Witaj Aniu! Miło Cię gościć u siebie, jesteś w końcu matką chrzestną mojego wątku!

Gdyby nie Ty, pewnie nigdy by nie powstał, zawsze więc będziesz mile widziana.
To nie trawa pampasowa, ale miskant bliżej nieokreślonej odmiany. Kupiłam go jako giganteusa, ale jedno wiem na pewno - to nie on. Żurawki są moim zeszłorocznym odkryciem. Miałam wcześniej kilka, ale nie przywiązywałam do nich większej wagi, aż nagle odkryłam mnogość odmian i kolorów i to, że potrafią rozświetlić najsmutniejsze fragmenty ogrodu. Hosty to moja stara miłość - ciągle mi ich mało. Poza tym kocham floksy, przede wszystkim ich upojny zapach. Róże w moim ogrodzie, to osobny temat. Uwielbiam je i bardzo by mi zależało, żeby pięknie rosły, ale coś im u mnie nie służy. Z moim ojcem włącznie. Jak wreszcie dwa lata temu wygrałam wojnę i wywalczyłam, żeby nie ciął pnących tuż nad ziemią

- to te wymarzły, w tym jedna na amen. Mam kilka różyczek, ale mizerniutkie są. Jak patrzę na Wasze to zazdrość mnie zżera i zastanawiam się czy kiedyś doczekam takich śliczności
W tym roku zrobiłam małe zamówionko i czekam... Będę walczyć nadal

może w końcu i one mnie polubią...
Klemków mam póki co 7, ale planuję powiększyć kolekcję. Też zapadłam na clematoholizm. Zamówiłam: Arabellę, Alionushkę, Pamiat Serdtsa, Juuli, Emilię Plater, Niobe i Omoshiro. A Beautiful Bride i Krakowiak już czekają na posadzenie!
majka411 Dziękuję za wizytę i miłe słowa!

Mam dalsze plany... Cały fragment wolnej przestrzeni po wyciętym orzechu

Dużo miejsca do sadzenia...
Tylko rekultywacji wymaga, bo jak z orzechem jest - wiadomo.
Jeśli chodzi o róże - te mniejsze na pierwszym zdjęciu to Limesglut, te rozwinięte to Rabell.
Przy pergoli rośnie bezimienna róża (jedna z tych którą regularnie mój ojciec "kosił" przy ziemi) i clematis Poulsena, chyba Josephine.