Witam wszystkich Storczykomaniaków!!!
O mnie: Mam na imię Ida i ok. rok temu wpadłam jak storczyk pod rynnę. Niestety mój pierwszy storczyk jest gdzieś w storczykowym niebie

- dzięki przelaniu przez mamę dopadła go czarna zgnilizna, której nie udało mi się zwalczyć

Aktualnie jestem posiadaczką dwóch innych falków. Chciałam trochę poeksperymentować, znaleźć swój sposób na uprawę, dlatego poprosiłam znajomych, żeby podrzucali mi nawet zdechlaczki. Wczoraj przybył do mnie pierwszy, który mam nadzieję odbije się u mnie, z Waszą nieocenioną pomocą
Reanimowany storczyk: Otrzymałam falka, który miał być przeznaczony na śmietnik - był katowany przez teściową koleżanki. Przetrwał dwugodzinną podróż pociągiem - na szczęście było w miarę ciepło, a on był szczelnie osłonięty przeźroczystą siatką foliową. Gdy tylko pojawiłam się wieczorem w domu, podjęłam się pierwszych kroków reanimacji. Przedstawiam Wam Baniego (tak go nazwałam

na zdjęciach akurat moczy się po wyjęciu z osłonki)
Po wyjęciu z wody (

)
Zdezynfekowanym sekatorem odcięłam właściwie całą końcówkę trzonka ze zgniłymi korzeniami - ostały się dwa zielone. Trzonek w miejscu odcięcia był właściwie suchy, więc nie zasypywałam go węglem. Poodcinałam pozostałe zgniłe korzenie zaraz przy trzonku. Następnie na noc umieściłam Baniego nad wodą (jeszcze nie mam szklarni i na szybko próbuję ją zorganizować), liście otoczyłam zwilżonymi ręcznikami papierowymi. Rano zdjęłam je, żeby liście mogły wytwarzać pożywienie.
Po powrocie z pracy zorganizowałam tymczasową szklarnię, trochę ciasną, ale wydaje mi się, że lepszy rydz niż nic

Storczyk jest umieszczony na patyczkach od szaszłyków w przeciętej na pół butelce z wody mineralnej. Krawędzie obkleiłam taśmą klejącą, aby nie uszkodziły liści. Butelka umieszczona jest w niebieskim pojemniczku, w którym również jest woda (parowanie dla liści). Całość zamknięta w dwóch plastikowych, przeźroczytych opakowaniach po mięsie, spiętych spinaczem biurowym u góry - wszystko zdezynfekowane
Najbardziej niepokoi mnie jednak trzonek Baniego. Może jestem już przewrażliwiona, ale chciałam się Was doradzić co o tym myślicie. Czy to nie czarna zgnilizna? Jak myślicie zostawić to tak, czy coś z tym zrobić? Pomożecie? Razem na pewno przywrócimy go do życia

A tu trzonek ze wszystkich stron:
Pozdrawiamy,
Ida i Bani