
W życiu każdego człowieka następuje taki moment, kiedy obcowanie z przyrodą staje się ogromną przyjemnością i odskocznią od trudów dnia codziennego. Mimo, że miłośniczką przyrody jestem całe życie, dopiero jakiś czas temu zaczęłam dojrzewać do decyzji założenia ogrodu i w tym roku nastąpiło spore przyspieszenie w działaniach. Chociaż doprowadzenie ogrodu do stanu z moich marzeń potrwa pewnie parę lat, miło mi będzie zaprosić Was w moje skromne progi już dziś i prezentować postępy w rozwoju tego zakątka.
Cztery lata temu działka była chwastowym pustkowiem. Stopniowo pojawiał się trawnik i iglaczki przy ogrodzeniu. W tamtym roku pojawili się pierwsi ozdobni mieszkańcy, którzy zasiedlali przypadkowe miejsca. W tym roku jednak mój umysł ogarnęła wizja ogrodu i jesienią trzeba będzie niektórych przesiedlić.
Powoli, powoli ogród nabiera kształtów. Mam nadzieję, że kiedyś to miejsce dorówna Waszym oazom spokoju.
Dzisiaj zaprezentuję pierwszych mieszkańców, którzy są już na swoich miejscach, tych którzy to miejsce zmienią i takich, którzy jeszcze oczekują w doniczkach. Zdjęcia szerszych ujęć innym razem, kiedy trawa będzie skoszona

Na początek tuje. Muszę się nimi pochwalić. To pierwsi mieszkańcy działki, wyhodowani przeze mnie od maleńkich szczepek, pobranych z poprzedniego miejsca zamieszkania:

Jestem z nich bardzo dumna.
Te na zdjęciu to największe egzemplarze, ukorzenione w drodze eksperymentu. W kolejnych latach sadziłam następne sztuki. Mam ich łącznie ponad 150, w różnej fazie wzrostu. Kiedyś wszystkie dorosną i można będzie je przyciąć od góry. Najważniejsze jest jednak to, że to są "moje dzieci".
Poniżej widać irgę, którą dostałam od znajomej, dziewięć małych sadzoneczek. Dzisiaj tworzą niewysoki szpaler i przyciągają chyba wszystkie pszczoły z okolicy. W okresie kwitnienia bzyczenie było słychać z kilku metrów, a ruch był jak na autostradzie.

Obecnie już zawiązują się owoce, ale pszczele patrole jeszcze przylatują.

Kolejny "starszy" mieszkaniec to winobluszcz trójklapowy. To jego trzeci sezon. Ma za zadanie obrosnąć pergolę przy tarasie, żeby osłonić go w czasie letnich upałów.

Pierwszy rok zaczął tak porządnie się rozrastać:


Dla mnie to urocza roślina cały sezon. Jesienią tak pięknie się przebarwia.
Enkiant dzwonkowaty.
Aż wstyd się przyznać, ale od pięciu lat mieszka w doniczce. Jednak nie daje się i w tamtym roku nawet zakwitł. W tym tyg zostanie z honorami posadzony na swoje własne miejsce



Irysy karłowate, również jeszcze oczekujące:



Oparły się o ścianę drewnianej przybudówki i grzeją się w promieniach słońca. Te oznaczone są jako odmiana Ballyhoe, ale w necie nie znalazłam nic na ten temat.
Jarząb biały Setschwanensis.

Rośnie w postaci krzewu do 2-4 m wysokości. U mnie ma około 1m. Dopiero w tym roku, po czterech latach, zaczął rosnąć. Niestety muszę mu zmienić miejsce i już się boję, czy to się uda.
Ma piękne czerwone gałązki:

Jesienią przebarwia się na prawie grafitowy kolor, na którym białe owoce pięknie się prezentują.
Tuja Whipcord.


Mam ją od miesiąca. To było moje ogromne chciejstwo. Podobno powoli przyrasta. Ja tak nie uważam. Owszem, do góry to ona już nie urośnie, ale na boki i w dół owszem. Te wszystkie widoczne rozgałęzienia sznurków wyrosły już u mnie, a dopiero minął miesiąc.
Mały świerk, wybarwiający drugi letni przyrost na żółto. To jego pierwsza wiosna u mnie. Posadzony był jesienią ubiegłego roku.

Niestety nazw niektórych roślin nie pamiętam. Lubię mieć wszystko poopisywane i dlatego zbieram oznaczenia, ale zimą mój małżonek znalazł jakieś dziwne karteczki z jakimiś dziwnymi napisami i wyrzucił do kosza

Berberys, również bezimienny:

Wybarwia się na pomarańczowo czerwony kolor.

Gingko biloba

Miał być kulą, ale tej figurze chyba bliżej do serca niż kuli.

Świerk Early Gold

Dorasta do wysokości około 140cm, pokrój zwarty, płaczący. Tegoroczny nabytek.

Berberys miniaturowy, złoty. Również bezimienny.

A to jedna z towarzyszek małego świerka, znana wszystkim hosta Fire and Ice.

Kupiłam cztery sztuki miesiąc temu. Posadzone są za małym świerkiem od strony północnej domu. Będą takim dwukolorowym tłem dla tego malucha. Zwłaszcza jak wybarwi się na żółto, będzie na ich tle ładnie się prezentował.
Hortensja bukietowa Vanille Fraise.

Jedna z czterech. To jeszcze maluchy, kupione również w tym roku, ale wszystkie zakwitną.

Już nie mogę się doczekać na ich piękne kwiaty.
Fragmencik mojego wymarzonego buka Rohan Weeping

Zdjęcie całości następnym razem, bo nie wyszło. To piękne drzewo i dla mnie bardzo ważne i cenne z powodów osobistych. Prędzej dam się posiekać niż pozwolę go skrzywdzić.
Roślinka, której nazwa jest również dla mnie zagadką, z powodów jak powyżej.

Zimozielona, jak widać wypuszcza nowe pędy. Posadzona jesienią 2013.
Jałowiec Golden Carpet. (chociaż mam wątpliwości, gdyż rośnie w pełnym słońcu, a wcale nie jest złoty. Tymczasem inne moje Goden Carpety, w takich samych warunkach są pięknie złoto wybarwione)

Prowadzony jedną "nogą" go góry. Muszę mu zmienić kijek, żeby mógł piąć się do góry dalej. Przyrasta bardzo szybko.


Iglaczek, którego nazwa również została zatracona:

Jest taki uroczy. Wszystkim gościom się podoba.


Na dzisiaj to tyle. Jest jeszcze kilka roślin do zaprezentowania, ale to dopiero jak czas pozwoli. No i szersze ujęcia po skoszeniu trawy. Może też mi parę rzeczy doradzicie, bo mam kilka dylematów, jak to początkujący ogrodnik.
Dopiero teraz widzę ile każdy ogród zawiera w sobie ludzkiej pracy, serca i finansów. Ale jak wiecie warto!