Bez chemii w kogrobuszu
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 3339
- Od: 16 lip 2011, o 12:31
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: łódzkie
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Piękne liliowce w hurtowych ilościach Ale co ja czytam,nie lubią przesadzania?Nie wiedziałam A mam w planie poprzenosić je trochę,może wezmę z dużą ilością ziemi,nie zauważą Grażynko zadzwonił dzisiaj syn i powiedział,że zapyliły mu się ogórki w tunelu.Ma tam foliowe długie i gruntowe.Zobaczył,że foliowe dostały takich szorstkich wypustek,jak gruntowe mają.Sprawdzał opakowanie foliowych,powinny być gładkie.Zdarzyło ci się kiedyś? Maliny,ogólnie owoce,w tym roku mam słabe
Każdy człowiek potrzebuje stale nawet pewnej ilości trosk,cierpień lub biedy,tak jak okręt potrzebuje balastu,by płynąć prosto i równo.(Arthur Schopenhauer) Pozdrawiam Mirka
Mój ci On, Mój ci On cz.2,
Mój ci on cz. 3
Mój ci On, Mój ci On cz.2,
Mój ci on cz. 3
- korzo_m
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11142
- Od: 17 kwie 2006, o 10:14
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Kraków
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Grażynko piękne liliowce, dla mnie ten najładniejszy https://images81.fotosik.pl/712/c3af15265a0a4575med.jpg
Własne warzywka najlepiej smakują, a jak cieszą, do tego w portfelu trochę drobnych zostaje na kolejne kwiatuszki
Własne warzywka najlepiej smakują, a jak cieszą, do tego w portfelu trochę drobnych zostaje na kolejne kwiatuszki
Re: Bez chemii w kogrobuszu
O, nie lubią przesadzania? To dobrze wiedzieć przed kupnem. Przesadzanie... Ciężko będzie
I miałem już nie kupować Zobaczy się wiosną...
Koszyk z warzywkami wygladą, jakby pływał na rzęsie wodnej
I miałem już nie kupować Zobaczy się wiosną...
Koszyk z warzywkami wygladą, jakby pływał na rzęsie wodnej
- seba1999
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4718
- Od: 16 sty 2014, o 20:10
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kielce
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Miło mi było pospacerować po twoim ogrodzie w ten deszczowy , pochmurny dzień
W każdym ciepłym miesiącu coś u Ciebie zachwyca . Jak nie cebulowe to róże , potem liliowce i mnóstwo innych bylin .
Liliowce masz wspaniałe , a niektóre to chyba prawdziwe perełki .
Chodzi mi o te falbaniaste , są czarujące.
A warzywka ... pierwyj sort
W każdym ciepłym miesiącu coś u Ciebie zachwyca . Jak nie cebulowe to róże , potem liliowce i mnóstwo innych bylin .
Liliowce masz wspaniałe , a niektóre to chyba prawdziwe perełki .
Chodzi mi o te falbaniaste , są czarujące.
A warzywka ... pierwyj sort
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Grażynko, cały dzisiejszy poranek, uwięziona w domu z bolącym gardłem, spędziłam jednak cudownie w Twoim ogrodzie. Bywałam już u Ciebie, ale w tym sezonie to chyba nie Twój ogród to bogactwo wszystkiego. Busz to bardzo trafione określenie Ja kiedyś miałam zapędy na kupowanie wszystkiego co mi się podobało, ale od czasu kiedy dopadła mnie choroba różana, dużo ostrożniej postępuję z bylinami, bo mam wrażenie, że róże lepiej czują się w ograniczonym towarzystwie innych roślin. Tymczasem u Ciebie one świetnie rosną u Ciebie w otoczeniu bujnej roślinności Ale mam też ogromne pokłady uczuć do lilii i liliowców, które nie umywają się do Twoich, ale jednak zafascynowały mnie dokumentnie.
Zachwycam się też Twoim oczkiem. Ja mam obrzydliwą czarną, plastikową wannę, w której mieszkają błotniarki, kąpią się żaby trawne i z której piją ptaki. Bardzo chciałabym kiedyś to g... wykopać i zrobić większe, prawdziwe oczko, chociaż nie poszaleję bo miejsca tam zbyt dużo nie ma. Powiedz mi, proszę, jakiej głębokości jet Twoje? I na czym polega wiosenne czyszczenie wody w nim a potem dbanie o natlenianie? Widzę, że masz jakąś pompkę, jakie ona spełnia zadanie? Do Ciebie walę jak w dym, bo domyślam się, że chemii i tutaj nie używasz a Twój ogród jest bliski mojemu sercu tym bardziej, że ja też z dumą, od czterech lat konsekwentnie nie używam nawet kropelki chemii i efekty widzę.
To Ty mówiłaś, że po kilku latach ziemia się odrodzi i rośliny będą silniejsze, więc i zdrowsze. Moje róże nie są w stu procentach zdrowe, ale po wyprowadzeniu z rabat wyjątkowo chorowitych okazów, plamki pojawiają się na pojedynczych krzewach i w niewielkich ilościach. Czasami nowe róże przyjeżdżają już z grzybem, ale po jednym sezonie w moim naturalnym eko-systemie przestają na ogół chorować. Jeżeli nie, to muszę się z nimi pożegnać, bo widocznie nie radzą sobie niezależnie od wszystkiego. Jestem naprawdę zachwycona efektami. Kompost, gnojówka z pokrzywy i mlecza (skrzypu u mnie jak na lekarstwo, a żywokostu nie ma wcale ), obornik w granulkach i wszystko rośnie i ma się dobrze. I tutaj znowu mam pytanie: z fascynacją przeczytałam co napisałaś o nawożeniu róż, że one lubią ten sam rodzaj nawozu i żeby nie zmieniać. Czy to dotyczy również zmian z zakresie obornika? Bo do tej pory używałam obornika bydlęcego w granulkach. W tym roku udało mi się zdobyć obornik koński, naturalny już dobrze przekompostowany, ale i tak u mnie przez zimę przeleży. Planuję z niego zrobić gnojówkę w przyszłym sezonie, lub też po prostu rozsypać trochę na rabatach. Czy to będzie duża zmiana? Nie wiem czy uda mi się co roku przywieźć cenną przyczepkę ze stadniny, być może wrócę do granulatu bydlęcego, myślisz, że moje pannice źle to przyjmą?
Z Twoich królowych szczególnie w oczy rzucił mi się Warwick Castle i Eyes for You. Tę drugą planuję kupić jesienią
Zachwycam się też Twoim oczkiem. Ja mam obrzydliwą czarną, plastikową wannę, w której mieszkają błotniarki, kąpią się żaby trawne i z której piją ptaki. Bardzo chciałabym kiedyś to g... wykopać i zrobić większe, prawdziwe oczko, chociaż nie poszaleję bo miejsca tam zbyt dużo nie ma. Powiedz mi, proszę, jakiej głębokości jet Twoje? I na czym polega wiosenne czyszczenie wody w nim a potem dbanie o natlenianie? Widzę, że masz jakąś pompkę, jakie ona spełnia zadanie? Do Ciebie walę jak w dym, bo domyślam się, że chemii i tutaj nie używasz a Twój ogród jest bliski mojemu sercu tym bardziej, że ja też z dumą, od czterech lat konsekwentnie nie używam nawet kropelki chemii i efekty widzę.
To Ty mówiłaś, że po kilku latach ziemia się odrodzi i rośliny będą silniejsze, więc i zdrowsze. Moje róże nie są w stu procentach zdrowe, ale po wyprowadzeniu z rabat wyjątkowo chorowitych okazów, plamki pojawiają się na pojedynczych krzewach i w niewielkich ilościach. Czasami nowe róże przyjeżdżają już z grzybem, ale po jednym sezonie w moim naturalnym eko-systemie przestają na ogół chorować. Jeżeli nie, to muszę się z nimi pożegnać, bo widocznie nie radzą sobie niezależnie od wszystkiego. Jestem naprawdę zachwycona efektami. Kompost, gnojówka z pokrzywy i mlecza (skrzypu u mnie jak na lekarstwo, a żywokostu nie ma wcale ), obornik w granulkach i wszystko rośnie i ma się dobrze. I tutaj znowu mam pytanie: z fascynacją przeczytałam co napisałaś o nawożeniu róż, że one lubią ten sam rodzaj nawozu i żeby nie zmieniać. Czy to dotyczy również zmian z zakresie obornika? Bo do tej pory używałam obornika bydlęcego w granulkach. W tym roku udało mi się zdobyć obornik koński, naturalny już dobrze przekompostowany, ale i tak u mnie przez zimę przeleży. Planuję z niego zrobić gnojówkę w przyszłym sezonie, lub też po prostu rozsypać trochę na rabatach. Czy to będzie duża zmiana? Nie wiem czy uda mi się co roku przywieźć cenną przyczepkę ze stadniny, być może wrócę do granulatu bydlęcego, myślisz, że moje pannice źle to przyjmą?
Z Twoich królowych szczególnie w oczy rzucił mi się Warwick Castle i Eyes for You. Tę drugą planuję kupić jesienią
- kogra
- Przyjaciel Forum
- Posty: 36516
- Od: 30 maja 2007, o 18:02
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Cieszyn
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Witam miłych i nowych gości.
Aniu 77 - cieszę się że doceniasz własne zbiory.
Nie są to jakieś super marketowe , równiuteńkie warzywa, ale za to moje własne i bez chemii.
Są pełne smaku i zapachu a przede wszystkim bez trujących dodatków.
Taki koszyk lub podobne zbieram teraz co dwa, trzy dni i na własne potrzeby to mi wystarcza.
Uważam, że jak na miejskie uprawy to wynik jest całkiem przyzwoity.
Gabiś - dzwonka piramidalnego ma Dana z forum oazy a u nas znalazłam tylko tyle
http://forumogrodnicze.info/viewtopic.php?f=35&t=82811
http://forumogrodnicze.info/viewtopic.p ... 5&start=84
Ja swojego mam jednego w doniczce / na wszelki wypadek / a drugi siedzi już w gruncie i zobaczymy co z tego wyjdzie.
Jadziu - u mnie na razie jest też mało objawów chorobowych, chociaż padły mi dwie róże nisko przycięte.
Ale co tam , mam jeszcze tyle rezerwowych w doniczkach, że jest w czym wybierać.
Ja dzisiaj założyłam trzeci słoik dwulitrowy na szybko czyli małosolne, jak na razie na bieżące potrzeby mi wystarcza.
I tak się dziwię, że tak dobrze jak na razie im idzie, bo one przecież pod chmurką i w donicach.
Zawiódł mnie jedynie ogórek chiński, miał być odporny a jako pierwszy pokazał objawy chorobowe.
Miruś - no tak, faktycznie u mnie to są hurtowe ilości.
Liliowce lubią siedzieć długo w jednym miejscu, nie przepadają za zmianami, każda odbija się na kwitnieniu.
O ile te starsze odmiany jakoś sobie z tym radzą to te nowe całkiem mogą zmarnieć.
Ze swojego doświadczenia powiem, że najlepszy okres do przesadzania to wczesna wiosna, zanim ruszy wegetacja i póżna jesień, kiedy już tracą liście.
Innych terminów nie polecam, chyba że rosną w doniczkach.
Wtedy można sadzić je do gruntu o każdej porze.
Takie "cuda" jakie przytrafiły się twojemu synowi zdarzają się wbrew pozorom dosyć często.
Ostatnio producenci i hurtownicy bimbią sobie z kupujących i wkładają w torebki nasienne co im pasuje, stare przeterminowane nasiona, gorszej jakości w pierwszą a nawet jak mnie się zdarzyło zamiast nasion marchewki wyrósł rumianek.
Producenci często nie czekają aż nasiona osiągną potrzebną do skiełkowania dojrzałość, tylko ładują co się da i ile się da, aby tylko kasa była.
Ale kto wie, czy nie jest to świadoma praktyka, aby ludzi zniechęcić do własnej uprawy i uzależnić od koncernów i marketów sprzedając byle jakie, chorobotwórcze badziewie.
Więc przypadek twojego syna nie jest jedynym, mnie co rusz zdarza się mieć w torebce z nasionami nie to czego oczekiwałam.
Owoce w tym roku wszyscy mają słabe za sprawą wiosennych przymrozków, ten rok jest niestety mało udany w owoce a pewno i warzywa o czym świadczą ceny w sklepach.
Dorotko - w tym roku własne owoce lub warzywa to skarb, ceny wysokie a każdy kilogram oszczędza nam portfel.
Dlatego sama bardzo się cieszę z tego co urosło i staram się niczego nie zmarnować.
Mati - no u Ciebie to faktycznie ciężko będzie.
Jakoś nie wierzę w to niekupowanie, na tym forum o to strasznie trudno.
Koszyk stoi na młodej koniczynie, pewno dlatego tak Ci się kojarzy.
Sebastian - mnie też bardzo miło spaceruje się po twoich włościach, obfitujących w niesamowite rzeczy.
Że już o warzywniku i drobiowych przychówkach nie wspomnę.
Liliowców mam sporo w tym jak piszesz perełek, lepiej nie pytaj ile kasy na nie poszło, sama wolę nie liczyć.
Ale fakt że cieszą mnie każdego roku i z każdym dają większe bukiety kwiatów.
Warzywka mam niezłe ale w porównaniu z twoimi to daleko mi do nich.
Jagna - miło że oprócz ukrytych wizyt zdecydowałaś się coś skrobnąć.
Dziękuję za pochwały, ale jeszcze daleko mi do ideału, chociaż staram się co roku coś zmienić i dopasować do ogółu, może dlatego że pozwalam w części samej naturze zdobić mój ogród tym co mi przyniesie.
Róże dobrze czują się w tym gąszczu a cała tajemnica w tym, że kiedy okoliczne rośliny zaczynają wyrastać do około 30 cm, to różom obrywam wszystkie liście do tej właśnie wysokości.
Nie mają się więc od czego zarazić a przewiew jaki jest na dole wystarczy aby wysuszyć badyle.
Też nie jestem, zwolenniczką gotowych wanien, chociaż to wygodne i mniej pracochłonne.
Moje oczko ma głębokość około 90 cm w najgłębszym miejscu, jest wyniesione ponad poziom ziemi i stąd konieczność oczyszczania go co dwa , trzy lata.
Wiosenne czyszczenie / tylko takie stosuję / polega na wypompowaniu wody do zbiorników, oczyszczeniu spodu z glonu, przerzedzeniu roślin, które nadmiernie się rozrosły oraz nalaniu świeżej wody / w moim przypadku z kranu / do 2/3 objętości, bo resztę pozostawiam deszczówce z rynien, która spływa po napełnieniu zbiorników do oczka.
Kto ma w pobliżu rzeczkę może przepompować wodę, albo nabrać jej ze studni o ile jest czysta.
Natleniam tylko w upały poprzez zauważoną przez Ciebie fontannę i mini potoczek, który do oczka wpływa, wodą z oczka przepompowywaną do początku potoczka.
Rośliny zrobią resztę i żyjątka takie jak ślimaki, żarłoczne larwy traszek, kijanki czy inne stworzonka.
Chemii nie używam już 5 sezon i nie żałuję.
Mniej jest chorób i szkodników za sprawą dokarmianego ptactwa, ziemia ma lepszą o wiele strukturę a rośliny rosną bujniej i obficiej kwitną.
Najbardziej chorowite są najnowsze odmiany róż wielkokwiatowych i floribund, o ile przez pierwsze dwa lata rosną jako tako, wykorzystując jeszcze zalegającą w nich chemię o tyle potem jest już o wiele gorzej.
Ale jeśli wyeliminować wszystkie chorowite rośliny to ogród z roku na rok staje się bardziej odporny a rośliny zdrowsze.
Skrzyp i żywokost kupisz za grosze w aptece, taki do zaparzania nie w saszetkach i śmiało możesz dodawać do gnojówki.
Oborniki niewiele się różnią składem jeśli chodzi o zawartość azotu, potasu i fosforu, więc nie będzie to mieć aż tak wielkiego znaczenia, ale jeśli chodzi o róże to ja stosuję pod nie tylko granulowany kurzak wczesną wiosną, a po pierwszym kwitnieniu zasilam tylko gnojówką z pokrzyw z dodatkami, jeśli nie mam już kurzaka.
Ale koński obornik też może być, chociaż najlepszy jest pod warzywa i tam jeśli go mam to stosuję.
Najgorsza z wersji to zasilanie różnymi nawozami sztucznymi z różnych firm, na przemian z naturalnymi, takiej mieszanki nie wytrzyma żadna roślina na dłuższą metę.
Trzeba zdecydować i albo trzymać się chemii albo natury, bo inaczej stworzy się mieszankę wybuchową, w której rośliny nie będą umiały się odnależć.
To tak jak z ludżmi, gdyby nagle diametralnie zmienić im dietę to też nie obejdzie się bez wstrząsu i reakcji organizmu.
Jeśli już chemia to od jednego producenta a nie od kilku w jednym roku, bo to było akurat pod ręką, ani to co pozostało z jakiegoś tam sezonu / najczęściej przeterminowane i już toksyczne /a jeśli natura to tylko natura i najlepiej zawsze ta sama, która okazała się skuteczna.
W przypadku obornika końskiego trzeba sprawdzić czy nie ma w ogrodzie turkucia, bo jeśli jest to lepiej go nie stosować, przyciągnie wszystkie osobniki z okolicy, to ich ulubiony zapach.
Co do obornika bydlęcego, to świński jest najgorszą wersją, chociaż dla roślin też przyswajalny, krowiak będzie znacznie lepszy, bydlęcy przeważnie jest mieszany ze świńskim.
Trzeba po prostu obserwować naturę i wyciągać wnioski, ona sama pokazuje kiedy jest jej dobrze a kiedy żle.
I nie należy też przekarmiać roślin, wbrew pozorom nie służy im to i stają się bardziej podatne na choroby, tak jak ludzie - szczupli przeważnie są zdrowsi od otyłych.
Obie wymienione przez Ciebie odmiany są u mnie jednymi z najzdrowszych róż i najbardziej niezawodnych.
Zaczęły swój pokaz floksy.
Rośliny pamiętne z dzieciństwa z babcinego ogródka, które wieczorami pachniały cudownie a cały ogródek był nimi przesycony.
Nie wyobrażam sobie mojego ogrodu bez tego zapachu, szczególnie w ciepły, letni wieczór, a do tego koncerty koników polnych i księżycowa pełnia, ech.....marzenie.
Więc cieszę się z tego co mam, przynajmniej te kolory i zapachy....lato trwaj jak najdłużej.
I trochę takich tam widoczków , niektórych trochę romantycznych.
A na koniec znów trochę liliowców , bo jakby inaczej, w końcu to moi ulubieńcy i pasja.
Aniu 77 - cieszę się że doceniasz własne zbiory.
Nie są to jakieś super marketowe , równiuteńkie warzywa, ale za to moje własne i bez chemii.
Są pełne smaku i zapachu a przede wszystkim bez trujących dodatków.
Taki koszyk lub podobne zbieram teraz co dwa, trzy dni i na własne potrzeby to mi wystarcza.
Uważam, że jak na miejskie uprawy to wynik jest całkiem przyzwoity.
Gabiś - dzwonka piramidalnego ma Dana z forum oazy a u nas znalazłam tylko tyle
http://forumogrodnicze.info/viewtopic.php?f=35&t=82811
http://forumogrodnicze.info/viewtopic.p ... 5&start=84
Ja swojego mam jednego w doniczce / na wszelki wypadek / a drugi siedzi już w gruncie i zobaczymy co z tego wyjdzie.
Jadziu - u mnie na razie jest też mało objawów chorobowych, chociaż padły mi dwie róże nisko przycięte.
Ale co tam , mam jeszcze tyle rezerwowych w doniczkach, że jest w czym wybierać.
Ja dzisiaj założyłam trzeci słoik dwulitrowy na szybko czyli małosolne, jak na razie na bieżące potrzeby mi wystarcza.
I tak się dziwię, że tak dobrze jak na razie im idzie, bo one przecież pod chmurką i w donicach.
Zawiódł mnie jedynie ogórek chiński, miał być odporny a jako pierwszy pokazał objawy chorobowe.
Miruś - no tak, faktycznie u mnie to są hurtowe ilości.
Liliowce lubią siedzieć długo w jednym miejscu, nie przepadają za zmianami, każda odbija się na kwitnieniu.
O ile te starsze odmiany jakoś sobie z tym radzą to te nowe całkiem mogą zmarnieć.
Ze swojego doświadczenia powiem, że najlepszy okres do przesadzania to wczesna wiosna, zanim ruszy wegetacja i póżna jesień, kiedy już tracą liście.
Innych terminów nie polecam, chyba że rosną w doniczkach.
Wtedy można sadzić je do gruntu o każdej porze.
Takie "cuda" jakie przytrafiły się twojemu synowi zdarzają się wbrew pozorom dosyć często.
Ostatnio producenci i hurtownicy bimbią sobie z kupujących i wkładają w torebki nasienne co im pasuje, stare przeterminowane nasiona, gorszej jakości w pierwszą a nawet jak mnie się zdarzyło zamiast nasion marchewki wyrósł rumianek.
Producenci często nie czekają aż nasiona osiągną potrzebną do skiełkowania dojrzałość, tylko ładują co się da i ile się da, aby tylko kasa była.
Ale kto wie, czy nie jest to świadoma praktyka, aby ludzi zniechęcić do własnej uprawy i uzależnić od koncernów i marketów sprzedając byle jakie, chorobotwórcze badziewie.
Więc przypadek twojego syna nie jest jedynym, mnie co rusz zdarza się mieć w torebce z nasionami nie to czego oczekiwałam.
Owoce w tym roku wszyscy mają słabe za sprawą wiosennych przymrozków, ten rok jest niestety mało udany w owoce a pewno i warzywa o czym świadczą ceny w sklepach.
Dorotko - w tym roku własne owoce lub warzywa to skarb, ceny wysokie a każdy kilogram oszczędza nam portfel.
Dlatego sama bardzo się cieszę z tego co urosło i staram się niczego nie zmarnować.
Mati - no u Ciebie to faktycznie ciężko będzie.
Jakoś nie wierzę w to niekupowanie, na tym forum o to strasznie trudno.
Koszyk stoi na młodej koniczynie, pewno dlatego tak Ci się kojarzy.
Sebastian - mnie też bardzo miło spaceruje się po twoich włościach, obfitujących w niesamowite rzeczy.
Że już o warzywniku i drobiowych przychówkach nie wspomnę.
Liliowców mam sporo w tym jak piszesz perełek, lepiej nie pytaj ile kasy na nie poszło, sama wolę nie liczyć.
Ale fakt że cieszą mnie każdego roku i z każdym dają większe bukiety kwiatów.
Warzywka mam niezłe ale w porównaniu z twoimi to daleko mi do nich.
Jagna - miło że oprócz ukrytych wizyt zdecydowałaś się coś skrobnąć.
Dziękuję za pochwały, ale jeszcze daleko mi do ideału, chociaż staram się co roku coś zmienić i dopasować do ogółu, może dlatego że pozwalam w części samej naturze zdobić mój ogród tym co mi przyniesie.
Róże dobrze czują się w tym gąszczu a cała tajemnica w tym, że kiedy okoliczne rośliny zaczynają wyrastać do około 30 cm, to różom obrywam wszystkie liście do tej właśnie wysokości.
Nie mają się więc od czego zarazić a przewiew jaki jest na dole wystarczy aby wysuszyć badyle.
Też nie jestem, zwolenniczką gotowych wanien, chociaż to wygodne i mniej pracochłonne.
Moje oczko ma głębokość około 90 cm w najgłębszym miejscu, jest wyniesione ponad poziom ziemi i stąd konieczność oczyszczania go co dwa , trzy lata.
Wiosenne czyszczenie / tylko takie stosuję / polega na wypompowaniu wody do zbiorników, oczyszczeniu spodu z glonu, przerzedzeniu roślin, które nadmiernie się rozrosły oraz nalaniu świeżej wody / w moim przypadku z kranu / do 2/3 objętości, bo resztę pozostawiam deszczówce z rynien, która spływa po napełnieniu zbiorników do oczka.
Kto ma w pobliżu rzeczkę może przepompować wodę, albo nabrać jej ze studni o ile jest czysta.
Natleniam tylko w upały poprzez zauważoną przez Ciebie fontannę i mini potoczek, który do oczka wpływa, wodą z oczka przepompowywaną do początku potoczka.
Rośliny zrobią resztę i żyjątka takie jak ślimaki, żarłoczne larwy traszek, kijanki czy inne stworzonka.
Chemii nie używam już 5 sezon i nie żałuję.
Mniej jest chorób i szkodników za sprawą dokarmianego ptactwa, ziemia ma lepszą o wiele strukturę a rośliny rosną bujniej i obficiej kwitną.
Najbardziej chorowite są najnowsze odmiany róż wielkokwiatowych i floribund, o ile przez pierwsze dwa lata rosną jako tako, wykorzystując jeszcze zalegającą w nich chemię o tyle potem jest już o wiele gorzej.
Ale jeśli wyeliminować wszystkie chorowite rośliny to ogród z roku na rok staje się bardziej odporny a rośliny zdrowsze.
Skrzyp i żywokost kupisz za grosze w aptece, taki do zaparzania nie w saszetkach i śmiało możesz dodawać do gnojówki.
Oborniki niewiele się różnią składem jeśli chodzi o zawartość azotu, potasu i fosforu, więc nie będzie to mieć aż tak wielkiego znaczenia, ale jeśli chodzi o róże to ja stosuję pod nie tylko granulowany kurzak wczesną wiosną, a po pierwszym kwitnieniu zasilam tylko gnojówką z pokrzyw z dodatkami, jeśli nie mam już kurzaka.
Ale koński obornik też może być, chociaż najlepszy jest pod warzywa i tam jeśli go mam to stosuję.
Najgorsza z wersji to zasilanie różnymi nawozami sztucznymi z różnych firm, na przemian z naturalnymi, takiej mieszanki nie wytrzyma żadna roślina na dłuższą metę.
Trzeba zdecydować i albo trzymać się chemii albo natury, bo inaczej stworzy się mieszankę wybuchową, w której rośliny nie będą umiały się odnależć.
To tak jak z ludżmi, gdyby nagle diametralnie zmienić im dietę to też nie obejdzie się bez wstrząsu i reakcji organizmu.
Jeśli już chemia to od jednego producenta a nie od kilku w jednym roku, bo to było akurat pod ręką, ani to co pozostało z jakiegoś tam sezonu / najczęściej przeterminowane i już toksyczne /a jeśli natura to tylko natura i najlepiej zawsze ta sama, która okazała się skuteczna.
W przypadku obornika końskiego trzeba sprawdzić czy nie ma w ogrodzie turkucia, bo jeśli jest to lepiej go nie stosować, przyciągnie wszystkie osobniki z okolicy, to ich ulubiony zapach.
Co do obornika bydlęcego, to świński jest najgorszą wersją, chociaż dla roślin też przyswajalny, krowiak będzie znacznie lepszy, bydlęcy przeważnie jest mieszany ze świńskim.
Trzeba po prostu obserwować naturę i wyciągać wnioski, ona sama pokazuje kiedy jest jej dobrze a kiedy żle.
I nie należy też przekarmiać roślin, wbrew pozorom nie służy im to i stają się bardziej podatne na choroby, tak jak ludzie - szczupli przeważnie są zdrowsi od otyłych.
Obie wymienione przez Ciebie odmiany są u mnie jednymi z najzdrowszych róż i najbardziej niezawodnych.
Zaczęły swój pokaz floksy.
Rośliny pamiętne z dzieciństwa z babcinego ogródka, które wieczorami pachniały cudownie a cały ogródek był nimi przesycony.
Nie wyobrażam sobie mojego ogrodu bez tego zapachu, szczególnie w ciepły, letni wieczór, a do tego koncerty koników polnych i księżycowa pełnia, ech.....marzenie.
Więc cieszę się z tego co mam, przynajmniej te kolory i zapachy....lato trwaj jak najdłużej.
I trochę takich tam widoczków , niektórych trochę romantycznych.
A na koniec znów trochę liliowców , bo jakby inaczej, w końcu to moi ulubieńcy i pasja.
Grażyna.
kogro-linki
kogro-linki
- lemonka
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1521
- Od: 17 kwie 2011, o 13:11
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: południe Polski
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Mam plany prowadzić działkę ekologicznie, ale nie wiem czy zdołam. Póki co na mszyce i plamy na różach zwalczałam HT. Tylko nie zrobiłam odpowiednio wcześnie powtórki przez co porzeczki obisadły mszyce. Ale nie zrażam się i będę czerpać z Twojej wiedzy
Floksy rzeczywiście pięknie pachną
Floksy rzeczywiście pięknie pachną
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Grażynko, dziękuję bardzo za wyczerpującą odpowiedź. Ale odnośnie oczka nasunęły mi się kolejne pytania, jeśli pozwolisz: czy taka głębokość oczka nie powoduje, że przemarza całe, do dna? Jeżeli tak, czy nie zimują w nim żaby, traszki i inne żyjątka? Piszesz, że musi być czyszczone ze względu na wyniesienie ponad poziom ziemi. Czy jeżeli nie jest wyniesione, to sama fauna i flora sobie poradzi z utrzymaniem czystości, bez potrzeby wymiany wody?
Pomysł z obrywaniem liści różom to dla mnie, przyznam szczerze, kompletna nowinka. W życiu bym na to nie wpadła No i zmartwiłaś mnie opinią o nowych odmianach rabatówek. Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że te nowe odmiany są właśnie bardziej odporne. U mnie róże historyczne do najzdrowszych nie należą, więc wolałam myśleć, że te nowe są ulepszone i mniej chorowite. No nic, trzeba obserwować, tak jak piszesz i korygować błędy a powtarzać sukcesy w opiece nad ogrodem. Dzięki za poradę na temat skrzypu i żywokostu. O ile skrzyp jestem w stanie upolować, tak żywokostu albo nie umiem szukać, albo mało go spotykam. Pomysł z saszetkami znacznie ułatwi mi życie
P.S. Co do turkucia, to nigdy nie spotkałam ani jego, ani jego korytarzyków. Poza tym mam sporo kretów, których nie zwalczam i traktuję jako sprzymierzeńców, choćby w walce z ewentualnym turkuciem. Ale będę się miała na baczności.
Pomysł z obrywaniem liści różom to dla mnie, przyznam szczerze, kompletna nowinka. W życiu bym na to nie wpadła No i zmartwiłaś mnie opinią o nowych odmianach rabatówek. Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że te nowe odmiany są właśnie bardziej odporne. U mnie róże historyczne do najzdrowszych nie należą, więc wolałam myśleć, że te nowe są ulepszone i mniej chorowite. No nic, trzeba obserwować, tak jak piszesz i korygować błędy a powtarzać sukcesy w opiece nad ogrodem. Dzięki za poradę na temat skrzypu i żywokostu. O ile skrzyp jestem w stanie upolować, tak żywokostu albo nie umiem szukać, albo mało go spotykam. Pomysł z saszetkami znacznie ułatwi mi życie
P.S. Co do turkucia, to nigdy nie spotkałam ani jego, ani jego korytarzyków. Poza tym mam sporo kretów, których nie zwalczam i traktuję jako sprzymierzeńców, choćby w walce z ewentualnym turkuciem. Ale będę się miała na baczności.
- anabuko1
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 16968
- Od: 16 sty 2013, o 17:19
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: lubelskie/ Chełm
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Cudne te twoje liliowce.Zawsze je u ciebie podziwiam
Warzywnik też juz dostarcza radości i pożywienia.I dobrze. Ja też już trochę mam swoich warzywek
Warzywnik też juz dostarcza radości i pożywienia.I dobrze. Ja też już trochę mam swoich warzywek
- e-genia
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 32013
- Od: 5 wrz 2008, o 19:01
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: okolice Torunia
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Grażynko ale cudne floksy , u mnie ładne tylko z tyłu domu z przodu chorują .
Grażynko co to za liliowiec ?pięknie się otwiera i chyba dość duży kwiat
Grażynko co to za liliowiec ?pięknie się otwiera i chyba dość duży kwiat
- korzo_m
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 11142
- Od: 17 kwie 2006, o 10:14
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Kraków
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Grażynko co to za zwiewne kwiatki https://images82.fotosik.pl/717/ded61da7f7887814med.jpg
- Florian Silesia
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2313
- Od: 3 lip 2016, o 19:56
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Jastrzębie-Zdrój
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Liliowce zjawiskowo piękne! A najbardziej urzekły mnie te:
https://www.fotosik.pl/zdjecie/4bccbe6cda52c606
https://www.fotosik.pl/zdjecie/529a947bad812cb0
https://www.fotosik.pl/zdjecie/4888eca2154759b1
Nie znane mi odmiany, coś zaskakującego i nowego dla mnie w każdym z nich!
https://www.fotosik.pl/zdjecie/4bccbe6cda52c606
https://www.fotosik.pl/zdjecie/529a947bad812cb0
https://www.fotosik.pl/zdjecie/4888eca2154759b1
Nie znane mi odmiany, coś zaskakującego i nowego dla mnie w każdym z nich!
- seba1999
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 4718
- Od: 16 sty 2014, o 20:10
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kielce
Re: Bez chemii w kogrobuszu
Mnie też floksy kojarzą się z babcinym ogródkiem.
Ten zapach jest niepowtarzalny, gdy je powącham oczyma wyobraźni widzę ogród mojej babci
I właśnie to ja odziedziczyłem po niej te piękne kwiaty !
Liliowce czarują, są niezwykle piękne.
Dzięki Tobie zaraziłem się chorobą liliowcową
Ten zapach jest niepowtarzalny, gdy je powącham oczyma wyobraźni widzę ogród mojej babci
I właśnie to ja odziedziczyłem po niej te piękne kwiaty !
Liliowce czarują, są niezwykle piękne.
Dzięki Tobie zaraziłem się chorobą liliowcową