Płaskoowocowe nektaryny nazywamy umownie flaterynami (polskiej nazwy ustalonej nie ma, ale w jęz. angielskim określa się je jako
flaterines). Niestety na świecie istnieje zaledwie kilka odmian tego podgatunku, choć trwają intensywne prace hodowlane w tym kierunku. Żadna z odmian nie była do tej pory przebadana w warunkach klimatyczno-glebowych Polski, trudno więc powiedzieć w jakim stopniu byłyby przydatne do nasadzeń w naszym klimacie (sądzę, że za kilka lat będą pierwsze wzmianki i informacje). Jeżeli natomiast chodzi o brzoskwinie płaskoowocowe, w zasadzie jedyną odmianą na rynku jest amerykańska odmiana 'Stark Saturn' - znana lepiej w krajach Europy Zachodniej. W naszym kraju od kilkunastu lat w badaniach, nasadzeniach porównawczych i kolekcyjnych oraz na bardzo niewielką skalę w nasadzeniach towarowych. O tej odmianie wiemy już bardzo dużo - nadaje się do uprawy w Polsce (szczególnie w cieplejszych rejonach kraju - tam, gdzie z powodzeniem sadzone są inne odmiany brzoskwiń), plonuje dość obficie (konieczne jest przerzedzanie zawiązków), owoce dojrzewają od początku (na zachodzie kraju) do połowy sierpnia (w Polsce centralnej). Owoce przy prawidłowej pielęgnacji osiągają masę 70-90 g, miąższ jest białokremowy, wyjątkowo soczysty (cieknie po palcach

) i bardzo słodki (niektórzy twierdzą że zbyt słodki). I o ile odmiana ta jest dość odporna na mróz, a kwiaty na wiosenne przymrozki - o tyle posiada dwie poważne wady, które moim zdaniem całkowicie eliminują ją z produkcji towarowej: po pierwsze, ze względu na swoją "słodycz" jest uwielbiana wprost przez pszczoły, osy czy szerszenie (pomijając "ryzyko i żądła" podczas zbioru, sporo owoców jest po prostu niemal całkowicie uszkodzonych) i druga sprawa - ze względu na swój kształt owoce są bardzo podatne na uszkodzenia podczas deszczu (pękają i gniją). W jednym roku mieliśmy nawet 90% straty plonu z tego powodu. Ale do uprawy amatorskiej można ją polecić - na pewno jako ciekawostkę.
Pozdrawiam serdecznie
