Mania kwiatków doniczkowych (na razie nie balkonowych)ogarnęła mnie stosunkowo niedawno-nie minął jeszcze rok a zgromadziłam już kolekcję ponad 50 różnych (zaczynałam od zera) i nie jest to chyba moje ostatnie słowo w tym temacie

Mam 4 palmy (areca,chemeadora,livinstonia,cocos nucifera),2 różne calathee,2 różne trzykrotki,2 różne peperomie, 2 fiołki afrykańskie,zamioculkas,kroton,syngonium,kaktus koralowy,kaktus wielkanocny,mamilaria,amarylisa,hibiscusa,gardenie,szeflerę,epipremium złociste,difenbachię,zanokcicę,cissusa,yuccę,sanderianę i kilka innych dracenowatych,których typów nie znam, bo etykiety nie były aż tak szczegółowe,hedera,kilka phalenopsisów, kilka sukulentów oraz w wersji mini: wilczomlecz,cyklameny,polyscias,szeflera,skrzydłokwiat i storczyki.
Ogólnie to "wina" tych niedobrych biedronek, netto i tesco,że mają takie czasami ceny i przeceny, ze eeh,na jednym kwiatku w jednym podejściu sie nie konczy

Kiedyś byłam antytalenciem kwiatowym i nietroskliwym leniem, a teraz nie wiem jak ja w ogóle mogłam miec tak "łyse" mieszkanie i wzruszam się, że ten czy owen kwiatek chyba lubi u mnie byc skoro przyrastają mu nowe liście lub nawet kwitnie. O moich kwiatkach mogłabym nawijac na okrągło i tylko chyba Wy potraficie to zrozumiec,bo moi bliscy patrzą na mnie trochę jak na nieszkodliwą wariatke

