
Karczownik ziemnowodny
- lila31
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2634
- Od: 20 lip 2006, o 12:06
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Lubin
Karczownik
Właśnie mąż przeszedł na drastyczną metodę. Wlewa do otworów benzynę i podpala. To jest determinacja nie wiem czy skuteczna.
Lila
Lila
-
- 1000p
- Posty: 1336
- Od: 7 lip 2006, o 22:17
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: mazowieckie
Re: Karczownik
Wątpię w skuteczność tej metody do karczownika. Natomiast skutecznie niszczy glebę i wszystkie inne żyjątka, zarówno "dobre" jak i "złe".lila31 pisze:Właśnie mąż przeszedł na drastyczną metodę. Wlewa do otworów benzynę i podpala. To jest determinacja nie wiem czy skuteczna.
Lila
Więcej szkód niż pożytku.

Mietek.
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 6997
- Od: 17 sie 2005, o 13:10
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: centrum
Re: Karczownik
To nie ma sensu. Zastosuj metody podane wyżej. Najlepsze są świece dymne. Ale by zadziałały pozatykaj inne otwory tuż przed odpaleniem świec. Daj po 2 świece w obie strony korytarza. Po odpaleniu świec sprawdz jeszcze raz czy inne otwory nie zostały w tym czasie otwarte. W czasie zasypywania innych otworow nie pozatykaj korytarzy by dwutlenek węgla mógł się swobodnie rozchodzić.lila31 pisze:Właśnie mąż przeszedł na drastyczną metodę. Wlewa do otworów benzynę i podpala. To jest determinacja nie wiem czy skuteczna.
Lila
Pozdrawiam Andrzej.
- lila31
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2634
- Od: 20 lip 2006, o 12:06
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Lubin
Karczownik
Witam.
Erazm ta metoda z benzyną jest sprawdzona na krecie, jest naprawdę skuteczna i tańsza. Na karczowniku się nie sprawdza ponieważ on zasypuje za sobą przejścia(czopuje). Jedyną zaletą tej czynności jest fakt, że przez jakiś czas nie wraca w to samo miejsce. Ja zaczynam go podejrzewać o myślenie?!
Dzisiaj zmusił mnie do wykopania resztek lilii i zakopania w ziemię, ale w dużych donicach. Nie wiem czy lilie to przeżyją, ale to też była determinacja. No i nie wiem czy nie zeżre plastikowych doniczek bo koszyczki do tulipanów zjadł wraz z cebulkami.
Pozdrawiam Lila.
Erazm ta metoda z benzyną jest sprawdzona na krecie, jest naprawdę skuteczna i tańsza. Na karczowniku się nie sprawdza ponieważ on zasypuje za sobą przejścia(czopuje). Jedyną zaletą tej czynności jest fakt, że przez jakiś czas nie wraca w to samo miejsce. Ja zaczynam go podejrzewać o myślenie?!
Dzisiaj zmusił mnie do wykopania resztek lilii i zakopania w ziemię, ale w dużych donicach. Nie wiem czy lilie to przeżyją, ale to też była determinacja. No i nie wiem czy nie zeżre plastikowych doniczek bo koszyczki do tulipanów zjadł wraz z cebulkami.
Pozdrawiam Lila.
- lila31
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2634
- Od: 20 lip 2006, o 12:06
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Lubin
Jag wspaniale, napisz jak udało Ci się upolować tego .......(nie będę się wyrażać na forum).
Że mógł pożreć 100 cebul lilii w to wierzę, mnie zeżarł niewiele mniej. Teraz sadzę wszystkie w doniczkach lub wiaderkach (koszyczki do cebul zżera również).
Helu na temat szkodników na dwóch nogach piszemy w innym dziale.
Że mógł pożreć 100 cebul lilii w to wierzę, mnie zeżarł niewiele mniej. Teraz sadzę wszystkie w doniczkach lub wiaderkach (koszyczki do cebul zżera również).
Helu na temat szkodników na dwóch nogach piszemy w innym dziale.

Witajcie ! Co do obecności karczownika na mojej działce upewniłam się,gdy zniknęły tulipany - z ponad setki zostało sześć sztuk . Innych roślin nie ruszył na szczęście;do warzywnika też nie zajrzał... Jak dotąd jedynym sposobem na tego drania jest kot,który przychodzi do nas z wioski,wędruje wokół stawu i bardzo cierpliwie poluje... Obserwuję przez lornetkę, jak kocisko serwuje sobie śniadania i kolacje . Populacja karczownika jest niestety spora,ale...kot jest cierpliwy... Serdecznie pozdrawiam i życzę powodzenia w walce ze "stworem"
- kryska
- Przyjaciel Forum
- Posty: 2338
- Od: 30 kwie 2007, o 00:13
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Ziemia Lubuska
Ja tego gada to chyba prądem potraktuje tylko muszę znaleźć najpierw chętnego elektryka. Żadna trucizna go nie bierze. Różnych sposobów próbowałam, np. przekrajałam na połowę marchewkę albo buraczka, wydrążałam małe wgłębienie i nakładałam trucizny, potem składałam warzywo i obwiązywałam nitką. Nie ruszył tego. Kiedyś do dziury nasypałam potłuczone lusterko, nie chciał się przyglądać i wypchał te stłuczki na powierzchnię. Na jakiś czas wypłoszyłam go smrodem. Na kanale wykopałam dołek i zsypywałam odchody psów. Dosyc długo nie widziałam śladów jego bytności ale już powrócił i coraz dalej wędruje. Jak padną mi róże między którymi widać kanały a jeszcze zeżre mi szachownice tam posadzone to chyba sama osobiście tym prądem go połaskocze.
Życie jak krajobraz, ciągle się zmienia.
Zapraszam do odwiedzania moich wątków - kryska
Zapraszam do odwiedzania moich wątków - kryska
Re: Karczownik
Myślę,że myślą.Kret potrafi zatrzasnąć pułapkę sprężynową,przy pomocy ślimakalila31 pisze: Ja zaczynam go podejrzewać o myślenie?!
winniczka.Ale skąd go bierze wewnatrz korytarza?Musi wyjść inną dziurą,przyturleć go pod ziemią do pułapki i wcisnać w zapadkę.
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3394
- Od: 5 wrz 2007, o 17:20
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Lublin
Nie ma innej rady, tylko karmienie, a teraz jest głodny, oj głodny i wszystko zje, zwłaszcza jak mu podasz na czystym talerzyku pod sam otwór w ziemi. Na karmę najlepiej nadają się różowe granulki dla gryzoni( cena metalowej puszki 5-7 zł, może nawet zjeść granulki z dwu puszek) , działają dopiero po kilku dniach. Koniecznie trzeba mu dosypywać jak zaczną granulki ubywać, a przestać karmić , jak przez tydzień nic nie ubywa . Nad talerzykiem trzeba zrobić niski daszek, tak by podawany pokarm nie wilgotniał i by karczownik miał swobodne wejście do talerzyka,czy spodka.KRYSKA napisała:
Ja tego gada to chyba prądem potraktuje tylko muszę znaleźć najpierw chętnego elektryka. Żadna trucizna go nie bierze. Różnych sposobów próbowałam, np. przekrajałam na połowę marchewkę albo buraczka, wydrążałam małe wgłębienie i nakładałam trucizny, potem składałam warzywo i obwiązywałam nitką. Nie ruszył tego. Kiedyś do dziury nasypałam potłuczone lusterko, nie chciał się przyglądać i wypchał te stłuczki na powierzchnię. Na jakiś czas wypłoszyłam go smrodem. Na kanale wykopałam dołek i zsypywałam odchody psów. Dosyc długo nie widziałam śladów jego bytności ale już powrócił i coraz dalej wędruje. Jak padną mi róże między którymi widać kanały a jeszcze zeżre mi szachownice tam posadzone to chyba sama osobiście tym prądem go połaskocze.
W ten sposób pozbywam się corocznie( od 10 lat jak staw mam) po jednym karczowniku( czasmi się trafi cała rodzinka), zagazowanie go , czy inne przepędzenie nic nie daje, bo przenosi się metr, czy dwa dalej