Bogdanie to już kolejne pokolenie oswojonych chuliganów .
Nasza przygoda z wiewiórkami zaczęła się od rzucania im orzeszków do lasku .
I tak coraz bliżej i bliżej okna tarasowego .
Coraz więcej naszej obecności podczas ich jedzenia .Jak głód zimowy się odezwał to i z ręki zaczęły jeść jak nie miały wystawione pod oknem .
Jak takie karmienie dobrze na nogi stawia człowieka o 5 rano mróz a tu się trzeba z łóżeczka zwlec i nakarmić zwierzaki.
Oswaja się ciężko bo są bardzo nieufne więc potrzeba ogrom cierpliwości , czasu i orzechów.
Wiewiórki przyzwyczaja się do miejsca a nie do ludzi .Jak się tego nauczyliśmy to już z górki
Jedzą na tarasie albo wchodzą sobie do domu bo orzechy stoją koło drzwi balkonowych
Drugim miejscem jest ich pomost nad ciekiem wodnym (granica naszej działki i wejście do lasku)
Wcześniej na zimę Mąż budował im autostradę od lasku aż po taras po której nauczyły się biegać ?(na wysokości ok. 2 m)
W tym roku nauczyliśmy się że potrzebują koło jedzenia wodę gdyż bardzo dużo piją ?wystarczy miseczka z wodą
Głaskanie- jak wiewiórka przestanie się bać naszych ruchów to jedną ręką dajemy orzeszka a drugą dotykamy .Coraz więcej dotyku podczas jedzenia i tak właśnie dzisiaj można ją głaskać jak psiaka.
Dużo zależy od charakteru zwierzaka .
Wczoraj miałam taką sytuację że chwyciła mnie przednimi a tylnimi łapkami jeszcze się trzymała gałęzi na której siedziała Oj no nie powiem że te pazurki są przyjemne .To ze względu na uszkodzoną przednią łapkę nie ma pełnej koordynacji.
I pokolenie -Czekoladowy samczyk był bardzo spokojny dał się delikatnie myziać po boczku a ruda samiczka dostała przydomek ,,wredna baba,,

.
Jak im nie daliśmy jedzenia na już zimą/wczesną wiosną to wchodziły po uszczelce by nas widzieć i pukały w szybę robiąc okropny raban .
Kolejne pokolenia dało się karmić ale jako dzikie zwierzaki żadnego głaskania i zaufanie mocno ograniczone.
Tej wiosny przychodziło kolejne pokolenie na taras (chyba przekazują sobie w genach gdzie mają iść po jedzenie

) i myśleliśmy że znów będzie to samo.
Ku naszemu wielkiemu zdziwieniu z czasem się okazało że będzie całkiem inaczej.
Czekoladowy samiec kipiący testosteron aż prychał na nas i dwie rude mocno wychudzone samiczki
I na jakiś czas znikły wszystkie ?Zaczęły się później pojawiać szczuplejsze karmiące mamy ? .
Kitka bardzo chętnie brała z ręki (trzeba było na początku uważać bo taki roztrzepaniec i często łapała palca zamiast orzeszka .Robiła to na tyle delikatnie że było czuć tylko muśnięcie .
Głaskać zaczęła 12 letnia Córa a ostatnio wzięła ją nawet na rękę .Teraz można ją głaskać jak psiaka .
Ruda da się nakarmić ale głaskania zdecydowanie nie lubi .Podczas prób głaskania pokazała mi że nie wolno ,,ala rzucenie się na rękę,, i znów tak delikatnie żeby głupi człowiek zrozumiał ale nie wyrządzić krzywdy. Będzie siedziała koło człowieka ,da sobie robić zdjęcia i koniec ?
Teraz jak są głodne niekiedy jedzą i poza miejscami stałego karmienia. Przybiegają do nas i trzeba karmić co by się nie robiło ?więc w każdym ubraniu które ma kieszenie mamy orzeszki

:D
Któraś mama przyprowadziła ostatnio maluszka
Wygląda komicznie jak mix kangura ze szczurkiem z dodatkiem niezdarności .
Futerko króciutkie bardzo rzadkie , prawdziwej kity brak.
Są niestety i minusy ich
Jedzą naprawdę ogromne ilości orzechów !!
Chuliganią zakopując swoje orzeszki w doniczkach albo ich szukając potrafią zniszczyć dużo (trzeba je karmić rozłupanymi i do momentu jak mają dość później też będą brały ale wynoszą)
Przekopują ogródek ( co też daje dużo radości patrząc jak kopią wkładają orzeszki zakopują i uklepują łapkami że to niby tam nic nie ma)