pracy, bo trzeba je wykopywać. Dziś sądzę, że w totalu, to jednak róże wymagają więcej pracy i to w całym sezonie. Zawsze staram się zapisywać wysokość i kolor tych kwiatów, które trzeba wykopywać. Ale jakiś choichlik miesza mi potem w pojemniczkach i wiosną nie sposób dojść, która kartka przynależy się której cebulce czy bulwie.
Dla Ciebie Waltz Time - obok Tikene stoi na antypodium. Obie są siedliskiem czarnej plamistości i to już kolejny rok.
- ewka36jj
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3666
- Od: 10 cze 2012, o 18:31
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Poznań
Re: Różyczki u Ewki cz. III
W końcu znalazłam chwilkę czasu, by opowiedzieć o kapitalnie spędzonym dniu w Rosarium. Drzwi otwarte trwały przez dwa dni. Ponieważ nigdy nie byłam na Święcie Rózy, powiem szczerze, że nie wiedziałam czego się spodziewać. Z domu wyjechalismy z M. ok. 11,00. Zamierzaliśmy na objad wrócić do domu, tak się jednak nie stało. Już na wjeżdzie bylismy miło zaskoczeni. Obawialismy się bowiem, gdzie postawimy samochód, bo przed szkółka miejsca jest niewiele. W bramie przywitał nas uśmiechnięty młodzian w odblaskowej kurteczce i z lizakiem w ręku, który wskazał nam, gdzie mamy wjechać i postawić samochód. Takich panów kierujących ruchem było dwóch - i to naprawdę nam pomogło. Gdy wysiedliśmy z samochodu oczom naszym ukazał się taki widok;
Z silnym postanowieniem: Niczego nie kupujemy! udalismy się na prywatne podwórko Włascicieli. Tam zorganizowano punkt informacyjny, mozna było pobrać ulotki i foldery oraz zapisać się na warsztaty fotograficzne , florystyczne i wycieczkę na pole z sadzonkami róż. Przemiłe dziewczyny tłumaczyły co, gdzie i kiedy.
Dwa busiki zawoziły na i przywoziły gości z pola, tam już czekała na nas znawczyni róż. Oprowadzała małe grupki , opowiadała o sadzonkach i o odmianach. Mówiła o ich zaletach i wadach. Odpowiadała na pytania, a zwiedzający skrzętnie zapisywali nazwy róż, które wpadły im w oko. Dodam, że w sobotę był upał, a organizatorzy nie zapomnieli o przygotowaniu butelek z wodą i ... parasoli, które wykorzystywane były i do ochrony przed słońcem i ... do robienia ciekawszych zdjęć, o czym za chwilę. Gospodarze przygotowali także długopisy, dzięki czemu początowo i ja mogłam notować , potem jednak zajęłam się pstrykaniem zdjęć. Wycieczka na pole różane ukazała nie tylko, jak wielki jaet asortyment szkółki, ale jak ciężką pracą jest jej prowadzenie.
Po powrocie z pola z prawdziwą przyjemnością napiłam się kawy, skosztowałam serniczek i Przygotowane stoliki zachęcały, by odpocząć w cieniu i przemyśleć ewentualne zakupy czy też uporządkować informacje. Kawa, herbata, woda z cytryną i płatkami róz, a do tego serniczki, placuszki, rogaliki, jabłeczniki i inne ciasteczka powodowały, że czlowiek czuł się naprawdę chętnie widzianym gościem. Dodam, że wszystkie te specjały były za free. Odpoczywając rozmawialiśmy , jak się okazało, z ludżmi , którzy przyjechali z różnych stron Polski. Pewna cudowna pani zza Warszawy opowiadała mi o swoich historycznych różach, które posiada jeszcze po mamie. Mówiła, że wszędzie szuka róży o ciemno czerwonym kolorze i nazwie: Faraon ( taką miała /ma?) po mamie. Spotkaliśmy miłośników róż z Katowic , Wrocławia i innych całkiem odległych miejsc. A to wszystko na prywatnym ogródku. Nie zapomniano też o najmłodszych, specjalnie dla nich przygotowano miejsce do zabawy. Niektórzy goście opalali się na leżaczkach, inni w grupkach rozmawiali siedząc to tu to ówdzie.
W końcu nadszedł czas na warsztaty fotograficzne. Przyznam się, że bardzo mi zależało na spotkaniu i posłuchaniu uwag i rad pana Tomka Ciesielskiego, znanego i przemiłego fotografika. Opowiadał jak należy robić zdjęcia kwiatom, by uwypuklić ich piękno; jakich błędów należy unikać i jak im zapobiegać. Robił zdjęcia i prezentował je na dużym ekranie ( telewizorze). Tłumaczył, wyjasniał i oczywiście odpowiadał na pytania. W przerwie mieliśmy robić zdjęcia różom ,które potem miały być omówione. Ponieważ trafiliśmy na drugi wykład, dopiero teraz zrozumiałam, dlaczego niektórzy robili na polu zdjęcia zacieniając swe modelki parasolem - taka była instrukcja pana Tomasza. Ja z przerwy zrezygnowałam, w aparacie foto miałam zdjęcia róż z ogrodu i to one zostały poddane analizie Boże! Ojej! Naprawdę? aha! Dobrze, już nigdy nie zadrży mi ręka i z tak bliska nie zrobię moim aparatem zdjęć! Warsztaty były na tyle ciekawe, że jak zaczarowana spędziłam na nich chyba 2 godziny . W międzyczasie odbył się wykład o tym, jakie ogrody różane warte są odwiedzenia. Oto te polecane przez p. Ciesielskiego:
Niestety nie udało mi się wziąć udziału w warsztatach florystycznych. Ogromnym powodzeniem cieszyły się warsztaty plecenia wianków. Przygotowane materiały, no i żywe kwiaty , fachowe doradztwo ( zasłyszałam jednym uchem) zachęcaly do wzięcia w nich udziału. Na warsztaty trzeba się podobno było zapisać po przyjeździe. Byłam świadkiem, jak jedna z pań stwierdziła, że skoro dziś nie udało jej się wziąć w nich udział i była tylko daleki obserwatorem, to przyjedzie w niedzilę i już teraz prosi o wpisanie na listę.
Na koniec odwiedziliśmy miejsce, do którego zazwyczaj goście nie mają wstępu, to tam, gdzie znajdują się roże przygotowane do sprzedaży. Miejsce sprzedażowe jest znacznie mniejsze i zamiast wyboru kilkudziesięciu róż danej odmiany zawsze jest w nim do wyboru kilkanaście. Na nieszczęście koszyki stały obok a i pracownicy szkółki służyły pomocą. No i tak , zgodnie z zapewnieniem, że niczego nie kupimy nabyliśmy Angelę, Bouquet Parfait, Dortmunda, Hellę, Lady Emmę, Mary Ann i Sekel. Po jakiego czotra tę ostatnią, to tylko M. mój wie.
Chyba żałuję, że nie kupiłam tej:
Zamist 3 godzin spędizłam w Rosarium 6 godzin i szczęśliwa z zakupami w promocji ( tego dnia są większe niż zwyle) powróciłam do domku.
Kochani , na pewno w przyszłym roku znów pojadę, polecam serdecznie!
A to ja, nie najlepsze zdjęcie ( szczególnie ja na nim), no ale przy rożach każdy wygląda tak sobie i blednie , czyż nie?
Z silnym postanowieniem: Niczego nie kupujemy! udalismy się na prywatne podwórko Włascicieli. Tam zorganizowano punkt informacyjny, mozna było pobrać ulotki i foldery oraz zapisać się na warsztaty fotograficzne , florystyczne i wycieczkę na pole z sadzonkami róż. Przemiłe dziewczyny tłumaczyły co, gdzie i kiedy.
Dwa busiki zawoziły na i przywoziły gości z pola, tam już czekała na nas znawczyni róż. Oprowadzała małe grupki , opowiadała o sadzonkach i o odmianach. Mówiła o ich zaletach i wadach. Odpowiadała na pytania, a zwiedzający skrzętnie zapisywali nazwy róż, które wpadły im w oko. Dodam, że w sobotę był upał, a organizatorzy nie zapomnieli o przygotowaniu butelek z wodą i ... parasoli, które wykorzystywane były i do ochrony przed słońcem i ... do robienia ciekawszych zdjęć, o czym za chwilę. Gospodarze przygotowali także długopisy, dzięki czemu początowo i ja mogłam notować , potem jednak zajęłam się pstrykaniem zdjęć. Wycieczka na pole różane ukazała nie tylko, jak wielki jaet asortyment szkółki, ale jak ciężką pracą jest jej prowadzenie.
Po powrocie z pola z prawdziwą przyjemnością napiłam się kawy, skosztowałam serniczek i Przygotowane stoliki zachęcały, by odpocząć w cieniu i przemyśleć ewentualne zakupy czy też uporządkować informacje. Kawa, herbata, woda z cytryną i płatkami róz, a do tego serniczki, placuszki, rogaliki, jabłeczniki i inne ciasteczka powodowały, że czlowiek czuł się naprawdę chętnie widzianym gościem. Dodam, że wszystkie te specjały były za free. Odpoczywając rozmawialiśmy , jak się okazało, z ludżmi , którzy przyjechali z różnych stron Polski. Pewna cudowna pani zza Warszawy opowiadała mi o swoich historycznych różach, które posiada jeszcze po mamie. Mówiła, że wszędzie szuka róży o ciemno czerwonym kolorze i nazwie: Faraon ( taką miała /ma?) po mamie. Spotkaliśmy miłośników róż z Katowic , Wrocławia i innych całkiem odległych miejsc. A to wszystko na prywatnym ogródku. Nie zapomniano też o najmłodszych, specjalnie dla nich przygotowano miejsce do zabawy. Niektórzy goście opalali się na leżaczkach, inni w grupkach rozmawiali siedząc to tu to ówdzie.
W końcu nadszedł czas na warsztaty fotograficzne. Przyznam się, że bardzo mi zależało na spotkaniu i posłuchaniu uwag i rad pana Tomka Ciesielskiego, znanego i przemiłego fotografika. Opowiadał jak należy robić zdjęcia kwiatom, by uwypuklić ich piękno; jakich błędów należy unikać i jak im zapobiegać. Robił zdjęcia i prezentował je na dużym ekranie ( telewizorze). Tłumaczył, wyjasniał i oczywiście odpowiadał na pytania. W przerwie mieliśmy robić zdjęcia różom ,które potem miały być omówione. Ponieważ trafiliśmy na drugi wykład, dopiero teraz zrozumiałam, dlaczego niektórzy robili na polu zdjęcia zacieniając swe modelki parasolem - taka była instrukcja pana Tomasza. Ja z przerwy zrezygnowałam, w aparacie foto miałam zdjęcia róż z ogrodu i to one zostały poddane analizie Boże! Ojej! Naprawdę? aha! Dobrze, już nigdy nie zadrży mi ręka i z tak bliska nie zrobię moim aparatem zdjęć! Warsztaty były na tyle ciekawe, że jak zaczarowana spędziłam na nich chyba 2 godziny . W międzyczasie odbył się wykład o tym, jakie ogrody różane warte są odwiedzenia. Oto te polecane przez p. Ciesielskiego:
Niestety nie udało mi się wziąć udziału w warsztatach florystycznych. Ogromnym powodzeniem cieszyły się warsztaty plecenia wianków. Przygotowane materiały, no i żywe kwiaty , fachowe doradztwo ( zasłyszałam jednym uchem) zachęcaly do wzięcia w nich udziału. Na warsztaty trzeba się podobno było zapisać po przyjeździe. Byłam świadkiem, jak jedna z pań stwierdziła, że skoro dziś nie udało jej się wziąć w nich udział i była tylko daleki obserwatorem, to przyjedzie w niedzilę i już teraz prosi o wpisanie na listę.
Na koniec odwiedziliśmy miejsce, do którego zazwyczaj goście nie mają wstępu, to tam, gdzie znajdują się roże przygotowane do sprzedaży. Miejsce sprzedażowe jest znacznie mniejsze i zamiast wyboru kilkudziesięciu róż danej odmiany zawsze jest w nim do wyboru kilkanaście. Na nieszczęście koszyki stały obok a i pracownicy szkółki służyły pomocą. No i tak , zgodnie z zapewnieniem, że niczego nie kupimy nabyliśmy Angelę, Bouquet Parfait, Dortmunda, Hellę, Lady Emmę, Mary Ann i Sekel. Po jakiego czotra tę ostatnią, to tylko M. mój wie.
Chyba żałuję, że nie kupiłam tej:
Zamist 3 godzin spędizłam w Rosarium 6 godzin i szczęśliwa z zakupami w promocji ( tego dnia są większe niż zwyle) powróciłam do domku.
Kochani , na pewno w przyszłym roku znów pojadę, polecam serdecznie!
A to ja, nie najlepsze zdjęcie ( szczególnie ja na nim), no ale przy rożach każdy wygląda tak sobie i blednie , czyż nie?
Re: Różyczki u Ewki cz. III
Ewo, świetnie mi się czytało Twoją relację Widać, że organizatorzy się bardzo postarali, napoje i przekąski, to dobrze o nich świadczy Niesamowite miejsce, tyle róż, całe pole, od razu nachodzi mnie myśl, że to naprawdę dużo pracy wymaga.
W takich chwilach, po tak miłym przyjęciu gości - chyba nikt nie wyszedł z pustymi rękami:
W takich chwilach, po tak miłym przyjęciu gości - chyba nikt nie wyszedł z pustymi rękami:
- lanceta
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3927
- Od: 13 wrz 2010, o 19:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Dolny Śląsk-Legnica
Re: Różyczki u Ewki cz. III
Ewo, fotorelacja ,a Ty na fotce -cudnie naturalna.Tak trzymaj i za to Ciebie kochamy