
Mam pytanie do was, czy ktoś robi tak jak mój sąsiad? Mam na myśli hurtowe zrywanie owoców w gruncie (nawet tych zielonych), obecnie ma już wysprzątane poletko mimo że do mrozów jeszcze trochę.
Na nasze oko to dziwny "rytuał", a dodatkowo zrywanie zielonych owoców aby nabrały koloru w piwnicy (te owoce zapewne mało co się różnią od tych sklepowych, no może prócz braku chemii bo faktycznie niczym swojego ogródka nie pryska), jeśli ktoś widzi w tym jakąś logikę proszę o oświecenie
