Przysypani tęczą kwiatów...
- dorcia7
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 12457
- Od: 13 lip 2011, o 13:58
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: wielkopolska
Re: Przysypani tęczą kwiatów...
Dzwonka 'Dickson's Gold' sprawcie sobie koniecznie,u mnie przez rok zrobiła się ładna kępka ,takie słoneczko liściaste nawet jak przekwitnie
Re: Przysypani tęczą kwiatów...
Dorotko, i właśnie jakby to nie zabrzmiało, o liście nam chodziło
- Viola K
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 2356
- Od: 14 mar 2013, o 19:41
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: okolice Trzebnicy
Re: Przysypani tęczą kwiatów...
Co Wy zrobiliście temu kotu ? biedny Garfildek ...
...ale komedia normalnie ta fotka... uśmiałam się na głos..
Pozdrawiam Ciebie i Ondraszka.. niech szybko wraca do zdrówka
...ale komedia normalnie ta fotka... uśmiałam się na głos..
Pozdrawiam Ciebie i Ondraszka.. niech szybko wraca do zdrówka
- ewa z mazur
- 0p - Nowonarodzony
- Posty: 2
- Od: 19 lis 2014, o 01:44
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
Re: Przysypani tęczą kwiatów...
Kasieńko zasiedziałam się na Waszym wątku, ale nie żałuję. Tak cudnie Twój ogród się rozrasta. I tyle tu dusz życzliwych jak nie wiem co...Do tej pory podczytywałam i nadal będę, nie odważę się założyć wątku z tym co mam.
A i zapomniałam się przywitać (gdzie moje maniery)
Oby Wam się wiodło tak dalej....
ewa
A i zapomniałam się przywitać (gdzie moje maniery)
Oby Wam się wiodło tak dalej....
ewa
- Edyta1
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1926
- Od: 20 paź 2011, o 00:06
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: mazowieckie
Re: Przysypani tęczą kwiatów...
Diabłem wcielonym to dopiero był mój kot, a właściwie kocica. Na przytulaki przychodziła tylko wtedy, gdy sama miała ochotę, na wszelakie próby pieszczot poza "jej grafikiem" reagowała podniebnym wrzaskiem, nie było niedostępnego miejsca dla niej . Nawet kiedyś o 3-ciej nad razem obudził mnie huk - to spadał mój nowy telewizor. Na szczęście nadal odbierał po tych ekscesach, tylko obudowa była połamana ;.
Pozdrawiam - Edyta
Zapraszam do mojego ogrodu
Zapraszam do mojego ogrodu
Re: Przysypani tęczą kwiatów...
Violuś, tak jak napisałam wyżej, kara okazała się być nagrodą dla Garfielda, zakładał sobie moje galotki na głowę i wyglądało, że sprawia mu to wielką frajdę
Ściskamy
Ewuniu, witamy ciepło nową osóbkę
Znajdziesz na forum wiele ogrodów zapierających dech w piersiach , u nas póki co panuje jeden wielki chaos, ale za trzydzieści parę lat jak dobrze pójdzie..
Zachęcam Cię gorąco, do założenia własnego wątku , cała frajda w obserwowaniu, jak ogród z brzydkiego kaczątka, przepoczwarza się w pięknego łabędzia, mam rację dziewczyny?
Edytko , miałam podobnie charakterną koteczkę, wypisz wymaluj Twoja
Aktualnie dwoje jej dorosłych już mocno dzieci /8 lat /, ma na stanie rodzinnym mój brat.
O tyle, o ile kocur-kastrat, który jeśli chodzi o gabaryty bardziej przypomina lwa, niż domowego kotołaka ,jest nieziemską przylepą, o tyle jego siostra..nie daj boszzzz..na widok szczególnie obcego człowieka, próbującego ją pogłaskać, drze jadaczkę, jakby ją ze skóry obdzierali..
Nasz gagatek jest wypadkową opisanych wyżej usposobień, przy czym grzeczny bywa tylko, kiedy śpi
Uwielbia np w środku nocy, kiedym snem głębokim spowita, skoczyć z parapetu centralnie na moją głowę , dzięki bogu i partii, nie używa przy tym pazurków
Ściskamy
Ewuniu, witamy ciepło nową osóbkę
Znajdziesz na forum wiele ogrodów zapierających dech w piersiach , u nas póki co panuje jeden wielki chaos, ale za trzydzieści parę lat jak dobrze pójdzie..
Zachęcam Cię gorąco, do założenia własnego wątku , cała frajda w obserwowaniu, jak ogród z brzydkiego kaczątka, przepoczwarza się w pięknego łabędzia, mam rację dziewczyny?
Edytko , miałam podobnie charakterną koteczkę, wypisz wymaluj Twoja
Aktualnie dwoje jej dorosłych już mocno dzieci /8 lat /, ma na stanie rodzinnym mój brat.
O tyle, o ile kocur-kastrat, który jeśli chodzi o gabaryty bardziej przypomina lwa, niż domowego kotołaka ,jest nieziemską przylepą, o tyle jego siostra..nie daj boszzzz..na widok szczególnie obcego człowieka, próbującego ją pogłaskać, drze jadaczkę, jakby ją ze skóry obdzierali..
Nasz gagatek jest wypadkową opisanych wyżej usposobień, przy czym grzeczny bywa tylko, kiedy śpi
Uwielbia np w środku nocy, kiedym snem głębokim spowita, skoczyć z parapetu centralnie na moją głowę , dzięki bogu i partii, nie używa przy tym pazurków
Re: Przysypani tęczą kwiatów...
Brak mi słów!
Misternie pisałam post przez 2h, pierwsza jego część została "zeżarta", a bez niej druga nie ma sensu!
Widzę po wpisach innych, że zdarza się to tutaj dość często, szanowna moderatornio, czy nie można z tym czegoś zrobić?!
Misternie pisałam post przez 2h, pierwsza jego część została "zeżarta", a bez niej druga nie ma sensu!
Widzę po wpisach innych, że zdarza się to tutaj dość często, szanowna moderatornio, czy nie można z tym czegoś zrobić?!
- mati1999
- 1000p
- Posty: 4200
- Od: 3 maja 2013, o 13:17
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Kraków
Re: Przysypani tęczą kwiatów...
Aale przygoda nie wiem czy mogę się śmiać
Re: Przysypani tęczą kwiatów...
Dobry wieczór Kasiu, wpadłam do Ciebie z rewizytą i już po "rzuceniu okiem" widzę, że prowadzisz wątek z humorem. Uwielbiam rudzielce, podziwiam wysiewy i skalniak a także Twoje warzywa i kwiaty. Popieram "kurze" aspiracje Ond, silki to świetny wybór a kurki to bardzo towarzyskie ptaki. Trzymam kciuki za realizacje planów.
Re: Przysypani tęczą kwiatów...
Rzecz się dzieje dnia wczorajszego, kiedy to nadszedł najwyższy czas, by sprawdzić co dzieje się z Ondkową nogą, ukrytą pod gipsową skorupą.
Ale od początku.
Poinstruowana przez personel medyczny ze szpitala w Krynicy, tuż po powrocie do domu, zawisłam na telefonie, celem zapisania męża mego jedynego, na wizytę kontrolną w przyszpitalnej przychodni "dla połamańców", która zgodnie z informacją na skierowaniu, miejsce mieć miała tydzień licząc od dnia złamania.
Po wysłuchaniu 20min. muzyki relaksacyjnej, doprowadzającej mnie do szewskiej pasji , usłyszałam w słuchawce wyczekiwane "halo" ( nie wiedzieć czemu, zabrzmiało, raczej jak "CZEGO?!" ).
Wydeklamowałam głosowi po drugiej stronie, że wypadek, że złamana noga, że gips, że wizyta kontrolna, na co słyszę: najbliższy wolny termin za 4 tygodnie..
Że co?!
Że jak?!
Zagotowałam się!
Kobieto! Przy dobrych wiatrach / , to chyba niezbyt trafne określenie/ po takim czasie Ondrollo winien mieć zdjęty gips, ale wcześniej sprawdzić trzeba, czy kulas prawidłowo się zrasta itd itp, za 4 tygodnie będzie musztarda po obiedzie, zostanie łamanie kości, tak trudno zrozumieć?!
Najwyraźniej tembr mojego głosu spowodował, że głos po drugiej stronie słuchawki zaczął obawiać się o własne gnaty , gdyż po chwili usłyszałam : 20 listopada o 10:00 pasuje?
Można?! Można!
Nadszedł rzeczony termin, udaliśmy się do przyszpitalnej przychodni.
Usadziłam Ondka w poczekalni pośród innych "połamańców", a sama poszłam do rejestracji dokonać formalności.
Pani siedzącej po drugiej stronie kontuaru, której wyraz twarzy zdradzał oznaki totalnego niezadowolenia, podałam wszystkie potrzebne dokumenty.
Spojrzała na papiery, po czym na mnie spode łba i burknęła: Nie przejdzie..
O co chodzi tym razem, co nie przejdzie?
Skierowanie..nie przejdzie..
Jak to pytam?!
Skierowanie jest źle wystawione, napisane jest tutaj poradnia ortopedyczno-urazowa, a powinno być chirurgiczno-urazowa, ostatecznie urazowa, wtedy by przeszło..
Krew mnie zalała!
To niech pani sobie skreśli wyraz "ortopedyczna", syknęłam..
W odpowiedzi usłyszałam: Nie mogę!
I co pytam?
Mam teraz zasuwać 450km do Krynicy Zdrój, celem skorygowania skierowania?!
Nie, to nie będzie konieczne odrzekła, wystarczy do "rodzinnego" , jeśli wyrobi się pani do 10:30 , to lekarz jeszcze dziś przyjmie..
Kobieto, /wrzasnęłam!/ w cuda wierzysz, czy bóg Cię opuścił?!
Mam pojechać na drugi koniec miasta, dostać się do lekarza pierwszego kontaktu, pilnie strzeżonego przez stado emerytek uzbrojonych w nieograniczoną niczym ilość czasu & "szczekaczki" nie od parady, po czym wrócić tutaj i to wszystko w 0,5h?!
Toć to nierealne!!
Oprzytomniała najwyraźniej, gdyż padło pytanie: na 15:00 dadzą państwo radę przyjechać, prychnęła..
Damy!
Można?! Można!
Zgarnęłam Ondka i w te pędy do niepublicznego ośrodka opieki, gdzie urzęduje nasz lekarz rodzinny.
Śnieg padał minionej nocy, śladu co prawda już po nim nie było, ale wilgoć tu i ówdzie pozostała.
Przekraczając próg przychodni, czuję jak wbrew własnej woli, zaczynam tańczyć breakdance'a, trwało dłuższą chwilę, nim złapałam równowagę, jednak udało mi się utrzymać na nogach.
Ale co to..
Szedł za mną Ondek..
Odwracam się, na wysokości wzroku Go nie widzę, opuszczam wzrok niżej..leży jak długi!
O matko!
Please, tylko nie druga noga!
Na szczęście skończyło się na niegroźnie obitej kości ogonowej, a skierowanie udało się sprawnie załatwić
Umordowani nadmiarem wrażeń udaliśmy się do domku, celem zebrania sił na drugą, popołudniową rundę walki Ondki vs Publiczna Służba Zdrowia
Ale od początku.
Poinstruowana przez personel medyczny ze szpitala w Krynicy, tuż po powrocie do domu, zawisłam na telefonie, celem zapisania męża mego jedynego, na wizytę kontrolną w przyszpitalnej przychodni "dla połamańców", która zgodnie z informacją na skierowaniu, miejsce mieć miała tydzień licząc od dnia złamania.
Po wysłuchaniu 20min. muzyki relaksacyjnej, doprowadzającej mnie do szewskiej pasji , usłyszałam w słuchawce wyczekiwane "halo" ( nie wiedzieć czemu, zabrzmiało, raczej jak "CZEGO?!" ).
Wydeklamowałam głosowi po drugiej stronie, że wypadek, że złamana noga, że gips, że wizyta kontrolna, na co słyszę: najbliższy wolny termin za 4 tygodnie..
Że co?!
Że jak?!
Zagotowałam się!
Kobieto! Przy dobrych wiatrach / , to chyba niezbyt trafne określenie/ po takim czasie Ondrollo winien mieć zdjęty gips, ale wcześniej sprawdzić trzeba, czy kulas prawidłowo się zrasta itd itp, za 4 tygodnie będzie musztarda po obiedzie, zostanie łamanie kości, tak trudno zrozumieć?!
Najwyraźniej tembr mojego głosu spowodował, że głos po drugiej stronie słuchawki zaczął obawiać się o własne gnaty , gdyż po chwili usłyszałam : 20 listopada o 10:00 pasuje?
Można?! Można!
Nadszedł rzeczony termin, udaliśmy się do przyszpitalnej przychodni.
Usadziłam Ondka w poczekalni pośród innych "połamańców", a sama poszłam do rejestracji dokonać formalności.
Pani siedzącej po drugiej stronie kontuaru, której wyraz twarzy zdradzał oznaki totalnego niezadowolenia, podałam wszystkie potrzebne dokumenty.
Spojrzała na papiery, po czym na mnie spode łba i burknęła: Nie przejdzie..
O co chodzi tym razem, co nie przejdzie?
Skierowanie..nie przejdzie..
Jak to pytam?!
Skierowanie jest źle wystawione, napisane jest tutaj poradnia ortopedyczno-urazowa, a powinno być chirurgiczno-urazowa, ostatecznie urazowa, wtedy by przeszło..
Krew mnie zalała!
To niech pani sobie skreśli wyraz "ortopedyczna", syknęłam..
W odpowiedzi usłyszałam: Nie mogę!
I co pytam?
Mam teraz zasuwać 450km do Krynicy Zdrój, celem skorygowania skierowania?!
Nie, to nie będzie konieczne odrzekła, wystarczy do "rodzinnego" , jeśli wyrobi się pani do 10:30 , to lekarz jeszcze dziś przyjmie..
Kobieto, /wrzasnęłam!/ w cuda wierzysz, czy bóg Cię opuścił?!
Mam pojechać na drugi koniec miasta, dostać się do lekarza pierwszego kontaktu, pilnie strzeżonego przez stado emerytek uzbrojonych w nieograniczoną niczym ilość czasu & "szczekaczki" nie od parady, po czym wrócić tutaj i to wszystko w 0,5h?!
Toć to nierealne!!
Oprzytomniała najwyraźniej, gdyż padło pytanie: na 15:00 dadzą państwo radę przyjechać, prychnęła..
Damy!
Można?! Można!
Zgarnęłam Ondka i w te pędy do niepublicznego ośrodka opieki, gdzie urzęduje nasz lekarz rodzinny.
Śnieg padał minionej nocy, śladu co prawda już po nim nie było, ale wilgoć tu i ówdzie pozostała.
Przekraczając próg przychodni, czuję jak wbrew własnej woli, zaczynam tańczyć breakdance'a, trwało dłuższą chwilę, nim złapałam równowagę, jednak udało mi się utrzymać na nogach.
Ale co to..
Szedł za mną Ondek..
Odwracam się, na wysokości wzroku Go nie widzę, opuszczam wzrok niżej..leży jak długi!
O matko!
Please, tylko nie druga noga!
Na szczęście skończyło się na niegroźnie obitej kości ogonowej, a skierowanie udało się sprawnie załatwić
Umordowani nadmiarem wrażeń udaliśmy się do domku, celem zebrania sił na drugą, popołudniową rundę walki Ondki vs Publiczna Służba Zdrowia
Re: Przysypani tęczą kwiatów...
Na chwilę przed 15:00 ponownie pojawiliśmy się w przychodni przyszpitalnej.
Tym razem rejestracja przebiegła bez ekscesów, pokierowani przez personel, zasiedliśmy grzecznie pod gabinetem nr 3, wśród 57948686 nam podobnych "przypadków"
Żałuje, że nie zabraliśmy ze sobą aparatu fotograficznego pod żadną postacią, to w jaki sposób przy pomocy łańcuchów "od krowy" i kłódek zamotano krzesła w poczekalni, było naprawdę godne uwagi..
Mówię do męża swego jedynego, dobra Ondek, lecę do chaty po namiot i wikt, bo jak nic kilka dni przyjdzie nam tutaj koczować
Jakież było nasze zaskoczenie, gdy Pani piguła wyczytała nasze nazwisko już po kilku minutach!
Wpakowałam się z Ondem do gabinetu, bo ten w przeciwieństwie do mnie, języka w gębie zapomina w sytuacjach kryzysowych
Podałam panu doktorowi skierowanie, kartę informacyjną ze szpitala w Krynicy, gdzie zaopatrywano moją kalekę w gips i czekami..
Po chwili lekarz rzecze: a prześwietlenie?
Mam, oczywiście, że mam!
Mam też zaświadczenie do zaświadczenia o zaświadczeniu i dwa skierowania, wybieraj które Ci się podoba, nie zagniesz mnie gagatku , tak sobie myślę..
Podaję płytę CD ze zdjęciem , którą dostałam w krynickim szpitalu oczywiście po uiszczeniu odpowiedniej opłaty, na co Pan doktor rzecze: niestety nie mamy nośnika, żeby to odtworzyć.. Osłupiałam!
Qerwa! Żyjemy w XXI wieku, a szpitalu nie posiada komputerów z CDromami?!
Myślę sobie, o zgrozo, jak nic wyśle mnie zaraz do punktu foto, żebym slayd z tego CD wyprodukowała!
W tym momencie konował rzecze: proszę się udać piętro niżej do pracowni RTG, wykonać zdjęcie..
Uffff, jesteśmy uratowani!
Żeby dostać się do pracowni RTG trzeba pokonać schody, które wyposażone są w szyny ułatwiające przejazd wózkom do przewozu osób z ograniczeniem ruchowym (brak dostępnych), ale zdecydowanie utrudniają życie człowiekom, poruszającym się o kulach ,labirynt niekończących się korytarzy itd..
Do tego w szpitalu trwa remont, rusztowania na każdym kroku i tylko szpary do poruszania się zostawione i to też dla szczuplaków, większy gabaryt nie ma szans się prześliznąć..
Nie wyobrażam sobie, jakim cudem pokonać ma ten tor przeszkód osoba, która jest mniej sprawna niż Ondek , ale moja Qzka wysportowana , rach ciach i byliśmy z powrotem pod gabinetem chirurgicznym z fotką w ręku
Później czekaliśmy..czekaliśmy..i czekaliśmy, aż się doczekaliśmy, pan doktor ponownie zawezwał nas do gabinetu!
Włączył to ustrojstwo do podświetlania kliszy, wetknął tam w/w, patrzył dłuższą chwilę, po czym stwierdził: złamana..
No qerwa, Amerykę odkrył, My to już wiemy od dwóch tygodni!
Chwilę później otrzymaliśmy już bardziej konstruktywne informacje, mianowicie że tzw łuskę z szyną trzeba teraz zamienić na pełny gips, trzy tygodnie i powinno być po sprawie, po czym przybył pan "gipsiarz", upaćkał Ondku gipsiorem kopytko po samo kolano i w końcu mogliśmy wracać do domu!!
Podsumowanie: żeby się leczyć w Polsce przy udziale i pomocy państwowej służby zdrowia, trzeba mieć zdrowie jak koń, o!
Tym razem rejestracja przebiegła bez ekscesów, pokierowani przez personel, zasiedliśmy grzecznie pod gabinetem nr 3, wśród 57948686 nam podobnych "przypadków"
Żałuje, że nie zabraliśmy ze sobą aparatu fotograficznego pod żadną postacią, to w jaki sposób przy pomocy łańcuchów "od krowy" i kłódek zamotano krzesła w poczekalni, było naprawdę godne uwagi..
Mówię do męża swego jedynego, dobra Ondek, lecę do chaty po namiot i wikt, bo jak nic kilka dni przyjdzie nam tutaj koczować
Jakież było nasze zaskoczenie, gdy Pani piguła wyczytała nasze nazwisko już po kilku minutach!
Wpakowałam się z Ondem do gabinetu, bo ten w przeciwieństwie do mnie, języka w gębie zapomina w sytuacjach kryzysowych
Podałam panu doktorowi skierowanie, kartę informacyjną ze szpitala w Krynicy, gdzie zaopatrywano moją kalekę w gips i czekami..
Po chwili lekarz rzecze: a prześwietlenie?
Mam, oczywiście, że mam!
Mam też zaświadczenie do zaświadczenia o zaświadczeniu i dwa skierowania, wybieraj które Ci się podoba, nie zagniesz mnie gagatku , tak sobie myślę..
Podaję płytę CD ze zdjęciem , którą dostałam w krynickim szpitalu oczywiście po uiszczeniu odpowiedniej opłaty, na co Pan doktor rzecze: niestety nie mamy nośnika, żeby to odtworzyć.. Osłupiałam!
Qerwa! Żyjemy w XXI wieku, a szpitalu nie posiada komputerów z CDromami?!
Myślę sobie, o zgrozo, jak nic wyśle mnie zaraz do punktu foto, żebym slayd z tego CD wyprodukowała!
W tym momencie konował rzecze: proszę się udać piętro niżej do pracowni RTG, wykonać zdjęcie..
Uffff, jesteśmy uratowani!
Żeby dostać się do pracowni RTG trzeba pokonać schody, które wyposażone są w szyny ułatwiające przejazd wózkom do przewozu osób z ograniczeniem ruchowym (brak dostępnych), ale zdecydowanie utrudniają życie człowiekom, poruszającym się o kulach ,labirynt niekończących się korytarzy itd..
Do tego w szpitalu trwa remont, rusztowania na każdym kroku i tylko szpary do poruszania się zostawione i to też dla szczuplaków, większy gabaryt nie ma szans się prześliznąć..
Nie wyobrażam sobie, jakim cudem pokonać ma ten tor przeszkód osoba, która jest mniej sprawna niż Ondek , ale moja Qzka wysportowana , rach ciach i byliśmy z powrotem pod gabinetem chirurgicznym z fotką w ręku
Później czekaliśmy..czekaliśmy..i czekaliśmy, aż się doczekaliśmy, pan doktor ponownie zawezwał nas do gabinetu!
Włączył to ustrojstwo do podświetlania kliszy, wetknął tam w/w, patrzył dłuższą chwilę, po czym stwierdził: złamana..
No qerwa, Amerykę odkrył, My to już wiemy od dwóch tygodni!
Chwilę później otrzymaliśmy już bardziej konstruktywne informacje, mianowicie że tzw łuskę z szyną trzeba teraz zamienić na pełny gips, trzy tygodnie i powinno być po sprawie, po czym przybył pan "gipsiarz", upaćkał Ondku gipsiorem kopytko po samo kolano i w końcu mogliśmy wracać do domu!!
Podsumowanie: żeby się leczyć w Polsce przy udziale i pomocy państwowej służby zdrowia, trzeba mieć zdrowie jak koń, o!
- dorcia7
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 12457
- Od: 13 lip 2011, o 13:58
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: wielkopolska
Re: Przysypani tęczą kwiatów...
Hmmm,moja noga złamana i zespolona była w szpitalu Dietla w Krynicy,po czterech miesiącach śrubkę mi wykręcali też w Krynicy zasuwałam druki raz 500 km w jedną stronę bo personel tam rewelacyjny w odróżnieniu w moich okolicach ,zaproponowali mi lokalnie zabieg usunięcia zespolenia za pół roku a to by skutkowało sztywnym stawem skokowym już na wieki wieków,a jak zadzwoniłam do Krynicy kazali przyjechac w niedzielę wieczorem a w poniedziałek w południe jechałam juz z powrotem do domu
Re: Przysypani tęczą kwiatów...
Dorciu, Ondek połamał się wchodząc na Wierchomlę kiedy stacjonowaliśmy w Żegiestowie, a konkretniej na Łopacie Polskiej, czyli jakieś 20km od Krynicy
Lokalni nie mają najlepszej opinii o chirurgach z tamtejszego szpitala, tym bardziej cieszę się, że z Twoją nogą wszystko w porządku
Lokalni nie mają najlepszej opinii o chirurgach z tamtejszego szpitala, tym bardziej cieszę się, że z Twoją nogą wszystko w porządku