
Mam na imię Monika i jestem świeżo upieczoną forumowiczką.
Moja "kolekcja" składa się jedynie z 10 gatunków roślin,ale to i tak sporo,jeśli wziąć pod uwagę fakt,że jeszcze niespełna trzy m-ce temu byłam kompletną ignorantką.
Gdy 3,5 roku temu wprowadzałam się do własnego mieszkania, dostałam od rodziny trzy "kwiatki" :skrzydłokwiata, żelazne liście i małego kaktusa w wiklinowym koszyczku.Wszystkie je traktowałam bardzo po macoszemu,bo nigdy wcześniej nie uprawiałam roślin i nie miałam o nich bladego pojęcia. Moja "pielęgnacja" ograniczała się do okazjonalnego ich podlewania (nierzadko przelania)-to cud,że wciąż żyją!
Biedaki wegetowałyby tak pewnie do dziś,ale 10 czerwca tego roku przytargałam do domu z osiedlowego marketu nieplanowany zakup: wielkiego,"złotego" kaktusa.Ponieważ byłam ciekawa co to za jeden i jak się z nim obchodzić,zaczęłam intensywnie przeszukiwać internet w celu zdobycia jakichkolwiek informacji.Przy tej okazji poczytałam sobie co nieco o pozostałych moich "zielskach".Wówczas mnie olśniło!Po raz pierwszy spojrzałam na nie,jak na istoty żywe,które też mają swoje potrzeby!
Rozczuliła mnie ich mizerna kondycja i postanowiłam zmienić ich dotychczasowy,podły los.I wtedy wszystko się zaczęło...Teraz każdy dzień zaczynam i kończę doglądając moich podopiecznych,jako pierwsze witam je po przyjściu z pracy,poświęcam im niemal każdą wolną chwilę-czyżby to miłość


A oto trzej moi najstarsi rezydenci:
Skrzydłokwiat (Spathiphyllum wallisii)

Uploaded with ImageShack.us

Uploaded with ImageShack.us
Gdy go dostałam składał się z trzech dorodnych kłączy i pięknie kwitł,później było z nim coraz gorzej ,aż zostało tylko jedno schorowane kłącze (pozostałe dwa zgniły).Widać,że po przesadzeniu odżywa i wypuszcza nowe,zdrowe listki

"Żelazne liście" (Aspidistra elatior)

Uploaded with ImageShack.us
Rok temu o mało jej nie straciłam przez atak przędziorków.Zorientowałam się,że coś jest nie tak,gdy większość liści przybrało rdzawy kolor a ich spodnie strony pokrywała gęsta pajęczynka.Częste kąpiele i worek foliowy założony na tydzień uratowały jej życie.Tego lata przybyło jej sporo ładnie zielonych liści.
Obok trzech nowych ,dorodnych liści pojawiło się też coś takiego-czyżby zalążki nowych kłączy?

Uploaded with ImageShack.us

Uploaded with ImageShack.us

Uploaded with ImageShack.us
Dolichothele camptotricha (s. Mammillaria decipiens ssp.camptotricha-Bird's Nest Cactus)

Uploaded with ImageShack.us

Uploaded with ImageShack.us

Uploaded with ImageShack.us
Ten biedny kaktusik nie miał ze mną łatwego życia.Gdy w czerwcu tego roku,po trzech latach egzystencji w wiklinowym koszyczku,postanowiłam go w końcu przesadzić,okazało się,że mech dekorujący koszyk był przyklejony silikonem także do kaktusa! Część rośliny była już mumią a reszta nie miała prawie korzeni i dodatkowo u podstawy roiło się od białych robaczków(wełnowce,skoczogonki?).Tak więc kaktusik przeszedł serię zabiegów (kąpiele w ciepłej wodzie z płynem do mycia naczyń,w spirytusie i środkach grzybobójczych,bo dodatkowo przyplątała się jakaś infekcja),w wyniku których stracił sporo swoich delikatnych cierni.Przez miesiąc trzymałam go bez ziemi,by wypuścił nowe korzenienie.W tym czasie mocno się pomarszczył i skurczył.Pod koniec lipca posadziłam go do odpowiedniej mieszanki i dziś wygląda już całkiem nieźle-jak ptasie gniazdko

To by było tyle na razie.
Mam nadzieję ,że nikogo nie zanudziłam

W najbliższym czasie przedstawię pozostałe siedem gatunków z mojej skromnej "kolekcji",oraz ich krótką historię

Jako że jestem mocno początkującym hodowcą roślin,mile widziane będą wszelkie komentarze i sugestie doświadczonych forumowiczów
