Tak się w zeszłym roku napaliłem na bazylię że przeszedłem kilka stopni wtajemniczenia maniaka.
Nawet sprzedawałem na bazarze. Kolega z racji prowadzenia działalności ogrodniczej pomagał mi je handlować ( ma wykupioną rezerwację ). Jakoś żeśmy się dogadali.
Ale co to był za handel. Godzinami z klientem mogłem rozmawiać o bazylii.
Wszystkiego zarobiłem 200 zł. Niezły wynik .
I tak oto uprawiałem bazylię w gruncie , pod folią , na parapecie.
Co mogę stwierdzić ? Bazylie można uprawiać nawet w miednicy byle by ją szybko konsumować.
Ze wszystkich wariantów wybrałem uprawę parapetową.
To znaczy , w ładnej doniczce na parapecie do świeżego spożycia w kuchni.
Kilka nasionek wysiać do doniczki. ( nie musi być duża ). Poczekać na wykiełkowanie i na parapet do światła.Jest to taka sobie uprawa podręczna. Dobra na zimowe warunki.
Nawet jeśli się będzie wyciągać to lepiej. Szybciej będą ładne duże listki.
Nie ma to jak świeża zielenina.
Kiedy robi się cieplej ,patrzę za możliwością uprawy na wolnym powietrzu w pojemnikach.
Dobre na balkony. Tylko tu zawsze obrywam wierzchołek co powoduje wyrastanie nowych rozgałęzień przy listku. Tak staram się uformować formę kuli. Opóźnia to kwitnienie i mam zawsze świeże liście dla siebie.
W tym roku dodatkowo wkomponuję bazylię w kwiatki dla ozdoby. Będzie przyjemne z pożytecznym.
Dla czego lubię bazylię ? Bo to najtańszy i najmilszy posiłek dla mężczyzny.
Stawiamy na stole doniczkę z bazylia i duży kufel piwa .
Powąchł i popił , powąchał i popił. I tak oto tęgi mężczyzna skonsumował świeże żeberka z frytkami zakrapiane kompotem na obiad.
Nie ma takiej okoliczności życiowej która zwalniała by człowieka od myślenia.