To prawda. A nawet "Wiosna mimo wszystko" biorąc pod uwagę tą koszmarną szarość i burość za oknem.Blueberry pisze:Cudowne zdjęcia odrastających fikusów - można by nadać im tytuł "wiosna"
Hahahaha. To poczekaj, dopiero w tym wpisie Ci pokażę...kaskash pisze:Joanno , Ty kusicielko
Mogę już mój lasek spokojnie wstawić, już nie zapeszę. Wszystkie pieńki odbiły i teraz czekam, aż się zieleń rozkręci. Dosadziłam kilka sadzonek (które zresztą były pobrane od niego, kiedy go cięłam 3 lata temu). Teraz to już zupełnie las jak się patrzy.
No to powiem tak. Fikusy są niesamowicie wdzięczne. Rosną, cokolwiek by się z nimi nie robiło. Byleby ich nie przelewać. Chociaż jak stoją w lecie na zewnątrz, to przyjmą każdą ilość wody i pędzą wtedy na potęgę z zielenią.kaskash pisze:Fikusy nigdy nie były w moich zainteresowaniach, ale pokazujesz takie piękne prowadzone w formie bonsai i coraz bardziej mnie kuszą. W wolnej chwili dokształcę się jak prowadzi się w takiej formie, pierwsze kroki poczynione, pożyczyłam piękną sadzonkę i czekam na korzonki.
A jak się już zacznie z sadzonkami, to końca nie widać... Ja mam w ogóle tak, że jak je tnę i zostaje mi tej zieleniny na tony, to szkoda wyrzucić. No nie mogę, przecież to takie zielone i ładne i w ogóle... Więc wstawiam do wody, z założeniem, że "jak puści korzenie, to posadzę". A tu zawsze puszcza... I potem mam miliony sadzonek... Zresztą w tym roku nie będzie inaczej, już mam w trzech słoikach pełno sadzonek, które lada moment trzeba będzie wsadzić do ziemi. Ale zawsze coś się da wymyślić. Albo komuś sprezentuję, albo coś "stworzę".
A żeby nie być gołosłowną, to już pokazuję przykład. Krótka historia kilkudziesięciu sadzonek (w sumie ponad 50):
Lipiec 2013
Czerwiec 2015
Sierpień 2016
A tu inny przykład. Z takiego oto pęczka mam jedno z moich drzewek:
Maj 2013
Obecnie, marzec 2017
Jak widać czasami zaczyna się od całkiem niepozornych roślinek. Zresztą mój lasek to też odratowana bida, stał u mojej Babci na parapecie i zżerały go tarczniki (czy miseczniki, licho wie). Ogólnie wszyscy mówili, żeby go wyrzucić i się nie przejmować. Ale się zawzięłam.
Sierpień 2013
Tak wyglądał po bardzo drastycznej reanimacji i truciu robali:
A teraz to moja duma i radość.
Tutaj z kolei jest mój największy fikus, którego historia jest w ogóle pokręcona. Znalazłam ogłoszenie, że ktoś chce go sprzedać za grosze relatywnie do jego wielkości (w sumie nic dziwnego przy tym, jak wyglądał). Tylko, że fikus mieszkał w Poznaniu. Ale, że akurat jego poprzedni właściciel jechał do Łodzi, a tam mam rodzinkę to się jakoś dogadaliśmy. Więc fikus przeprowadził się czasowo do Łodzi, tam pomieszkał miesiąc, a kiedy szwagierka do nas jechała, to mi go przywiozła. W najgorszym niemal czasie, bo w listopadzie, ale fikus twardo się trzymał. Kiedy dotarł do mnie wyglądał tak:
Listopad 2014
A tu zdjęcie z marca tego roku:
No i jeszcze niesamowite jest to, że fikusy odradzają się z byle kołka/patyka. Miałam takiego typowego markeciaka, który mi się za nic nie podobał. Obcięłam go tuż nad ziemią na taki kołek w marcu 2015:
W sierpniu 2016 wyglądał już tak:
Z kolei górę ukorzeniłam. Po cięciu:
Teraz w marcu:
I tak na zakończenie jeszcze dwie doniczki z sadzonkami z zeszłego roku. Też już mam "wizję" co do ich przyszłości.
Jak widać z tego przydługiego postu, jestem fanką fikusów. I mimo, że kupiłam ich lub dostałam dosłownie kilka, to na parapetach jest ich peeeełno.