Troszkę już sobie pozwiedzałam forum i większość wątków, w wielu znalazłam pomoc dla moich zielonych podopiecznych. Zaglądałam tu już od długiego czasu, zarejestrowałam się stosunkowo niedawno a teraz postanowiłam przedstawić swoje roślinki.
Moja przygoda z kwiatami trwa już wiele lat, ponieważ w moim domu rodzinnym zawsze było ich dużo. Zostałam zarażona tą miłością i tak mi już zostało. Swoją własną kolekcję tworzę od momentu zamieszkania razem z mężem, wtedy jeszcze narzeczonym, czyli od września 2008 r.
Nigdy nie kupuję dorodnych okazów. Wolę raczej zdobywać szczepki lub kupować rośliny "po przejściach". Jest coś niezwykłego w obserwowaniu jak się rozwijają i pięknieją, radość w możliwości wyciągnięcia ich "na prostą".
Zacznę może od salonu. Nie wiem, czy potrzebne będą te wszystkie moje "zielone opowieści", ale stwierdziłam, że tu tylu miłośników, że wszyscy zrozumieją tę moją potrzebę wygadania
Hoja Bella - pochodzi od dwóch maleńkich szczepek. Na zdjęciu jest tuż po walce z przędziorkami, na szczęście wygranej

Fikus Benjamina - moja "zielona maskotka", znaleziony w LM na półce z kwiatami przeznaczonymi to wyrzucenia. Był ok. połowę mniejszy i miał może 5 listków. Kiedy zapytałam pracownika o jego ewentualną cenę popatrzył na mnie jakoś tak dziwnie

Szeflera - pochodzi od roślinki, którą dzieliła moja mama. No i to było oczywiste, że jej część trafi do mnie

Kalanchoe - lekko zwariowane. Jest to mój pierwszy samodzielnie zasadzony kwiat, zabrałam go ze sobą jak przeprowadzałam się na stałe do Łodzi. Wynajmowałam wtedy mieszkanie i stwierdziłam, że będzie mi smutno jak nie będę miała żadnego kwiatka. Mama stwierdziła, że mogę sobie kupić coś na miejscu, a nie targać żadnego z domu tyle kilometrów (aż 200). No ale nie o to chodziło. Miał tak jak ja być emigrantem, "żywym organizmem", z którym będę wieczorami rozmawiać
Nie wiem czy to błędy w uprawie czy czegoś mu zabrakło, nie zastanawiam się nad tym. Wiem jak ciężko, aby kalanchoe zakwitło ponownie, on mnie jednak obdarował kwiatami. Mam nadzieję, że to powtórzy. Czuję do niego ogromny sentyment
    
Asparagus pierzasty - z podziału wiekowego egzemplarza mojej babci. Był tak ogromy, że powstało z niego 4 całkiem spore nowe rośliny, w tym jedna dla mnie

Palma daktylowa - kolejny kwiat od babci. Kiedyś dostała daktyle przywiezione przez sąsiadkę zza granicy. Oczywiście średnio przyłożyła się do ich sadzenia i wylądowały pod okno do ogródka. Takim to sposobem u babci w ogródku wyrosły 3 palmy. Babci szkoda było, aby się zniszczyły jak będzie chłodno. Jedna z nich oczywiście musiała wybrać się na wycieczkę do Łodzi

Juka - szczepka zabrana z kuchni z pracy mojego męża. Kilka razy jak tam byłam widziałam jak stoi w słoiku w wodzie obcięta ze starej rośliny. Kiedy nikt się nią nie interesował zabrałam ją do domu, aby się nie zmarnowała. Słoik musiałam rozbić - tak rozrosły się jej korzenie

Kordylina - nabytek najnowszy, zakupiony przez moją mamę wraz z innymi kordylinami w ilościach hurtowych

Fikus sprężysty - zabrany z klatki schodowej teściów, tzn. za pozwoleniem zabrany

Grubosz - przytargany przez teściową od sąsiadki dla mnie na "nowe mieszkanie". W rzeczywistości miał u niej trafić na śmietnik, był prawie goły i strasznie "powyciągany"

Eszynantus marmurkowy - dopiero na tym forum dowiedziałam się co to za kwiatek. Zobaczyłam go w Realu jako ogromny okaz rozpięty na drabinkach i strasznie mi się spodobał, a że taki ogromny to stwierdziłam, że jak straci 3-centymetrowy kawałek pędu z dwoma listkami to nic się nie stanie
   
Oliwka europejska - kupiona z przeceny. Po wiosennym przycinaniu obrażona strasznie zrzuciła dużo listków. Dopięła swego - następnej wiosny raczej dam jej spokój, niech się regeneruje

Guzmania - prezent od koleżanek i kolegów z pracy. Jest u mnie od marca. Kiedyś wyglądała jak na pierwszym zdjęciu, nie wiem czy oddaje ono dobrze kolory, ale kwiat był niesamowicie różowy. W tym momencie już brązowieje i rosną dwa nowe przyrosty
   
No i jeszcze może trochę grupowo:
  
Jutro wstawię zdjęcia kwiatów z kolejnych pomieszczeń mieszkania, bo dziś jeszcze obiad muszę na jutro zrobić
Będzie mi bardzo miło jeśli będziecie mnie odwiedzać. W końcu znalazłam takich zapalonych "zielonomaniaków" jak ja, bo do tej pory spotykałam się z opiniami znajomych, że kwiatów mam za dużo i taka ilość jest nie potrzebna.
Eh, oni nie byli na tym forum i nie wiedzą co to jest duża ilość kwiatów




 
		
