Nie ma zdjęć, ale odpowiedzi będą...
Sabinko - też mi się zdarzyło sadzić tulipany w grudniu
Ale tak wszyscy straszyli tymi śniegami, że moja szwedzka strona natury wzięła górę... Odłożyłam sadzenie, na "jutro". Po czem przyjechała moja mać i za sadzenie wzięłam się cztery dni temu - po paskudnej pogodzie i zimnie, przyszedł w końcu ładny, słoneczny dzień - prawie jak wiosną. Udało mi się wsadzić ponad 100 cebul jeszcze. Co do ocieplenia - nomen omen ociepliło się i dziś panowie wchodzą, więc są szanse, że zdążą. Uspokajają, że jak przyjdą deszcze albo śniegi to się rusztowania osłoni i dalej mogą pracować. Troszeczkę się pocieszyłam, jak to mawiali w
Hydrozagadce.
Justyno - dzięki za pocieszenie
Teraz się zastanawiam, czy jeszcze jakiejś drobnicy nie dokupić i nie powtykać gdzie się da...
Izo - ja już swoje wsadziłam, ale zastanawiam się nad dokupieniem kolejnych - zwłaszcza, że jak widać po wpisach styczeń jako miesiąc nasadzeń cebulowych również cieszy się popularnością
Dzięki za kciuki - w przypadku fachowców zawsze się przydają.
Aniu - dziękuję za miłe słowa. Ten młody Summer Snow jest uroczy w każdej fazie wzrostu, cieszę się, że go posadziłam. Co do Sophie - niestety to miłość nieodwzajemniona. Mam go drugi sezon (w donicy, dosadzam zawsze mu w nogach jakieś ładne towarzystwo), ale systematycznie - jak już się ładnie rozbuja i stworzy wigwamik pokryty kwiatami - łapie uwiąd i kiszka. Tnę go do ziemi, odbija, ale już nie jest taki ładny. Nie wiem, czy go wywalić, czy wiosną spróbować go wkopać w ziemię, bo może mu ta donica nie pasuje. Rooguchi jest podobny, a o wiele lepiej się zachowuje. Początkowo miałam clematisy wielkokwiatowe, ale musiałam sobie odpuścić, bo wsadziłam kilka, żaden nie przeżył. Zaczęłam próbować dzwonki - najbardziej na razie jestem zadowolona z Fay i Betty Corning, ładnie rosną, uwiądu nie łapią... A ja jeszcze planuję dokupić cebul, zachęcona tym, że śniegu w końcu praktycznie nie było i ziemia całkiem miękka.
Ewelino - przymrozki nawet lubię, nie znoszę za to takiej szarugi i chlapy, dostaję wtedy psychicznego uwiądu jak moje powojniki. Masz rację, nie ma się co martwić na zapas. Ja się zamartwiałam, że stratują mi wszystko co posadzone - fakt, nowe rabaty z przodu zadeptane i przygniecione całkowicie, ale część z tyłu praktycznie nienaruszona, a kilka roślin z musu i pośpiechu skazana na stratę, przeżyła pomimo intensywnego kontaktu z budową i panami budowlańcami
Gdybym ja miała czekać aż wszystko zrobimy, to nie wiem, czy na stare lata by mi się chciało cokolwiek robić
Marysiu - i jest ocieplenie
I to w pogodzie, i na ścianie (no to dopiero dziś rusza). Pod koniec września jakoś trudno pogodzić się z uwiądem roślin, ale gdy listopad ma się ku końcowi i przychodzi przymrozek, jestem już całkiem pogodzona z przyrodą i z przyjemnością patrzę na oszroniony ogród (zwłaszcza teraz, gdy wiem, że ocieplimy dom w terminie
).
Życzę Wam wszystkim pięknej pogody i przyjemności z obserwowania ogrodu